Do naszych rąk trafiła właśnie jedna z najlepszych kart graficznych na rynku – Gainward RTX 2080 SUPER Phantom, który od samego początku zachwyca swoim wykonaniem. Nie są to jedynie puste slogany marketingowe, a ja gwarantuję Wam, że wpis ten nie jest sponsorowany. Trudno mi po prostu nie rozpływać się w zachwytach nad najnowszym produktem uznanej firmy, która swoje ostatnie triumfy odnosiła wiele lat temu. Wszystko wskazuje na to, że wraca na jedyną właściwą ścieżkę, a doskonałym tego przykładem jest bohater naszego dzisiejszego testu. Tylko dlaczego musi być taki drogi?
Gainward to tajwańska firma (jakżeby inaczej?) założona w 1984 roku. Przez wiele lat dostarczała produkty z wysokiej półki, zasilając rynek między innymi wspaniałą kartą graficzną Geforce 6800 GT z doskonałym, czerwonym systemem chłodzenia wyposażonym w dwa (dość głośne wtedy) podświetlane wentylatory (!) i urzekający czerwony laminat. Pamiętam te kartę jak dziś, bo zachwycałem się nie tylko jej wykonaniem, ale i wspaniałą wydajnością. Wtedy jeszcze korzystaliśmy z układu 12-potokowego podziału na Pixel i Vertex shadery, a także dodatkowego złącza zasilania typu molex. Mieliśmy również koszmarne wersje referencyjne i 256 MB pamięci VRAM (co wtedy wydawało się ogromną ilością). Nie muszę też wspominać, że tamtejsze karty nadawały się co najwyżej do rozdzielczości 1280×720, choć często grało się w 1024×768.
Piękne to były czasy, w których Gainward królował, bez przeszkód pozwalając sobie na nowoczesne, innowacyjne konstrukcje i doskonałe układy chłodzenia, których pozazdrościć mógł wtedy niejeden producent. Firma nie zważała na różnego rodzaju praktyki na rynku, stosując własne nazewnictwo, konstrukcje wentylatorów, płytek drukowanych czy oprogramowania. Udany model 6800 GT pojawił się na rynku w 2004 roku, lecz na krótko zadomowił się na półkach sklepowych. Niedługo później na jego miejsce wskoczył 7800 GT, prezentując zauważalnie wyższą wydajność. W tamtych czasach Gainward był jednym z najlepszych dostawców, w moich kręgach uznawany za markę premium. Kilka lat później… niemal słuch o nim zaginął. W 2005 roku został wykupiony przez Palita, który najwyraźniej nie miał pomysłu na jednoczesny rozwój dwóch wielkich marek.
Po długim, wieloletnim okresie posuchy, przyszła pora na nowe rozwiązania, czego soczystym owocem jest bohater niniejszego testu. To karta należąca do zupełnie nowej rodziny produktów NVIDIA SUPER, będących niejako następcami „klasycznych” jednostek, bez „superowego” dopisku. Karty z tej serii są wydajniejsze i przede wszystkim lepiej wykonane. Całkiem zastąpią poprzednie modele, wyrzucając je ze sklepów, co stwarza dobrą okazję dla osób polujących na używki. Teoretycznie, dostajemy więcej za takie same pieniądze, ale w praktyce znakomicie działa to z RTX 2060 SUPER i nieco gorzej z RTX 2070 SUPER. W przypadku kart z serii 2080 SUPER, różnice względem zwykłej 2080 wynoszą maksymalnie 4-5%, co nie jest wynikiem godnym pochwały. Ale to dla mnie zrozumiałe – RTX 2080 SUPER nie mógł być przecież szybszy od 2080 Ti – a NVIDIA musi mieć jakieś argumenty dla entuzjastów, którzy oczekują najwyższej możliwej wydajności i są gotowi za to słono zapłacić.
Pierwsze wrażenie? Znakomite!
