Odnoszę wrażenie, że OnePlus coraz skuteczniej przebija się do świadomości konsumentów i zyskuje na popularności, a każdy kolejny flagowiec marki ma w sobie to „coś”, przez co jest w stanie zaskoczyć. Gdy w zeszłym roku testowałem OnePlusa 11 trudno było mi czepiać się zbyt wielu aspektów, bo w zasadzie, poza wodoodpornością i ładowaniem bezprzewodowym, nie brakowało mu niczego. A jak ma się sprawa z najnowszym modelem? OnePlus 12 gości w moich dłoniach od czterech dni, zatem to dobry moment na omówienie, co już teraz mi się w nim podoba, a co niekoniecznie.
Konstrukcja i ekran jak na flagowca przystało
Na początek mała dygresja cenowa. OnePlus 12 nie jest urządzeniem wycenionym tak atrakcyjnie, jak miało to miejsce w przypadku poprzedników. Nawet porównując bezpośrednio z ubiegłą iteracją, cena wzrosła o parę stówek. Za najtańszy wariant z 12 GB RAM i 256 GB pamięci musimy zapłacić 4499 złotych, zaś testowana przeze mnie konfiguracja, 16/512 GB, to już koszt rzędu 4999 złotych.
OnePlus z każdym kolejnym modelem zrównuje się cenowo z konkurencyjnymi flagowcami, jednak – przynajmniej na ten moment – przy tym nie mogę powiedzieć, ażeby smartfon znacząco odstawał od podobnie i wyżej wycenionych flagowców. Ba, w jednej kwestii jest nawet od nich lepszy, ale do tego jeszcze wrócimy.
Wysoką jakość czuć tu w zasadzie już od pierwszego chwycenia telefonu w dłoń. Już poprzednik był zbudowany wręcz świetnie, tu nie mogło być inaczej – aluminiowa rama (niestety błyszcząca) oddziela od siebie dwie tafle szkła. Zarówno ekran, jak i plecki są zakrzywione, co jest stanowczo inną szkołą projektowania względem nowych Galaxy S24, które są teraz dużo bardziej kanciaste, zwłaszcza model Galaxy S24 Ultra.
Bryła jest opływowa, dzięki czemu OnePlus 12 może poniekąd stanowić świetną alternatywę dla osób, które niekoniecznie lubią się z kanciastymi smartfonami. Plecki ponownie zostały pokryte matową, świetną w dotyku powłoką, która niemal w ogóle nie zbiera smug i odcisków palców.
Nie odnajduję tu ogromnych zmian we wzornictwie. Wyspa z aparatami zachowała swój charakterystyczny okrągły kształt z przedłużeniem do bocznej ścianki wykonanym z połyskującego aluminium. Przy tym też sama wyspa znacząco urosła, co jest między innymi pokłosiem zastosowania teleobiektywu peryskopowego.
Front wypełnia – jak już wspomniałem – zakrzywiony wyświetlacz AMOLED ProXDR o przekątnej 6,82 cala, wysokiej rozdzielczości QuadHD+ (3168×1440 pikseli) i adaptacyjnej częstotliwości odświeżania LTPO od 1 do 120 Hz. OnePlus chwali się tu ogromną jasnością szczytową, sięgającą 4500 nitów przy wyświetlaniu obrazu w HDR. Pozwólcie jednak, że szersze omawianie technikaliów zostawimy na samą recenzję.
W skrócie, już na ten moment mogę stwierdzić, że wyświetlacz OnePlusa 12 jest absolutnie rewelacyjny – dokładnie taki, jakiego oczekiwałbym po ultraflagowym smartfonie. Rozdzielczość, kolorystyka, jasności minimalna i maksymalna, kąty widzenia, po prostu wszystko stoi tutaj na bardzo wysokim poziomie. Naprawdę nie mogę się do czegokolwiek przyczepić.
No, poza jednym. Osobiście, nie jestem fanem zakrzywionych wyświetlaczy, chociażby przez załamywanie się światła na krawędziach, jednakże pozostałe aspekty wypadają tu na tyle dobrze, że koniec końców nie mam problemu z przymknięciem na to oka.
