Pod materiałami na temat Huawei P30 Pro często pytacie na co właściwie można by teraz zmienić ten smartfon. Ten ma już cztery lata na karku i niedawno dostał ostatnią aktualizację oprogramowania, co oznacza, że cykl jego życia powoli dobiega końca. Na rynku pojawił się jednak sprzęt, który w mojej opinii może okazać się fajnym następcą kultowego modelu Huawei. Mowa o najnowszym flagowym telefonie Huawei – P60 Pro. Dziś sobie je… porównamy.
W tekstach na temat Huawei P60 Pro zdarza mi się wspominać, że czuć w nim ducha kultowego już modelu Huawei P30 Pro. Stąd też pomysł, by ten wątek nieco rozwinąć w osobnym materiale.
P30 Pro to ostatni smartfon Huawei z GMS, a P60 Pro to pierwszy smartfon w erze “po GMS”, po którym czuć, że Huawei wrócił na właściwe tory (chyba sami przyznacie, że nie można było tego samego powiedzieć zarówno o P40 Pro, jak i P50 Pro). Oba wyśmienite w swoich czasach.
Design jedyny w swoim rodzaju
Uwzięłam się tego bursztynowego P30 Pro (jeśli czytaliście tekst o ewolucji designu smartfonów z serii P to z pewnością mogliście tak pomyśleć ;)). Ale faktem jest, że smartfon ten w 2019 w tak oryginalnej wersji kolorystycznej wyróżniał się na rynku. Przy czym jego dostępność w Polsce ograniczona była jedynie do nieistniejącego już salonu firmowego Huawei w warszawskiej Arkadii. Ale – przyznaję – bardziej popularna opcja Breathing Crystal – też mogła się podobać.
Tak, jak Huawei P30 Pro był nieoczywisty względem konkurencji cztery lata temu, tak P60 Pro jest teraz. Nie ma na rynku innego smartfona, którego obudowa w każdym egzemplarzu różniłaby się od siebie choć w niewielkim stopniu. A tutaj dokładnie tak jest – każda sztuka wygląda nieco inaczej, co pozwala się wyróżnić.
Co ważne, oba modele mogą się pochwalić odpornością na poziomie IP68. Przy czym dodatkowo P60 Pro ma na ekranie szkło Kunlun Glass, które znacznie podnosi stopień ochrony podczas upadków. Nie polecam sprawdzać organoleptycznie, ale już to za Was przetestował np. Robert, więc łatwo możecie to sprawdzić ;)
Aparat wyprzedzający konkurencję
Huawei P30 Pro zapamiętałam jako smartfon, który oferował świetne zdjęcia nocne (konkurencja nie miała szans) i peryskopowy teleobiektyw. Skoro mamy do czynienia z duchowym następcą P30 Pro, to P60 Pro wręcz musi charakteryzować się podobnymi cechami. I rzeczywiście tak jest.
Z mojej recenzji wiecie już, że – możliwości fotograficzne Huawei P60 Pro, porównując z flagową konkurencją – mogą imponować. Zresztą, bardzo podobnie jest w przypadku zdjęć z 10-krotnym zoomem, który choć jest hybrydowy (optyczny tylko 3,5-krotny), spisuje się bardzo dobrze.
Poniżej porównanie z gatunku nikt nie prosił, każdy potrzebował. Zobaczcie, jak wypadają zdjęcia z czteroletniego P30 Pro na tle nowiutkiego P60 Pro.
W skrócie? P30 Pro wciąż pokazuje się z bardzo dobrej strony – przy prostych zdjęciach, gdzie detale nie mają większego znaczenia, dalej robi robotę. Ale musi oddać palmę pierwszeństwa sporo nowszemu bratu. Widać ogromną różnicę w szczegółowości, ilości detali, odwzorowaniu kolorów – i ma to zastosowanie zarówno do zdjęć w dzień, w nocy (zarówno w automacie, jak i w trybie nocnym), z głównego aparatu czy ultraszerokiego kąta, czy wreszcie z 10-krotnym zoomem. Fotki z P60 Pro są dużo bardziej plastyczne, charakteryzują się bardziej naturalnymi kolorami i lepszym HDR-em.
PS. Patrząc teraz na oba smartfony, dość dziwnie mi się robi, gdy patrzę, że w recenzji P30 Pro pisałam, że ma dość wystający moduł aparatów… ;)
Audio? Tu jest jeden król
P30 Pro miał kilka braków, jak choćby wyjścia 3.5 mm jack audio czy slotu kart microSD (zamiast niego miał nanoSD), ale braki to nie dla każdego wady. Tymczasem jednoznaczną jego wadą był głośnik mono, na który jednak sporo osób przymknęło oko, biorąc poprawkę zarówno na jego konkurencyjność względem rynkowych rywali, jak i ogólne możliwości – z foto na czele.
P60 Pro, jeśli chodzi o audio, nie ma się czego wstydzić. Mamy tutaj głośniki stereo, które Kuba ocenił bardzo pozytywnie. A skoro on mówi, że zasługują na wysoką notę, to trzeba mu wierzyć na słowo.