Karta przyjechała do mnie w ciężkim i eleganckim pudełku, które dumnie prezentuje model z serii „Golden Sample” z pewnością jeszcze bardziej podatny na podkręcanie. Wewnątrz nie znajdziemy niestety niczego szczególnego – ot, płytka ze sterownikami, instrukcja podłączenia karty i przejściówka ze złącza molex na PCI-E. Nie wiem, jak wiele osób z tego korzysta – nie pamiętam, czy kiedykolwiek była mi potrzebna. Szkoda, że producent nie dorzuca do zestawu kodu na jakąś grę, albo na program diagnostyczny. Mógłby zamieścić jakiś gadżet w stylu podkładki pod myszkę, naklejek czy dodatków do uznanej gry MMO na rynku. Niestety, nic z tych rzeczy.
Sama karta to jeden z większych „niereferentów” dostępnych w sklepach. Jest potężna, masywna, doskonale spasowana i robi wrażenie już od samego początku. Dwa, solidne, metalowe wzmocnienia skutecznie chronią górną, aluminiową część karty. Trzy 100 mm wentylatory i gęsto usiany finami radiator na całej długości laminatu gwarantują sprawne odprowadzanie ciepła. Czarne PCB, czarne zdobienia i dwa 8-pinowe złącza zasilania charakteryzują produkt przeznaczony dla najbardziej wymagających. Z tyłu znajdziemy solidny, gruby backplate z ozdobnym wzorem producenta, który całkiem nieźle spełnia swoje zadanie, mocno trzymając kartę w slocie. Nieco opada, ze względu na swój ciężar i długość, ale różnice nie są drastycznie widoczne. Jeżeli czytaliście wcześniej moją recenzję RTX 2060 SUPER, to dostrzeżecie mnóstwo podobieństw. Karty są niemal identyczne.
Kartę wyposażono w standardowy zestaw złącz, czyli HDMI w wersji 2.0, 3x DisplayPort oraz złącze USB-C. Na prawym boku zamieszczono subtelny pasek podświetlania LED, który możemy dowolnie kontrolować z poziomu oprogramowania Gainward ExperTool II. Producent dodał także przełącznik z podwójnym BIOSem. Pierwszy z nich jest wersją klasyczną, drugi natomiast uruchamia tryb „zero-RPM” odcinający wentylatory przy niewielkim obciążeniu karty graficznej, co gwarantuje nam absolutną ciszę. Przylegające do rdzeni i pamięci podstawy radiatora, a także odchodzące od nich heat-pipe’y wykonano z miedzi (a nie aluminium), co gwarantuje jeszcze lepsze odprowadzanie ciepła. Jednym słowem – bajka, nie można się tutaj do niczego przyczepić.
Spójrzcie jak karta prezentuje się wewnątrz mojej platformy testowej. Na potrzeby niniejszego artykułu wprowadziłem nieco zmodyfikowaną metodologię testową, dorzucając więcej nowych gier i zdecydowanie bardziej obciążając GPU po podkręceniu, by wyeliminować wszelkie problemy ze stabilnością. Karta przez niespełna dwa tygodnie współpracowała w tandemie z procesorem i5-9600K (podkręconym do 5,0 GHz), 16 GB pamięci DDR4 o taktowaniu 3600 MHz CL18, a także płytą główną AORUS Gaming K3. Bez problemu zmieściła się w obudowie CoolerMaster Masterbox K500. Niestety, obawiam się, że RTX 2080 SUPER jest już absolutnym maksimum, które może udźwignąć podkręcona wersja i5. W Wiedźminie 3 np. spotkałem się z nieprzyjemnym zjawiskiem „bottleneck”, co bardziej szczegółowo omówię w dalszej części tego testu. Tym razem podaję wartości minimalne i uśrednione, rezygnując z maksymalnej liczby klatek, która nie ma tak naprawdę dużego znaczenia.
To może trochę o szczegółach technicznych?
