Wczoraj Microsoft udostępnił nową kompilację Windowsa 10 (Technical Preview), a blogerzy technologiczni prześcigali się w tym, kto pierwszy ją zainstaluje i napisze o niej trzy słowa. Jakby to miało jakiekolwiek znaczenie. Zmiany w kolejnych buildach są oczywiście ważne, ale zdecydowanie bardziej ciekawy jest nowy sposób testowania i tworzenia tego systemu.
Technical Preview czy Consumer Preview, to żadna nowość dla Microsoftu, ale tak naprawdę dużo więcej jest różnic niż podobieństw w tym, jak firma podchodzi do tworzenia nowego oprogramowania. Najważniejszą zmianą, na którą zwróciłbym uwagę, jest sposób aktualizacji. W przeszłości, jeśli ściągnęliśmy któryś build, nie mogliśmy go zaktualizować wewnątrz Windowsa. Trzeba było ściągnąć kolejny obraz systemu i zrobić update w taki sam sposób, jakbyśmy robili to od zera. Dla wielu osób biegłych w podstawowej obsłudze komputera nie jest to żaden problem, ale w taki sposób nie można trafić do naprawdę szerokiej rzeszy testerów. Wraz z Windows 10, Microsoft postanowił znacznie uprościć system aktualizacji i użytkownicy wersji Technical Preview mogą instalować nowe kompilacje z wnętrza systemu, zaledwie kilkoma kliknięciami myszki. Co dzięki temu osiągnięto? Obecnie, ponad 1,2 miliona użytkowników-pasjonatów (za darmo) testuje nowe funkcje i wpływa na przyszły kształt tego systemu.
W jaki sposób? Każda z osób, biorąca udział w programie testowym, ma do dyspozycji aplikację Windows Feedback oraz portal Uservoice, dzięki którym może dzielić się swoimi spostrzeżeniami na temat funkcjonalności, elementów wizualnych, interakcji czy interfejsu. No i przede wszystkim błędów oraz problemów, które bardzo trudno wyodrębnić bazując na małej bazie testerów. Zadaniem Microsoftu jest wyłowienie powtarzających się i sensownych propozycji oraz… zignorowanie tych idiotycznych, których – jak się okazuje – jest bardzo wiele. Nie jest to zadanie trywialne, ale wreszcie pozwoli firmie lepiej zrozumieć oczekiwania użytkowników i dodanie funkcji, które wydawały się im niepotrzebne. Windows 8 pokazał jak ważne jest pierwsze wrażenie i „głos ludu”. Nieoficjalne źródła podają, że ósemka zbierała kiepskie oceny w beta testach, ale uparty Steven Sinofsky, ówczesny szef pionu systemów operacyjnych zdecydował, żeby wypuścić system w finalnej wersji – bez menu start i z (zdaniem wielu, nie moim) „rozdwojeniem jaźni”.
Bardzo ciekawa jest też hierarchia kolejnych kompilacji i sposób ich zatwierdzania oraz dystrybucji. Całość pokazana jest na powyższym diagramie. O co w tym wszystkim chodzi? Okręgi zawierają się kolejno jeden w drugim i przedstawiają docelowych odbiorców. Okrąg „canary” to wybrani pracownicy pionu systemów operacyjnych, którzy chcą dostawać kolejne kompilacje jak najwcześniej i jak najczęściej. Drugi okrąg, to wszyscy pracownicy pionu systemów operacyjnych. Trzeci to pracownicy całego Microsoftu. Czwarty to my, czyli uczestnicy programu Insider, którzy ściągnęli i zainstalowali Windows 10 Technical Preview. Najmniejszy okręg dostaje kolejne update’y nawet raz dziennie – mają one najwięcej błędów i są najdokładniej analizowanie. Im dalej w prawą stronę diagramu, tym rzadsze aktualizacje i tym stabilniejsze kompilacje.
