Właśnie dobiegł końca jeden z ważniejszych weekendów dla sympatyków gier typu FPS. Był to czas, kiedy Activision udostępniło publiczną betę Call of Duty: Modern Warfare do rozgrywki międzyplatformowej. Krótko mówiąc, dobrze, że się skończyła, bo pewnie grałbym do teraz.
Oczekiwania stawiane przed najnowszą odsłoną serii Call of Duty były ogromne. Nie bez powodu, wszak wystarczająco mocno podsycił je sam producent, nadając produkcji podtytuł Modern Warfare, czym bezpośrednio nawiązał do czwartej części gry. Tej, która przeniosła zmagania wojenne z okresu II wojny światowej do czasów współczesnych, będąc przy okazji niesamowicie wciągająca i grywalna. Była prawdziwym strzałem w dziesiątkę i nowym rozdaniem w branży gier typu FPS. Po kilku godzinach spędzonych nad betą najnowszej części wiem, że oczekiwania uda się spełnić. Graczy, którzy mają podobne zdanie o czwartej części co ja, mogą już skończyć czytać i czym prędzej dokonać preorderu najnowszego Modern Warfare. Z pozostałymi krótko podzielę się swoimi wrażeniami.
Jak za starych, dobrych czasów
Nie pamiętam kiedy ostatni raz grałem w tak wciągającą grę, żeby od komputera oderwały mnie dopiero promienie wschodzącego słońca. Tutaj niewiele do tego brakło. Od pierwszej pełnej potyczki wiedziałem, że wsiąknę na długie godziny. A wszystko dlatego, że gra jest, po prostu, starym, dobrym Call of Duty. Spójrzmy prawdzie w oczy, nie znajdziemy tu za grosz realizmu, karabiny jak nie miały odrzutu, tak nie mają go dalej, a dialogi nie powalają. Czy to ma jakieś znaczenie? Żadnego, absolutnie żadnego. Jest bowiem coś, za co kochamy Call of Duty i wypychamy po brzegi kieszenie Bobby’ego Koticka ilekroć na półkach pojawi się nowy tytuł z serii. To coś, to niepowtarzalny klimat rozgrywki pozwalający na niemal całkowite wsiąknięcie w grę na czas zmagań.
Gra jest szybka, nawet bardzo szybka. Poza trybem, w którym przyjdzie nam przeprowadzić cyberatak, nie ma czasu ani miejsca na taktykę. Tylko bieganie od kryjówki do kryjówki, przeładowanie, seria w kierunku przeciwnika, respawn i tak w kółko. Negatywne emocje? Uczucie porażki? Tu nie ma na to czasu, trzeba zaraz po respawnie dobiec do przeciwnika i zrewanżować się za wydarzenia sprzed kilku sekund. A trup ściele się gęsto, nawet bardzo gęsto. Kilkanaście respawnów na jedną rozgrywkę to norma. Ale cóż… po to jest Call of Duty, żeby z bananem na twarzy dokonywać rozwałki na każdej kolejnej mapie. Tak właśnie ma być!
Mapy i grafika – bez zarzutu
Udostępnione w becie mapy miały jedną, wspólną cechę. Doskonale współgrały z dynamiczną rozgrywką oferując gęste, ale stosunkowo łatwe do okrążenia kryjówki. Wszystko po to, by jeszcze bardziej podkręcić tempo rozgrywki. Gracze preferujący zaczajenie się ze snajperką i ograniczenie do minimum ryzyka odstrzelenia przez rywala nie mają tu czego szukać. Mapy celowo są tak zaprojektowane, by niemal każda lokacja miała wystarczająco dużo wejść, co skutecznie utrudnia życie kamperom.
Kilka słów w temacie grafiki? Jest jak najbardziej OK, a przy tym przyjaźnie dla sprzętu. Nie miałem większych problemów z rozgrywką nawet na typowym ultrabooku. GeForce MX150 w zupełności wystarcza, by grać komfortowo.
Tryby gry – na tę chwilę standard
Na etapie publicznej bety w dalszym ciągu nie mogliśmy zagrać w niedawno zapowiedziany tryb battle royale. Do dyspozycji graczy zostały za to oddane cztery podstawowe. Pierwsze dwa: team deathmatch i domination nie wymagają większego omówienia. W trybie headquarters zadaniem zespołu graczy jest zdobycie wrogiego stanowiska dowodzenia, do złudzenia przypominające domination. Nieco ciekawiej jest w trybie cyber attack, w którym musimy podłożyć przeciwnikowi walizkę z elektronicznym ładunkiem. Utrudnienie stanowi fakt, że przerwa między respawnami wynosi dwie i pół minuty, chyba, że któremuś z dalej walczących graczy uda się nas wskrzesić. W cyber attack gra się do pięciu wygranych potyczek.
Udostępniono również tryby domination i headquarters, w którym liczbę graczy rozszerzono do 20 w jednym zespole. W celu większej rozwałki (czy tam zabawy, jak kto woli) oczywiście ;)
Czy beta przekonuje do zakupu pełnej wersji?
Przekonuje, i to bardzo mocno. Nie wiem tylko, czy kupić wersję na PS4 czy PC. I tu i tu grało się super, ale w kwestii strzelanek chyba pozostanę wierny klawiaturze i myszce.
Idę zamówić preorder, nie mówcie żonie, ok?