Ten tekst miał być czymś zupełnie innym. W związku z wydaną przez OnePlusa aktualizacją oprogramowania, skupiającą się na poprawie możliwości aparatu oraz naprawie najbardziej irytujących błędów, planowałem przygotować szybki, typowo newsowy artykuł opisujący wprowadzone przez producenta zmiany z kilkoma przykładowymi zdjęciami, mającymi wspomniane poprawki zweryfikować w praktyce. Niestety, wyczekiwany update pojawił się na moim testowym egzemplarzu z nieco ponad tygodniowym opóźnieniem, odbierając całkowicie sens takiemu rozwiązaniu. I tak, nadal w głównej mierze planuję skupić się na wydanej poprawce, jednak, biorąc pod uwagę, że w dniu, kiedy to piszę, mija równiutki miesiąc od mojego pierwszego uruchomienia OnePlusa 7 Pro, chciałbym, abyście poniższy tekst odebrali bardziej jako epilog do recenzji niż typowego newsa.
Zanim jednak przejdę do konkretów…
Przygotowując dla Was recenzje, zawsze kieruję się jedną, żelazną i nienaruszalną zasadą – pod żadnym pozorem nie zapoznaję się z materiałami kolegów po fachu dotyczących testowanego przeze mnie w danym momencie sprzętu. Oczywiście do momentu zakończenia przeze mnie testów i publikacji recenzji. Tuż obok czytania komentarzy pod moimi materiałami (w tym miejscu chciałbym pozdrowić użytkownika SquizZz 2K – komentarz zostawiony przez Ciebie pod wideorecenzją, choć niestety już usunięty z powodu niecenzuralnego słownictwa, szczerze mnie rozbawił :D), to właśnie porównywanie wniosków z opiniami innych recenzentów sprawia mi największą frajdę.
W przypadku OnePlusa 7 Pro, pomimo bardzo podobnego zestawienia wad i zalet oraz faktu, że urządzenie zrobiło na mnie świetne wrażenie, nie mogę oprzeć się odczuciu, że ogólny odbiór smartfona w „technologicznym światku” jest zdecydowanie dużo bardziej pozytywny niż mój prywatny, na tyle, że niektórzy z recenzentów wymienili na niego swój tzw. daily driver. Jeżeli to kogoś ciekawi, moim jest i na razie pozostanie Galaxy S10 :)
Przechodząc do konkretów…
Podstawowe pytanie, czy po miesiącu z OnePlusem 7 Pro zmieniłbym cokolwiek w mojej recenzji? Odpowiedź brzmi – tak, choć dotyczy to głównie oprogramowania i poprawek związanych z aktualizacją, na której skupię się za chwilę. Nadal mi nie po drodze z suwakiem poziomów głośności, obudowa zebrała kilka dodatkowych rys, a nieaktywny czytnik linii papilarnych z drobnostki stał się jedną z najbardziej irytujących wad smartfona.
I oczywiście wszystko to nadal wynagradza wyświetlacz. Choć poziomy jasności oraz odwzorowanie barw wypadają wyraźnie lepiej w Galaxy S10, to wiedz, że jeżeli Twój prywatny, kosztujący blisko 4000 zł flagowiec, sprawia wrażenie zacinającego się przy każdym przewijaniu treści, coś zdecydowanie jest nie tak jak należy i zastosowane w OnePlusie 7 Pro odświeżanie ekranu na poziomie 90Hz powinno być standardem, którego będzie mi bardzo brakowało. Tak, jak będzie mi brakowało ekranu, który nie ma otworu na aparat…
No właśnie… aparat. Tutaj zmieniło się najwięcej.
W recenzji pisałem:
„Niestety, aparat cierpi na problemy z właściwym dopasowaniem balansu bieli, co jest szczególnie widoczne w obiektywie szerokokątnym, gdy zestawimy go bezpośrednio z tym samym ujęciem z obiektywu głównego”
Tak sytuacja prezentuje się po aktualizacji:
Po pierwsze, faktycznie poprawiono różnicę w dobieraniu balansu bieli w poszczególnych obiektywach i obecnie ewentualne różnice są dużo mniej widoczne, choć mam wrażenie, że OnePlus poszedł na łatwiznę (trochę tu obniżymy, tu trochę podniesiemy i będzie git) i ucierpiał nieco na tym obiektyw główny, w którym teraz poziom balansu wydaje się momentami odrobinkę zbyt wysoki. Mam też wrażenie, że oprogramowanie zbyt mocno zmiękcza obecnie niektóre zdjęcia, przez co wydają się one nieostre i pozbawione szczegółów. Poprawiono za to możliwości HDR oraz zmniejszono szumy przy mniejszej ilości światła. Tryb nocny nareszcie wiąże się z dłuższym czasem naświetlania, dobieranym w zależności od potrzeb, dzięki czemu możemy uzyskać dużo lepsze efekty, choć oczywiście do poziomu najlepszych konkurentów nadal nieco brakuje.
Dostrzegając poprawę, jednak nadal nie będąc do końca zadowolonym z osiągów aparatu, postanowiłem sprawdzić jego możliwości w najlepszej służącej temu aplikacji, jak do tej pory powstała. Google Camera już na niejednym smartfonie udowodniła, że nie ma sobie równych i przy odpowiedniej konfiguracji umożliwia wykonanie zdjęć znacznie przewyższających jakością te wykonywane przy użyciu preinstalowanych przez producenta rozwiązań. Jak jest w przypadku OnePlusa 7 Pro? Ja jestem zachwycony, Wy oceńcie sami:
Choć jak pisałem wcześniej, raczej nie zamieniłbym prywatnego smartfona na najnowszego OnePlusa 7 Pro, to muszę przyznać, żałuję nieco, że mój czas z nim spędzony dobiega końca. Nawet po miesiącu urządzenie robi świetne wrażenie i pod względem obcowania z systemem, za sprawą idealnej optymalizacji oraz świetnego ekranu, nie ma sobie równych. Cieszy też, że producent słucha użytkowników, oferując godne pochwały wsparcie i wydając regularne poprawki odnalezionych błędów. A właśnie, w temacie błędów – efekt „ghost touches” po ostatniej aktualizacji już nie występuje.
Dla zainteresowanych: instrukcja instalacji GCam na OP7 Pro; zdjęcie tytułowe: Shade Launcher, ENIX – Icon Pack, tapeta z aplikacji Backdrops
Za udostępnienie OnePlusa 7 Pro ponownie wielkie podziękowania dla sklepu x-kom :)