Może jest drogo, ale za to aplikacja jest słaba i nie jest obsługiwany roaming. Niestety, ładowanie samochodu elektrycznego na ładowarkach Orlenu nie należy do zbyt przyjemnych doświadczeń. Zdecydowanie nie brakuje rzeczy, które powinny zostać poprawione.
Za ładowanie elektryka trzeba sporo zapłacić
Zdaję sobie sprawę, że wielu właścicieli elektryków w Polsce ładuje samochód przede wszystkim w domu, często z wykorzystaniem fotowoltaiki. Wówczas koszt jazdy jest zdecydowanie niższy niż w przypadku aut spalinowych. Co więcej, nawet, jeśli czasami w trasie muszą doładować energię na publicznej ładowarce, wciąż w ogólnym rozrachunku zazwyczaj płacą średnio mniej za przejechanie 100 kilometrów, niż jakby wybrali auto benzynowe czy diesla.
Nie oznacza to jednak, że nie można narzekać na rosnące ceny na publicznych ładowarkach. W końcu w dłuższej trasie lub jeśli nie mamy w ogóle opcji ładowania w domu, odczujemy, że robi się nieprzyjemnie drogo. Ponadto, jeśli postanowimy ładować się na Orlenie, a będzie nam zależało na szybkim uzupełnianiu energii, to z naszego konta pobranych zostanie niemało pieniędzy.
Nowy, odczuwalnie droższy cennik Orlenu, obowiązuje od 1 stycznia 2023 roku. Załóżmy, że będziemy mieli szczęście i po drodze trafimy na ładowarki o mocy od 90 do 125 kW włącznie, które pozwalają akceptowalnie szybko doładować akumulator. Jeśli przyjmiemy, że podczas jazdy drogami ekspresowymi i autostradami średnie zużycie wyniesie od 20 do 25 kWh, za przejechanie 100 km zapłacimy wówczas około 57-73 złotych.
Duże elektryki, jeśli nie mają logo Tesli na masce, potrafią jednak zużyć nawet 30 kWh na autostradzie, a to przekłada się na około prawie 87 złotych za 100 km! Przejdźmy jednak do „mroczniejszego” scenariusza, w którym średnie zużycie będzie wynosić 25-30 kWh, a my postanowimy ładować się na najdroższych ładowarkach Orlenu, czyli tych oferujących ponad 125 kW. Wówczas przejechanie 100 km wyniesie nas 79-96 złotych. Brzmi absurdalnie, ale w przypadku niektórych elektryków jest możliwe do zrealizowania.
Czy na GreenWay’u, a więc największym operatorze szybkich ładowarek w Polsce, zapłacimy więcej? Cóż, to zależy. Jasne, jeśli skorzystamy z ładowania jednorazowego lub z podstawowego planu Energia Standard, to będzie drożej. Tylko, że GreenWay’u, w przeciwieństwie do Orlenu, oferuje plany pozwalające obniżyć koszt ładowania.
Oczywiście plany nie będą się opłacać, gdy naładujemy się tylko raz, ale przy większej liczbie ładowań zdecydowanie warto płacić miesięczny abonament. Załóżmy więc trzy główne scenariusze – robienie 250, 500 i 1000 km miesięcznie na prądzie z GreenWay’a przy planie Energia Plus za 34,99 złotych. Z kolei dla planu Energia Max za 99,99 złotych miesięcznie weźmy 1000, 1500 i 2000 km (przy niższych przebiegach ten plan się nie opłaca).
Średnie zużycie ustalmy na między 20 a 25 kWh na 100 km oraz bierzemy pod uwagę ładowanie się wyłącznie na ładowarkach o mocy powyżej 100 kW (najwyższa cena za 1 kWh na GreenWay’u). Tutaj średnia cena za 100 km wyniesie:
- Plan Energia Plus – 66-79 złotych przy 250 km miesięcznie, 59-72 złotych przy 500 km miesięcznie oraz 55-69 złotych przy 1000 km miesięcznie,
- Plan Energia Max – 54-65 złotych przy 1000 km miesięcznie, 50-62 złotych przy 1500 km miesięcznie oraz 49-60 złotych przy 2000 km miesięcznie.