Szybkość odmieniona przez wszystkie przypadki
Odkąd pamiętam, smartfony OnePlusa mogły pochwalić się topową wydajnością za sprawą stosowania najwydajniejszych procesorów Qualcomma. Tak jest i tym razem. Za świetne działanie odpowiada najnowszy Snapdragon 8 Gen 3, współpracujący (w moim wariancie) z 16 GB RAM LPDDR5X i 512 GB pamięci UFS 4.0.
Co tu dużo mówić – pierwsze wrażenie po tych paru dniach jest takie, że OnePlus 12 po prostu śmiga, fruwa, zasuwa i zapier… nicza ;). Aplikacje uruchamiają się w błyskawicznym tempie, jedna po drugim i bez cienia zawahania. Przez tych kilka dni telefon ani razu mnie nie zawiódł i nie złapał czkawki lub choćby minimalnego przycięcia animacji. Czy tak pozostanie do końcu testów? Parafrazując klasyka, odpowiedź brzmi: nie wiem, choć się domyślam, że tak może być.
Przynajmniej na razie pochwalić muszę również optymalizację pamięci RAM. W ogromnej większości przypadków aplikacje pozostają uruchomione w tle spokojnie przez kilka godzin dokładnie w tym miejscu, w którym je zostawiłem i nie muszą odpalać się od początku.
Póki co nie odnotowałem również problemów z kulturą pracy i nagrzewaniem urządzenia. Jednak zarówno w tym, jak i w innych wymienianych tu aspektach, zbyt wcześnie na ostateczne werdykty. Mimo to, termika również zapowiada się obiecująco. Podczas normalnego użytkowania telefon pozostaje niemal zupełnie chłodny, zaś gdy do akcji wkraczają gry, robi się trochę ciepły, ale w żadnym stopniu nie grzeje nadmiernie naszych dłoni.
Na koniec dodam, że OnePlus 12 działa pod kontrolą Androida 14 z interfejsem OxygenOS 14. Poprawki zabezpieczeń datowane są na 5 stycznia 2024. Dosłownie w dzień rozpoczęcia testów otrzymałem aktualizację o pokaźnej wadze wynoszącej ponad 6 GB, która być może będzie stanowić finalną wersję oprogramowania. Ilość poprawionych i nowych funkcji w rejestrze zmian jest spora.
OxygenOS 14 w ostatnich wersjach przeszedł metamorfozę i w sporej ilości miejsc interfejs zaczął wyglądać podobnie do nakładki Oppo, czyli ColorOS, która zresztą jest obecna w chińskich wariantach OnePlusa 12. Całościowo sama nakładka ma sporo naprawdę fajnych i przydatnych funkcji oraz opcji personalizacji.
Trzy słowa o baterii
OnePlus 12 został wyposażony w akumulator o łącznej pojemności 5400 mAh. Celowo używam słowa „łącznej”, bo producent wykorzystuje dobrze znaną metodę dzielenia baterii na dwa ogniwa. Finalnie, przynajmniej na papierze, OnePlus może pochwalić się jednym z największych akumulatorów we flagowcu. Dla porównania Galaxy S24 Ultra ma pojemność 5000 mAh, a Xiaomi 14 Pro – 4880 mAh. Przebija go tylko Honor Magic6 Pro – 5600 mAh.
Do tej pory udało mi się zrobić zaledwie trzy pełne cykle baterii, zatem to zdecydowanie za wcześnie na wydawanie werdyktów. Wszystkie trzy uzyskałem korzystając z telefonu w cyklu mieszanym, zatem łącząc użycie WiFi i 5G/LTE.
Najniższy uzyskany wynik czasu na włączonym ekranie wyniósł niespełna 6 godzin (a konkretniej 5:58 h) – tu sporą część dnia spędziłem poza domem na komórkowej transmisji danych, zaś gdy trochę więcej było użycia WiFi udało mi się przekroczyć 7 godzin SoT.
