Xiaomi Mi Mix 2S

Pożegnałem sie z P9-tką na rzecz smartfona od Xiaomi. Czy było warto?

Z Huawei P9 korzystałem równe dwa lata. Był to również mój drugi smartfon od tego chińskiego producenta – wcześniej użytkowałem niezbyt popularny w Polsce model Sonic. Po tym czasie postanowiłem się przesiąść na coś innego. To sprawiło, że kupiłem urządzenie od Xiaomi.

Mój egzemplarz P9-tki służył mi nieprzerwanie przez dwa lata. Tak długi okres sprawił, że urządzenie „nieco” się zużyło, a mam tutaj na myśli przede wszystkim baterię, która pozwalała na niecały dzień pracy w trybie mieszanym. To bym jeszcze jakoś przeżył, jednak był jeszcze jeden problem – wyłączanie się smartfona podczas robienia zdjęć. Tak, wystarczyło nacisnąć spust aparatu, a telefon momentalnie zamrażał się i po chwili wyłączał.

Został mi jeszcze rok dodatkowej gwarancji na ten smartfon (Huawei daje na flagowe modele nie dwa, a aż trzy lata gwarancji), więc postanowiłem skontaktować się z oficjalnym serwisem. Niestety, koszt wymiany baterii był bardzo wysoki (powodem tego jest wymiana nie samej baterii, a całej płyty głównej). Własnoręczna wymiana w zaciszu domowym również nie wchodziła w grę – proces ten, przynajmniej według internetowych poradników, wydaje się być nieco ryzykowny.

(fot. Tabletowo.pl)

Postanowiłem więc kupić nowy telefon. Moje oczekiwania były proste – potrzebuję dużego wyświetlacza bez notcha, w miarę przyzwoitych głośników stereo, dobrej wydajności i NFC. Z mniej ważnych elementów natomiast mógłbym wymienić Bluetooth 5.0, ładny design, ekran AMOLED oraz dobry tryb nocny.

Jakie modele brałem pod uwagę?

W zasadzie to zamierzałem pozostać przy Huawei. Dlaczego? Przez te dwa lata po prostu przyzwyczaiłem się i polubiłem nakładkę EMUI. Z tego też powodu pod uwagę brałem model P20 Pro i nieco słabszy P20. W końcu padł wybór na wersję bez Pro w nazwie.

Nie doszło jednak do zakupu tego urządzenia z prostego powodu. Mój operator, u którego wziąłem P9-tkę w świetnej cenie, nie był w stanie zaoferować mi żadnej ciekawej oferty. Mało tego, aby móc wziąć P20-tkę musiałbym przejść na o wiele wyższy abonament. Z tego też powodu zrezygnowałem z zakupu telefonu u operatora.

Kilka dni po moim zakupie ten sam operator przygotował świetną ofertę, dzięki której mógłbym kupić P20 Pro za około 1600 złotych. No ale teraz to za późno – już kupiłem telefon. Ale wracając…

Huawei P20 Pro

Postanowiłem kupić coś na wolnym rynku. Tutaj miałem o wiele większy wybór – po namyśle nie ograniczałem się już do jednego producenta. Pod uwagę wziąłem takie urządzenia, jak: OnePlus 6, Xiaomi Mi 8, Xiaomi Mi Mix 2S oraz Huawei P20.

OnePlusa odrzuciłem już na samym początku. Powodem tego jest oczywiście cena, która dla mnie nie wydaje się być aż tak atrakcyjna. Następnie z listy wykreśliłem Mi 8 – głównie ze względu na ogromnego notcha.

Finalnie…

Pozostały więc dwa modele – Mi Mix 2S i P20. Po tytule zapewne domyślacie się, że wybrałem ten pierwszy wariant. Kupił mnie brak notcha, Bluetooth 5.0, ładowanie bezprzewodowe i świetna specyfikacja. Więc za niecałe półtora tysiąca złotych kupiłem białą wersję z 6 gigabajtami RAM-u i 64 GB pamięci wbudowanej. Od momentu zakupu minęły już dwa miesiące, dlatego przyznam, że mam pewne doświadczenie związane z przesiadką z jednej popularnej chińskiej marki na drugą.

