W 2017 roku na globalnym rynku odbiorników pojawiły się QLED-y – telewizory bazujące na tzw. kropce kwantowej. Technologia Quantum Dot (z ang. kropka kwantowa) wykorzystywana przez koreańską firmę była już wcześniej implementowana do telewizorów innych producentów. Niemniej jednak to właśnie dzięki firmie Samsung produkty z logo QLED TV mocno zagościły w świadomości konsumentów na całym świecie.
Pierwszą firmą, masowo wykorzystującą rozwiązanie oparte o kropkę kwantową w telewizorach, jest Sony – w 2013 roku w modelu KDL-55W905. Tylko jeden rok japoński koncern kooperował z QD Vision, posiadającym brand „Color IQ”, po czym stworzył własną technologię luminoforów, mających duży wpływ na szeroką paletę barw.
W 2015 roku na rynku pojawiły się telewizory Samsung oznakowane SUHD, posiadające tzw. nanokryształy (jest to zamienna nazwa kropki kwantowej). W sumie dwa lata firma posługiwała się nazewnictwem nanokrysztaly, aby finalnie od 2017 roku swoje produkty oznaczać jako QLED. Jak twierdzą przedstawiciele Samsunga, obecnie mamy do czynienia z kolejną, najbardziej zaawansowaną wersją tej technologii. Dla wielu ten czteroliterowy skrót, którym posługuje się koreański koncern, jest zbyt podobny do OLED-ów.
Niektórzy konsumenci utożsamiają te dwa rozwiązania, postrzegając je jako jedną technologię. Nic bardziej mylnego. Należy zwrócić uwagę, że QLED nie jest uważany za technologię, ale raczej termin marketingowy. OLED-y mają matrycę Organic Light-Emitting Diode; w QLED natomiast zastosowany panel potocznie nazywany jest LCD (choć dla mnie właściwszą nazwą jest LED – ulepszona wersja typowego wyświetlacza LCD), gdyż posiada podświetlenie Light Emitting Diode, wzbogacone o warstwę tzw. kropek kwantowych. Ich mechanizm działania zostanie opisany w dalszej części tekstu.
Nie mogę oprzeć się wrażeniu, że Samsung wykonał w 100% świetną robotę marketingową, nadając tak zbliżoną, a jednak inną i możliwą do uzasadnienia nazwę do konkurencyjnej technologii OLED, która zdobyła w ostatnich 4 latach sporą popularność. Dlaczego? Gdybyśmy chcieli być precyzyjni, w pierwszej kolejności nasuwa się nazwa QD-LED (Quantum Dot Light Emitting Diode). Pozostawmy jednak moje dywagacje na boku.
Mechanizm działania kropki kwantowej można było zobaczyć w warszawskim Centrum Kopernika w latach 2016-2017. Na prezentowanym eksponacie telewizora Samsunga, rozłożonego na czynniki pierwsze, krok po kroku producent przedstawiał kolejne etapy procesu tworzenia się wyświetlanego obrazu. Kropkę kwantową najprościej można określić jako mikroskopijne kryształy, które pod wpływem odpowiedniego poziomu energii UV zaczynają świecić. Otrzymane w ten sposób światło zależy od rozmiaru kryształów.
W praktyce, w panelu podświetlającym zostają zastosowane niebieskie diody LED, które podczas emitowania światła mają przeniknąć przez warstwę kropek kwantowych. W ten sposób podczas absorpcji kryształy zostają uaktywnione, co w efekcie końcowym powoduje otrzymanie trzech kolorów: niebieskiego, zielonego oraz czerwonego (mix trzech kolorów jest widzialny przez oko ludzkie jako białe światło). Kolejnym etapem są różnego rodzaju filtry, gdzie następuje dalsza część procesu obróbki otrzymanego światła, znajdującego swój finał na matrycy wypełnionej pikselami (każdy piksel ma trzy subpiksele zawierające podstawowe kolory RBG). Elektronika odbiornika steruje pikselami, blokując lub przepuszczając wybraną składową barwę otrzymanego światła białego.
Zaletami zastosowania kropki kwantowej jest otrzymanie obrazu o bardzo wysokiej jasności, dużym nasyceniu i lepszym odwzorowaniu kolorów na palecie barw, co w połączeniu z HDR i UHD, daje bardzo miły dla oka ludzkiego efekt. W tym miejscu należałoby wrócić do słynnych porównań OLED vs. QLED. Jak widać, te dwa modele wykorzystują zupełnie inne rozwiązania. Stoją na przeciwnej płaszczyźnie względem siebie: OLED to doskonała czerń, QLED – rewelacyjna jasność.
Warto zaznaczyć, że Samsung nie jest jedynym producentem telewizorów QLED. Obecnie na rynku polskim możemy kupić model X2 od chińskiego koncernu TCL. Natomiast w portfolio Samsunga modelami wartymi uwagi są Q9F oraz Q8DN, posiadające podświetlenie Direct LED z local dimming. Co ciekawe, w roku 2017 został powołany QLED Alliance, w którego skład wchodzą m.in. Samsung, TCL oraz Hisense, czyli trzy korporacje z pierwszej piątki firm, mogących pochwalić się największą globalną sprzedażą telewizorów.
Z danych prezentowanych podczas forum Alliance wynikało, że przewidywana sprzedaż QLED (różni producenci) w 2018 powinna oscylować około 18 mln sztuk. W niektórych publikacjach internetowych Korea Herald oraz DigiTimes, dotyczących QLED TV Samsung, pojawiają się niestety sprzeczne informacje dotyczące poziomu, na jakim będzie znajdować się sprzedaż w 2018 roku, tj: 1,5 lub 3,5 – 4 mln. Trudno jest jednak rzeczowo odnieść się do powyższych danych, gdyż brak jest dokładnych informacji co do miejsca przeprowadzonych analiz: czy są one globalne, regionalne czy lokalne. Jedno jest pewne: TV Quantum Dot od Samsunga niewątpliwie notuje bardzo przyzwoite wyniki.
Subiektywnie oceniając odbiorniki z kropką kwantową, można w wielkim uproszczeniu podsumować je jako telewizory z tuningowanym wyświetlaczem LED. W tym przypadku muszę przyznać, że modyfikacja, jaką stosuje Samsung, ma pozytywny wpływ na jakość obrazu. Niemniej każdy konsument musi sobie sam odpowiedzieć na pytanie, czy ów tuning jest wart swojej ceny, gdyż telewizory QLED Samsunga, np. w rozmiarze 55 call to, w zależności od modelu, koszt rzędu: 10 tys. zł (Q9F), 9 tys. zł (Q8FDNA), 7,5 tys. zł (Q7F), 6 tys zł (Q6F).