Najlepsze gry roku 2018 według redakcji Tabletowo

Mamy już rok 2019, więc jak przystało na graczy, wypadałoby podsumować ubiegłe 365 dni. W jaki sposób najlepiej to zrobić? Stanąć na wadze i rozliczyć się z zaplanowanych postanowień? Szkoda nerwów. Pozostaje więc zorganizować małe zestawienie najlepszych gier roku, a jakżeby inaczej! Pora zatem rozsunąć nasz czerwony dywan, rozpalić światła reflektorów i rozpocząć poszukiwania najlepszych, wirtualnych przygód… oczywiście jako redakcja Tabletowo!

Rok 2018 wręcz zalał nas premierami świetnych, a nawet wręcz wybitnych gier. Jeśli komuś udało się skończyć wszystkie znaczące tytuły w ciągu tych 365 dni, kłaniam się z wyrazami szacunku… i polecam rozejrzeć się po mieszkaniu, czy aby nie zostało w tym czasie opanowane przez karaluchy. Nawet nam, jako kolektywowi Tabletowo, nie udało się tego dokonać. Niemniej jednak nie stoi to na przeszkodzie, żebyśmy podzielili się grami, które zrobiły na nas największe wrażenie w 2018.

Zasady są proste – każdy członek składu jury miał za zadanie wytypować kilka tytułów, które najbardziej przypadły mu do gustu. Jedyny warunek? Produkcja musiała mieć premierę w 2018 roku. W ramach bonusu niektórzy z nas dorzucili też parę gier, które bardzo ich zaskoczyły lub też drastycznie zawiodły. Żadnej czarnej magii czy ukrytych haczyków.

Zatem bez zbędnych ceregieli, rozpocznijmy nasze typowanie.

Rok 2018 był dla mnie gamingowo niezwykły. Na rynku gier działo się naprawdę wiele, a z większości tytułów, które zdążyłem ograć, jestem bardzo zadowolony. Może nie będę specjalnie oryginalny, ale dla mnie ten rok kręcił się wokół trzech tytułów: God of War, Assassin’s Creed Odyssey oraz Neverwinter Nights: Enhanced Edition.

Dwie pierwsze produkcje ograłem w całości – God of War był fenomenalny. Historia Kratosa została poprowadzona dynamicznie, z siłą i energią godną mitologicznego boga. I szczerze była to chyba najlepsza gra, w jaką do tej pory grałem na PS4. W to po prostu trzeba zagrać, bo jakakolwiek recenzja czy opinia nie odda tych wszystkich emocji. Naprawdę polecam.

Assassin’s Creed „po grecku” był hmm… ciekawy? Chodzi o to, że było to coś nowego i innego, a właśnie tego oczekiwałem, bo wszelkie zmiany w stosunku do poprzednich części, były dla mnie jak najbardziej na plus. Spodobał mi się zwłaszcza nacisk położony na fabułę i rozwój akcji. Co prawda, dziesiątki (o ile nie setki) zadań pobocznych, mogły skutecznie obrzydzić rozgrywkę, ale mnie to na szczęście nie spotkało. Początkowo chciałem się bawić w 100-procentową eksplorację świata, ale mnogość nieważnych aktywności, które w większości wyglądały tak samo… no dały mi nieco w kość, więc odłożyłem ten plan na potem. Skupiłem się zwłaszcza na wątku głównym i bawiłem się naprawdę przednio. Byłem mocno zaskoczony, że ta część tak bardzo przypadła mi do gustu, bo poprzednie odsłony traktowałem raczej neutralnie.

Źródło: antyradio.pl

Nie mogę zapomnieć o jeszcze jednym tytule: Neverwinter Nights: Enhanced Edition od studia Beamdog. Odświeżony NWN prezentuje się świetnie i to nie tylko pod względem graficznym. W końcu powróciła lista serwerów na multiplayerze, a wraz z nią kilka polskich modułów. Jako stary fan NWNa cieszę się tym faktem przeogromnie, bo pojawiła się szansa, że ta gra jeszcze trochę pożyje. Szczerze nie spodziewałem się aż takich efektów pracy Beamdoga, ale chwała mu za to! W końcu dzięki niemu mogę powrócić do Zapomnianych Krain.

Największym rozczarowaniem 2018 roku był dla mnie oczywiście Fallout 76. Wiem, że nie napiszę teraz niczego odkrywczego, ale ta gra jest po prostu bardzo zła. Fallout 76 to mieszanina błędów i wpadek, a całość to zwykły przerost formy nad treścią. Bethesda chciała w jednej produkcji upchnąć zbyt wiele rzeczy jednocześnie i wyszło jak wyszło. Walczyłem z Falloutem 76 kilkanaście godzin, do momentu aż usmażył mi on mózg ogromem niedopracowanych elementów. Ale wiecie co? To wcale nie było najgorsze. Bardziej boli mnie fakt, że studio tak bliskie mojemu sercu, potraktowało graczy (w tym mnie) jak głupków, którym można wcisnąć byle co. Kocham serię The Elder Scrolls, kocham serię Fallout, a teraz po tylu latach dostaję grę, która w dniu premiery powinna się znajdować w fazie alfa? To chyba o czymś świadczy.

