Nowy Mercedes klasy E test
(fot. Mikołaj Wawrzak)

Test nowego Mercedesa klasy E. Mnóstwo gadżetów i oszczędny silnik diesla

Nowy Mercedes klasy E to zdecydowany krok w kierunku komputeryzacji, ale też – co dla wielu może być najważniejsze – po prostu bardzo dobry samochód. Niemiecki producent poprawił wiele bolączek swoich ostatnich aut i wprowadził model, który zrobił na mnie ogromne wrażenie.

Czuć, że to prawdziwy Mercedes

Mercedes klasy E, obok Audi A6 i BMW serii 5, to najbardziej znany przedstawiciel segmentu E, który przez lata był wyznacznikiem komfortu i nowoczesnych rozwiązań. Ceniony był również za jakość wykonania, ale niestety w poprzedniej generacji, oznaczonej jako W213, dostrzegalny był regres. Dostaliśmy atrakcyjny wizualnie samochód, naszpikowany gadżetami, z naprawdę świetnym zawieszeniem, ale niestety z trzeszczącym wnętrzem. Nie było tragedii, ale z pewnością jakość wykonania nie przystawała Mercedesowi.

Obawiałem się, że najnowsze wcielenie tego samochodu, czyli Mercedes klasy E W214, też nie spełni moich oczekiwań w tej kwestii. Tym bardziej, że elektryczny odpowiednik, Mercedes EQE, naprawdę zawiódł mnie spasowaniem elementów we wnętrzu. Byłem wręcz zniesmaczony tym, co zobaczyłem w tej drogiej, elektrycznej limuzynie. Liczyłem, że nowa klasa E też wypadanie słabo, a ja będę narzekał na trzeszczący pod naciskiem środek. Myliłem się.

Wybaczcie, że ten test zaczynam nietypowo, opisując jakość wykonania środka, ale to właśnie ta cecha denerwowała mnie w wielu nowych Mercedesach. Natomiast klasa E W214 to wreszcie powrót do korzeni i tego, jak powinien być poskładany samochód tego producenta. Nie twierdzę, że jest idealnie, ale po zajęciu miejsca kierowcy, sprawdzeniu poszczególnych elementów, byłem pozytywnie zaskoczony.

Nowy Mercedes klasy E
(fot. Mikołaj Wawrzak)

Niewielkie ruchy pod naciskiem, ale bez wyraźnie słyszalnego trzeszczenia, dostrzegłem tylko w przypadku elementu, na którym znajduje się zestaw przycisków odpowiedzialnych za sterowanie fotelem. Przy okazji wypada wspomnieć, że przyciski do zarządzania fotelem są na stałe umieszczone w konkretnej pozycji i nie przesuwają się po ich naciśnięciu. Wystarczy te przyciski delikatnie dotknąć palcem, aby przykładowo przysunąć lub odsunąć fotel kierowcy.

Nawet ekran z cyfrowymi zegarami jest dobrze zamontowany, co niekoniecznie można powiedzieć o innych Mercedesach z podobnie umieszczonym wyświetlaczem za kierownicą. Oczywiście nie użyłem zbyt dużo siły, aby przetestować go w ekstremalnych warunkach. Nie chodzi przecież, aby ten ekran lub inny element wyrwać lub uszkodzić, ale celem jest tylko sprawdzenie spasowania poszczególnych elementów.

Docenić należy również ilość miejsca w środku. Zarówno kierowca, pasażer z przodu, jak i dwie osoby siedzące z tyłu nie będą narzekać. Tutaj nowy Mercedes wypada lepiej od nowego BMW serii 5, które z tyłu jest dość ciasne. Ze względu na sporych rozmiarów tunel środkowy raczej odpuściłbym podróżowanie w trzy osoby z tyłu – owszem – można, ale nie będzie to zbyt przyjemne doświadczenie.

Na żywo nowa klasa E sprawia wrażenie większej od poprzedniczki, ale tak naprawdę różnice są niewielkie. Samochód urósł tylko nieznacznie – długość zwiększono o 2 cm, a szerokość o 3 cm, natomiast wysokość pozostała niezmieniona. Dokładne wymiary dla sedana przedstawiają się następująco: długość 4949 mm, szerokość 1880 mm (2065 mm z lusterkami) i wysokość 1480 mm. Rozstaw osi to 2961 mm.