Póki co, to całkiem obiecujące wyniki, które – w zależności od intensywności użytkowania – powinny pozwolić nam na używanie telefonu co najmniej od rana do późnego wieczora.
Na ogromną pochwałę zasługuje ładowanie. OnePlusa 12 naładujemy za pomocą ładowarki SuperVooc o mocy 100 W (i jest ona w zestawie!), a cały proces ładowania od 1 do 100% zajmuje, według moich obserwacji, około 27 minut.
Jest tu także ładowanie bezprzewodowe AirVooc 50 W, do którego oczywiście potrzebujemy stosownej, autorskiej ładowarki producenta, choć oczywiście standardowa indukcja na dowolnych ładowarkach także jest obsługiwana. I to jest coś, czego poprzednikowi brakowało, na co zresztą sam narzekałem.
Aparat zapowiada się… obiecująco
W zasadzie od momentu, gdy OnePlus podjął współpracę strategiczną z firmą Hasselblad, czyli jakby nie patrzeć jedną z ikon fotografii, widać, że producent naprawdę stara się wyśrubować możliwości fotograficzne swoich flagowych urządzeń. I, istotnie, z roku na rok wychodzi mu to coraz lepiej, bo już OnePlus 11 był w stanie ustrzelić naprawdę bardzo dobre fotki.
Pozwólcie, że sam przed oceną jakości zdjęć powstrzymam się do pełnej recenzji, gdy zrobię ich znacznie więcej. Tymczasem, poniżej możecie obejrzeć kilkanaście pierwszych, przykładowych fotek – ich jakość oceńcie sami:
Recenzja wkrótce. Jakieś pytania?
Nie będę ukrywać, że pierwsze cztery dni z OnePlusem 12 upłynęły mi bardzo przyjemnie. Już teraz zapowiada się on na naprawdę świetny smartfon, zresztą tak samo było w przypadku jego poprzednika – tam bardzo dobre wrażenia pozostały ze mną do końca testów. Czy tu będzie tak samo? To pokażą kolejne dni, aż do pełnej recenzji, na którą zapraszam Was za kilkanaście dni.
Już na ten moment mogę odnotować, że wydajność urządzenia stoi na rewelacyjnym poziomie, ekran jest świetny, głośniki bardzo dobre, a czas pracy póki co zapowiada się naprawdę solidnie. Mówiąc o baterii nie sposób nie wspomnieć też o superszybkim ładowaniu 100 W i również szybkim indukcyjnym 50 W – oba te aspekty są wyróżnikiem nieczęsto spotykanym u innych producentów. Także fakt obecności ładowarki w zestawie sprzedażowym.
Póki co OnePlus 12 posłużył mi do zrobienia zaledwie około 150 zdjęć, zatem jeszcze za wcześnie na werdykty, jednak to, co już teraz rzuca mi się w oczy, to zaskakująco świetna jakość zbliżenia za sprawą wysokiej rozdzielczości teleobiektywu.
Wygląda na to, że nowa dwunastka naprawdę szalenie mocno zbliża się do prawdziwych ultraflagowych smartfonów w większości aspektów. No, poza jednym… OnePlus 12 znów nie oferuje pełnej wodoodporności IP68, a jedynie IP65. Zatem w teorii zachlapania, ani struga wody nie powinny zrobić na nim wrażenia, ale zanurzenia w wodzie może już nie producent nie zaleca. To i tak wyższy certyfikat od poprzednika, który miał IP64, ale wciąż w tej cenie mamy prawo oczekiwać kompletnej wodoodporności.
Jeśli macie jakieś nurtujące Was pytania odnośnie telefonu – sekcja komentarzy oczywiście jest do Waszej dyspozycji, a ja na każde z nich postaram się wyczerpująco udzielić odpowiedzi.
Na koniec przypominam, że jeśli zastanawiacie się nad zakupem smartfona OnePlus 12, to teraz może być na to dobry moment, bowiem jeszcze do 15 lutego 2024 roku trwa premierowa promocja. W jej ramach, po zakupie urządzenia otrzymacie 400 złotych zwrotu w postaci czeku BLIK oraz słuchawki OnePlus Buds 2 Pro.