Prawdopodobnie nigdy nie słyszeliście o Quibi. To filmowy startup, który zebrał już miliony dolarów i zapewnił sobie współpracę takich hollywoodzkich gwiazd i reżyserów jak Jennifer Lopez, Zac Efron, Steven Spielberg czy J.J. Abrams. Wspólnie mają wywrócić do góry nogami przemysł filmowy, jaki znamy.
Czym jest Quibi?
Założyciel Quibi, Jeffrey Katzenberg, przedstawia swój startup jako „nową generację filmów, która będzie świetnym doświadczeniem dla osób oglądających je na smartfonach, a nie na ekranach telewizyjnych”. W gruncie rzeczy ma być to platforma, dzięki której będą powstawać krótkie produkcje, przyciągające do siebie niecodzienną formą przekazu. Będzie to też miejsce, gdzie te filmy będzie można oglądać – jedyne w sieci.
https://twitter.com/Quibi/status/1214963580790927360
Quibi ma być wspierane przez każde duże studio z Hollywood, a współpracę deklarują takie gwiazdy ekranu jak Dwayne Johnson, Chrissy Teigen, Kevin Hart, Jennifer Lopez, Liam Hemsworth, Idris Elba, Zac Efron, Tina Fey, Joe Jonas i Sophie Turner – a to tylko część z nich. Zwerbowano też popularnych celebrytów internetowych, takich jak Liza Koshy, Shan Boodram i Rachel Hollis. Poza tym swój udział w różnych projektach będą mieć uznani reżyserzy – między innymi Steven Spielberg, J.J. Abrams, Guillermo del Toro, Antoine Fuqua, Catherine Hardwicke i Ridley Scott.
Obracaj ekranem, by być w centrum akcji
Forma filmów pojawiających się na platformie Quibi będzie dość niecodzienna. Zwykle nie zajmą one dłużej niż 4-10 minut, co jest dostosowane do mobilnego odbiorcy. Będziemy mogli poczuć się współuczestnikami historii, zmieniając ujęcia kamery za pomocą odwracania smartfona z pozycji horyzontalnej do pionu. Czasem w ten sposób podejrzymy, co takiego robi postać z filmu na ekranie jej telefonu. Ma to pozwolić na jeszcze głębsze wniknięcie w historię i odblokować niedostępne dla kina i telewizji środki wyrazu dla twórców.
https://twitter.com/Quibi/status/1214991339399417857
Usługa ruszy 6 kwietnia jako rzecz dostępna tylko dla urządzeń mobilnych. Miesięczna subskrypcja będzie kosztować 8 dolarów miesięcznie lub 5 dolarów miesięcznie – jeśli ktoś zdecyduje się na wersję z reklamami. Twórcy zapowiadają wysoką jakość filmów, seriali i show, które realizowane będą w formie epizodów trwających 10 minut lub krócej.
https://twitter.com/Quibi/status/1214968715499827200
Quibi pojawia się w czasie, gdy coraz więcej gigantów filmowych próbuje zaangażować użytkowników mobilnych. Na przykład Netflix w wybranych częściach świata testuje możliwość opłacania tańszej subskrypcji dla osób oglądających wideo tylko na smartfonach. Pewnie nieobce są też nam eksperymenty Netfliksa dotyczące formy opowiadania historii – na przykład interaktywny Bandersnatch.
To raczej kiepski pomysł
Przez lata internet, wraz ze smartfonowymi aplikacjami, nie były poważnie traktowane przez środowisko filmowe. Jednak okazało się, że w użytkownikach mobilnych drzemie ogromny potencjał (czytaj: mogą wydawać pieniądze i kupować różne rzeczy), więc aktorzy i reżyserzy pochylili się teraz nad maluczkimi. Jednak przeciętnemu zjadaczowi chleba wystarczy YouTube, gdzie znajdzie krótkie filmiki, oraz Netflix – gdzie będzie oglądał seriale.
Abstrahując już od tego, czy potrzebny jest nam kolejny serwis streamingowy wideo, bo w gruncie rzeczy tym będzie Quibi, wyjątkowo nietrafionym pomysłem jest zmuszanie użytkownika do opłacania usługi już od samego początku, i to nawet za wersję niepozbawioną reklam. Nie dając klientom szansy na zapoznanie się z zasobami serwisu podczas okresu próbnego, Quibi samo skazuje się na przyśpieszone wymarcie.