Nissan Qashqai pierwszej i drugiej generacji to dość częsty widok na polskich drogach. Od 2021 roku możemy kupić jego trzecie wcielenie, które od niedawna dostępne jest w zdecydowanie interesującej wersji, oznaczonej jako e-Power. Postanowiłem sprawdzić, co kryje się pod tą nazwą.
Napęd e-Power, czyli nietypowa hybryda
Nie jest to moje pierwsze spotkanie z Qashqaiem. Wcześniej miałem już przyjemność jeździć modelem z układem miękkiej hybrydy, a w zeszłym roku uczestniczyłem w pierwszych jazdach wariantem e-Power w okolicach polskich gór. Wówczas już zrobił na mnie spore wrażenie, zarówno pod względem pracy zastosowanego w nim układu napędowego, jak i również niskiego zużycia paliwa. Natomiast teraz otrzymałem go na dłużej, co pozwoliło mi sprawdzić technologię e-Power w różnych warunkach.
Zanim przejdziemy do testów zużycia paliwa, wypada przestawić, z czym mamy do czynienia. Warto zaznaczyć, że Nissan Qashqai e-Power to hybryda, ale nie można go porównać do klasycznej hybrydy (stosowana m.in. w Toyotach) czy hybrydy plug-in. Ogromna różnica dotyczy przede wszystkim sposobu, w jakim moc trafia na koła, co wynika z faktu, że Qashqai jest hybrydą szeregową.
Owszem, mamy zarówno silnik spalinowy, jak i elektryczny, ale to wyłącznie ten elektryczny napędza koła, a spalinowy odpowiada za wytwarzanie energii. Oczywiście to opis w dużym uproszeniu, bowiem cały układ jest bardziej złożony i składa się z silnika spalinowego, generatora prądu, falownika, akumulatora i silnika elektrycznego.
Brzmi skomplikowanie, ale to nie koniec, bowiem układ ten może pracować w kilku różnych trybach, zależnie od stylu jazdy i energii zgromadzonej w niewielkim akumulatorze. Początkowo można się w tym wszystkim pogubić.
Zanim energia wytwarzana przez silnik spalinowy trafi do jednostki elektrycznej, a następnie na koła, wprowadzając w ten sposób samochód w ruch, przechodzi przez generator prądu, który – jak sama nazwa wskazuje – służy do generowania prądu. Wytworzony prąd jest kierowany do falownika, skąd trafia do silnika elektrycznego napędzającego koła lub dodatkowo do akumulatora, ale tylko, gdy jest konieczność jego naładowania.
W związku z tym, że Nissan Qashqai e-Power może poruszać się bez pracy silnika spalinowego, napęd w trybie elektrycznym (można go włączyć ręcznie lub włącza się automatycznie) pobiera energię wyłącznie z akumulatora. Wówczas droga prądu jest krótsza, bowiem mamy akumulator, falownik i finalnie silnik elektryczny. Ponadto podczas hamowania lub odpuszczenia pedału przyspieszenia, gdy aktywna jest rekuperacja, to akumulator będzie ładowany bez użycia silnika spalinowego, korzystając tylko z odzyskanej energii.
Warto jeszcze zauważyć, że 3-cylindrowy i 1,5-litrowy silnik ma 158 KM, a na koła z silnika elektrycznego trafia 190 KM. Skąd pochodzi dodatkowa moc, skoro nie można jej po prostu „wyczarować”? Otóż dostarczana jest z akumulatora o pojemności 2,1 kWh (1,97 kWh netto). To niewielki akumulator, ale w zupełności wystarczający, aby zapewnić zastrzyk dodatkowej mocy, gdy jest ona potrzebna – np. podczas sprawnego wyprzedzania.
W przypadku silnika spalinowego należy dodać, że wyposażony jest on w rozwiązanie zaczerpnięte z Infinity – marki premium należącej do Nissana. Zastosowano w nim technologię zmiennego stopnia sprężania, która umożliwia zmianę skoku tłoka w cylindrze, co z kolei przekłada się chociażby na zmniejszenie zużycia paliwa. Sama zmiana skoku tłoka jest niewielka, ale faktycznie robi to różnicę.
