Phiaton Chord MS 530 to duże, nauszne słuchawki bezprzewodowe z technologią aktywnej redukcji szumu i hałasu. Czy są dobrym rozwiązaniem w środowisku, gdzie coraz większym problemem jest zanieczyszczenie dźwiękiem?
Zawartość zestawu
Karton w rzucającym się w oczy kolorze czerwonym kryje słuchawki, kabel jack 3,5 mm z pilotem i wtyczką kątową, skórzane etui oraz kabel microUSB do ładowania i adapter lotniczy. A dokładniej, tak to powinno wyglądać – egzemplarz, który otrzymałem jest sztuką recenzencką, w niejednych rękach był i nie zawierał kompletu akcesoriów. Sposób zapakowania nie wyróżnia się szczególną efektownością, ale zabezpiecza dobrze zawartość pudełka.
Jakość wykonania i design
Konstrukcja słuchawek jest mieszana. Pałąk to plastik z metalową wkładką oraz gumową poduszką, do pałąka zamocowane są dwa metalowe elementy mocujące nauszniki. Te ostatnie są całkowicie plastikowe, z gąbką ukrytą pod materiałową siatką i osłonką ze sztucznej skóry. Słuchawki mają konstrukcję nauszną zamkniętą. Na prawej słuchawce znajduje się włącznik zasilania, wciskano-przesuwany kontroler pracy, przycisk połączenia oraz gniazdo microUSB – warto zwrócić uwagę, że zaślepka utrudnia użycie kabli z szeroką wtyczką. Na lewej – przełącznik układu ANC i gniazdo jack 3,5 mm, również pod zaślepką. Całość wygląda przyzwoicie, jednak z pewnością nie są to najpiękniejsze słuchawki na świecie.
Parametry
Pasmo przenoszenia: 20 Hz ~ 20,000 Hz
Impedancja: 32 Ohm
THD: < 5% dla 1kHz
Czułość: 100dB dla 1 kHz
Moc wejściowa: 1,000 mW
Waga: 0.64 lb / 290 g
Podłączenie: Bluetooth 4.0 lub kabel
Zasięg działania: do 10 m
Czas rozmów: 17 h / 29 h (ANC wł. / wył.)
Czas pracy w trybie muzycznym: 18 h / 30 h (ANC wł. / wył.)
Czas gotowości: 49 h / 980 h (ANC wł. / wył.)
Czas do pełnego naładowania: 2,5 h
Bluetooth Profile: HFP v1.6 / HSP v1.2 / A2DP v1.2 / AVRCP v1.6
Audio Codec: SBC, aptX
Wygoda użytkowania
Słuchawki są wielkie. Nauszniki są tak duże, że zapewniają całkowite zasłonięcie małżowiny i bardzo dobre odizolowanie od otoczenia. Miękka gąbka pod sztuczną skórą amortyzuje dobrze nacisk na uszy, w efekcie słuchawki nie męczą zbytnio nawet w przypadku dłuższego stosowania. Nie użyłbym ich natomiast latem, w upał – ciepło jest nawet w temperaturze pokojowej, w słońcu natomiast można będzie spokojnie użyć ich jako narzędzia tortur. Osobna sprawa, że rozmiar w ogóle moim zdaniem czyni z tych słuchawek raczej sprzęt do użytku domowego, a nie mobilnego. Słuchawki mogą być sparowane z dwoma urządzeniami, co ułatwia użycie ze sprzętem stacjonarnym i telefonem.
Jakość dźwięku
Słuchawki obsługują kodek aptX, umożliwiający przesył dźwięku wysokiej jakości. W teorii powinno to zapewnić lepsze odwzorowanie dźwięku niż w konstrukcjach tańszych.
Do prób odsłuchowych posłużyły następujące albumy z serwisu Apple Music:
- Maciej Maleńczuk – Maleńczuk gra Młynarskiego
- David Gilmour – Live at Pompeii 2017
- Dire Straits – Brothers in Arms
- Krystian Zimerman & Polish Festival Orchestra – Chopin: Piano Concertos Nos.1 & 2
- Loreena McKennitt – The Mask and Mirror
- Hans Zimmer & Benjamin Wallfish – Blade Runner 2049 OST
- Metallica – Hardwired… to Self-Destruct (Deluxe)
- AC/DC – The Razors Edge
- Mark Knopfler – Tracker (Deluxe)
- Shannon – Crowded Head
Na potrzeby testu słuchawki zostały podłączone bezprzewodowo do komputera stacjonarnego z adapterem BT 4.0 umożliwiającym skorzystanie z aptX oraz do iPhone’a 7 Plus.
Spis treści:
- Zawartość zestawu. Jakość wykonania i design. Parametry. Wygoda Użytkowania. Jakość dźwięku
- Wrażenia z odsłuchu. ANC. Podsumowanie
Za słuchawki do testów wielkie podziękowania dla sklepu MP3Store.pl!
Wrażenia z odsłuchu
Słuchawki mają charakterystykę mocno basową, z cofniętą średnicą i wokalem oraz średnio wyraźną górną częścią pasma. Przestrzeń była wyraźnie zaznaczona i raczej przyjemna w odbiorze. Najsłabszym punktem słuchawek jest odwzorowanie tonów wysokich, którym wyraźnie brakuje wyrazistości i które są najmocniej przytłoczone rozlewającym się wszędzie basem. Nie jest to charakterystyka, jaką najbardziej lubię, jednak można się do niej przyzwyczaić lub w ostateczności na własną rękę skorygować programowo.
