Nissan Ariya
(fot. Nissan)

Nissan Ariya – elektryk z naprawdę dobrym zasięgiem. Wrażenia po pierwszym spotkaniu

Zdecydowanie Nissan Ariya jest ważnym krokiem w rozwoju japońskiego producenta w świecie elektromobilności. Warto mieć na uwadze, że nie pierwszym krokiem, ale pozwalającym zobaczyć, jak duży postęp wykonał Nissan w elektryfikacji napędów. Miałem przyjemność spędzić dzień z modelem Ariya i postanowiłem Wam opowiedzieć, co faktycznie oferuje ten samochód.

Przyszłość jest elektryczna

Nissan ma naprawdę ambitne plany związane z elektryfikacją swojej oferty, a efekty tych działań możemy już obserwować. Juke, Qashqai czy X-Trail oferowane są już jako hybrydy, w których silnik spalinowy współpracuje z jednostką elektryczną, aby nie tylko zapewnić niższe zużycie paliwa, ale również lepsze właściwości jezdne.

Producent rozwija także naprawdę ciekawy napęd e-Power, w którym silnik spalinowy dostarcza tylko energii do silników elektrycznych napędzających koła. Dzięki takiemu podejściu zyskujemy charakterystykę reakcji na wciśnięcie gazu zbliżoną do elektryków, ale nie musimy martwić się o zasięg.

Nissan Ariya
(fot. Nissan)

Należy jeszcze dodać, że Nissan ma już całkiem spore doświadczenie w tworzeniu aut w pełni elektrycznych. Ponad 10 lat temu zadebiutował bowiem model Leaf, a w 2017 roku pojawiła się jego druga generacja. Samochód spotkał się z dobrym przyjęciem i może pochwalić się wieloma zadowolonymi użytkownikami.

Oczywiście Leaf, a także elektryfikacja napędów w innych modelach, to dopiero początek zmian. Japończycy zamierzają łącznie zainwestować około 17,5 mld dolarów w rozwój elektromobilności. Część z tej kwoty została już wydana, a w najbliższych kilku latach popłyną kolejne pieniądze.

Inicjatywa Nissan Ambition 2030 zakłada wprowadzenie 23 nowych modeli z napędem zelektryfikowanym, w tym 15 pojazdów całkowicie elektrycznych do 2030 roku. Docelowo m.in. w Europie firma chce sprzedawać wyłącznie auta w pełni elektryczne. Trzeba więc przyznać, że przyszłość Nissana zapowiada się intrygująco.

Nissan Ariya
(fot. Nissan)

Ważny krok w kierunku samochodów elektrycznych

Jak już przed chwilą wspomniałem, Nissan Ariya nie jest pierwszym wejściem producenta w świat aut w pełni elektrycznych. Od wielu lat produkowany jest Leaf, ale warto zaznaczyć, że w przypadku modelu Ariya widać spory postęp – większy zasięg, szybsze uzupełnianie energii, a także pokaźny zestaw nowej technologii. Leafa można porównać bowiem do iPhone’a 8, a bohater tego tekstu to już iPhone 14.

Można wręcz stwierdzić, że Nissan Ariya to nowy rozdział w historii firmy. Otrzymujemy przecież przeprojektowany wygląd z nowym designem, nową platformę CMF-EV, która zaprojektowana jest z myślą o elektrykach, a także liczne zmiany w środku. To zupełnie nowy model, nie mający poprzednika w portfolio producenta, a także wyznaczający ścieżkę, którą zamierza podążać Nissan.

Nissan Ariya
(fot. Nissan)

Podczas prezentacji, w której miałem przyjemność uczestniczyć, Nissan wyraźnie podkreślał, że nowy elektryk jest modelem topowym w portfolio. Dało się wówczas odczytać, że ma być on pokazem możliwości japońskich inżynierów, a także tego, co firma potrafi dziś zaoferować w świecie elektromobilności.