Microsoft jednak na tym nie poprzestał. Od tego momentu (od Build 9860) ostatni okrąg zostanie rozbity na dwa – wszyscy członkowie programu Insider będą mogli wybrać jak szybko chcą dostawać kolejne buildy. Jeśli ktoś nie jest entuzjastą częstych instalacji i potencjalnie większej liczby bugów – może zmniejszyć częstotliwość aktualizacji. Dlaczego to takie ważne? Na tym etapie to bardzo mało istotne, ale wszystko wskazuje na to, że będzie to miało odzwierciedlenie w przyszłym sposobie aktualizacji systemu. Co mam na myśli? Microsoft musi zmierzyć się ze swoim odwiecznym problemem – jak pogodzić użytkownika prywatnego, nastawionego na rozrywkę z użytkownikiem korporacyjnym czy instytucyjnym. W czym problem? Konflikt interesów. Pojedynczy konsument oczekuje dużej liczby nowości, częstych aktualizacji i nie przeszkadzają mu sporadyczne błędy i problemy. Widać to na przykładzie systemów takich jak iOS, Android czy OSX, które przechodzą jedną dużą aktualizację w roku i kilka mniejszych. Klient korporacyjny czy ten z instytucji publicznych / państwowych ma natomiast zupełnie inne priorytety. Po pierwsze – dla niego aktualizacje najprawdopodobniej nie będą darmowe, więc chce to robić najrzadziej jak tylko może – dopóki bieżący system wystarcza do pracy (tak jak to było i jest z XP). Po drugie, dla takiego klienta liczy się przede wszystkim stabilność i minimalne środki poświęcane na konserwację systemu. Nikt sobie nie wyobraża ciągłych zmian i problemów z kłopotliwymi aktualizacjami w dużej korporacji czy szpitalu, gdzie system operacyjny jest narzędziem pracy, a nie gadżetem, o który kopie kruszyć będą wszelkiej maści fanatycy i entuzjaści.
Microsoft zdaje się być świadomy tego konfliktu interesów i już na zapowiedzi Windowsa 10, Terry Meyerson wspomniał o tym, że różni użytkownicy będą dostawać aktualizacje w różnym tempie. Nie tylko podczas trwania programu Insider, ale też już po oficjalnej rynkowej premierze. Rozwiązanie to wydaje się być strzałem w dziesiątkę, jeśli zostanie prawidłowo i sensownie wdrożone. Użytkownicy prywatni będą dostawać częste aktualizacje i Windows nie będzie funkcjonalnie odstawał od Androida czy iOSa, jeśli chodzi o zastosowania rozrywkowe i mobilno-dotykowe. Administratorzy i pracownicy działów IT w dużych korporacjach czy instytucjach będą z kolei mogli spać spokojnie wiedząc, że nowe wersje systemu będą pojawiać się rzadko, a kolejne funkcje zostaną gruntownie przetestowane przez prywatnych użytkowników, co pozwoli na wcześniejsze wyeliminowanie potencjalnych błędów – zanim system trafi do rozwiązań profesjonalnych. Rewolucja się zbliża. I pamiętajcie, przeczytaliście o tym pierwszy raz na Tabletowo.pl ;)
Dla osób ciekawych – nowości (te widoczne gołym okiem) w Build 9860:
- Centrum powiadomień. Dostępne od niedawna na Windows Phone, wkrótce trafi również do Windowsa 10, a już teraz możemy cieszyć się jego namiastką w Technical Preview. Na razie są to tylko gołe powiadomienia i toporny interfejs, ale Microsoft obiecuje, że finalna wersja pozwoli na interakcję z wyświetlanymi komunikatami oraz zapewni bardziej doszlifowane i spójne wzornictwo.
- Przenoszenie aplikacji z monitora na monitor. Bardzo przydatne dla osób korzystających z kilku monitorów w sposób zaawansowany, czyli dla tak zwanych „poweruserów”. Kombinacja Win + Shilt + strzałka powoduje przeniesienie aktywnej aplikacji na sąsiedni ekran.
- Animacja przy zmianie pulpitu. Windows 10 wspiera wirtualne pulpity, ale użytkownicy narzekali, że przechodzenie między nimi było zbyt mało „widoczne” i chcieli animacji, która podkreślałaby zmianę środowiska pracy. Prośby ich zostały spełnione w Build 9860.