Omówmy zatem, co skrywa się pod tą wielką i masywną aluminiową zabudową. W środku znajdziemy szereg nowoczesnych technologii. RTX 2080 SUPER nie różni się znacząco od podstawowej wersji RTX 2080, co zresztą widać po wynikach wydajności. Podstawowe zmiany dotyczą nieco większej ilości jednostek SP i TMU, a przy tym sporo więcej jednostek tensor. Mamy też istotne zmiany w szybkości taktowania rdzenia i pamięci, co finalnie przekłada się na wyższą przepustowość. 2080 SUPER ma też wyższe TDP. Karty wyposażono w te samą ilość pamięci i finalnie – wyceniono tak samo. Bohater niniejszego testu kosztuje ponad 3500 zł, co jest wartością astronomiczną i pomimo wszystkich zalet tej karty i jej wydajności, ta kwota może przerażać. No chyba, że weźmiemy pod uwagę ceny współczesnych smartfonów, które wskakują do wartości zupełnie absurdalnych.
Zdecydowanie większe różnice występują pomiędzy RTX 2080 SUPER, a pozostałymi modelami z tej serii. Dla osób szukających najwyższej możliwej wydajności pozostaje jeszcze RTX 2080 Ti, który pozostaje niedościgniony, także pod względem ceny – 5500 zł. Do wyboru macie jeszcze RTX Titan, ale w jego cenie kupicie szalenie wydajny komputer, a dla chcącego nawet niezły monitor i peryferia. To wszystko sprawia, że tak naprawdę jedyną sensowną alternatywą jest właśnie RTX 2080 SUPER dla osób oczekujących jak największej wydajności.
Platforma testowa i wykorzystane oprogramowanie
Do testów wykorzystałem moją standardową platformę, czyli procesor Intel Core i5-9600K, podkręcony do granic możliwości, czyli do 5,0 GHz (schładzany modelem CoolerMaster Hyper 212 RGB). Do tego 16 GB RAM taktowanego 3000 MHz przy CL16 i płytę główną Z370 AORUS Gaming K3. Wszystko to zasilane 650W zasilaczem CoolerMaster, zamknięte w obudowie CoolerMaster Masterbox K500. Tak jak wcześniej wspominałem, nawet tak podkręcony model i5 staje się już wąskim gardłem dla tego modelu, więc testy powtarzałem wielokrotnie, by wyeliminować wszelkie anomalie.
Skorzystałem z 3D Marka i testów Time Spy, Port Royale, Fire Strike w wersji zwykłej oraz Extreme, a także z testów DLSS w trzech rozdzielczościach – 1080p, 1440p i 2160p. RTX 2080 SUPER sprawdziłem w takich produkcjach, jak GTA V, Battlefield V, Shadow of the Tomb Raider, Assassin’s Creed: Origins, Far Cry: New Dawn, Apex: Legends, Wiedźminie 3 i Project Cars 2. Całość testowana była na Windowsie 10 w wersji 1903, a do diagnostyki skorzystałem z niezawodnych CPU-Z i GPU-Z, mierząc wartość temperatur i taktowania w spoczynku, pod obciążeniem i po podkręceniu. Zainstalowałem sterowniki w wersji 431.60.
Niestety, z mojego procesora nie mogłem wycisnąć więcej. O ile do pulpitu wchodził nawet z wartościami 5,2 GHz, to zaraz po obciążeniu wszystko powyżej 5,0 GHz skutkowało zacinaniem obrazu lub szeregiem błędów. Nie chciałem też bez sensu podbijać napięcia w obawie o prawidłowe działanie mojej jednostki.
3D Mark na początek
Rozpoczynamy od czegoś prostego na start, czyli testów w 3D Marku. Skorzystałem tutaj także z rozdzielczości 4K przy teście DLSS, bo RTX 2080 SUPER to pierwszy „poważny” kandydat do zabawy z ray-tracingiem przy takich ustawieniach. Oczywiście, jak zobaczycie, tylko z wykorzystaniem funkcji DLSS, bo bez tego mamy jedynie pokaz slajdów.
