Tworząc listę kultowych przedmiotów z gier wideo, nie powinno na niej zabraknąć podręcznego, elektronicznego towarzysza bohaterów z serii Fallout. Na potrzeby serialu opracowano kolejny wariant Pip-Boya. W oficjalnym sklepie Bethesdy pojawiła się wierna replika urządzenia w skali 1:1. Co oferuje?
Falloutowy klasyk
Pip-Boya wykonano z odlewanego ciśnieniowo metalu, formowanego wtryskowo plastiku oraz pianki, dzięki której naręczny asystent powinien dostosować się do każdego przedramienia. Całość pomalowano tak, aby przypominała urządzenie z wieloletnim stażem.
Na szczęście Pip-Boy opracowany przez The Wand Company nie tylko wygląda, ale też działa. Na pokładzie zamontowano wyświetlacz TFT LCD – oficjalna strona poskąpiła podania takich parametrów, jak przekątna czy rozdzielczość. Wiemy natomiast, że panel oferuje kilka animowanych zakładek, pomiędzy którymi można przełączać się za pomocą działającego pokrętła. Interfejs przypomina ten, który widzieliśmy w trójwymiarowych częściach serii.
Ile za tego asystenta?
Jeżeli komuś znudzi się noszenie Pip-Boya, może go odłożyć na dedykowaną podstawkę i przełączyć w tryb zegarka. Oprócz możliwości wskazywania czasu, akcesorium ma również wbudowany alarm. (Ciekawe, jaki dźwięk przy tym wydaje.) Oczywiście całość musi być jakoś zasilana. Wewnątrz konstrukcji schowano zatem akumulator litowo-polimerowy, który można naładować za pomocą sprytnie ukrytego gniazda USB-C. Do pełni szczęścia zabrakło chyba tylko głośników i obsługi radia FM.
Niestety, oficjalny sklep Bethesdy, w którym dostępna jest replika Pip-Boya, nie oferuje płatności w kapslach – walucie znanej z Fallouta. Zamiast tego, chętni na zakup kultowego asystenta z postapokaliptycznej serii muszą wyłożyć 1065 złotych. Serwis oferuje darmową wysyłkę, a ta powinna ruszyć w listopadzie 2024 roku.
Trzeba przyznać, że całość prezentuje się wyśmienicie. Szkoda tylko, że najlepszy Pip-Boy pod względem funkcjonalności pojawił się w kolekcjonerskiej edycji Fallouta 4. Tam, zamiast ekranu, konstrukcja oferowała wnękę, w którą można było włożyć smartfon. Po zainstalowaniu dedykowanej aplikacji całość wyglądała jak żywcem wyjęta z gry.
Niestety, w porównaniu z prezentowanym tutaj modelem, konstrukcja sprzed 8 lat wygląda tandetnie, aplikacja nie jest już wspierana, a smartfony urosły na tyle, że niewykluczone, iż współczesne urządzenia nie zmieściłyby się do obudowy. Fanom post-apo pozostaje tylko zakup ładniejszej, choć bardziej ograniczonej wersji.