W internecie jest taka zasada, że im bardziej sensacyjna jest informacja, tym baczniej trzeba przyjrzeć się jej źródłom. Szczególną ostrożność muszą zachować dziennikarze, by nie powielać fałszywych doniesień – a czasem bardzo łatwo jest dać się nabrać.
Niczym technologiczny Stanowski
Nie minął miesiąc od prowokacji Krzysztofa Stanowskiego, który postanowił obnażyć pogoń za sensacją w polskich mediach za pomocą spreparowanego filmu, przedstawiającego nagranie z pokoju narad w Kanale Zero. Choć wiele redakcji postanowiło, że podejdzie ostrożnie do sensacyjnego materiału, część dziennikarzy, nie sprawdzając dokładnie poprawności informacji, z radością wytykało Stanowskiemu błędy i hipokryzję, nieświadomie wpadając w jego pułapkę.
Poniższa akcja nie mierzy się skalą do tego, co odstawił Stanowski, ale na pewno jest lekcją, że w świecie technologii nie warto wierzyć, we wszystko, co podają tak zwani „informatorzy”. Otóż niedawno redakcjom tech wpadła w ręce grafika przedstawiająca zaproszenie na wydarzenie Apple. Pojawiła się na niej data, a także jeden ciekawy szczegół: logo firmy przybrało na nim brązowy kolor. Zdaniem wielu profesjonalnych komentatorów i specjalistów miało to sugerować, że iPhone 16 zyska dodatkową wersję kolorystyczną. Wiadomość o zbliżającej się konferencji podjęło wiele szanowanych redakcji tech: Tom’s Guide, Forbes, czy 91mobiles.
Człowiek stojący za anonimowym doniesieniem przyznał się jednak, że zaproszenie na konferencję Apple stworzył samodzielnie, po czym podesłał je znanemu mu informatorowi. Stamtąd – efektem kuli śniegowej – okrążyło ono internet, będąc z gruntu fałszywą plotką. Jak stwierdził jej twórca, „nudziło mu się”. Grafika powstała w 10 minut, przy użyciu narzędzi AI.
Nikt nie jest święty
Nie mówię, że nigdy nie nabrałem się na podobny chwyt, więc nie zamierzam rzucać kamieniami w dziennikarzy, którzy dali się wkręcić w najnowszy żart. Mało tego – bywało, że sam opracowywałem artykuły na bazie fałszywych doniesień i publikowałem je na Tabletowo, tylko po to, by później kłaść po sobie uszy i aktualizować sensacyjne doniesienia na temat nowych smartfonów czy innych urządzeń. Rozumiem więc, jakie mechanizmy za tym stoją.
Dodatkowo chęć podzielenia się z Czytelnikami czymś interesującym bywa tak przemożna, że przegrywa z cierpliwością i oceną sytuacji na trzeźwo. Zwłaszcza, że – umówmy się – świat technologii jest w dużej mierze monotonny, co wykorzystują informatorzy i tacy żartownisie. Łatwo uwierzyć w newsa, który dość przekonująco przypomina oficjalne doniesienia producentów elektroniki.