Wyniki są w normie, zauważalnie wyższe od osiągnięć RTX 2070 SUPER. Zbliżenie się do wartości 7000 punktów w Port Royal to rezultat godny pozazdroszczenia, bo moje podzespoły spisały się znakomicie. Test przeprowadziłem w rozdzielczości 1440p. Patrząc na wyniki osiągnięte przy RTX 2080 Ti, mamy zaledwie ~900 punktów różnicy na korzyść szybszego, ale znacznie droższego brata. Nie jest to zatem przepaść wydajności, jaką widzimy w cenie. Co ciekawe, ten specyficzny test wykorzystuje ray-tracing i dopiero uruchomienie go na kartach poprzedniej generacji – w tym GTX 1080 Ti daje nam pogląd, jak wiele zmieniają tensory. Najwyższy wynik zarejestrowany przez króla wydajności układów z serii 10X0 to nieco ponad 2000 punktów.
Poniżej podsumowanie w formie wykresów.
Wiedźmin 3 – jak wypada?
Oczywiście naszej rodzimej produkcji nie mogło tutaj zabraknąć. Standardowe już miejsce testowe, czyli przebieżka przez Novigrad objawia przykry problem z moją platformą testową – mianowicie czasami występuje tutaj zjawisko „bottleneck”. Procesor nie jest w stanie nadążyć za kartą graficzną z generowaniem elementów na ekranie, przez co mamy „przycięcia” animacji. Podczas testów RTX 2060 SUPER i RTX 2070 SUPER takich „atrakcji” nie było. Pomaga jedynie zwiększanie rozdzielczości – w tym wypadku rozwiązaniem stało się 4K, które jednak generowałem poprzez oprogramowanie ze sterowników, dlatego nie wskazuje wyników wydajności w tej rozdzielczości.
Żeby nie był to taki zwykły test, wykorzystałem szereg modów poprawiających wygląd tekstur i obiektów (m.in. pakiet HD Reworked Project w wersji 5.1 czy ładniejsze twarze postaci). Nie wpływają one szczególnie na działanie gry, ale niesamowicie zyskuje przy tym jakość grafiki. Tutaj też uwaga – dlaczego korzystam z gry zmodowanej? Grałem w Wiedźmina z tymi modami przez kilkadziesiąt godzin i nie było żadnych anomalii wpływających na działanie tego tytułu – dodatkowo testy przeprowadzałem z wykorzystaniem tego samego miejsca testowego i takich samych warunków, dlatego obecność modów nie zmienia tutaj różnic w wydajności pomiędzy kartami.
Testy przeprowadziłem na maksymalnych detalach, z wykorzystaniem „hairworks”, stosując rozdzielczości 2560×1440 oraz 1920×1080. Nie zwracajcie uwagi na tekstury ustawione na minimum – wszystko przez moda, który je zastępuje swoimi, ładniejszymi odpowiednikami.
Nie mogło też zabraknąć nagrania z miejsca testowego. Przebiegam przez Novigrad, który nie dość, że zachwyca mnie swoim kunsztem, to na dodatek dalej jest dość wymagający dla komputera:
No dobrze, przejdźmy natomiast do właściwych testów. Wyniki w rozdzielczości 1440p spotkały się z delikatnym bottleneckiem, czego skutkiem może być zaburzona wartość minimalnej ilości klatek. Ten konkretny rezultat nie jest znacząco lepszy od osiągów RTX 2070 SUPER, ale już średnia klatek znacząco wzrosła. Maksymalna oscylowała w granicach nawet 118.
Project Cars 2 to ukłon w stronę wyścigowych maniaków
Project Cars 2 to jeden z tych tytułów, który do dzisiaj może się podobać. Kilkadziesiąt pojazdów na ekranie, zmienne warunki pogodowe i wiele różnych detali są nie lada obciążeniem dla każdej platformy i karty graficznej. Testy przeprowadziłem w dwóch rozdzielczościach – 1080p i 1440p z wykorzystaniem maksymalnych detali. Nie jest to jednak straszne RTX 2080 SUPER – jak widzicie, karta „wciąga” ten tytuł bez żadnych problemów. Osiągane wartości są bardzo wysokie i pozwalają na bezkompromisową zabawę.
Co szczególnie zastanawiające, w rozdzielczości 1440p mamy znaczny spadek ilości klatek. Przy takiej ilości elementów na ekranie ma to znaczący wpływ na płynność zabawy. Przy mojej konfiguracji nie musiałem się niczym przejmować, a gra wyglądała znakomicie, co zresztą w pewien sposób oddają powyższe zdjęcia.