Wyświetlacz zakrzywiony z dwóch lub czterech stron
Pod recenzją P60 Pro pojawiła się dyskusja na temat tego, dlaczego zakrzywiony czterostronnie wyświetlacz wypisałam po stronie plusów. Sprawa jest prosta – skoro już mamy do czynienia z zakrzywionym ekranem, w momencie, gdy to zakrzywienie pojawia się z każdej strony, komfort użytkowania telefonu wzrasta. To nie tak, że to jest jakiś totalny game changer, ale faktem jest, że obła dolna i górna krawędź ekranu to coś, co jest naprawdę fajną sprawą.
Inna rzecz, że technologicznie wyświetlacz poszedł naprzód. P30 Pro ma rozdzielczość 2340×1080 pikseli i standardową częstotliwość odświeżania na poziomie 60 Hz, podczas gdy P60 Pro może się pochwalić wyższymi wartościami – 2700×1220 pikseli i odświeżaniem 1-120 Hz. Przy czym oczywiście urosła również przekątna – z 6,47” do 6,67”.
Działanie i wydajność
Cztery lata to sporo. Przez ten czas na rynku procesorów mobilnych zmieniło się dużo. A i sam Huawei zrezygnował z Kirina (w przypadku P30 Pro Kirina 980) na rzecz jednostki Qualcomma (w P60 Pro – Snapdragona 8+ Gen 1). Wydajnościowo w testach syntetycznych jest przepaść. Nas interesuje jednak codzienne działanie.
I muszę przyznać, że P30 Pro zestarzał się godnie. W dalszym ciągu zapewnia poprawną kulturę pracy, nie zacina się i dotrzymuje kroku. Jasne, P60 Pro działa zauważalnie szybciej, błyskawicznie otwiera aplikacje i się pomiędzy nimi przełącza, ale czterolatek daje doskonały wzór tego, jak telefon powinien pracować po latach.
Zresztą, warto dodać, że rozpoznawanie twarzy dalej nie zawodzi, podobnie jak czytnik linii papilarnych. W P60 Pro działa to wszystko nieco sprawniej, ale P30 Pro nie pozostawia powodów do wstydu.
Czas pracy i ładowania
Użytkownicy Huawei P30 Pro od zawsze doceniali go również za czas działania – nawet w bardziej intensywne dni wytrzymywał cały dzień. Dokładnie tak samo jest w przypadku P60 Pro.
A co z ładowaniem? P30 Pro obsługuje 40-watowe ładowanie, natomiast P60 Pro – 88-watowe. W czasie ładowania daje to różnicę dość znaczną – pierwszy z telefonów naładujemy w około godzinę, natomiast drugi – w 35 minut.
Oba smartfony wspierają ładowanie indukcyjne, ale tu również różnica jest w mocy – odpowiednio – 15 W i 50 W.
Zbliżając się ku końcowi
Nie mam wątpliwości, że P60 Pro może stanowić świetnego następcę dla wysłużonego już P30 Pro. Pojawia się tylko jedna kwestia – co z usługami Google?
Ich brak może doskwierać lub nie – wszystko zależy od użytkownika. Autorski sklep Huawei z aplikacjami, App Gallery, rozwija się z miesiąca na miesiąc, dostarczając coraz większą liczbę użytecznych programów. Korzystanie z niego jest nadzwyczaj proste – wystarczy wyszukać nazwę aplikacji, by ją zainstalować. Dla osób przywiązanych do usług Gogle dostępne są jednak rozwiązania, które pomagają w wygodniejszym życiu z HMS. Czy to dla nas – warto sprawdzić na własnym przykładzie i zebrać swoje doświadczenia.
Do niczego nie namawiam, ale pamiętajcie, że kupując sprzęt przez internet, zawsze możecie go zwrócić (macie 14 dni na decyzję), jeśli stwierdzicie, że to jednak nie dla Was – i tyczy się to każdej elektroniki, nie tylko konkretnego przypadku Huawei.
A skoro już o zakupach mowa…
P30 Pro z 8 GB RAM i 256 GB pamięci kosztował w dniu premiery 4299 złotych. Za P60 Pro w takiej samej konfiguracji przyjdzie nam zapłacić 5499 złotych. Czy to duża różnica? Zakładając postęp technologiczny, jaki nastąpił i inflację, z którą mamy do czynienia – nie powiedziałabym. Kwestią sporną jest brak GMS.
Dodatkowo, kupując P60 Pro na huawei.pl do 4 czerwca, w gratisie otrzymacie smartwatch Huawei Watch GT 3 o wartości ok. 1000 złotych (w wersji 42 mm lub 46 mm do wyboru). Możecie też wykupić za połowę ceny gwarancję na kolejny (trzeci) rok.
Materiał powstał na zlecenie Huawei CBG Polska, przy czym był to mój indywidualny pomysł i realizacja