Dyrektywa unijna o prawach autorskich, która potocznie jest określana jako ACTA 2.0, ma przed sobą niepewną przyszłość. Aż 11 państw odrzuciło dyrektywę w obecnym kształcie, zatrzymując jednocześnie dalsze negocjacje nad jej procedowaniem.
Unijna Dyrektywa o Prawach Autorskich nie przypadła do gustu wielu firmom, pośród których w pierwszym rzędzie zdawało się stać Google oraz inni giganci, których działalność w zdecydowanej większości bazuje na internecie, jaki znamy. Nie będę zdziwiony, jeśli po odwołaniu negocjacji, które miały odbyć się 21 stycznia, w siedzibach wielu firm wystrzeliły korki od szampana.
Co ważne, wiele państw dostrzegło, że dokument w obecnej formie wzbudza zbyt wiele kontrowersji. Warto też zauważyć, że ogromną rolę odegrał polski rząd, który doprowadził do stworzenia koalicji tak zwanej „mniejszości blokującej”, do której dołączyło jeszcze dziesięć innych państw. Mniejszość blokująca może umiejętnie szachować politycznych oponentów, dlatego też ten wątek jest tutaj bardzo ważny.
„Jedenastka”, która oświadczyła, że nie poprze tego wniosku, to kolejno: Niemcy, Belgia, Holandia, Finlandia, Słowenia, Włochy, Polska, Szwecja, Chorwacja, Luksemburg i Portugalia. Pozwala to domniemywać, że w ACTA 2.0, na czele ze słynnym już artykułem trzynastym, raczej nie będzie procedowana w tej kadencji parlamentu Europejskiego.
Na koniec muszę jednak sprowadzić na ziemię wszystkich tych, którzy od początku byli przeciwni dyrektywie i już zaczynali świętować. „Mniejszość blokująca” z Polską na czele jedynie kupiła nam trochę czasu. Wybory do Parlamentu Europejskiego odbędą się już w maju tego roku i w dużej mierze od ich wyników będą zależeć dalsze losy projektu.
źródło: Engadget
zdjęcie główne: Pixabay