Assassin’s Creed: Origins – odcinanie kuponów, ale dalej wymagające
Ta seria mogłaby zostać całkowicie przebudowana. Ubisoft co prawda próbuje dostarczać nowe, „ekscytujące” miejsca i osadzać akcję w różnych klimatach, ale model rozgrywki wyraźnie się już wypalił. Niestety, kolejne części tej niekończącej się sagi zyskują miliony nabywców, a dopóki tak jest, to francuska firma nie zamierza niczego zmieniać. Testy przeprowadziłem w rozdzielczości 1080p i 1440p z wykorzystaniem maksymalnych detali.
Wyniki nie są szczególnie zaskakujące. Gra działa znakomicie na RTX 2080 SUPER i może przy tym zachwycać swoją grafiką.
GTA V – stare, ale wciąż jare
Nie jest to już „świeżynka” – przypomnę, że na konsolach gra ukazała się we wrześniu 2013 roku, potem trafiła na konsole obecnej generacji, by na końcu wylądować na PC. O ile wersje konsolowe zdążyły się już solidnie zestarzeć, o tyle na PC po ustawieniu maksymalnych detali obrazu dalej może się podobać. Nie świadczy to najlepiej o kondycji naszej branży, ale na potrzeby niniejszego artykułu nie mogłem pominąć tak ważnej produkcji.
Standardowo, maksymalne detale (oprócz trawy, która jest na b. wysokich), dwie rozdzielczości – 1920×1080 i 2560×1440 i miejsce testowe angażujące zarówno tereny podmiejskie, jak i przejazd po samym mieście. Zaczynamy od stacji benzynowej niedaleko autostrady, by następnie wpaść w sam środek dużego ruchu samochodowego, a na końcu zjeżdżamy przemierzając ruchliwe skrzyżowanie, prosto w kierunku górzystych, trawiastych terenów. Pełen misz-masz obciążeniowy. Poniżej zdjęcia, nagranie z miejsca testowego:
Tym razem skorzystałem z pewnego połączenia, które „generuje” najlepszy wizualny efekt, czyli FXAA + MSAA x2. Tym samym można wypracować sensowne wygładzanie krawędzi przy niewielkim obciążeniu całej platformy. Wyniki są niestety spłaszczone przez procesor, ale… moja platforma pozwala bez żadnych przeszkód na komfortową zabawę. To nie jest wyzwanie dla RTX 2080 SUPER.
Battlefield V – ray-tracing pełną parą
Battlefield V to gra, którą zachwycałem się już przy okazji testów RTX 2060 SUPER i RTX 2070 SUPER. Nie sposób oderwać się od zabawy. Ja preferuję tryb rywalizacji drużynowej z ograniczeniem do 20 graczy i to właśnie w tym wydaniu Battlefield V oferuje dla mnie najbardziej wciągającą rozgrywkę. Nie omieszkałem też sprawdzić wydajności w klasycznym trybie Podboju. Ray-Tracing jest tutaj zaaplikowany w bardzo dobry sposób, ewidentnie widać różnicę po jego aktywowaniu, a kolejne poziomy jakości rzeczywiście wpływają na jakość obrazu. RTX 2080 SUPER radzi sobie całkiem nieźle, gdy uruchomimy detale ultra z włączonym RT w 1440p, ale do akcji można zaprzęgnąć DLSS. Tyle, że ten w rozdzielczości 1080p zaczyna straszyć, wiec mocno rekomenduję korzystać z niego od 1440p w górę.
Testuję dla Was dwie rozdzielczości, maksymalne detale (ray-tracing na wysokie, nie ultra) i mapę w Rotterdamie, która w mojej ocenie jest jedną z najbardziej wymagających dla karty graficznej. Powyżej widzicie dokładne ustawienia, natomiast poniżej wrzucam przykładowe zdjęcia z gry i nagranie z miejsca testowego. Z włączonym ray-tracingiem wszystkie zdjęcia z gry miały przekłamane barwy, niczym z włączonym trybem dla daltonistów.
