Podczas oglądania premiery nowego Mercedesa klasy E zastanawiałem się, czy to wciąż samochód, czy jednak już smartfonach na kołach. Zdecydowanie mamy do czynienia z autem skomputeryzowanym do granic możliwości.
Ogromne ekrany i TikTok
Przyznam, że design nowej klasy E trochę mnie zaskoczył. Owszem, przypomina ona inne nowe modele Mercedesa, jak klasę S czy klasę C, ale raczej patrząc na przód lub tył trudno będzie ją pomylić z pozostałymi Mercami. To dobra wiadomość, bowiem w przypadku poprzedniej generacji, zwłaszcza tej przed faceliftingiem, zbyt mocno było czuć S-kę. Co więcej, podejrzewam, że projektanci inspirowali się elektryczną gamą EQ, bowiem przedni grill wygląda jakby przed chwilą został wyciągnięty z jednego z elektrycznych Mercedesów.
Przejdźmy jednak do wnętrza, bo to właśnie tutaj dzieje się najwięcej. Wcześniejsze, z dzisiejszej perspektywy „średnie” pod względem wymiarów dwa ekrany, zostały zastąpione przez deskę rozdzielczą będącą połączeniem tego, co dostajemy w klasie S lub C, z tym, co znajdziemy w EQS. Otóż mamy duży centralny ekran, a także mniejszy wyświetlacz dla pasażera, a całość ukryta jest pod sporą taflą szkła, podobnie jak w elektrycznym EQS. Natomiast ekran przeznaczony wyłącznie dla kierowcy wygląda jak doklejony tablet, czyli podobnie jak w klasie S. Wypada tutaj wspomnieć, że producent już wcześniej pochwalił się wnętrzem nowej klasy E.
Zarówno na głównym ekranie, jak i tym przeznaczonym dla pasażera, będzie można korzystać z aplikacji, które niekoniecznie kojarzą się z samochodami, ale cieszą się (lub cieszyły się kiedyś) sporą popularnością – np. TikTok, Angry Birds, Zoom czy Webex. Oczywiście kierowca, podczas prowadzenia, nie będzie miał dostępu do większości z nich, ale nie dotyczy to pasażera siedzącego z przodu. W celu uniknięcia niepożądanego efektu rozpraszania kierowcy treściami pokazywanymi na dodatkowym ekranie pasażera, Mercedes zastosował system maskujący obraz.
Jeśli jeszcze nie poczuliście, że klasa E stała się smartfonem na kołach, to spieszę z kolejną ciekawostką. We wnętrzu znalazła się bowiem kamerka do selfie, którą będzie można robić zdjęcia, ale również wykorzystać podczas wideorozmów.
Wysoką jakość dźwięku ma dostarczyć system Burmester 4D, w co jestem w stanie uwierzyć. Miałem okazję posłuchać go w klasie S. Owszem, w bardziej rozbudowanym wariancie, ale podejrzewam, że w klasie E będzie tylko nieznacznie okrojony. Warto dodać, że klasyczny kluczyk będziemy mogli zostawić w domu. Wprowadzona została obsługa cyfrowego kluczyka dla użytkowników iPhone’ów i Apple Watchy.
Bez V8, ale z ciekawą hybrydą plug-in
Niestety, dla wszystkich miłośników silników spalinowych nie mam dobrych informacji. Otóż nowy Mercedes klasy E nie otrzyma silnika V8. Z drugiej strony, nie zostaniemy wyłącznie z małymi, 4-cylindrowymi i 2-litrowymi jednostkami. Owszem, takie też będą dostępne i możliwe, że to właśnie one będą sprzedawać się najlepiej. Pojawią się jednak wersje z silnikami R6.
Producent wyraźnie postawił na elektryfikację napędów, aczkolwiek nie ma też wersji w pełni elektrycznej. Dla osób poszukujących BEV-a jest skierowany EQE. W klasie E będą dostępne zarówno miękkie hybrydy, jak i plug-iny, w których to znajdzie się spory akumulator o pojemności aż 25,4 kWh. Podejrzewam, że około 80-100 km na samym prądzie będzie osiągalne.
Nowy Mercedes klasy E w Europie pojawi się już latem tego roku. Początkowo dostaniemy sedana, a następnie kombi. Dodam, że nie mogę się już doczekać pierwszych jazd.