Był taki czas, w którym sporo producentów dosłownie rzuciło się na tablety dla graczy. Z marnym skutkiem. W większości były to jedynie kolejne urządzenia, które „dla graczy” były jedynie z nazwy. NVIDIA pokazała, że można inaczej. I choć pod względem budowy przypomina zwykłe urządzenie tego typu, drzemie w nim ogromny potencjał dzięki dodatkowym usługom, w tym Geforce NOW. Miałam okazję przedpremierowo zapoznać się z nowym-starym tabletem w portfolio firmy, NVIDIA Shield Tablet K1.
Nie jestem graczem. Albo inaczej: jestem graczem bardzo okazjonalnym. Planszówki, PS3 i Move, rzadziej laptop. Najczęściej gram na testowych smartfonach i tabletach, ale raczej nie tyle dla przyjemności, co z konieczności, bo czymże by były ich recenzje bez sprawdzenia, jak radzą sobie z bardziej zaawansowanymi grami. Z tym większym niepokojem podeszłam do Shield Tablet K1.
Zeszłoroczną edycję tabletu NVIDII testował Marek – człowiek, który zdecydowanie może nazwać się graczem. Ktoś, kto ma kontakt z grami i może powiedzieć sporo więcej na ich temat niż tylko to, że „na Androida jest dostępnych sporo ciekawych tytułów” (i tu kilka wymienić). Staję zatem przed sporym wyzwaniem: przetestować sprzęt, którego zdecydowanie nie jestem targetem. Problem w tym, że już w pierwszej chwili, gdy wzięłam kontroler do ręki i postawiłam przed sobą tablet w wygodnej pozycji, poczułam to, co powinnam – odezwała się dusza gracza.
Początkowo skupiłam się na tytułach, które dostępne są w Google Play. Tu dość długo zatrzymałam się przy High-Life 2, tytule, przy którym czas leci nieubłaganie szybko, a oprawa graficzna zasługuje na uznanie. Pograłam też w Asphalt 8: Airborne, w którym sterowanie padem jest o wiele bardziej interesujące niż akcelerometrem w przypadku zwykłych urządzeń. Dla zasady postrzelałam też w Dead Trigger 2, bo po prostu lubię ten tytuł.
Później przeszłam do bardziej wymagającego zadania, jakim jest strumieniowanie gier z chmury, dzięki usłudze Geforce NOW (3 miesiące za darmo, później 9,99 euro co miesiąc). I tu już zginęłam na długie godziny, przy okazji nagrzewając obudowę do 47 stopni. Najpierw najbardziej w moim stylu – DIRT 3, później klimatyczne The Park, a na koniec – Wiedźmin 3: Dziki Gon. Co ważne, wykupując gry w ramach GeForce NOW, dostajemy kod Steam, który umożliwia nam granie w ten tytuł na pececie lub laptopie.
Do sprawdzenia została mi jeszcze jedna ważna usługa, GameStream, czyli funkcja wykorzystująca tablet w roli zdalnego ekranu dla gier włączanych na laptopie (musi być zainstalowany program Geforce Experience). Tu jednak będzie nieco trudniej, bo – jak wspomniałam wcześniej – rzadko kiedy zdarza mi się grać na komputerze. Ale spokojnie, czego się nie robi w (tak przyjemnych) celach testowych!
Ale Shield Tablet K1 to nie tylko urządzenie do grania. Świetnie spisuje się w roli odtwarzacza – z jasnością maksymalną oglądając wideo z YouTube, rozładowuje się w ciągu 5 godzin, z kolei z minimalną – w ciągu 8,5 godziny. Czas pracy podczas będę odpowiednio sprawdzać w zależności od jednego z czterech trybów: maksymalna wydajność, zoptymalizowany, oszczędność baterii oraz użytkownika.
Póki co Shield Tablet K1 podpadł mi tylko z jednego powodu: oferuje dość mało, bo tylko 16GB pamięci wewnętrznej, którą bardzo szybko można zapełnić pobierając kilka zaawansowanych gier. Szkoda, że nie ma możliwości ustawienia pamięci karty microSD jako pamięci domyślnej, aby można było instalować aplikacje bezpośrednio na niej. Można natomiast przenosić sporą część każdej z gier, co w dużej mierze ratuje w przypadku 16-gigabajtowych urządzeń.
NVIDIA Shield Tablet K1 póki co zrobił na mnie bardzo dobre wrażenie. Jestem jednak znana z tego, że nie publikuję recenzji po kilku dniach spędzonych z danym urządzeniem – potrzebuję więcej czasu, by się z nim „dotrzeć” i sprawdzić wszystko na spokojnie. Wtedy przekonamy się, czy moja opinia na temat tego produktu nie uległa zmianie. Natomiast jedno jest pewne: to nie tylko tablet – to też konsola, która świetnie radzi sobie z wymagającymi tytułami i potrafi „wciągnąć” na długie godziny.