Nowy Mercedes klasy E
(fot. Mikołaj Wawrzak)

MBUX Superscreen, czyli aż trzy ekrany

W podstawowej konfiguracji otrzymujemy dwa ekrany, a także sporo pustej przestrzeni na desce rozdzielczej. Przyznam, że wygląda to przeciętnie i nie robi jakiegokolwiek wrażenia.

Znacznie ciekawiej jest w przypadku opcjonalnego MBUX Superscreen, który zapewnia aż trzy ekrany – cyfrowe zegary, centralny, duży wyświetlacz, a także ekran dla pasażera. Tutaj mamy taflę szkła, która pokrywa sporą część deski rozdzielczej. Nie jest to jednak typowe piano black, które rysuje się od samego patrzenia. Całość znajduje się pod wspomnianą taflą, która dobrze znosi użytkowanie i jest łatwa w czyszczeniu.

Niestety, nie jest to rozwiązanie równie imponujące, jak MBUX Hyperscreen w elektrycznym EQE czy EQS. Otóż cyfrowe zegary to wydzielony ekran, który wizualnie trochę gryzie się z całością. Z drugiej strony, dopłata do Superscreen to „tylko” 8577 złotych, podczas gdy do Hyperscreen musimy dopłacić aż 28206 złotych w elektrycznym EQE. Różnica w cenie jest ogromna i, według mnie, zbyt wysoka względem tego, co dodatkowo zapewnia Hyperscreen.

Mercedes klasy E
(fot. Mikołaj Wawrzak)

Każdy z trzech ekranów oferuje wysoką rozdzielczość, bardzo dobre odwzorowanie kolorów i po prostu obraz w topowej jakości, jak na samochód. Docenić należy również sprawność reakcji na dotyk użytkownika – doświadczenie jest zbliżone do korzystania z drogiego tabletu. Nie zauważyłem też żadnych przycięć animacji na środkowym ekranie i tym przeznaczonym dla pasażera. Cyfrowe zegary natomiast, przez kilkanaście sekund od uruchomienia Mercedesa klasy E, potrafią klatkować. Dziwne, bowiem podobnego zachowania nie dostrzegam w żadnym z dotychczas testowanych samochodów Mercedesa.

Nowością w W214 jest nie tylko MBUX Superscreen, ale również cały system infotainment. Bazuje on wyraźnie na dotychczasowym systemie, ale pojawiły się zmiany wizualne, a także dodano obsługę wielu nowych aplikacji. Mamy m.in. TikToka, YouTube, Angry Birds, Zoom czy Webex. Aplikacje to raczej tylko ciekawostka, bowiem wątpię, aby ktoś z nich korzystał. Mercedes klasy E nie jest samochodem elektrycznym, więc w trasie nie musimy stać pod ładowarkami i szukać sobie zajęcia na czas ładowania. Nikt też chyba nie będzie chodził do garażu, aby siedzieć we wnętrzu i grać w Angry Birds, nawet biorąc pod uwagę, że samo przebywanie w środku nowej klasy E jest niezwykle miłe.

Możemy poczuć się, jakbyśmy korzystali z tabletu nie tylko ze względu na listę dodatkowych aplikacji, które możemy zainstalować ze sklepu Mercedesa. Otóż ikony, które przypisane są do systemowych funkcji, takich jak ustawienia czy nawigacja, również wyglądają jak z tabletu. Szkoda tylko, że takiego taniego z Chin. Nie dość, że są brzydkie, to jeszcze nie pasują do interfejsu całego systemu infotainment. Mam nadzieję, że ten element zostanie poprawiony przez Mercedesa.

(fot. Mateusz Budzeń)
(fot. Mateusz Budzeń)
(fot. Mateusz Budzeń)
(fot. Mateusz Budzeń)
(fot. Mateusz Budzeń)
(fot. Mateusz Budzeń)
(fot. Mateusz Budzeń)
(fot. Mateusz Budzeń)
(fot. Mateusz Budzeń)
(fot. Mateusz Budzeń)
(fot. Mateusz Budzeń)

Z wyżej wymienionych aplikacji może też korzystać na własnym ekranie pasażer siedzący z przodu. Pasażer ma dodatkowo możliwość uruchomienia apek podczas jazdy (kierowca ze względów bezpieczeństwa nie ma dostępu do przeglądarki internetowej czy YouTube, gdy Mercedes klasy E się porusza).

