Mysz gamingowa HyperX Pulsefire Haste to produkt dość nietypowy. Z jednej strony jej konstrukcja jest dość zachowawcza, jeśli chodzi o kształt, a z drugiej jest niezwykle odmienna od większości gryzoni – wyróżnia się bowiem niezmiernie niską wagą oraz ażurową bryłą.
Waga piórkowa
HyperX Pulsefire Haste jest konstrukcją symetryczną. Ma łącznie sześć przycisków, z których trzy umieszczone są na górnej powierzchni myszy, dwa na lewej stronie, a szósty jest przyciskiem ukrytym w rolce. Rolę każdego można dość swobodnie definiować, dodam tu tylko, że najmniejszy z nich służy domyślnie do przełączania rozdzielczości.
Obudowa jest wykonana z plastiku o dużej wytrzymałości i bardzo małej wadze, osiągniętej poprzez wykonanie perforacji o strukturze plastra miodu w dolnej i górnej powierzchni. W rezultacie, wewnątrz struktury hula sobie wiatr, a mysz waży zaledwie 59 g.
Przyznaję, że wyciągając po raz pierwszy Pulsefire Haste z pudełka miałem poważne wątpliwości, co do jej odporności na kurz i inne zanieczyszczenia, jednak niemal miesięczne męczenie gryzonia nie dało podstaw do obaw – płytka z elektroniką, sensor i przełączniki są zabezpieczone przed kurzem.
W zestawie z myszą producent dostarcza dodatkowy zestaw ślizgaczy oraz parę gumowych okładzin, które można nakleić na boki myszy. Należy docenić dbałość HyperX o takie drobiazgi, choć ze względu na własne upodobania nie zdecydowałem się na montaż dodatkowych elementów.
Cena myszy została określona przez producenta na 269 złotych.
W środku
Czujnik | PixArt PAW3335 |
Rozdzielczość | do 16 000 DPI, ustawiane z krokiem co 50 DPI |
Wstępnie zdefiniowane rozdzielczości pracy | 400 / 800 / 1600 / 3200 DPI |
Szybkość | 450 cali/s (1143 cm / s) |
Akceleracja | 40 G |
Przyciski | 6 |
Przełączniki przycisków lewego / prawego | Złoty pyłoodporny mikroprzełącznik TTC |
Trwałość mikroprzełączników | 60 mln kliknięć |
Wbudowana pamięć | 1 profil |
Częstotliwość próbkowania | 125 / 250 /500 / 1000 Hz |
Od strony elektronicznej głównym elementem odpowiedzialnym za pracę myszy jest sensor podczerwony PixArt PAW3335. Jest to model ze średniej półki, niżej plasowany niż popularny w droższych urządzeniach PixArt PMW3389, co jednak podczas testu nie było w żaden sposób odczuwalne.
Oczywiście PAW 3335 ma mniejszą maksymalną akcelerację, lecz wydaje się, że różnicę odczują jedynie najbardziej wymagający gracze. Przyciski mają przełączniki o wyraźnie wyczuwalnym skoku – wydały mi się stosunkowo twarde w porównaniu z Logitechem G502 Proteus, którego używam na co dzień, ale używa się ich pewnie i komfortowo.
Najsłabiej wypada najrzadziej używany przycisk zmiany rozdzielczości – jest mały i niewygodny w użyciu, ale też potrzebny jest dość sporadycznie. Rolka pokryta jest gumowaną wykładziną i pracuje niemal bezszelestnie, z niewielkim skokiem. Do jej sposobu pracy nie mogę się przyczepić, choć jestem przyzwyczajony do rolki dwustanowej, w której można wyłączyć opór.
Ostatnim elementem, który mocno zwraca uwagę w konstrukcji HyperX Pulsefire Haste, jest kabel – tak giętki i elastyczny, że przypomina raczej sznurówkę niż solidny kabel w oplocie. HyperX nazywa to HyperFlex i w sumie nie odbiega od prawdy – dzięki swojej „delikatności” przewód nie sprawia żadnego oporu podczas poruszania gryzoniem. Wrażenie jest niemal takie, jak przy myszy bezprzewodowej… Mam, co prawda, pewne obawy o trwałość tego rozwiązania w dłuższej perspektywie, ale przez cały okres niezbyt delikatnych testów żadne problemy nie wystąpiły. A komfort jest niepodważalny. A skoro o nim mowa, to przyszło mi do głowy jeszcze jedno: w porze „zimnej” tego się specjalnie nie da odczuć, ale latem ażurowa konstrukcja oznacza, że korzystając z myszki możemy liczyć, że dłoń się nie będzie nadmiernie pociła.