Nie powinny więc dziwić liczne zmiany w designie, interesujące rozwiązania, a także postawienie na nową platformę. W obecnej motoryzacji nie przystoi już robić elektryka z auta spalinowego – każdy nowy samochód elektryczny, mający rywalizować z coraz liczniejszą i silniejsza konkurencją, powinien być zbudowany od podstaw. Nissan na szczęście świetnie to rozumie.

Nissan Ariya – oto, co otrzymujemy na papierze

Nowy elektryk w rodzinie Nissana dostępny jest w kilku różnych konfiguracjach, różniących się oferowaną mocą, pojemnością akumulatora, a także napędem (tylko na przednie koła lub na wszystkie). Do wyboru mamy więc:

  • Ariya 2WD – pojemność akumulatora 66 kWh (63 kWh netto), moc 160 kW, moment obrotowy 300 Nm, przyspieszenie (0-100 km/h) 7,5 s, prędkość maksymalna 160 km/h, zasięg do 403 km,
  • Ariya 2WD – pojemność akumulatora 91 kWh (87 kWh netto), moc 178 kW, moment obrotowy 300 Nm, przyspieszenie (0-100 km/h) 7,6 s, prędkość maksymalna 160 km/h, zasięg do 540 km,
  • Ariya 4WD (e-4ORCE) – pojemność akumulatora 91 kWh (87 kWh netto), moc 225 kW, moment obrotowy 600 Nm, przyspieszenie (0-100 km/h) 5,7 s, prędkość maksymalna 200 km/h, zasięg do 490 km.

Obecnie do klientów trafiają modele 2WD z napędem na przednią oś i jednym silnikiem elektrycznym. Wkrótce ma jednak dołączyć wariant 4WD (e-4ORCE), w którym to mamy napęd na wszystkie koła, realizowany z wykorzystaniem dwóch silników elektrycznych – pierwszy na przedniej osi, drugi z tyłu.

Nissan Ariya
(fot. Nissan)

Jeśli chodzi o ładowanie, to w przypadku ładowarek AC w podstawie Nissan Ariya jest w stanie przyjąć 7,4 kW, ale można w opcji wybrać ładowanie z mocą do 22 kW. Mniej przyjemnie jest na szybkich ładowarkach, bowiem maksymalnie wspierane są ładowarki o mocy 130 kW.

Jasne, 130 kW nie jest małą wartością. Tym bardziej, że wiele „szybkich” ładowarek w Polsce oferuje do 90 kW. Należy jednak mieć na uwadze, że inne elektryki potrafią przyjąć 200 kW lub nawet więcej, a takich ładowarek powoli przybywa. Jeśli Nissan Ariya byłby w stanie obsłużyć te 200 kW, to nie miałbym żadnych zastrzeżeń, a tak… pozostaje niedosyt.

Producent podaje, że zależnie od modelu, przy ładowaniu z mocą 130 kW, w 30 minut zyskamy od 267 do 350 km zasięgu. Oczywiście biorąc pod uwagę, że zmieścimy się w wyznaczonym zużyciu energii na każde 100 km. Zaletą jest tutaj długie trzymanie wysokiej mocy ładowania, która dość powoli spada aż do około 80% akumulatora. Dopiero po przekroczeniu tego poziomu naładowania przyjmowana moc będzie wyraźnie spadać.

Nissan Ariya
(fot. Nissan)

Wypada jeszcze wspomnieć o wymiarach. Nissan Ariya ma 4,59 m długości, 1,85 szerokości i 1,66 m wysokości. Bliżej mu więc do crossovera, a nie dużego SUV-a. W związku z tym, byłem zaskoczony, ile przestrzeni otrzymujemy w środku. Efekt potęgowany jest przez spory rozstaw osi 2,77 m, a także brak tunelu środkowego, co szczególnie powinni docenić pasażerowie z tyłu – odczuwalnie więcej miejsca na nogi. Masa wynosi od 1800 do 2300 kg, a więc dość sporo.

Jak jeździ elektryczny Nissan?