Wiecie co jest dla mnie wspaniałe w tej grze? Ogrom jej możliwości. Kupując takiego Battlefielda V możemy bawić się w rozmaity sposób, mając do dyspozycji wiele trybów zabawy i możliwości. Chociaż w moim prywatnym rankingu wyżej cenię Battlefielda 1, to „piątka” również warta jest ogrania. Kupiłem ten tytuł w wersji na PlayStation 4 Pro, ale po zabawie na PC nie mogę się zmusić do gry na konsoli. Jest znacznie brzydszy – do tego stopnia, że nie sposób już na to patrzeć. Cieszy mnie, że następna generacja zbliża się wielkimi krokami, bo obecne konsole są już zbyt przestarzałe względem tego, co można osiągnąć.
Jak możecie zauważyć, liczba klatek na sekundę w rozdzielczości 2560×1440 utrzymuje się na średnim poziomie 98, co jest znakomitym wynikiem. To bardzo zadowalający rezultat, wystarczający, żeby cieszyć się komfortową zabawą z włączoną funkcją śledzenia promieni. Ray-tracing to fajne urozmaicenie, ale tak jak już wspominałem, nie mogę się doczekać, aż w końcu ta technologia trafi na stałe do konsol, bo dopiero wtedy tak naprawdę rozwinie skrzydła. Po wyłączeniu „upiększacza” w tej formie, w 1440p mamy już bardzo wysokie wartości.
Shadow of the Tomb Raider – wymagające przygody pani archeolog
Najnowsza odsłona przygód Lary Croft zachwyca pod wieloma względami, ale nie jest żadną rewolucją w serii. Tym niemniej, to dobre zwieńczenie trylogii, które może się podobać. Graficznie dodatkowo rozwija technologię wypracowaną w poprzednich częściach, dokładając do tego atrakcyjną formę ray-tracingu. To także prawdziwy pokaz doskonale zrealizowanej dżungli, szalonych miejsc, niezwykłych wydarzeń i przygód, które przeżyć i przetrwać bez większego uszczerbku na zdrowie może właśnie jedynie Lara Croft.
Grę przetestowałem w dwóch rozdzielczościach – 1080p i 1440p. Wyniki są zadowalające, chociaż RTX 2080 SUPER na najwyższych detalach nie pozwala na komfortową zabawę w 60 klatkach na sekundę, a już szczególnie gdy chcemy pozachwycać się trochę efektami śledzenia promieni.
Apex: Legends – coś dla fanów e-sportu
To tytuł, którego nie muszę co prawda nikomu przedstawiać, ale z drugiej strony skutecznie przegrywa teraz walkę o podium najlepszej gry battle royal. Twórcy Titanfalla mieli swoje pięć minut (dosłownie) które nieco przyćmiły szereg niedoróbek i braków w zawartości, z których Apex niestety nie zdołał się już podnieść. Nagły spadek liczby graczy, a co za tym idzie, zainteresowania, zmusił producentów do wzmożonych prac nad nowymi dodatkami. Oby nie było zbyt późno. Apex: Legends to udany przedstawiciel gatunku z bardzo dobrą grafiką i jeszcze lepszą optymalizacją. Jego testy przeprowadzam w ramach ciekawostki i jako punkt odniesienia dla fanów e-sportu.
Grę testowałem z wykorzystaniem najwyższych detali i dwóch rozdzielczości – 1080p i 1440p. RTX 2080 SUPER dosłownie połykał te grę, nie pozostawiając żadnych złudzeń.
Far Cry: New Dawn – wyzwanie dla procesora
Ubisoft po raz kolejny chciał wzbogacić się na fali znanej marki i… wyszło mu to całkiem nijak. Najnowsza odsłona serii jest nudna, wtórna, bez polotu i finezji, o czym świadczy średnia ocen wynosząca jedynie 71% z blisko 70 recenzji. Odcinanie kuponów, wprowadzenie do świata tego samego, tyle, że z inną oprawą graficzną i dość nudna fabuła to największe problemy tej części. Jest jednak coś, co może zainteresować każdego entuzjastę komputerowego. Grafika w Far Cry: New Dawn zasługuje na najwięcej uwagi.