źródło: polygon.com

Red Dead Redemption 2

Niestety nie miałem okazji zagrać w poprzednią część serii Red Dead Redemption, jednak jak każda inna produkcja studia Rockstar Games, ta również pochłonęła mnie bezlitośnie. Świetnie odwzorowany klimat, swoboda czy różnorodność otaczającego nas świata to tylko niektóre elementy, przez które uznaję tę grę jako najlepszą zaprezentowaną w 2018 roku. Co prawda, nie miałem okazji zagrać w God of War, ale z pewnością w 2019 roku to nadrobię.

Przygody Arthura Morgana sprawiają, że bardzo przywiązujemy się do głównego bohatera, jak i do całej otaczającej go społeczności. Dopracowanie takich szczegółów, jak uzupełnianie zapasów w obozie, nawiązywanie więzi z koniem – to wszystko sprawia, że gracz naprawdę angażuje się w rozgrywkę. Nie chciałbym tu w żaden sposób zdradzić choć fragmentu głównej fabuły, ale na pochwałę zasługuje jej złożoność – podobnie jest z misjami pobocznymi, których jest po prostu mnóstwo.

Gra idealna? Niestety nie. Podróże po rozbudowanym świecie, wprawiały mnie w osłupienie przez jakieś 2 godziny rozgrywki – później zaczęło się to przeradzać w rosnącą irytację i znudzenie. Czas gry w sposób znaczący przedłużają podróże, co w pewnym momencie, spowodowało, że zacząłem się zastanawiać czy naprawdę chce mi się jeszcze spędzać czas przy tej produkcji. Niemniej jednak uważam, że Red Dead Redemption 2 to niezwykle ciekawa gra i jeśli jeszcze jej nie posiadacie – powinniście jak najszybciej to nadrobić.

Forza Horizon 4

Nigdy nie byłem fanem gier wyścigowych. Lubię symulatory pokroju Euro Truck Simulator 2, przy którym spędziłem bagatela 300 godzin… tak, właśnie sobie uświadomiłem, ile czasu można stracić przy, jakby się wydawało, tak prostej grze. Wracając do Forza Horizon 4 – myślę, że jest to jeden z najlepszych sposobów na spędzenie wolnego czasu. Rozległy świat i do tego wybór kilkuset samochodów, a wśród nich prawdziwe perełki motoryzacyjnego świata.

Wprowadzenie kilku pór roku ma wyraźny wpływ na to, w jaki sposób prowadzą się pojazdy, a także na takie szczegóły, jak długość dnia i nocy. Cieszy mnie również fakt, że w Forza Horizon 4 jest możliwa jazda zgodnie z obowiązującymi przepisami – chyba każdy znajdzie coś dla siebie i to nie tylko fani jazdy na krawędzi. Według mnie największą wadą tej produkcji jest kraj w jakim odbywa się festiwal prędkości – Wielka Brytania. Miliony ciekawych miejsc, a twórcy wybrali akurat to, po którym jeździ się po „złej” stronie jezdni…

źródło: microsoft.com

Marvel’s Spider-Man

Na koniec postanowiłem wspomnieć o grze, która jest spełnieniem moich dziecięcych marzeń. Przemieszczanie się przy pomocy pajęczych sieci, jest czymś co zawsze chciałem robić – przynajmniej dzięki swojej konsoli.

Rozgrywka może nie jest jakoś szczególnie porywająca, zwłaszcza, gdy jesteśmy zmuszeni sterować drugoplanowymi postaciami, ale czy to ma jakieś znaczenie, gdy popatrzymy na efektowne ruchy naszego głównego bohatera? Ciosy, uniki, wykorzystywanie obiektów znajdujących się w pobliżu, powoduje u mnie reakcję „Wow!”.

Zawiodłem się odrobinę jakością misji pobocznych – ich ukończenie nie było bowiem jakimkolwiek wyzwaniem. Narzekam, w końcu jesteśmy superbohaterem, niemniej jednak, niektóre zadania wydają się zwykłymi elementami, wprowadzonymi w celu przedłużenia rozgrywki lub pochwaleniem się przez twórców liczbą obecnych misji w grze. To nie wyszło.