Prawie jak elektryk, a do tego niskie spalanie w wielu scenariuszach
Nissan Qashqai e-Power automatycznie lub po wymuszeniu przyciskiem „EV” może przejść w tryb pracy w pełni elektrycznej, działając podobnie jak typowy samochód elektryczny. Wówczas energia pobierana jest wyłącznie z akumulatora i trafia do silnika elektrycznego. Ze względu na niewielką pojemność akumulatora nie przejedziemy jednak zbyt wielu kilometrów – mi udało się zrobić około 6 km do momentu wyczerpania energii, co wiązało się z włączaniem się silnika spalinowego.
Zazwyczaj, gdy nie naciśniemy przycisku „EV”, Qashqai korzysta z dwóch silników. Nie zawsze jednocześnie, bowiem w określonych sytuacjach przełącza się na tryb wyłącznie elektryczny. Całością steruje komputer, a użytkownikowi pozostaje tylko jazda, bez martwienia się o jakiekolwiek aspekty techniczne i przełączanie się pomiędzy poszczególnymi trybami. Wsiadamy, wciskamy przycisk Start/Stop i jedziemy, tak jak w każdym samochodzie elektrycznym czy spalinowym.
Charakterystyka jazdy jest zbliżona do samochodu elektrycznego – Nissan Qashqai e-Power znacznie bardziej ochoczo reaguje na każde mocniejsze wciśnięcie pedału przyspieszenia niż jakby był wyposażony tylko w silnik spalinowy. Nie jest to jednak typowy elektryk – czuć momentami małą zwłokę, która najpewniej wynika z konieczności wkręcenia się jednostki spalinowej na wyższe obroty. Oczywiście nie musimy czekać na zrzucenie aktualnego biegu na niższy, bowiem w tym napędzie po prostu nie mamy skrzyni biegów.
Kolejną cechą, która zbliża Nissana do typowych BEV-ów, jest silniejsza rekuperacja. Mamy tryb e-Padal, czyli mocna rekuperacja, umożliwiająca w wielu scenariuszach jazdę tylko z wykorzystaniem „gazu”. Nie jest jednak możliwe pełne zatrzymanie – Qashqai zwalnia do kilku kilometrów na godzinę i wówczas przerwanie toczenia się wymaga wciśnięcia hamulca. Wypada wspomnieć, że identyczną zasadę działania znajdziemy w elektrycznym Nissanie Ariya, co – jak tłumaczy produent – wynika z próśb klientów.
Podczas normalnej jazdy, gdy nie przekraczamy około 100-110 km/h, silnik spalinowy pracuje na niskich obrotach. W połączeniu z dobrze wyciszonym wnętrzem sprawia to, że praca jednostki spalinowej jest prawie nieodczuwalna. Wyraźnie głośniej robi się, gdy jedziemy już około 140 km/h, ale wciąż jest to poziom hałasu jak najbardziej akceptowalny.
Mniej przyjemne jest szybkie przyspieszanie, gdy wciśniemy mocniej „gaz”. Wówczas silnik wchodzi na wyższe obroty, a efekt jest zbliżony do przyspieszania skuterem lub autem z bezstopniową skrzynią – wysokie obroty utrzymywane są bez jakiejkolwiek przerwy aż do momentu zakończenia manewru.
Napęd e-Power potrafi być oszczędny
Jeżdżąc po Łodzi, także w korkach, aczkolwiek nie aż takich ogromnych, jakie potrafią być w tym mieście, średnie zużycie paliwa na 100 km wyszło mi 5 litrów. Muszę przyznać, że świetny wynik, tym bardziej, że trochę jednak nastałem się na światłach. Byłem pozytywnie zaskoczony, ale jeszcze przed testem spodziewałem się dobrego rezultatu – jazda po mieście, gdy mamy sporo więcej hamowań (odzyskiwanie energii), a także sytuacji, gdzie może pracować sam silnik elektryczny, sprawia, że finalny wynik spalania potrafi być naprawdę niski.
