W zeszłym tygodniu zaskoczyła nas informacja, że Broadcom ma chrapkę na swojego największego konkurenta, Qualcomma. Amerykanie na poważnie zadeklarowali chęć przejęcia swoich kolegów po fachu i wyłożyli na stół ponad 100 miliardów dolarów. Ci jednak właśnie oficjalnie odrzucili ich ofertę.
Szczerze nie wiem, co kierowało Broadcomem, że w ogóle postanowił zaproponować Qualcommowi przejęcie. To znaczy się domyślam, że firma z Irvine chciała w ten sposób „pozbyć” się swojego największego rywala i stać się dzięki temu największym graczem na rynku, ale władze przedsiębiorstwa powinny wiedzieć, że cały ten deal z góry skazany jest na porażkę.
Po pierwsze, Qualcomm jest w świetnej kondycji finansowej, mimo że ostatnio – przez problemy natury prawnej z Apple – trochę mniej pieniędzy wpada mu do kieszeni. Po drugie, po połączeniu go z Broadcomem powstałby gigant, który mógłby niekorzystnie wpłynąć na sytuację na rynku. Z uwagi na wizję powstania monopolisty, z którym przegrałaby konkurencja, raczej wątpliwe, aby odpowiednie urzędy wydały zgodę na połączenie – za duże ryzyko.
Co ciekawe, Qualcomm może by i przyjął ofertę Broadcomu, gdyby nie jeden fakt – ten ostatni wyłożył na stół za mało pieniędzy, bo „tylko” 70 dolarów za każdą akcję. Firma z San Diego – w opublikowanym dziś komunikacie – przyznała, że jest o wiele więcej warta. Do tego ma świetne perspektywy. Nie mówiąc już o pozycji lidera w wielu segmentach, co gwarantuje stałe (i rosnące) wpływy do kasy (przedsiębiorstwa i akcjonariuszy).
Wątpliwe, aby Broadcom złożył kolejną, wyższą propozycję.