Spider-Man został przeze mnie opisany na samym końcu, bo im więcej patrzę na pudełko z tą grą, tym coraz bardziej myślę, że produkt studia Insomniac Games zapadł mi w pamięć, przez moje przywiązanie do bohatera w czasach mojego dzieciństwa.

Call of Duty: Black Ops 4

Nie, nie oszalałem. Zdaję sobie sprawę, że będzie to typ mocno kontrowersyjny dla wielu z Was, ale nie bawiłem się tak dobrze przy Call of Duty od dawna. Śmiem też powiedzieć, że żaden shooter z 2018 roku nie wciągnął mnie w takim stopniu, jak zrobił czwarty Black Ops.

Treyarch porzucił kampanię dla pojedynczego gracza, ale szybko idzie o tym zapomnieć, gdy spojrzymy, jaką pracę włożono w tryby nastawione na rozgrywkę sieciową. Z uśmiechem przegrałem sporo sesji w Blackout i odparłem masę fal zombie w trybie… Zombies. Niemniej jednak przed monitor cały czas przyciąga mnie standardowy multiplayer. Choć w samym sercu jest starym, dobrym Call of Duty, to twórcy zaserwowali kilka zmian, które mile odświeżają sprawdzoną już formułę.

Po moją pełną opinię na temat samej gry odsyłam do recenzji. Choć jej końcowa nota nie jest żadnym 10/10, to w Black Ops 4 nabiłem sporo godzin od momentu premiery i co najważniejsze – był to mile spędzony czas.

Marvel’s Spider-Man

Jako fan Spider-Mana nie mogę nacieszyć się kunsztem wykonania najnowszej produkcji z tym superbohaterem w roli głównej. Insomniac Games świetnie oddało magię „Pajęczaka” i zgrabnie zamknęło całość w grze wideo. Może powtórzę słowa wielu kolegów oraz koleżanek z branży, ale ten tytuł sprawia, że każdy z padem w ręku może poczuć się jak Spider-Man.

Dawno nie czerpałem takiej frajdy z grania i wykonywania tak prostej czynności jaką było bujanie się na pajęczynie po Nowym Jorku. Zresztą czasem zdarzy mi się uruchomić Marvel’s Spider-Man tylko po to, by ponownie, chociaż na kilkanaście minut zawisnąć wśród wieżowców tejże metropolii.

Jestem świadomy tego, że dzieło Insomniac Games nie wymyśla superbohaterskiego koła na nowo. Nie jest to produkcja wybitna, bo spokojnie można wytknąć jej szereg problemów. Nie zmienia to jednak faktu, że bawiłem się przy niej jak małe dziecko, a chyba o rozrywkę chodzi w grach wideo, prawda?

God of War

Początkowo God of War nie powalił mnie na kolana. Nie mogłem się w niego wciągnąć i moje sesje w świecie nordyckiej mitologii trwały stosunkowo niedługo. Lekarstwem był oczywiście czas, podobnie jak w przypadku relacji Atreusa z Kratosem. Mniej więcej od połowy głównej linii fabularnej absolutnie wsiąknąłem w rozgrywkę. To pierwsza gra od dawna, która zaszczepiła we mnie wirusa „jeszcze chwilę” i nie pozwalała odejść od konsoli nawet do 5 nad ranem.

God of War zachwycił mnie… no praktycznie wszystkim. Rozgrywka przypominała mi nieco moje ukochane Dark Souls, co jest wystarczającą rekomendacją. Fabuła, choć z niekoniecznie świetnym zakończeniem, trzymała mnie w napięciu do samego końca. Postacie zostały świetnie napisane, a relacja Kratosa z Atreusem była wiarygodna i nabierała głębi wraz z każdą godziną rozgrywki. Klimat oraz konstrukcja świata również mnie kupiły, podobnie jak interpretacja nordyckiej mitologii od Sony Santa Monica. O grafice czy muzyce nie ma co się rozpisywać… bo to po prostu istny majstersztyk.

Naprawdę, niezależnie z jakiego kąta spojrzę na God of Wara, za każdym razem towarzyszy mi uczucie zachwytu. Wsiąknąłem w tę produkcję jak w bagno na długie godziny, nawet po ujrzeniu napisów końcowych. To najbardziej kompletny tytuł spośród wszystkich produkcji wydanych w ciągu ostatnich 365 dni i dlatego z absolutną pewnością, mianuję God of War moją grą roku.