HyperX Pulsefire Haste w praktyce
Przez ponad miesiąc Haste była moją podstawową myszką do pracy i zabawy. Podchodziłem do niej nie do końca wiedząc czego się spodziewać – mój G502 Protheus jest maksymalnie dociążony i do tej wolałem raczej gryzonie masywne. Czy to przez bardzo elastyczny kabel, czy też przez jakiś inny czynnik moje pierwsze wrażenie po wzięciu Pusefire Haste było bardzo pozytywne i mysz „dowiozła” je do momentu pisania recenzji, choć wyszło też parę drobiazgów, które chciałbym mieć rozwiązanych inaczej.
Mysz jest bardzo lekka, więc wymaga minimum siły, by dać duży efekt – jest „szybka” i w grach wymagających minimalnego czasu reakcji sprawdza się znakomicie, co potwierdziło kilka bijatyk w Red Dead Redemption i grubsze rozróby w Battlefieldzie.
Sensor w Pulsefire Haste pracuje bardzo dobrze, nie wykazując niepożądanej interpolacji czy akceleracji wstecznej. Poprawiłem, co prawda, domyślny zestaw czułości sensora, konfigurując sobie odpowiednio 400, 800, 2000 i 4000 dpi – praktyczność wyższych jest (przynajmniej dla mnie) iluzoryczna. Sensor skądinąd jest bardzo niewybredny, jeśli chodzi o współpracującą powierzchnię – działa nie tylko na podkładce (co jest naturalne), ale także wprost na biurku, na arkuszu białego papieru, na papierze fotograficznym z połyskiem, na przeźroczystym błyszczącym poliwęglanie z umieszczonym pod spodem wydrukiem – tak naprawdę poddał się dopiero przy próbie zmuszenia go do pracy na grubszym szkle.
Na co dzień oczywiście używałem Pulsefire Haste z podkładką – korzystam z SPC Gear Cordura Speed M, która przy swojej gładkiej powierzchni doskonale zgrywa się gryzoniem – przy swojej niezwykle małej masie i świetnych ślizgaczach mysz porusza się niemal sama. I tu właśnie sprawdza się bardzo elastyczny kabel, nie blokujący w żaden sposób ruchów nawet, gdy napotka coś po drodze.
Brakło mi tylko do zadań wymagających najwyższej precyzji możliwości chwilowego obniżenia DPI do zdefiniowanego osobno poziomu – w Logitechu ustawiłem sobie tę wartość na 400 dpi, co w grach pozwala wygodnie pobawić się w snajpera, a podczas pracy w Lightroomie czy Capture One Pro przydaje się do precyzyjnego rysowania masek bez sięgania po tablet graficzny.
W Pulsefire Haste niestety czułość przełączyć można tylko pomiędzy zdefiniowanymi ustawieniami, a oprogramowanie HyperX NGenuity w ogóle nie pozwala na takie tymczasowe obniżenie parametrów pracy.
Skoro już wspomniałem o oprogramowaniu, to HyperX Pulsefire Haste współpracuje ze znanym z innych modeli HyperX NGenuity. Nie jest to najbardziej rozbudowany pakiet, ale robi, co do niego należy. Za jego pomocą zdefiniujemy ustawienia DPI, przedefiniujemy klawisze czy ustawimy podświetlenie. Co ważne, gotowy zestaw możemy zapisać do pamięci myszy – nie ma konieczności utrzymywania działania programu.
Pewną ciekawostką jest natomiast sposób dystrybucji NGenuity, gdyż jest on dostępny tylko za pośrednictwem Microsoft Store. Mi to nie przeszkadza, ale jeśli są wśród czytelników użytkownicy Windows 7 – cóż, nie mają szczęścia.
Bardzo subiektywne podsumowanie
Mysz HyperX Pulsefire Haste jest niezaprzeczalnie najprzyjemniejszym gryzoniem, jakiego zdarzyło mi się używać w ramach testów lub prywatnie. Niesamowita wygoda, bardzo niewielka ilość wad, nie sprawdziły się też moje obawy o utrzymanie sprzętu w czystości – mysz bez problemu przeszła test kociego futra w dużej ilości. Sensor pracuje znakomicie, kpiąc sobie z teoretycznego zaszufladkowania do średniej kategorii.
W tej sytuacji nie pozostaje mi nic innego niż Pulsefire Haste szczerze polecić – rozważam zresztą zawarcie z nią dłuższej znajomości, niż wymaga tego przygotowanie recenzji.