Poniedziałek rano. Dzwoni budzik. Otwieram jedno oko, żeby tylko szybko wcisnąć drzemkę, bo po co innego ;). Po 10 minutach otwieram drugie. Sięgam po telefon, sprawdzam mejle. Większość nieistotna, można wyrzucić do kosza. Wśród nich jednak trafia się perełka, przez którą mam mikrozawał. Przeciwko mnie toczy się jakieś postępowanie sądowe i mam zapłacić koszty postępowania sądowego w ramach opłaty skarbowej za pełnomocnictwo. Zaraz, co?!
Nowy rodzaj oszustwa – tym razem na opłatę sądową za pełnomocnictwo
O różnych rodzajach oszustw pisaliśmy już na Tabletowo, by Was przestrzec i wyczulić, że cokolwiek dostaniecie na swoją skrzynkę mejlową czy SMS-ową, nie wszystko musi być prawdą. Sama też już wielokrotnie otrzymywałam wiadomości różną drogą, że mam dopłacić do paczki zatrzymanej przez urząd celny czy firmę kurierską, bo waga się nie zgadza czy coś trzeba dopłacić z innego powodu.
Ostatnio popularne są oszustwa na automatyczny zwrot podatku czy – najnowsze – mandaty wysyłane drogą mejlową. A i w realu trzeba uważać, bo okazuje się, że na parkingu można dostać fałszywy mandat pod sklepem. Ale takiego mejla, jak dziś, jeszcze nie dostałam.
I, choć przeciwko mnie nie jest prowadzona żadna sprawa sądowa, przyznaję, z tyłu głowy miałam lekki niepokój, gdy zobaczyłam mejla o tytule „skan kopii kosztów postępowania sądowego”. Szybki research wcale nie pomógł rozwiać wątpliwości.
Zwłaszcza, że w tym mejlu sporo rzeczy się zgadzało:
- KRPiA ZUZMAK i Partnerzy Sp. Z. jest kancelarią działającą w Rzeszowie,
- zuzmak.com to oficjalna strona kancelarii,
- Izabela Jarosz rzeczywiście jest aplikantką i widnieje na liście rejestru radców,
- opata skarbowa za pełnomocnictwo rzeczywiście wynosi 17 złotych.
Sporo się zgadza, przyznacie chyba sami. Ale jest też sporo aspektów, które zapalają czerwoną lampkę.
Co od początku wydało mi się podejrzane?
Jest kilka czynników, z których najważniejszym zdaje się być załącznik w formacie “xlx.z”. Skoro to skan kopii kosztów postępowania sądowego, załącznikiem powinien być PDF, w ostateczności jakiś JPG czy inne PNG. Już samo to powinno wzbudzić Waszą czujność. Ale nie tylko to.
Red flagi w tym przypadku:
- nie jest przeciwko mnie prowadzona żadna sprawa w żadnym sądzie – ani w kraju, ani poza nim (!!!),
- wspomniany załącznik w formacie “xlx.z” – pod żadnym pozorem nie pobierajcie podejrzanych plików!,
- brak adresata mejla od razu sugeruje, że wiadomość nie została wysłana tylko do jednej osoby, a do większego grona,
- DEVELOPMENT Sp. z oo o. Sp.k. w likwidacji – Google nie znajduje firmy o konkretnie takiej nazwie,
- spodziewam się, że gdyby taki mejl był prawdziwy, w jego treści lub/i tytule widniałaby sygnatura sprawy, której wiadomość dotyczy.
Trzeba być czujnym
W obliczu wątpliwości postanowiliśmy zapytać u źródła. Kuba, mój narzeczony, sięgnął po telefon i zadzwonił do sekretariatu kancelarii, z której rzekomo przyszedł mejl (nie na numer telefonu podany w wiadomości). Dość długo nie mógł się dodzwonić, bo numer cały czas był zajęty.
Gdy po wielu próbach wreszcie mu się to udało, w odpowiedzi usłyszał, że w weekend miało miejsce włamanie na konto mejlowe jednej z pracownic, w efekcie czego z jej adresu wysłanych zostało gros wiadomości o treści podobnej do tej, co otrzymałam osobiście.
Budujące w całej sytuacji jest to, że osoba z sekretariatu kancelarii przekazała nam, że telefony w tej sprawie dzisiejszego poranka można zliczyć w setkach. A to oznacza, że społeczeństwo jest wyczulone na tego rodzaju scam i weryfikuje informacje u źródła. Pewnie nie wszyscy, a część, ale i tak – dokładnie tak powinniśmy działać w takich przypadkach.
Morał? Trzeba być czujnym. Tak po prostu. I nie otwierać podejrzanych załączników.