Po 9 latach przygody z Androidem postanowiłem przejść na ciemną stronę mocy i kupiłem swojego pierwszego iPhone’a. Co skłoniło mnie do tej decyzji i dlaczego finalnie postanowiłem porzucić system od Google? Na ten stan rzeczy złożyło się kilka czynników.
Swoją przygodę z Androidem zacząłem w 2009 roku, kiedy w moje ręce trafił Samsung Galaxy Spica, wówczas z systemem w wersji 1.5 na pokładzie (późniejsza aktualizacja podniosła oprogramowanie do wersji 2.1). Od tamtej pory na dobre wsiąknąłem w świat i filozofię roztaczaną wszem i wobec przez Google’a. Zrezygnowałem z Symbiana i innych pokrewnych wynalazków właśnie na rzecz Androida. Przez tą niemalże dekadę miałem okazję korzystać głównie z flagowców, choć dwa razy kupiłem „średniaka” – zanim jeszcze ten termin przyjął się na rynku na dobre. Pamiętam mydelniczki od Samsunga i bałagan tego producenta w portfolio, jak również genialne urządzenia od HTC z linii One – do tej pory nie mogę przeżyć tej świetnej, idealnie leżącej w dłoni konstrukcji z aluminium. Od opisywanych wyżej sytuacji minęło jednak sporo czasu i faktycznie na rynku zmieniło się mnóstwo. Branża pędzi tak szybko do przodu, że nie ma tu miejsca na zastanawianie się ani nostalgię. Czas jest bezlitosny dla wszystkich.
W tym roku wybiło dziewięć lat z Androidem i „dorosłem” do momentu, w którym stwierdziłem, że chciałbym faktycznie zobaczyć z czym je się jabłkowe smartfony. Po przeanalizowaniu całej sytuacji uzbroiłem się w pieniądze i postawiłem na iPhone’a 8 Plus. iPhone X był dla mnie za drogi i odpychała mnie wizja bycia beta-testerem technologii Face ID bez alternatywy w postaci chwalonego przez lata skanera Touch ID. Dlaczego więc zdecydowałem się porzucić Androida na rzecz iOS?
Bo… robot mi się znudził
Oczywiście to tylko powód prozaiczny, jednak nie martwcie się, dalej będzie więcej konkretów. W przypadku Androida przeszedłem przez wszystkie levele XDA, TWRP, Magiska, SuperSU, Aromy oraz innych, magicznych oznaczeń, które znają osoby na co dzień modyfikujące oprogramowanie od Google. Korzystałem z launcherów, zmieniałem ikony, personalizowałem wszystko od podstaw, rootowałem, tworzyłem unikalne gesty, automatyzowałem pracę smartfona. Jak patrzę na to z perspektywy czasu, to nie miało to większego sensu, chociaż z drugiej strony znacząco przekładało się na mój wymarzony komfort pracy z urządzeniem.
Android od Google mi się znudził. Po prostu. Zmiany w kolejnych wersjach były na tyle małe, że praktycznie ich nie odczuwałem. Zazwyczaj miałem też pod ręką smartfona z nakładką któregoś z producentów, tak więc na autorskie rozwiązania nie mogłem narzekać – w żaden sposób.
Postanowiłem jednak, że spróbuję czegoś nowego, bo…
Nigdy nie miałem okazji pobyć dłużej z iOS
Nie zrozumcie mnie źle – iPhone’y nie są mi obce. Pracowałem przez pewien czas w autoryzowanym serwisie Apple i znam te urządzenia dość dobrze. Nigdy jednak nie zabrałem żadnego z nich do domu, nie włożyłem karty SIM i nie zacząłem przekładać swoich „telefonowych nawyków” z Androida do innego systemu. Nie miałem do tego okazji, nie było mnie stać – cokolwiek. Dłuższy pobyt z iOS nie wchodził w grę, w żaden sposób.
Podobnie sytuacja miała się z macOS, jednak została ona rozwiązana – we wspomnianej firmie cały dzień korzystałem z MacBooka, przez co mogłem wyrobić sobie pewną opinię na temat tego systemu i zestawić ją z moją domową maszyną, która działa pod kontrolą Windowsa.
Zachęciła mnie ilość akcesoriów i dodatków
Powiem wprost: iPhone’y to technologiczny McDonald. Głównie dlatego, iż same smartfony są tak uniwersalne, że możecie do nich kupić dosłownie wszystko, co Wam się zamarzy. Z natury mam fioła na punkcie estetyki, tak więc znalezienie ładnej, kompatybilnej podstawki, dobrej jakości kabla w oplocie czy case’a nie jest żadnym problemem. Do tego wszystkiego można dołożyć dodatkowe obiektywy na aparat, stacje dokujące – sami wiecie, jest tego mnóstwo. Każdy z większych producentów zawsze oferuje coś do iPhone’a. Niektóre marki wyrosły na tym, iż ich pomysły są kompatybilne tylko i wyłącznie z jabłkiem.
Wybór jest ogromny i w końcu jestem zadowolony, że go mam. Nie oznacza to, że nie było go przy sprzętach z Androidem. Owszem był, i to też naprawdę spory – skali nie można jednak porównać. Przynajmniej na razie.