EMUI > MIUI

Choć większość osób mówi, że MIUI to zdecydowanie lepsza nakładka od EMUI, to ja nadal wolałbym korzystać z interfejsu od Huawei. Wydawał mi się on być o wiele lepiej przygotowany, spójniejszy, a wiele elementów pokrywa się z tym, co znajdziemy w czystej wersji Androida. Jednak to, co napisałem, brzmi dosyć ogólnie, więc dam jakiś przykład.

Bardzo często wykonuję zrzuty ekranu. Gdy miałem P9 to korzystałem z gestów knykciami, gdzie podwójne puknięcie to wykonanie zrzutu całego ekranu, a narysowanie kółka pozwalało na zaznaczenie wybranego przez nas obszaru. Jest to intuicyjne, szybkie i bardzo wygodne.

EMUI z motywem SimpleUI z aplikacji EMUI Themes Factory

W MIUI natomiast możemy trzema palcami przejechać po ekranie, co sprawi, że wykonamy zrzut ekranu. To jest jeszcze OK, ale co jeśli chcemy zapisać tylko wybrany fragment obrazu? Musimy kliknąć w miniaturkę grafiki w górnym, prawym rogu, następnie wybrać opcję zaznaczania wybranego obszaru, przy czym edytor nie pozwala na zaznaczenie bardzo małej przestrzeni, co, szczególnie mnie, bardzo irytuje. W MIUI niezbyt poprawnie działa również tworzenie zrzutów z przewijaniem. Na przykład w Telegramie program nie pozwala na wykonanie tego typu screenshota.

Qualcomm Snapdragon 845, czyli zawsze mam jakąś alternatywę

Jak dobrze wiecie, Huawei korzysta z autorskich układów, a dokładnie z HiSillicon Kirin. Xiaomi jest jednak w tym temacie bardziej konserwatywne i w produktach tej marki znajdziemy procesory od firmy Qualcomm. Mając takiego obliczeniowego potwora, jak Snapdragon 845 w bardzo popularnym telefonie mogę zawsze skorzystać z jakiejś alternatywy. Jakiej?

Na procesory Kirin powstawało bardzo mało Custom ROM-ów, które i tak zazwyczaj nie grzeszyły dobrą optymalizacją. Gwoździem do trumny dla otwartoźródłowego oprogramowania stała się polityka Huawei, która sprawiła, że producent zablokował możliwość odblokowania bootloadera. To oznacza, że każdy użytkownik smartfonów od tej firmy jest zmuszony z korzystania z oryginalnego systemu.

Inaczej jest w tej kwestii u Xiaomi. Producent udostępnia bardzo proste narzędzie, które pozwala na odblokowanie bootloadera. Po tej czynności mamy wolną rękę w kwestii systemu. Możemy dalej korzystać z MIUI Global lub zdecydować się na coś innego, na przykład MIUIPolska. Ba! Mi Mix 2S jest tak popularny, że właśnie pojawił się dla niego oryginalny LineageOS 16 Pie, o czym pisałem >tutaj<.

Sześciocalowy gigant, a tak niezwykle poręczny

Nie ma się co spierać – Mi Mix 2S to naprawdę spory telefon, oferuje on bowiem ekran o przekątnej aż sześciu cali. Taki wyświetlacz sprawia, że wygodnie na nim nie tylko przegląda się internet, ale również wyświetla PDF-y, a nawet ogląda filmy. Smartfon za to jednak ani nie ciąży w kieszeni, ani tym bardziej nie jest jakiś nieporęczny. W moim odczuciu bardzo wygodnie trzyma się go w dłoni, a także obsługuje jedną ręką. Przyznam szczerze, że spodziewałem się, że będzie on za duży, tym bardziej mając jakieś doświadczenia z podobnymi rozmiarami przy okazji użytkowania na przykład Motoroli Moto X Style.

Czy było warto?

W ogólnym rozrachunku dostałem duży i poręczny smartfon z dobrym aparatem głównym, NFC oraz najlepszą (na moment zakupu) wydajnością, a przy tym nie wydałem zbyt dużej kwoty pieniędzy – ten zakup to po prostu był strzał w dziesiątkę!

A jak wyglądał u Was wybór nowego smartfona i z jakiego modelu na jaki się przesiadaliście? Piszcie w komentarzach.

POLECAMY RÓWNIEŻ:

Chcę kupić smartfon i pierwszy raz od dawna nie umiem się zdecydować. Pomożecie?