Z nową propozycją Japończyków spędziłem jeden dzień i za kierownicą pokonałem mniej niż 150 km. Miałem jednak okazję sprawdzić samochód na różnych drogach – zarówno tych z dobrym asfaltem i ograniczeniem do 90 km/h, jak i takich zdecydowanie wymagających remontu. Ponadto na miejscu pasażera obserwowałem zachowanie auta na drogach szybszego ruchu. Dodam, że do dyspozycji otrzymałem wersję z większym akumulatorem.

Nissan Ariya
(fot. Nissan)

Pierwsze, co mnie pozytywnie zaskoczyło, to deklarowany maksymalny zasięg. Po zajęciu miejsca kierowcy zobaczyłem, że przejadę nieznacznie ponad 510 km, co jest bardzo dobrym wynikiem, jak na auto elektryczne. Podczas jazdy z prędkościami 50-90 km/h, poruszając się normalnie i zdecydowanie, nie starając się wykręcić jak najniższego wyniku, z całej trasy osiągnąłem średnie zużycie na poziomie 15,5 kWh na 100 km.

Jeśli cały czas udałoby mi się utrzymać wspomniane 15,5 kWh, to mógłbym nieznacznie pobić zasięg deklarowany przez producenta, czyli 540 km. Myślę, że spokojnie przejechałbym około 550 km. Oczywiście z włączoną klimatyzacją i muzyką, mając na pokładzie siebie i pasażera z boku. Wynik jak najbardziej świetny.

Oczywiście, gdy wjedziemy na drogą ekspresową lub autostradę, z zamiarem jechania cały czas 120 lub 140 km/h, to musimy pogodzić się z zauważalnie większym zużyciem. Nie pokonałem dystansu, który pozwoliłby mi wskazać bardziej dokładny wynik, aczkolwiek strzelam, że tutaj musimy liczyć się ze zużyciem na poziomie 20-25 kWh, a więc z zasięgiem 430-350 km. Niewykluczone, że przy bardziej dynamicznej jeździe wynik zszedłby do 300 km. Wciąż to jednak dobry rezultat, jak na elektryka.

Nissan Ariya
(fot. Nissan)

Pracę układu kierowniczego, a także zawieszenia, oceniam na dobrą. Czuć, że Nissan Ariya to auto rodzinne, nastawione bardziej na komfort niż jakiekolwiek sportowe wrażenia. Nadmienię jednak, że nisko umieszczony środek ciężkości sprawia, że zakręty pokonuje się całkiem przyjemnie.

Obawiałem się napędu na przód, który przy 300 Nm może zachowywać się dość nerwowo przy mocniejszym wciśnięciu pedału przyspieszenia. Skończyło się jednak tylko na obawach – elektronika i systemy skutecznie dbają, aby do takich sytuacji nie dochodziło.

Nissan Ariya całkiem przyjemnie reaguje na dodanie „gazu”. Przyspiesza natychmiastowo, co zdecydowanie przydaje się podczas bardziej dynamicznej jazdy. Zaskoczył mnie jednak brak wyraźnych różnic między trybem podstawowym, a sportowym – w obu japoński elektryk ma bardzo podobną charakterystykę.

Samochód nie zachęca do sportowej jazdy, przynajmniej w wersjach z napędem na przód. Sądzę jednak, że taki właśnie był zamysł jego twórców. Ma być wygodnie, komfortowo i przyjemnie podczas podróży, także tych dłuższych, a nie sportowo.

Nissan Ariya
(fot. Nissan)

Środek potrafi zachwycić

Nissan Ariya jak najbardziej może się podobać. To ładny samochód, aczkolwiek niewyróżniający się w dużym stopniu wśród innych crossoverów/SUV-ów Coupe. Tył przypomina mi Volkswagena ID.5, a przód zdaje się nawiązywać do elektrycznego Mercedesa EQS SUV. Cóż, obecnie coraz więcej aut jest podobnych do siebie i coraz trudniej rozpoznać konkretną markę po naprawdę charakterystycznych elementach.