W końcu cena nie spada na łeb na szyję
W moim przypadku wspomniany iPhone 8 Plus, to niejako mała inwestycja. Ceny iPhone’ów od lat spadają wolniej niż w przypadku urządzeń z Androidem – szczególnie flagowców. Owszem, nie jest już tak dobrze jak jeszcze 5 lat temu, bowiem rynek się nasycił i faktycznie jabłka tanieją szybciej, jednak ten trend jest zauważalnie wolniejszy. Mam świadomość, że mój smartfon straci na wartości przez najbliższe 18 miesięcy, jednak po tym okresie czasu dalej sprzedam go za przyzwoitą kwotę.
Mój ostatni Samsung spadł z ceny o ponad pół tysiąca złotych w nieco więcej niż kwartał – to przegięcie. Naprawdę.
Nie traktuję jednak iPhone’a tylko i wyłącznie jako sprzętu, na którym chcę jeszcze zarobić. Zdaję sobie sprawę, że będzie go później trudno sprzedać, ale jeśli już, to za w miarę przyzwoite pieniądze. Oby.
Aktualizacje mogą mieć błędy, ale przynajmniej istnieją
Fragmentacja Androida. Powinienem zostawić tutaj te dwa wyrazy, zapisać szkic tekstu i… już. Sami wiecie o co chodzi, długo tłumaczyć nie trzeba. Zmęczyło mnie kupowanie flagowców i czekanie po 3 miesiące albo pół roku zanim łaskawie producent zbierze się, żeby dostarczyć mi nowy update. Owszem, wiem dlaczego tak jest i wiem dlaczego Apple ma przewagę – firma z Cupertino ma mniej sprzętów i może się na nich skupić. Nie ma na rynku 3047230947 różnych modeli o innej specyfikacji, sterownikach, rozdzielczościach ekranu. I tak dalej, oklepany temat.
Nawet, jeśli iOS ma zawierać w sobie mniejsze lub większe błędy, to pojęcie aktualizacji oraz wprowadzania jej w terminie wygląda tu zupełnie inaczej. Pierwszy, duży update do iOS 12 przede mną i zobaczymy, jak to będzie w praktyce.
Aplikacje na wyłączność to jest to
Ten punkt można by w zasadzie pominąć, ale miło w końcu móc skorzystać z aplikacji, które do tej pory były na wyłączność dla iOS. Przykłady: niech będzie, Bear oraz RNI Films. Zauważyłem, że czasem programiści traktują smartfony Apple priorytetowo i dają przedsmak programu lub gry zanim ta pojawi się na Androidzie.
Tak naprawdę nie ma to dla mnie większego znaczenia, ale miło, że jest. Ot, tyle.
Integracja z komputerem się przyda
Od dłuższego czasu czekam aż Apple odświeży Maca Mini i wtedy zdecyduję się go kupić jako mój podstawowy komputer do pracy z tekstem i przeglądania sieci oraz konsumpcji multimediów. W ostateczności zdecyduję się na iMaca, jednak jego cena jest zaporowa. Słyszałem sporo dobrego o integracji ekosystemu Apple i miałem okazję zobaczyć, jak to wygląda w praktyce. Skoro mniejsze jabłko dobrze dogaduje się z większym jabłkiem, to czemu nie?
Nie mam tu jednak na myśli faktu, że po kupnie iPhone’a chcę kupować nowy sprzęt byle był on od amerykańskiego producenta. Maca Mini czy iMaca miałem już dawno w planach i to pozostając ze smartfonem z Androidem. Zupełnie osobna kwestia.
To jeszcze nie koniec
W zasadzie, jeśli chodzi o powody, które przekonały mnie do iPhone’a, to poznaliście już wszystkie – oczywiście te największe, może znalazłoby się jeszcze coś mniejszego, ale raczej nie ma co o tym wspominać. To nieistotne.
Jednocześnie tak, jak w śródtytule wyżej – to jeszcze nie koniec. Postanowiłem przygotować dla Was jeszcze dwa wpisy dotyczące mojej przesiadki po 9 latach z Androida na iOS. Dlaczego i o czym będą?
Dlatego, że dużo osób może być w podobnej sytuacji jak ja i zapewne szuka konkretów, aby usprawiedliwić sobie zakup tego smartfona oraz upewnić się w tym, że iOS to dobry wybór lub że po prostu warto spróbować.
Dwa wpisy, o których wspomniałem, powyżej będą skupiać się na tym, co spodobało mi się w iOS po długiej przygodzie z Androidem oraz o tym, czego brakuje mi w systemie od Apple i co tak naprawdę denerwuje mnie podczas korzystania ze smartfona z jabłkiem w logo. Sam miałem problem, aby znaleźć tego typu tekst i w sieci musiałem skupiać się tylko na szczątkowych informacjach. Zabawa telefonem na zasadzie „codziennego użytkowania” w iSpocie czy innym sklepie nie wchodziła przecież w grę. Swojego iPhone’a 8 Plus mam już około miesiąca, tak więc zdążyłem zobaczyć mniej więcej z „czym to się je”.
Przyzwyczajenia po 9 latach korzystania z oprogramowania od Google są bardzo duże i niektóre rzeczy działają w iOS zupełnie inaczej – co nie oznacza, że gorzej. Sam jestem ciekaw, jak finalnie będzie wyglądało podsumowanie. Czy rzeczy negatywne przeważą, czy może stanie się tak, że nie będę tęsknił za zielonym robocikiem?
Na odpowiedź na te pytania musicie jednak jeszcze chwilę poczekać.