O projekcie WattUp pisaliśmy już rok temu. Firma Energous pracuje nad technologią bezprzewodowego ładowania, która nie będzie wymagała od ładowanych urządzeń spoczywania na specjalnych matach, poduszkach czy bazach. Teraz współpracę z tym przedsiębiorstwem podejmuje Vivo. Jest więc szansa, że po latach od pierwszych projektów ładowarek „na odległość”, nareszcie coś się ruszy w temacie.
Vivo jest jednym z największych producentów smartfonów na świecie, więc dysponuje czymś, czego firmie Energous brakowało: pieniędzmi.
Obecnie większość urządzeń obsługujących bezprzewodowe ładowanie korzysta ze standardu Qi. Ma on jednak swoje ograniczenia. Na przykład wymaga używania podkładek, mat i poduszek, na które kładzie się smartfon czy urządzenie noszone, by je naładować. Projekt WattUp zakłada uwolnienie się z tego typu kajdan, umożliwiając ładowanie różnych urządzeń bez konieczności fizycznego zbliżania sprzętu do ładowarki. Zasięg nadajników, usytuowanych w różnych miejscach domu, to kilkadziesiąt centymetrów.
Pod koniec 2017 roku Energous otrzymało zielone światło od FCC (amerykańską Federalną Komisję Łączności), które orzekło, że sygnały RF, używane do ładowania bezprzewodowego w WattUp nie zakłócają zwykłej łączności radiowej.
Prawdziwie bezprzewodowe ładowanie coraz bliżej – FCC zaakceptowało WattUp od Energous
Już wtedy Energous mogło poważnie myśleć nad skomercjalizowaniem używanej przez siebie technologii, ale do tego potrzebuje partnerów, również finansowych. Jednymi z pierwszych smartfonów, obsługujących nowy standard bezprzewodowego ładowania, mogą być konstrukcje Vivo.
To, czy Vivo w dalszym ciągu będzie wspierać ładowanie w standardzie Qi, jeszcze się okaże. Jak też to, jak silna będzie współpraca tego producenta z pomysłodawcą na rewolucję w bezprzewodowym ładowaniu smartfonów. A trzeba się spieszyć, bo na podobne pomysły wpadają też i inni – w tym również Disney.
Bezprzewodowe ładowanie na odległość? Rewolucję rozpoczyna… Disney
źródło: Slashgear