Zewnętrznie model Ariya oceniam wysoko, aczkolwiek trochę ginie on w tłumie wielu podobnych aut. Natomiast jeśli chodzi o środek, to przyznam, że dostałem więcej niż oczekiwałem. Przede wszystkim należy docenić jakość spasowania, a także użytych materiałów. Owszem, znajdziemy też twardy plastik, ale występuje on również w droższych samochodach. Biorąc pod uwagę jeszcze wyciszenie wnętrza, zbliżamy się do półki premium i to dość wyraźnie.

Nissan Ariya
(fot. Nissan)

Na desce rozdzielczej znalazło się miejsce dla dwóch ekranów – oba o przekątnej 12,3 cala. Dostarczają obrazu w dobrej jakości, chociaż wyświetlacze mogłoby być jaśniejsze, a także zapewniać trochę wyższą rozdzielczość. Na plus zdecydowanie ich wkomponowanie w deskę rozdzielczą – całość wygląda spójnie i po prostu atrakcyjnie. Do tego dochodzi jeszcze wyświetlacz Head-Up.

Zachwyciły mnie przyciski umieszczone poniżej ekranu, a także na tunelu środkowym. Dodam, że cały tunel można przesuwać z wykorzystaniem elektrycznego mechanizmu.

Wróćmy jednak do przycisków – umieszczone są w dyskretny sposób, jakby stanowiły całość z innymi elementami wnętrza. Jeśli samochód jest wyłączony, to przyciski są prawie niewidoczne. Dopiero po uruchomieniu auta widzimy, gdzie znajdują się poszczególne przyciski, które wówczas „wyłaniają się” z deski rozdzielczej poprzez ich podświetlenie.

Kilka słów o oprogramowaniu

Nissan Ariya zapewnia dostęp do najnowszego systemu infotainment rozwijanego przez Nissana. Interfejs i oprogramowanie są intuicyjne i obsługa jest wygodna podczas jazdy. Centralny ekran składa się z kafelków, które dostarczają najważniejszych informacji. System działa dobrze, ale momentami czuć, jakby brakowało mocy procesora – nic się nie zacina, ale dostrzegalne są chwilowe zwolnienia. Liczę jednak, że uda się to wyeliminować w aktualizacjach. Ariya wspiera aktualizacje OTA, a więc nowe oprogramowanie pobierzemy i zainstalujemy bez wyjeżdżania z garażu.

Cyfrowe zegary, znajdujące się tuż za kierownicą, dostarczają informacje w czytelny sposób. Wystarczy krótkie spojrzenie, aby poznać interesujące nas dane – np. średnie zużycie energii na 100 km. Zegary możemy konfigurować, przykładowo wybierając wyświetlanie pełnej mapy lub prostych strzałek, gdy korzystamy z nawigacji.

Ewentualnie możemy mieć podgląd aktualnie włączonej stacji radiowej lub odtwarzanego utworu, a także informacje o uruchomionych systemach wspierających kierowcę. Dodatkowo z poziomu tego ekranu, za pomocą przycisków umieszczonych na kierownicy, możemy zmienić działanie podstawowych systemów – np. reakcję samochodu na przekroczenie linii na jezdni.

Nie zabrakło wsparcia dla Apple CarPlay (za pomocą kabla lub bezprzewodowo) i Android Auto (tylko kabel).

Bogaty zestaw systemów bezpieczeństwa i wsparcia kierowcy

Elektryczny Nissan, jak przystało na nowoczesny i skomputeryzowany samochód, wyposażony jest w szereg rozwiązań mających podnieść bezpieczeństwo, a także zwiększyć komfort pokonywania kolejnych kilometrów w trasie.

Już w standardzie otrzymujemy między innymi: automatyczny hamulec awaryjny z funkcją wykrywania pieszych i rowerzystów, system ostrzegania o możliwej kolizji podczas jazdy do przodu, system wykrywania zmęczenia kierowcy, interwencja w razie niezamierzonej zmiany pasa ruchu, ostrzeganie i interwencja w razie wykrycia pojazdu w martwym polu, rozpoznawanie znaków drogowych czy system ostrzegania o ruchu poprzecznym w trakcie cofania z funkcją awaryjnego hamowania.