Zestaw utworów testowych to mieszanka o przeróżnej charakterystyce. Słuchawki najlepiej spisały się tam, gdzie bas nie był dominujący w samym utworze. Dobrze się słuchało koncertów Krystiana Zimermana, zupełnie nieźle wypadł Tracker Marka Knopflera, choć tu delikatna sekcja perkusyjna wyraźnie nie mogła wybrzmieć. Ze starcia najlepiej wyszły Shannon i Loreena McKennit – tradycyjne instrumentalizacje najlepiej pasują do charakterystyki słuchawek. Skąpy bas nie jest w stanie zdominować sceny.
Znacznie gorzej niestety wypadła Metallica. Hardwired… to Self-Destruct to płyta zmasterowana na granicy przesterowania, z dynamiką bardzo płaską. Efektem jest całkowite przywalenie basem, który tłumi nawet wokal, nie wspominając o i tak brutalnie potraktowanych tonach wysokich. Odsłuch sprawiał fizyczną przykrość i zdecydowanie nie polecam takich eksperymentów. AC/DC zdołało się o tyle wybronić, że płyta jest zmasterowana bardziej zachowawczo, a wokal Briana Johnsona trudniejszy do przysłonięcia, ale i tak dobrze nie było. Brothers in Arms i Live at Pompeii 2017 leżą zaś gdzieś po środku – da się tego przyjemnie słuchać bez zgrzytania zębami.
Co ciekawe, spodziewałem się, że problem sprawi elektroniczna ścieżka dźwiękowa do Blade Runnera 2049. Tu największe zaskoczenie, bo basowa charakterystyka słuchawek plus momentami silnie basowa płyta nie dały w efekcie niczego podobnego do problemów Metalliki. Płyta wybrzmiewa poprawnie, a nawet całkiem dobrze. Miłośnicy takiej muzyki powinni być zadowoleni.
ANC
Technika ANC (Acoustic Noise Cancelling) to w uproszczeniu pobranie sygnału (dźwięków otoczenia) z zewnątrz słuchawek i dodanie tegoż sygnału, tylko odwróconego w fazie, do sygnału właściwego, czyli muzyki. Idealne działający układ tego typu powinien dać w efekcie całkowitą izolację od dźwięków otoczenia oraz subiektywnie niezmieniony dźwięk właściwy. Ponieważ nie ma układów idealnie zestrojonych, włączenie ANC oznacza, po pierwsze, zmianę brzmienia słuchawek, a po drugie, że hałas z zewnątrz nie zostanie idealnie wytłumiony. W przypadku braku sygnału słychać także delikatny szum własny. Producent deklaruje skuteczność ANC na poziomie 98%, jednak dotyczy to nie całego pasma częstotliwości, a tylko pasma najbardziej „zaśmieconego”. Czyli na przykład dźwięków jadącego pociągu czy jednostajnie szumiącego silnika. Skuteczność ANC sprawdziłem w praktyce spacerując w pobliżu ruchliwej ulicy oraz próbując słuchać muzyki podczas odkurzania niezbyt głośnym odkurzaczem ręcznym. Oraz, rzecz jasna, podczas normalnego domowego użycia w obecności innych domowników i grającego TV. Powiem od razu – nie jest dobrze.
Sprawność na pewno nie sięga wartości deklarowanej przez producenta. Więcej daje tłumienie samych słuchawek niż działanie układu ANC. Tego, że redukcja hałasu nie powstrzyma odgłosów rozbrykanego czterolatka, spodziewałem się – mało co jest w stanie, poza snem i paszą. Jednak niezbyt głośno działający silnik też było wyraźnie słychać, podobnie jak odgłosy ulicy – a to takie dźwięki powinny być najlepiej tłumione. I to jest jeden problem. Niestety, ten mniejszy.
Poważniejszym jest sama charakterystyka modyfikacji dźwięku podstawowego. Włączenie ANC powodowało stłumienie basu i i tak niezbyt mocnych wysokich tonów, a także drastyczne wypchnięcie średnicy. Do tego trudne do opisania słowami zmiany w przestrzenności dźwięku. Efekt końcowy szczerze mówiąc brzmi, jakbym głośnik wstawił do studni, a wokalistę przysłonił dodatkowo kocem. Jest to tak odległe od dźwięku, który przywykłem uznawać za normalny, że poza włączeniem do testu, ANC pozostawał przez cały czas wyłączony. Nawet Metallice ANC nie pomógł, choć wydawałoby się, że takie wzmocnienie średnicy i redukcja basu to to, czego właśnie potrzeba, by płyta zagrała poprawnie. A gdzie tam – dalej jest paskudnie. Nie będę dalej szczegółowo opisywał, jaką krzywdę ANC zrobił konkretnemu albumowi – szkoda na to czasu. Żaden w każdym razie nie grał dobrze, a sięgnąłem w ostateczności także do muzyki w procedurze testowej nieuwzględnionej.
Podsumowanie
Słuchawki dostarczyły wielu zaskoczeń. Niestety, niezbyt pozytywnych. Za cenę 799 zł można by oczekiwać produktu bardziej dopracowanego. I cóż, wydaje się, że producent też o tym wie – od 2015 roku Phiaton Chord MS 530 został oficjalnie wycofany z oferty (choć wciąż można go kupić) i zastąpiony modelem BT 330 NC, którego recenzję opublikuję wkrótce, ale o którym już mogę napisać, że jest dużo lepszy. I to właśnie jemu warto dać szansę.
Spis treści:
- Zawartość zestawu. Jakość wykonania i design. Parametry. Wygoda Użytkowania. Jakość dźwięku
- Wrażenia z odsłuchu. ANC. Podsumowanie
Za słuchawki do testów wielkie podziękowania dla sklepu MP3Store.pl!