To ostatnia gra w naszym porównaniu. Oby nie zaskoczyła w żaden sposób. Testy standardowo wykonałem z wykorzystaniem maksymalnych detali w dwóch rozdzielczościach.
Podkręcanie – o panie, tutaj mamy wiele możliwości
Po testach Gainward RTX 2060 SUPER Phantom, miałem wielkie nadzieje dot. zarówno budowy karty jak i możliwości podkręcania. Taki sam, bardzo rozbudowany układ chłodzenia a przy tym potężna sekcja zasilania i 2×8 pinowe złącza sugerowały wysokie oczekiwania. Nie zawiodłem się. Domyślnie taktowanie pamięci karty ustawiono na 15500 MHz, a mój egzemplarz zdołał wypracować 16600 MHz, przy czym myślę, ze jego możliwości byłyby jeszcze delikatnie wyższe. Rdzeń „rozkręciłem” do 2075 MHz – domyślnie taktowany jest z częstotliwością 1968 MHz, więc różnicę mamy ogromną. Karta pobierała po podkręceniu nieco ponad 300W, a przepustowość pamięci wzrosła z 496 GB/s do 531,2 GB/s.
Wyniki w teście Time Spy w 3DMarku po podkręceniu nie wykazują wielkiego wpływu podkręcenia. Różnica wynosi raptem ~300 punktów. Dużo ciekawsze wydają się wskazania sensorów i pomiar zarówno głośności jak i temperatur. Karta jest cicha, pod maksymalnym obciążeniem nie przekracza 44 dBA.
Blisko 80 stopni dla układu tego typu to temperatura bardzo bezpieczna, więc potencjalni nabywcy nie muszą się niczego obawiać. Po podkręceniu zauważalnie wzrosła liczba klatek w testowanych produkcjach. Średni zysk wynosił 6-8 klatek w każdej z produkcji w rozdzielczości 1440p. Czy gra jest warta świeczki? Dla kogoś, kto szuka zabawy na granicy płynności – jak najbardziej.
Podsumowanie – niereferent doskonały?
Karta Gainward RTX 2080 Phantom to jeden z najlepszych przykładów, jak można odbudować uznanie marki w oczach konsumentów. Wspaniała karta, wykonana z aluminium, ciężka, masywna, a przy tym wyposażona w trzy 100 mm wentylatory do odprowadzania ciepła. Wysoka kultura pracy, temperatury, które nie przekraczają 80 stopni pod obciążeniem, a przy tym rewelacyjna wydajność sprawiają, że nie mogę tego produktu ocenić inaczej. Chociaż cena jest tutaj zabójcza, bo karta kosztuje ponad 3500 zł, to dla najbardziej wymagających graczy będą to pieniądze do przełknięcia. Co jednak najbardziej rozczarowuje? Niewielka różnica wydajności względem „poprzednika”, czyli zwykłej RTX 2080. Te kilka procent nie jest warte wymiany. To sprawia, że mam delikatny problem z oceną, bo choć różnica nie jest duża, to jednak RTX 2080 SUPER zastąpi „wysłużone” RTX 2080, a to… motywuje mnie do wystawienia najwyższych not.
Oczywiście, cena jest problemem, bo tego typu produkty nie powinny kosztować aż takich kwot, ale nic nie zrobimy z aktualną sytuacją na rynku kart graficznych. Szkoda, ze Gainward nie zamieszcza też żadnych dodatków w zestawie, wzorem np. Inno3D, które do większości modeli dorzuca kod na 3DMarka i podkładkę pod myszkę. Tym niemniej, pod każdym względem Gainward będzie dla Was doskonałym wyborem i w krainie RTX 2080 SUPER trudno o lepszego niereferenta. Ode mnie zasłużona rekomendacja. Musicie sobie jednak zadać pytanie – czy naprawdę potrzebujecie takiej karty?