Na dodatkowym ekranie mamy również nawigację, odtwarzacz muzyki czy możliwość zarządzania niektórymi ustawieniami samochodu. Co więcej, pasażer może mieć własną muzykę – wystarczy, że podłączy zestaw słuchawek przez Bluetooth, aby słuchać muzyki innej niż kierowca. Mała rzecz, a zdecydowanie cieszy.

Docenić z pewnością należy wbudowaną nawigację. Oferuje ona aktualną siatkę dróg, świetny algorytm wyznaczania trasy, a także dochodzi łączność z innymi Mercedesami. Jeśli przykładowo inny Mercedes wykryje śliską nawierzchnię lub mocne, boczne powiewy wiatru, to automatycznie zgłosi to do systemu, a pozostali kierowcy odpowiednią informację zobaczą w nawigacji.

Nawigację możemy wyświetlić na centralnym ekranie, ale również na cyfrowych zegarach i na ekranie pasażera. Do tego sporych rozmiarów wskazówki pokazywane są na wyświetlaczu Head-Up na przedniej szybie.

Nie zabrakło obsługi Android Auto i Apple CarPlay. Warto jednak wiedzieć, że obie nakładki wyświetlają się tylko na centralnym ekranie. Nie mamy dostępu do nich na ekranie przeznaczonym dla pasażera, a tym bardziej na cyfrowych zegarach. Podczas testów korzystałem zarówno z Android Auto, jak i Apple CarPlay – oba rozwiązania działają bez żadnych zarzutów. Mamy możliwość łączności za pomocą kabla, ale też jest łączność bezprzewodowa.

Zależy Ci na zasięgu? Polecam Mercedesa z dieslem

Nowy Mercedes klasy E dostępny jest z silnikami benzynowymi, a także jednostkami diesla. Mamy silniki 4-cylindrowe, a także 6-cylindrowe. Każdy jest zelektryfikowany – miękka hybryda lub hybryda plug-in. Jeśli chodzi o PHEV-y, na pokładzie znajduje się spory akumulator 25,4 kWh, który w realnych warunkach powinien pozwolić na przejechanie 80-100 km na samym prądzie. Warto dodać, że hybrydy plug-in występują w wersji z silnikami diesla, co jest prawdziwym ewenementem na rynku motoryzacyjnym.

Na testy otrzymałem wersję E220d 4Matic, która z pewnością będzie jedną z najchętniej kupowanych w Polsce. Mamy tutaj 2-litrowy, 4-cylindrowy silnik diesla o mocy 197 KM i maksymalnym momencie obrotowym 440 Nm, któremu towarzyszy niewielki motor elektryczny, pełniący rolę alternatora połączonego z rozrusznikiem (ISG) i 48-woltową pokładową instalacją elektryczną. Dodaje on 23 KM w trybie EQ Boost, a także niemal pozwala pozbyć się efektu turbodziury.

Nowy Mercedes klasy E
(fot. Mikołaj Wawrzak)

Wersja E220d nie należy do najszybszych, bowiem przyspieszenie od 0 do 100 km/h trwa 7,8 sekundy, a prędkość maksymalna to 234 km/h. W związku z tym, prywatnie sięgnąłbym po 3-litrowego diesla. Tym bardziej, że powinien on charakteryzować się lepszą kulturą pracy. 2-litrowa jednostka natomiast przy sprawniejszym ruszaniu z miejsca pracuje jak typowy 4-cylindrowy diesel, czyli trochę drażni uszy kierowcy. Przy jeździe ze stałą prędkością, nawet na autostradzie, już nie słyszymy, że jest to diesel – wówczas w kabinie jest przyjemnie cicho.

Największą zaletą E220d jest jednak oferowany zasięg. Mercedes klasy E w tym wydaniu to świetny wybór dla wszystkich, którzy lubią pokonywać długie trasy bez zbędnych przystanków. W połączeniu z 66-litrowym zbiornikiem mogłem liczyć na następujący zasięg:

  • jazda z prędkością 50 km/h – 4 l na 100 km, zasięg 1650 km,
  • jazda z prędkością 90 km/h – 4,6 l na 100 km, zasięg 1434 km,
  • jazda z prędkością 120 km/h – 5,6 l na 100 km, zasięg 1178 km,
  • jazda z prędkością 140 km/h – 6,8 l na 100 km, zasięg 970 km,
  • miasto – od 7 do 8,5 l na 100 km, zasięg 942-776 km.
Nowy Mercedes klasy E test
(fot. Mikołaj Wawrzak)

