O mobilnym graniu słów kilka…

Smartfony były z góry skazane na zwycięstwo, ponieważ potrafią łączyć w sobie cechy urządzeń trzecich. Od kilku lat spada ogólnoświatowa sprzedaż odtwarzaczy muzycznych, bo przecież każdy ma odpowiednią aplikację w swoim urządzeniu, dzięki której może rozkoszować się ulubionymi dźwiękami. Ten sam trend można zaobserwować wśród tanich aparatów kompaktowych. Dzisiejsze telefony komórkowe potrafią robić naprawdę dobre zdjęcia, więc większość osób nie potrzebuje wydawać pieniędzy na niepotrzebny gadżet. A jak jest z przenośnymi konsolami do gier?

Sony i Nintendo to pionierzy rynku zajmującego się produkcją konsol domowych, jak i przenośnych. Pomimo tego, że cały czas mamy do czynienia z premierami nowych tytułów na urządzenia przenośne, to nie można nie zauważyć, że pojawienie się mocnych, wydajnych smartfonów, zabrało im kilkadziesiąt procent rynku. Słowa te potwierdza choćby to, że samo wielkie N myśli o wprowadzeniu własnych gier do mobilnych sklepów z aplikacjami. Być może za jakiś czas Nintendo, tak samo jak setki innych deweloperów, będzie wydawało gry przeznaczone na urządzenia pracujące pod kontrolą Androida i iOS.

I wszystko byłoby jak najbardziej w porządku, gdyby nie my – użytkownicy. Jak powszechnie wiadomo, stworzenie gry czy aplikacji, nie należy do rzeczy najłatwiejszych. Wymaga to od programisty masę czasu i pracy. Programista, jak każdy inny uczciwie pracujący człowiek, chciałby otrzymać za swoją pracę wynagrodzenie. I tutaj zaczynają się schody… W wielu produkcjach zastosowany jest model free to play. Oznacza to, że możemy rozpocząć przygodę z tytułem zupełnie za darmo, ale do pełni szczęścia (a czasem po prostu do ukończenia gry) będziemy musieli sięgnąć do kieszeni…

Ile osób jest skorych do zapłacenia za dodatkowe treści? Tylko 1,9% mobilnych graczy. Wynik ten podaje firma Swrve, która przeprowadziła szczegółową analizę rynku gier z modelem free to play. Oznacza to, że deweloper na 50 osobach grających w jego produkt, zarobi na 1… Jednakże ten sam raport przewiduje, że deweloperzy w 2016 roku zarobią na tych produkcjach około 1,9 miliarda dolarów!

Okazuję się bowiem, że 0,19% graczy generuje aż połowę pieniędzy zarabianych przez producentów. Dzieję się tak dlatego, że kwota którą wydaje ten odsetek miłośników mobilnej rozrywki, wynosi średnio aż 24,33 dolara miesięcznie. Z badań wynika, że najważniejszy jest tutaj pierwszy kontakt z aplikacją/grą. To własnie w ciągu pierwszego dnia od zainstalowania produkcji dochodzi do aż 59% wszystkich transakcji. Świetnie obrazuje to poniższy wykres:

1

Użytkownicy dają jasno do zrozumienia, że nie lubią mikrotransakcji, ale pomimo tego deweloperzy nadal je stosują. Dlaczego? Moim zdaniem powód jest prosty. Po prostu aplikacja czy gra, za którą należy wnieść jednorazową opłatę, jest zbyt łatwa w wytwarzaniu jej nieoryginalnych kopii. Dużo więcej trudności stawia przed potencjalnym piratem produkt wyposażony w dodatkowe treści. Druga sprawa, to absurdalnie wysokie ceny mikrotransakcji. Spójrzmy chociażby na produkty EA lub bardzo popularny tytuł, jakim niewątpliwie jest Asphalt 8 Airborne. W tych aplikacjach przez kilka minut można wydać połowę średniej krajowej pensji. Wygląda jednak na to, że znajdzie się kilka osób, dla których wydanie kolosalnych kwot na wirtualne przedmioty, nie będzie trudnym zadaniem.

Być może taki stan rzeczy to wina odbiorców, którzy są zbyt skąpi i wolą pobrać aplikację z przykładowego chomika, aniżeli zapłacić producentowi. Być może, gdybyśmy byli od zawsze fair w stosunku do deweloperów, ci oferowaliby wartości dodatkowe w kwotach, które byłyby dla nas odpowiednie. Świetnie tu pasuje zdanie, wypowiedziane przez Janusza Korczaka: „Jeśli chcesz zmienić świat, zacznij od siebie”. Ja zaczynam!