Podatek od aut spalinowych od miesięcy straszył właścicieli pojazdów na paliwa kopalne. Okazuje się jednak, że zmiany, które miały zostać wdrożone w ramach KPO nie wejdą w życie. Nie oznacza to jednak, że rząd porzuca plany na zieloną transformację.
Ustawodawcza ściągawka
Przypomnijmy sobie na szybko, jakie zmiany miały zajść w najbliższych latach w Polsce w związku z posiadaniem auta spalinowego. Rząd przewidywał dwie dodatkowe opłaty:
- Jednorazową opłatę rejestracyjną, która miała być pobierania w momencie zakupu pojazdu spalinowego. Podatek miał wejść w życie w pierwszym kwartale 2025 roku;
- Coroczną opłatę za posiadanie auta spalinowego. Ten miał zostać wprowadzony w drugim kwartale 2026 roku.
Cel dodatkowych podatków był jasny – zniechęcenie właścicieli aut benzynowych i z silnikiem diesla do eksploatowania maszyn i przesiadka na bardziej ekologiczne środki transportu. Wysokość opłaty miała być uzależniona od wieku pojazdu, pojemności skokowej silnika czy spełnianej przez samochód normy emisji spalin. Teraz te dywagacje nie mają już większego znaczenia.
Nie martwcie się o podatek od aut spalinowych
O przełomie w sprawie poinformował Szymon Hołownia we wpisie na Twitterze/X.
Podatku od posiadania aut spalinowych w Polsce nie będzie. Taki prezent od Koalicji 15X na 20-lecie w Unii. Ministrowie PL_2050 wynegocjowali z Komisją odejście od podatku i zastąpienie go systemem dopłat do zakupu elektryków. Zielona zmiana metodą zachęt, nie nakazów. To jest Trzecia Droga w Europie! Szymon Hołownia, Marszałek Sejmu Rzeczpospolitej Polskiej
Wpis dotyczący zmian zamieściła też minister funduszy i polityki regionalnej, Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz. Przyjęta przez Radę Ministrów rewizja KPO zastąpi podatek od aut dopłatami. Zmiana pozwoli na inwestycje w m.in. szpitale powiatowe, dopłaty dla polskich rolników czy ocieplenie budynków wielorodzinnych.
Z jednej strony – budżetu państwa nie zasilą wpływy z nowego podatku, tylko zostaną wyprowadzone pieniądze zachęcające do przesiadki na elektryka. Z drugiej strony – Polska w ramach systemu ETS EU płaci kilkanaście miliardów euro rocznie za handel emisjami CO2, a w wyliczeniach bierze się pod uwagę również zanieczyszczenia generowane przez transport. Skuteczne dopłaty do aut elektrycznych mogłyby obniżyć udział tego sektora w emisjach, a co za tym idzie, obniżyć krajowe wydatki na handel emisjami. W ten sposób koszty mogłyby przerodzić się w dalszej perspektywie w oszczędności.
Na efekty tego typu zachęt do przesiadki na auta elektryczne poczekamy jeszcze kilka lat, jednak już teraz jestem pewien, że spora większość kierowców zdecydowanie lepiej przyjmie rządową metodę marchewki zamiast kija.