Skąd taka różnica w przypadku miasta? Już wyjaśniam. Wynik 8,5 litra zobaczyłem podczas jazdy przy sporych korkach, korzystając z trybu Comfort. Natomiast 7 litrów udało mi się osiągnąć przy mniejszych korkach, ale z włączonym trybem Eco. Korki miały tutaj wpływ raczej maksymalnie wynoszący 0,5 litra na 100 km, ale kolejny litr niższego spalania to już zasługa ustawienia Eco, w którym Mercedes klasy E często wchodzi w tryb żeglowania. Oznacza to, że silnik spalinowy jest znacznie częściej wyłączany, też podczas toczenia się. Samo wyłączenie/włączenie silnika jest odczuwalne, ale w ogóle nie przeszkadza i odbywa się to płynnie, co jest zasługą układu miękkiej hybrydy.

Postanowiłem sprawdzić, jak Mercedes klasy E wypadnie w cyklu mieszanym, ale takim stworzonym przeze mnie z myślą o silnikach diesla. Wyszedłem z założenia, że większość jazd będzie odbywać się na drogach ekspresowych i autostradach, a pozostałe około 30-40% to będą drogi krajowe i miasto. Strzelam, że samo miasto wyniosło nie więcej niż 15%. Po przejechaniu 876 km w takich warunkach zobaczyłem średnie spalanie 5,6 litra z całej trasy, co uważam za świetny wynik.

Mercedes klasy E test
(fot. Mikołaj Wawrzak)

Podróżowanie to prawdziwa przyjemność

Na wygodę podróżowania wpływa nie tylko maksymalny zasięg, ale również pozostałe funkcje i rozwiązania. Przyznam, że mógłbym przejechać kilkaset kilometrów bez wysiadania i do celu dojechałbym bez zmęczenia.

Zacznijmy od foteli, które są genialnie komfortowe, a przy tym zapewniają dobre trzymanie boczne. Nigdy nie czułem jakiegokolwiek dyskomfortu. Dodam, że prawdopodobnie równie przyjemnie jest na tylnej kanapie – siedziałem na niej łącznie kilkanaście minut, więc finalnej opinii nie wydam.

Do tego dochodzi bardzo dobrze działający aktywny tempomat, a także funkcja trzymania pasa ruchu. Co więcej, na wybranych odcinkach autostrad i dróg ekspresowych Mercedes klasy E potrafi prawie sam zmienić pas ruchu – kierowca musi tylko wydać polecenie za pomocą manetki kierunkowskazów. Działa to zaskakująco bezbłędnie. Śmiem nawet twierdzić, że nowa generacja klasy E mogłaby jeździć sama po autostradach, gdyby tylko Mercedes odważył się wdrożyć takie rozwiązanie i pozwoliłyby na to przepisy.

(fot. Mikołaj Wawrzak)

Kolejną zaletą jest pneumatyczne zawieszenie, które bardzo dobrze radzi sobie ze wszystkimi nierównościami. Nie czujemy się jak w Mercedesie klasy S, który jedzie niemal jakby unosił się nad ziemią, ale klasa E jest zdecydowanie wyznacznikiem komfortu w swoim segmencie.

Niestety, pneumatyczne zawieszenie wymaga niemałej dopłaty – jest ono częścią pakietu Engineering za 16060 złotych, ale polecam wydać te pieniądze. Tym bardziej, że składa się on jeszcze ze skrętnej tylnej osi (4,5 stopnia), która ułatwia manewrowanie na ciasnych parkingach.

Wyciszenie wnętrza to też jedna z cech, który pozytywnie wpływają na pokonywanie dłuższych tras. Tutaj Mercedes klasy E nie ma się czego wstydzić. W środku jest cicho także przy prędkościach autostradowych, a my możemy rozmawiać bez podnoszenia głosu.

Mercedes klasy E
(fot. Mikołaj Wawrzak)

Jeszcze kilka uwag na temat nowego Mercedesa klasy E

Na pokładzie testowanego egzemplarza znalazł się rewelacyjny system audio Burmester 4D, za który trzeba dopłacić tylko 6649 złotych. Owszem, „tylko”, bowiem spodziewałem się, że będzie to wydatek raczej 15-20 tys. złotych – tyle potrafią kosztować lepsze systemy audio w samochodach. Składa się on z 17 głośników i 4 „wzbudników” zamontowanych w przednich fotelach.