Równie przyjemne spalanie zobaczymy, gdy będziemy jeździć poza miastem, nie przekraczając 90 km/h. Wynik na poziomie 5,5 litrów jest do osiągnięcia bez żadnych wyrzeczeń i męczenia się z przesadną eko-jazdą. Jeśli Nissan Qashqai będzie wykorzystywany głównie w takich trasach, a także do jazdy po mieście, podejrzewam, że wielu kierowców zobaczy wynik trochę ponad 5 litrów z całego cyklu mieszanego.
W momencie, gdy zdecydujemy się wyjechać na drogi szybkiego ruchu, napęd e-Power nie będzie już skory do wykręcenia niskich wyników średniego spalania. Prz prędkości 120 km/h musimy liczyć się z wynikiem około 8 litrów na 100 km, a przy 140 km/h spalanie potrafi wzrosnąć do 10 litrów. Tak, zwykły silnik diesla, mający 4 cylindry, powinien tutaj być jednak bardziej oszczędny.
Zasięg na pełnym baku, który ma 55 litrów, będzie więc wynosił:
- około 1100 km w mieście,
- około 1000 km przy prędkościach do 90 km/h,
- około 680 km przy prędkościach do 120 km/h,
- około 550 km przy prędkościach do 140 km/h.
Jeszcze kilka spostrzeżeń
Nissan Qashqai e-Power, względem pierwszych wersji 3. generacji tego modelu, doczekał się odświeżenia wnętrza, co widać szczególnie po desce rozdzielczej. Cyfrowe zegary to wciąż 12,3 cala, ale ekran główny urósł z 9 do 12,3 cali. Zmieniono układ przycisków, co sprawiło, że system infotainment jest teraz w większym stopniu nastawiony na obsługę z wykorzystaniem dotykowego ekranu.
Aktualizacji doczekało się również samo oprogramowanie, które zyskało przyjemniejszy dla oka i nowocześniejszy interfejs, a także zaczęło działać odczuwalnie sprawniej. Muszę dodać, że system pracuje szybciej niż w nowoczesnym i elektrycznym Nissanie Ariya. Wciąż nie jest idealnie, ale jest poprawnie i można komfortowo korzystać z systemu. Nie zabrakło obsługi Android Auto i Apple CarPlay.
Na listę zalet należy też wpisać pracę aktywnego tempomatu i funkcji trzymania samochodu w pasie ruchu – Nissan Qashqai e-Power oferuje jazdę autonomiczną 2. poziomu. Do tego dochodzi dobre wykończenie wnętrza i spasowanie poszczególnych elementów. Czasami coś zaskrzypi, w niektórych miejscach znajdziemy plastik, ale całościowo jest naprawdę dobrze.
Nissan Qashqai e-Power – podsumowanie
Po tygodniu spędzonym z testowanym Nissanem mogę napisać, że to samochód jak najbardziej godny polecenia. Co więcej, uważam, że to aktualnie najlepsza wersja Qashqaia, jaką można kupić. Oferuje lepszą dynamikę jazdy, jeździ przyjemniej, a do tego dochodzi niskie spalanie w codziennym użytkowaniu, czyli miasto i drogi z prędkościami do 90 km/h.
Nissan Qashqai e-Power zapewnia cechy, które zbliżają go do samochodu elektrycznego, a przy tym nie musimy martwić się ładowaniami, co dla wielu osób może być ważne, zwłaszcza przy polskiej infrastrukturze stacji ładowania.
Niestety, ceny są dość wysokie, jak na Qashqaia, bowiem podstawowa wersja N-Connecta startuje od 176200 złotych, za wyższą Tekna trzeba zapłacić 192950 złotych, a za topową Tekna+ już 200750 złotych.