Teraz to samo, ale przy ładowarkach GreenWay o mocy od 50 do 100 kW włącznie:
- Plan Energia Plus – 60-79 złotych przy 250 km miesięcznie, 53-65 złotych przy 500 km miesięcznie oraz 50-58 złotych przy 1000 km miesięcznie,
- Plan Energia Max – 49-59 złotych przy 1000 km miesięcznie, 46-56 złotych przy 1500 km miesięcznie oraz 44-54 złotych przy 2000 km miesięcznie.
Trochę za dużo liczb i zrobiło się zbyt skomplikowanie? Spieszę z wyjaśnieniem. Załóżmy, że miesięcznie będziemy robić 250 km na prądzie z publicznych ładowarek, ładując się zawsze z mocą 100 kW. W przypadku Orlenu zapłacimy średnio 57-73 złotych. Z kolei na GreenWay’u – 60-79 złotych. Owszem, tutaj GreenWay przegrywa, ale przy większych dystansach – np. 500 czy 1000 km miesięcznie Orlen jest jednak droższy (cały czas obowiązuje 57-73 złotych, a u konkurencji już mniej).
Jak jednak będzie na ładowarkach o mocy 150 kW? Tutaj Orlen będzie nas kosztował 64-80 złotych przy średnim zużyciu 20-25 kWh na 100 km, niezależnie od miesięcznej liczby ładowań. Z kolei na GreenWay’u zapłacimy 66-79 złotych przy 250 km miesięcznie. Wraz ze wzrostem dystansu cena będzie jednak coraz niższa na korzyść GreenWay’a.
Przykładowo: przy 500 km miesięcznie zapłacimy około 59-72 złotych za każde 100 km, decydując się na plan Energia Plus. Natomiast robiąc 1000 km miesięcznie zapłacimy średnio 54-65 złotych za 100 km z planem Energia Max. Oznacza to, że w niektórych scenariuszach każde przejechane 100 km będzie nas kosztowało nawet o 15 złotych taniej niż na Orlenie.
Warto jeszcze wspomnieć o ładowarkach Ekoen, które zaczynają już pojawiać się w Polsce – ostatnio jedna ze stacji została otworzona w Warszawie. Obecnie koszt ładowania wynosi 1,99 złotych za 1 kWh, ale to w ramach promocji. Docelowo cena nie powinna przekroczyć 3 złotych. Tak, 3 złote za 1 kWh to sporo, ale mówimy tutaj o ultraszybkich ładowarkach 350 kW. Natomiast na Orlenie musimy płacić 3,19 złotych już na ładowarkach o mocy wyższej niż 125 kW…
Słaba aplikacja i brak roamingu
Owszem, aplikacja GreenWay’a również ma wady – np. długie wczytywanie lokalizacji ładowarek w widoku mapy, ale zdecydowanie działa lepiej od aplikacji Orlen Charge. Należy mieć tutaj na uwadze, że apka Orlenu jest często niemal niezbędna, aby uruchomić proces ładowania. Nie możemy więc łatwo jej uniknąć i skorzystać z alternatywnego rozwiązania. Można próbować zadzwonić na infolinię lub zapłacić za kilowatogodziny na stacji paliwowej, jeśli ładowarki nie można uruchomić z aplikacji, ale nie nazwałbym tego jakimkolwiek alternatywnym sposobem zapłaty – to raczej próba łatania problemu.
Dodam, że z Orlen Charge korzystam od około 2 lat i twórcom wciąż nie udało się naprawić części błędów, z którymi spotykam się od samego początku. Dość często wylogowuje mnie z konta – zanim rozpocznę ładowanie, muszę tracić czas na ponowne zalogowanie. Do tego komunikacja z ładowarką odbywa się ślamazarnie – potrafi minąć 2-3 minuty aż rozpocznie się proces ładowania. Chcesz szybko podłączyć się do ładowarki i przykładowo pójść na zakupy? Cóż, lepiej zarezerwuj sobie kilka dodatkowych minut.
Irytuje to tym bardziej, że Orlen potrafi robić dobre aplikacje, które działają bez większych zarzutów. Dobrym przykładem jest Orlen Pay – aplikacja na tyle dobra i przydatna, że od momentu jej zainstalowania znacznie częściej tankuję na stacjach należących do polskiego koncernu naftowego.
