Od prawie 10 lat, w drugiej połowie maja organizowane są Noce Muzeów. Tradycja organizowanych wieczorową porą wejść do placówek kultury, trafiła do nas z Europy Zachodniej. Tego wyjątkowego wieczoru odwiedziłem katowickie Muzeum Historii Komputerów i Informatyki.
Muzeum położone jest w centrum miasta, przy Placu Sejmu Śląskiego, tuż przy monumentalnym neoklasycznym budynku Urzędu Marszałkowskiego. Swoje zbiory wystawia w Centrum Kultury, które przez mieszkańców miasta zwane jest Białym Domem.
Po dwóch latach przerwy, związanych ze zmianą siedziby, Muzeum wzięło udział w tegorocznej akcji, udostępniając zwiedzającym swoje zbiory. Nie są one małe, właściciele chwalą się skatalogowanym zbiorem prawie 4 tysięcy zabytkowych urządzeń.
We wstępie warto powiedzieć, że muzeum jest zupełnie inne niż wszystkie. Nie wiem na czym polega, występujący chyba tylko w naszym kraju, kult zakładania gościom kapci. Nie rozumiem też, dlaczego w większości placówek nie można fotografować. Podczas wizyty w paryskim Luwrze nikt nie zakładał bamboszy, a obsługa pomagała wykonać fotografie przy najcenniejszym dziele światowej kultury: Mona Lisie. Podobnie jest w londyńskim British Museum. Z kapciami i zakazem fotografowania spotykam się w Polsce i, co ciekawe, można zauważyć powtarzającą się tendencję, im mniej eksponatów, tym większe obostrzenia. Konserwatywne podejście króluje w wielu polskich placówkach, momentami można mieć wrażenie, że zwiedzający przeszkadza wystawionym eksponatom… Tutaj jednak jest inaczej. Można wejść bez zmiany obuwia, można też do woli fotografować i, uwaga… bezkarnie dotykać sprzętu. Nawet trzeba. Większość zgromadzonych zabytków jest w pełni sprawna i udostępniona zwiedzającym.
Co zobaczymy w tym magicznym miejscu? Przeniesiemy się w lata swojego dzieciństwa, w którym panowały automaty do gier i pierwsze ośmiobitowe komputerki osobiste. Przy każdym z nich znajduje się siedzące miejsce, gdzie do woli zanurzymy się w archaicznym oprogramowaniu.
Tuż przy wejściu wita nas wyświetlony na wielkim kilkudziesięciocalowym ekranie Pac Man. By włączyć się do gry, wchodzimy na szeroki podest z monumentalnym joystickiem. Przy jego pomocy będziemy przemierzać labirynty, w których panoszą się polujące na nas duszki. Otaczającym ludziom udziela się smak dzieciństwa, niczym małe dzieci kibicują, przeżywając sukcesy i porażki aktualnego gracza. Ponadczasowość i nostalgia do gry jest powszechna, nieważny jest wiek, wszyscy ją znają.
Następnie przechodzimy obok wielkich urządzeń, mainframe’ów od Compaq i HP, w tle znajduje się wielka trzyczęściowa szafa z komputerem sterowanym taśmami perforowanymi Camparex. Wprawne oko dostrzeże Odrę 1305, która królowała niegdyś w większych zakładach przemysłowych. Każda z maszyn ma swoją ciekawą historię i duszę. Każdy może otworzyć komputer i zajrzeć mu do środka.
Kolejnym miejscem jest sala, w której znajdują się dwa rzędy siedzeń, a przy nich nasze skarby dzieciństwa. Pierwsze konsole, na których graliśmy na przełomie lat 80 i 90, zachęcają do rozgrywki w ping ponga. Obok znajdziemy ośmiobitowe, bardzo rozpowszechnione w Polsce komputerki C64 Commodore i Atari 65XE. Nie zabrakło również popularnych w latach osiemdziesiątych, rodzimych komputerków Elwro. Zapoczątkowały one proces informatyzacji w wielu polskich domach i szkołach. Rzesze polskich informatyków zaczynało swoją przygodę od tego typu maszyn na lekcjach informatyki. Odpalony Basic, Super Mario Bros czy Boulder Dash przywołują smak epoki, która już dawno minęła.
Specjalnie na Noc Muzeów swoje zbiory zaprezentował też jeden z największych kolekcjonerów komputerów Mac w Polsce: Jacek Łupina. Pochodzący z Mazowsza zapaleniec, przygotował wystawę zajmującą prawie całe piętro Muzeum. Wśród przywiezionych eksponatów, podziwiać można białego kruka w postaci Apple II GS, którego rynkowa wartość jest niemal nieoszacowana. Komputer ten, nie dość, że działający, to obsługiwany jest przez oryginalny kolorowy monitor, wyposażony w silnik, który umożliwia pracującemu dostosowanie odpowiedniego kąta widzenia.
Dla młodszej części zwiedzających przygotowano stanowiska z sześcioma kolorowymi komputerkami: iMac G3. Podniecone dzieciaki rozgrywały mecz życia w strzelance sieciowej.
Na wystawie zaprezentowano też takie eksponaty, jak PowerMac G4 Cube czy pięknie zachowany model iMac G4 (na parterze wystawy). Szkoda, że właściciel nie zabrał z sobą świeżo nabytego Next Cube’a czy Twentieth Anniversary Macintosha, bardzo by to wzbogaciło ekspozycję, zwłaszcza, że są to bardzo rzadkie eksponaty.
Warto w tym miejscu dodać, że już za kilka tygodni będziemy mogli je podziwiać, gdy zostanie otwarte, pierwsze polskie Muzeum Apple’a pod Piasecznem koło Warszawy. W trakcie rozmowy z właścicielem kolekcji wyczuć można było wielką pasję, z zapałem opowiadał o swoim zbiorze, o przeciwnościach losu i problemach wynikających przy sprawdzaniu komputerów spoza granicy Polski. Codzienne monitorowanie zagranicznych serwisów aukcyjnych stało się dla niego rutyną dnia.
Przy stoisku Apple’a nie zabrakło w pełni profesjonalnie wykonanych zdjęć i plakatów urządzeń tworzących kolekcję. Niektóre jak żywo przywołują kampanie reklamowe kalifornijskiej firmy czy instruktaże serwisu iFixIt. Warto na koniec dodać, że wszystkie urządzenia są gruntownie przeczyszczone, wyglądają jakby dopiero wyjęto je z pudełka choć każde z nich posiada swoją niepowtarzalną historię. Autor zwykle nie formatuje dysków w pozyskanych komputerach, przez co możemy zobaczyć, nad czym pracowali niegdysiejsi właściciele jego maszyn. To kawałek pięknie zachowanej historii.
Pozostaje wszystkim polecić odwiedzenie tego magicznego miejsca, każdy z nas przypomni sobie czasy, które tak bardzo zapadły nam w pamięci ze szczenięcych lat. Wystawa czynna jest do dzisiaj. Zachęcamy!