Nielegalne rozpowszechnianie filmów w internecie okazuje się marnym biznesem – przynajmniej w świetle prawa. Białostocki Sąd Okręgowy ogłosił wyrok w sprawie 25-latka, który uczynił z łamania praw autorskich sposób na zarobek.
48 mln złotych kary za piractwo
Od września 2015 roku do początku października 2019 roku oskarżony udostępniał za pośrednictwem internetowego portalu tysiące materiałów filmowych, żądając za to opłaty. Akt oskarżenia wspomina o ponad 62 tysiącach (!) filmów. Serwis występował w sieci pod różnymi nazwami.
Oskarżony był człowiekiem-orkiestrą. Samodzielnie stworzył i skonfigurował program internetowy, za pomocą którego pobierał filmy z zagranicznych serwisów filmowych, a następnie umieszczał pliki na wykupionych przez siebie serwerach. Pieniądze płynęły na jego konto od ponad 300 tysięcy zarejestrowanych użytkowników.
Straty w wysokości 47,8 mln zł oszacowano za pomocą podmiotów, do których należały prawa autorskie udostępnianych nielegalnie filmów. Liczba poszkodowanych sięgnęła 40.
Obrona zadowolona z wyroku
Jak podaje PAP, prokuratura domagała się 3,5 roku więzienia bez zawieszenia i zapłaty na rzecz praw autorskich. Ostatecznie wyrok to rok więzienia w zawieszeniu i konieczność naprawienia szkody w postaci kary 48 mln zł. Sąd wziął pod uwagę okoliczności łagodzące – niekaralność oraz to, że oskarżony od razu przyznał się do przestępstwa i składał obszerne wyjaśnienia.
Obrona nie przewiduje apelacji od decyzji sądu. Jak twierdzi Jowita Grochowska, reprezentująca oskarżonego, „Jesteśmy usatysfakcjonowani wyrokiem. Kwota kompensacyjna wynika z przepisów i wyliczeń pokrzywdzonych, więc trudno z tym polemizować„.
„Jak trzeba zapłacić, to chyba legalne?”
300 tysięcy internautów płacących za nielegalną usługę to naprawdę dużo. Wielu zapewne wyszło z założenia, że skoro jakiś film czy serial jest w sieci udostępniany odpłatnie, to z automatu jest to legalne. A tu proszę – okazało się, że płacąc za dostęp do niezweryfikowanego serwisu, nabijali kieszenie pewnemu młodemu „przedsiębiorcy”.