Dźwięk jest czysty, wyraźny, niskie i wysokie tony są dobrze słyszalne, a do tego przednie fotele mogą delikatnie wibrować, aby spotęgować odczucia podczas słuchania muzyki.

Co więcej, oświetlenie ambientowe, które już samo w sobie jest mega efektowne (chociaż niektórzy uważają, że kiczowate), ma funkcję o nazwie „wizualizacja dźwięku”. Wówczas poszczególne listwy świetlne migają w rytm muzyki. Możemy poczuć się jak na dyskotece, chociaż zalecam korzystanie z tej funkcji tylko na postoju, bowiem podczas jazdy zbytnio rozprasza.

@mateusz_budzen

Nowy Mercedes-Benz klasy E – oświetlenie wnetrza 😁🚗 #mercedes #car #samochody

♬ dźwięk oryginalny – mateuszbudzen

Na pokładzie mamy dobrze znanego asystenta głosowego Mercedesa, który za pomocą komend głosowych pozwala nie tylko wyznaczyć cel w nawigacji czy zmienić temperaturę klimatyzacji, ale również potrafi opowiedzieć żart. Teraz jednak możemy włączyć opcję, która w założeniach ma sprawić, że rozmowa z nim będzie bardziej naturalna.

Nie musimy bowiem wypowiadać na początku komendy „Hej Mercedes”. Brzmi ciekawie, ale niekoniecznie działa poprawnie. Po aktywacji tej opcji asystent staje się nieprzyjemnym kompanem rozmów, bowiem potrafi aktywować się bez powodu, wcinać w rozmowę, a do tego mówić w ogóle na inny temat. Polecam więc nie włączać tej opcji i pozostać przy dotychczasowym „Hej Mercedes”.

Nowy Mercedes klasy E to po prostu świetny Mercedes

Oczywiście, że nowa generacja klasy E ma wady, ale każdy samochód ma listę niedociągnięć. Tutaj na szczęście ta lista jest dość krótka. Całościowo otrzymujemy świetnego Mercedesa, czyli samochód nastawiony na komfort podróżowania. Śmiem twierdzić, że Mercedes W214 pod tym względem jest wybitny – wsiadamy i czujemy się odcięci od prawie całego świata, rozkoszując się oferowaną wygodą, świetnymi fotelami, a także towarzyszy nam godny polecenia system audio Burmester.

W przypadku wersji E220d dostajemy jeszcze niskie zużycie paliwa, a także możliwość przejechania ponad 1000 km na pełnym baku. Przyznam, że oddając testowy egzemplarz pomyślałem, że w niedalekiej przyszłości będzie mi brakować takich napędów, w których nie trzeba martwić się o zasięg i nie musimy marnować czasu na stanie pod ładowarkami.

Nowy Mercedes klasy E
(fot. Mikołaj Wawrzak)

Nowy Mercedes klasy E to też komputeryzacja wniesiona na jeszcze wyższy poziom. Możemy poczuć się prawie jak w filmie sci-fi, gdy przed oczami mamy trzy duże ekrany, a także sporych rozmiarów wyświetlacz Head-Up na przedniej szybie. Do tego dochodzi bezbłędnie działający aktywny tempomat i inne funkcje wsparcia kierowcy.

Wiem, że mocno jaram się tym Mercedesem, ale to jeden z najlepszych samochodów, jakimi miałem przyjemność jeździć. Muszę jednak zaznaczyć, że jeśli chodzi o dynamiczną jazdę, to wciąż królem pozostaje BMW serii 5. Mercedes klasy E jest natomiast genialny, jeśli chodzi o komfort podróżowania.

Test Mercedes klasy E
(fot. Mikołaj Wawrzak)

Szkoda tylko, że jest naprawdę drogo. Wersja E220d startuje od 285,9 tys. złotych, a za wariant z napędem na wszystkie koła 4Matic musimy zapłacić już 299,2 złotych. To oczywiście dopiero początek, bowiem jeśli chcemy mieć bardzo bogate wyposażenie, tak jak w testowym egzemplarzu, to musimy wydać około 480 tys. złotych. Dobrze czytacie – prawie 0,5 miliona złotych za 2-litrowego diesla. Brzmi to wręcz niewiarygodnie!

Zdjęcia Mercedesa klasy E wykonał Mikołaj Wawrzak. Zapraszam do obserwowania jego profilu na Instagramie i Facebooku.