Technologia 3D Touch (zwana też Force Touch lub ClearForce) ma tak ogromny potencjał, że nawet największa wyobraźnia i kreatywność projektantów oprogramowania nie jest w stanie wykorzystać go w całości. Obecnie jednak rozwiązanie to jest na etapie bardzo wczesnego rozwoju i jeszcze bardzo długa droga przed nim, aby stało się powszechnie stosowane i w pełni funkcjonalne.
Dlaczego to tym piszę? Z prostego powodu: Apple zdaje sobie sprawę, że prezentując iPhone’a 6S i 6S Plus z 3D Touch po prostu „wygrało”. ZTE Axon Mini, mimo że faktycznie był pierwszym na rynku smartfonem wyposażonym w Force Touch, zdążył zostać zapomniany, nie mówiąc już o Huawei Mate S, który miał się pojawić również w wariancie oferującym tę technologię. Rozwiązanie to jest na tyle rewolucyjne, że powinno napędzać popularność każdego smartfona w nie wyposażonego. Chyba, że je przeceniam i oczekuję od niego zbyt wiele. Istnieje jednak też opcja, że tylko Amerykanie potrafią skutecznie oprzeć na tym swój marketing.
Dlatego też, chcąc iść za ciosem, planują wyposażyć w 3D Touch również iPady. Ale nie jest to tak proste, jak mogłoby się wydawać. Na przeszkodzie stoją pewne problemy techniczne, utrudniające dostosowanie tej technologii do dużo większych wyświetlaczy. Dlatego mało prawdopodobne wydaje się, żeby iPad Air 3, który – jak się sugeruje – ma zadebiutować na początku przyszłego roku, zaoferował 3D Touch. Idąc dalej tym tropem, równie wątpliwe jest, żeby sukcesorzy iPada Mini 4 i iPada Pro – jeśli tylko zostaną zaprezentowani w 2016 roku – otrzymali ekrany z technologią rozpoznawania siły nacisku.
Źródło: 9to5Mac, Apple Insider