Nissan Ariya
(fot. Nissan)

Nissan Ariya to również topowa (w Europie) wersja systemu wspierającego kierowcę ProPILOT Assist. Mamy do czynienia z jazdą autonomiczną 2. poziomu, czyli utrzymywaniem bezpiecznej odległości od innych uczestników ruchu, a także funkcją trzymania samochodu w pasie ruchu.

Miałem okazję sprawdzić, jak działa wspomniany system ProPILOT Assist. Przyznam, że początkowo byłem przekonany, że testowy Nissan Ariya nie jest w niego wyposażony. Owszem, działała funkcja aktywnego tempomatu, ale niekoniecznie już trzymanie w pasie ruchu, mimo iż na drodze znajdowały się wyznaczone białe pasy. Samochód tylko ostrzegał o próbie przekroczenia linii bez włączonego kierunkowskazu.

Nissan Ariya
(fot. Nissan)

Okazało się jednak, że ProPILOT Assist, aby zapewnić pełną funkcjonalność, musi widzieć nie tylko wyznaczone pasy, ale również asfaltowe pobocze. Po wjechaniu na drogę, na której takie poboczne już się znajdowało, funkcja trzymania w pasie uruchomiła się bez żadnych problemów. Co więcej, wypadła naprawdę dobrze. Nissan Ariya radzi sobie z nawet mocniejszymi łukami, utrzymując poprawny tor jazdy.

Nie jest to żadna nowość, a takie rozwiązanie znajdziemy też w samochodach konkurencji, ale warto odnotować, że w Nissanie działa ono bez żadnych zarzutów. Otóż, jeśli komputer wykryje, że kierowca nie reaguje i mógł przykładowo zasłabnąć, to następuje proces automatycznego zatrzymania samochodu. Początkowo auto próbuje wybudzić kierowcę z wykorzystaniem sygnałów dźwięków. Jeśli nie przyniesie to żadnego rezultatu, Nissan Ariya zaczyna zwalniać aż do pełnego zatrzymania się, po drodze włączając światła awaryjne.

Nissan Ariya
(fot. Nissan)

Nissan Ariya zdecydowanie robi dobre pierwsze wrażenie

Trudno mi wystawić finalną ocenę po dość krótkim spotkaniu z bohaterem tego tekstu. Muszę jednak zaznaczyć, że Nissan Ariya zapowiada się obiecująco. Na listę zalet należy wpisać atrakcyjny design, bardzo dobre wykonanie wnętrza, spory zasięg, niskie zużycie energii, przyjemną pracę układu kierowniczego i zawieszenia oraz działanie systemu ProPILOT Assist, chociaż szkoda, że – w przeciwieństwie do konkurencji – wymagającego większego pobocza, a nie tylko wyznaczonych pasów.

Zastrzeżenia mam jednak do maksymalnej mocy ładowania – 130 kW w obecnych elektrykach to jednak trochę za mało. Ponadto zauważyłem, że system infotainment momentami zwalnia, jakby brakowało mu mocy obliczeniowej. Niewykluczone jednak, że to niedociągnięcie uda się wyeliminować w jednej z aktualizacji. W samochodzie tej klasy, w 2022 roku, oprogramowanie powinno bowiem działać równie sprawnie, co iOS na nowszych iPhone’ach.

Nissan Ariya
(fot. Nissan)

Producent chwali się, że cały nakład na polski rynek, czyli 250 modeli, został już wyprzedany. Zainteresowani klienci muszą więc trochę poczekać, aby móc skonfigurować wymarzoną wersję elektrycznego Nissana.

Niestety, nowy cennik nie został jeszcze ujawniony. Wiemy tylko, że będzie drożej. Przypominam, że wcześniej podstawową wersję wyceniono na 215,9 tys. złotych, a model z napędem na przód i większym akumulatorem kosztował 252,4 tys. złotych. Odmiana 4WD (e-4ORCE) startowała z kolei od 278,4 tys. złotych.