Ładowarki Orlen Charge nie wspierają roamingu, co oznacza, że nie możemy na nich korzystać z usług BMW Charging, Mercedes Me Charge czy karty Shell Recharge. Dlaczego jest to duża wada? Otóż dzięki wymienionym usługom możemy mieć jedną kartę do obsługi ładowarek wielu operatorów, a dodatkowo często dostajemy znacznie niższe ceny. Przykładowo w Mercedes Me Charge, czyli usłudze dostępnej dla użytkowników elektrycznych Mercedesów, za ładowanie na szybkich DC płacimy tylko 1,8 złotych za 1 kWh plus miesięczny abonament. Oczywiście pozwala to odczuwalnie obniżyć koszty jeżdżenia, a także jest wygodne.
Kartą Mercedesa, BMW czy Shella uruchomimy wiele ładowarek dostępnych w Polsce. Owszem. GreenWay jak najbardziej jest wspierany. Natomiast na Orlenie będziemy potrzebować aplikacji Orlenu, a także zapłacimy po wysokich cenach wskazanych przez polski koncern. Podobno wprowadzenie roamingu planowane jest na pierwszą połowę tego roku, ale to sporo później niż zrobiła to konkurencja.
Ładowarek przybywa, ale brakuje tych naprawdę szybkich
Według danych z listopada 2022 roku, w Polsce jest już 470 punktów ładowania elektryków, które należą do Orlenu. Warto jednak zaznaczyć, że większość z nich to wolne ładowarki AC, a – jak podaje sam koncern – „szybkich” stacji jest około 140. Tylko za szybkie uważane są wszystkie ładowarki DC, a więc też te z mocą zaledwie 50 kW.
Owszem, liczba ładowarek Orlenu rośnie, a także coraz częściej możemy spotkać ładowarki o mocy 100 kW lub wyższej. Tylko, że nadal spora część to skromne 50-tki, a więc po około 30 minutach ładowania zyskamy 100 km zasięgu na autostradzie. W mieście lub ogólnie przy wolniejszej jeździe będzie to większy zasięg, ale wciąż mówimy o dostarczeniu niecałych 50 kWh w ciągu godziny – nie nazwałbym tego szybkim ładowaniem.
Potencjał jest, ale jeszcze niewykorzystany
Naprawdę chciałbym, aby Orlen Charge stało się sporo lepszą usługą, która nie sprawia wrażenia zrobionej na „odwal się”. Wygodna możliwość korzystania z sieci ładowarek należących od Orlenu, w połączeniu z infrastrukturą GreenWay’a, znacznie ułatwiłaby podróżowanie samochodem elektrycznym po Polsce.
Co więcej, na niektórych trasach pod względem oferowanej mocy i lokalizacji to właśnie ładowarka Orlenu wydaje się być tą najatrakcyjniejszą – tak było podczas mojej podróży w zeszłoroczne wakacje. Tylko, że trzeba męczyć się z przeciętną aplikacją, brakiem roamingu, a czasami z innymi usterkami – ostatnio na jednej z ładowarek nie działał wbudowany ekran, a dodatkowo nie można było w ogóle uruchomić procesu ładowania.
Oczywiście wpadki zdarzają się również innym operatorom – miałem nieprzyjemną przygodę z GreenWay. Tylko, że po Orlenie, czyli ogromnym koncernie z dużymi zasobami finansowymi, spodziewałbym się lepszej usługi. Tym bardziej, że to właśnie tej firmie powinno szczególnie zależeć na rozwoju elektromobilności w Polsce, a obecnie odnoszę wrażenie, że temat nie jest traktowany z należnym mu priorytetem.
Skoro ma być już drogo, to przynajmniej cała usługa powinna być „premium”. Nie mogę jednak tego powiedzieć o Orlen Charge – to raczej usługa w wersji beta. Oczywiście to nie tak, że są same wady. Sporo ładowarek znajduje się w dobrych lokalizacjach, tuż obok popularnych dróg. Natomiast, jeśli już ładowarka się uruchomi, to ładuje z mocą zbliżoną do maksymalnej deklarowanej przez Orlen, co w przypadku konkurencji nie zawsze ma miejsce.
Mamy więc bogatą firmę, mającą już tysiące lokalizacji ze stacjami paliwowymi, na których przecież można postawić szybkie ładowarki, a także potrafiącą dostarczyć dobrą aplikację mobilną – Orlen Pay. Szkoda tylko, że ten potencjał nie został jeszcze wykorzystaniu w przypadku ładowarek do samochodów elektrycznych.
Liczę jednak, że wkrótce się to zmieni.