Jak dotąd, procesory Snapdragon Wear nie miały czym się zbytnio chwalić. Zwykle były to przeprojektowane układy dla smartfonów, przez co charakteryzowały się pozostającą w tyle konstrukcją i sporawym apetytem na energię. Nowe układy Snapdragon W5 oraz W5 Plus mają to zmienić.
To już nie jest Snapdragon Wear
Qualcomm zdecydował się na marketingową i wizerunkową zmianę, rezygnując z nazwy Snapdragon Wear. Nowe procesory to po prostu Snapdragon W5 i W5+. Jak można się domyślić, opcja „z plusem” przeznaczona jest dla smartwatchy klasy premium, zaś podstawowa „wu-piątka” trafi do prostszych urządzeń, takich jak smartwatche dla dzieci czy trackery fitness.
Ważne jest to, że tym razem Qualcomm nie przerobił jakiegoś starszego układu używanego w smartfonach, by sprzedawać go później jako podzespół dla smartwatchy. Nowe chipsety zostały od podstaw zaprojektowane na potrzeby elektroniki noszonej.
Znana budowa, gęściej upakowane tranzystory
Pod względem specyfikacji nowa platforma zachowuje architekturę z chipów Snapdragon Wear 3100 i 4100. Mamy więc główny procesor do bardziej zaawansowanych działań oraz pomniejszy koprocesor o niskim poborze energii, który jest zawsze włączony.
W przypadku Snapdragona W5+ dokonano ogromnego postępu: porównując jego budowę z poprzednikiem, zmieniono proces produkcyjny z 12 nm do 4 nm w głównym układzie i z 28 nm do 22 nm w pomocniczym koprocesorze. Nie od razu musi to przełożyć się na nie wiadomo jakie osiągi – przecież taki Samsung Galaxy Watch 4 działa na układzie Exynos W920 z litografią 5 nm, a jego wyniki czasu pracy nie są jakieś oszałamiające.
Wiele obiecuje jednak zastosowanie wspomnianego koprocesora. Odpowiada on za funkcje, którymi musiał wcześniej zajmować się prądożerny układ główny – zarządzanie dźwiękami, wykrywanie słów kluczowych dla asystentów, przekazywanie powiadomień przez Bluetooth 5.3, śledzenie pracy czujników tętna czy snu. Z kolei układ główny zajmuje się funkcjami czysto interaktywnymi: rozmowami telefonicznymi, renderowaniem tarcz zegarka i animacji czy nawigacją GPS.
Jak obiecuje Qualcomm, taki podział zadań skutkuje o 50% dłuższą żywotnością baterii, podwojeniem wydajności i 30-procentowym zmniejszeniem rozmiaru SoC w porównaniu ze Snapdragonem 4100. Producent stwierdził, że w niektórych scenariuszach użycia, będzie można liczyć na kilkudniowy czas pracy, co w zegarkach z Wear OS jest zwykle nieosiągalne. Referencyjne smartwatche z włączonym Always-On-Display, łącznością Bluetooth i dysponujące baterią 300 mAh mogły liczyć na działanie przez 15 godzin dłużej w porównaniu z takim samym profilem pracy na starszym układzie.
Nadzieja na większe baterie
Ponieważ Snadragon W5+ będzie zajmował mniej miejsca, można liczyć na to, że producenci smartwatchy wykorzystają dodatkową przestrzeń na nieznaczne zwiększenie pojemności baterii w zegarkach. To, wraz z obiecywaną ulepszoną wydajnością energetyczną procesora, powinno zaowocować konstrukcjami, które nie będą wołać o ładowarkę przed zakończeniem intensywnego dnia pracy.
Pierwsi producenci już potwierdzili chęć wykorzystania nowych układów w swoich smartwatchach. Mobvoi zapowiedziało, że zegarek TicWatch produkcji tej firmy, z procesorem Snapdragon W5+ w środku, zostanie zaprezentowany jeszcze tej jesieni. Podobną deklarację podczas premiery procesorów złożyło OPPO. Czeka nas więc interesująca końcówka roku. Może w końcu będzie z czego wybierać, jeśli chodzi o smartwatche z Wear OS!