Pokolenie tabletu kulturalnego

Przełom roku skłania do refleksji. O tabletach pisze się wiele, gdyż są najbardziej perspektywiczną, na globalnym rynku, częścią ICT. Gdy jednak wyjdziemy poza ramy techniczne czy rynkowe, prawie nie spotyka się opinii o wchodzeniu tabletów w nowe, bardziej wymagające nisze. Może klucz tkwi w zainteresowaniach użytkownika?

Rozpoznając oczywistą powszechność tabletu warto zwrócić uwagę jak tym urządzeniem zrobić coś w kulturze.

Kto jest fanem tabletu?

Coraz młodsi odbiorcy. Jestem przekonany, że dzisiaj pierwszą klawiaturą, z którą ma do czynienia człowiek, jest klawiatura wirtualna na tablecie. Rodzi to pewne przyzwyczajenia i wymusza późniejsze zainteresowania co do urządzeń, którymi chcemy się posługiwać. Jako przykład może posłużyć spór, który toczyłem z jedną z kluczowych osób w polskim ICT, starając się przekonać użytkownika do klawiatury wirtualnej w smartfonie. Wykształcony, znany i utytułowany ekspert będący ówcześnie użytkownikiem smartfonu Nokia N71, nie przyjmował do wiadomości, że era klawiszy mechanicznych w profesjonalnych słuchawkach właśnie się kończy. Chwilę potem nastały tablety i wygrany przeze mnie spór stał się bezprzedmiotowy, bo ekspert przesiadł się na dotykowy smartfon oraz tablet. To przykład profesjonalnego użytkownika, ale dziś mamy wstępujące na rynek rzesze coraz młodszych uczestników rynku tabletu. Rzecz w tym, aby otwierali się nie tylko na sieć, mailing czy gry. Chodzi o dostęp do dóbr kultury.

Jak wejść z tabletem wyżej

Tablet, jak zwykły komputer, może służyć do słuchania muzyki czy eksploracji nieprzebranych zasobów sztuki wizualnej. Oczywistością są tu programy narzędziowe pomagające tworzyć treści takie jak obrazy czy wręcz muzykę. Od tych prostych form można bowiem dojść tabletem do słuchania kwartetów Brahmsa czy oglądania obrazów Giotta lub Turnera.


William Turner – The Slave Ship

Niełatwo jednak skłonić młode palce do kierowania się na te, zawsze zielone, strony WWW. Przeciętni użytkownicy szybciej wybiorą modną grę lub jakiś edytor muzyczny skierowany do DJ-ów niż nawet zwykły link na YouTube, do któregoś z preludiów Chopina w wykonaniu Grigorija Sokołowa.

Warto jednak zwrócić uwagę, że tablet daje wszystkie szanse na raz, nie limituje bowiem żadnej ze skrajnych postaw. Zupełnie jak z papierosami – mogą być niegroźną modą, mogą też stać się niekontrolowanym nałogiem. Dlatego uważam, że zarówno producenci jak i twórcy kultury (każdej – wysokiej również) nie mogą zamykać się na technologie tabletowe z powodu ich masowości. Zawsze znajdzie się ambitny użytkownik, który wybierze bardziej wymagającą część zasobu.

Koniec drukowanych nut

Ostatnio pękła kolejna granica i tablet wykazał się następną profesjonalną rolą. Po oprogramowaniach dla administratorów data center czy pilotów samolotów komunikacyjnych, tablet wchodzi w sferę, która jest zaszczytnym okopem konserwatyzmu. Pomijając konkretne urządzenie i ekosystem, na tablet dostarczono pierwszą wersję narzędzia dla muzyków orkiestr symfonicznych. To oprogramowanie, które rozpoznaje grane nuty i automatycznie zmienia strony partytury stojącej przed muzykami. Ponadto, dyrygent ma możliwość głębszej ingerencji i sterowania wersjami na poszczególne pulpity (tablety) dla poszczególnych instrumentów. Łatwo można nanosić poprawki interpretacyjne czy zmieniać wersje wykonawcze. A przecież można by tak robić z inną muzyką.

Nie musisz być tylko konsumentem

Pozostaje tylko pytanie: jakiego rodzaju aktywność na tablecie wybrać? Czy ograniczyć się do niby aktywnej ale intelektualnie biernej konsumpcji treści dostarczanej przez internet czy tabletem dochodzić do zasobów twórczych i wiecznie zielonych ogrodów sztuki.

Mówiąc o zasobach mam na myśli wszystko: wielordzeniowy tablet, technologię dotykową, zaakceptowany ekosystem, dostawcę internetu i technologię łączności. I najważniejsze: własne zasoby intelektualne – otwartość, chęć poznania i nieustające dążenie do doskonałości.

Wszystko w jednym tablecie. Kulturalnym.

_

O autorze:

Cezary Tchorek-Helm

Exit mobile version