źródło: planetagracza.pl

Kingdom Come: Deliverance

Po ostatnim Wiedźminie brakowało mi porządnej gry RPG z otwartym światem. W mojej opinii KCD znakomicie wypełnił tę pustkę i przy okazji dodał coś od siebie. Warhorse Studios udało się stworzyć coś pokroju symulatora średniowiecznego rycerza (a właściwie syna kowala, w którego się wcielamy) – grę bardzo trudną, zahaczającą o elementy survivalowe, rzucającą graczom kłody pod nogi bo nawet samo zapisanie stanu gry nie uchodzi za łatwe czy wygodne. Mimo to Kngdom Come: Deliverance olśniewa grafiką, pozwala zatopić się w niezwykle realistyczny świat pełen lasów, wsi, pól czy zamków a nawet podszkoli nas z historii Królestwa Czech z początku XV wieku.

KCD w pewnych aspektach jest podobne do Skyrima (RPG, widok pierwszoosobowy), ale we wszystkich dużo bardziej skomplikowane i… powolne. W dziele czeskiego studia też obcujemy z otwartym światem, ale będąc niewyszkolonym, nawet nieumiejącym czytać synem kowala w kraju ogarniętym wojną, wszelkie początkowe wycieczki to niemal pewna śmierć. Na starcie warto nieco się podszkolić, poznać mechanikę gry, przejść nieco głównego wątku i dopiero później rzucać się na głębszą wodę. To sprawia, że nieprędko będę chciał przechodzić tę grę ponownie – jej duża część to jeden wielki tutorial. Za pierwszym podejściem jest to ciekawe i świeże doświadczenie, kolejne mogą już irytować.

Kngdom Come: Deliverance to nie dość, że najlepsza gra, w którą grałem w 2018 roku, to jedno z najlepszych growych doświadczeń w ogóle. Czekam na nowe dodatki do gry i przede wszystkim drugą część.

Two Point Hospital

Pozycja obowiązkowa dla każdego fana wydanej w 1997 roku gry Theme Hospital – ekonomiczno-strategicznej pozycji z elementami symulacji polanej sosem sarkazmu i satyry. Właściwie mógłbym powiedzieć, że Two Point Hospital to to samo, tylko w świeższej oprawie graficznej i na tym zakończyć opis gry. Nowa część tych samych twórców po ponad 20 latach od premiery oryginału wnosi jednak nieco więcej. Rozgrywka przypomina dokładnie to, co znają wszyscy gracze pierwszej części, ale mamy tu więcej dziwacznych chorób, dekoracji, specjalizacji, epidemii i kilka dodatkowych mechanik czy wyzwań. Twórcom udało się oddać ducha oryginału tak bardzo, że w mojej opinii to jeden z najlepszych growych „comebacków” po latach.

Małe zawody

Podrzucę Wam też dwa przykłady bardzo dobrych gier, które w pewnym sensie mnie zawiodły.

Far Cry 5 zmęczył mnie formułą. Z jednej strony mamy wielką, ładną mapę, dużo aktywności i nie można jej zarzucić niczego, za co gracze nie polubili się z poprzednimi częściami. Jest nawet dość oryginalne tło fabularne, którego potencjał jednak zmarnowano. Po raz kolejny zresztą widać, że fabuła jest tu tylko pretekstem do rozwałki wciąż tych samych przeciwników o podobnej sztucznej inteligencji. I chociaż w Far Cry 5 gra się świetnie, to po jej ukończeniu miałem wrażenie, że ta seria jest jak fastfood. Czasem fajnie jest go przekąsić, ale nie ma się co oszukiwać, że to jedzenie z dobrej restauracji, którym można się delektować.

Sea of Thieves z kolei było szansą Microsoftu na posiadanie świetnego exclusive’a (konsolowo-windowsowego). W założeniach SoT miała być wciągającą, kooperacyjną przygodą w otwartym świecie składającym się z oceanu i gotowych do odkrycia wysp ze skarbami czy wrogami. Swoją drogą SoT ma chyba najlepiej wyglądającą i realistycznie zachowującą się wodę w historii gier. Przystąpiliśmy ze znajomym do bety – kolega na Xboksie, ja na PC, świetna sprawa – i wciągnęło nas. Godzinami pływaliśmy, oporządzaliśmy statkiem, wylewaliśmy wodę za burtę, walczyliśmy ze szkieletami, wykopywaliśmy skarby i przygrywaliśmy na akordeonach pirackie nuty użerając się od czasu do czasu z wrogimi graczami. Byliśmy zachwyceni. Gra wyszła z bety i okazało się, że w grze zrobiliśmy już w zasadzie wszystko i rozgrywka różniłaby się odwiedzaniem dalej położonych, nieco inaczej wyglądających wysp. Z czasem twórcy dodali nieco więcej aktywności do gry, ale nam już nie chciało się wracać. Sea of Thieves będę ciepło wspominać, ale żałuję, że nie wciągnęła nas na dłużej. Gdyby tylko wyszła pół roku lub rok później…

Nowa kupka wstydu

2018 rok przyczynił się też do powiększenia mojej kupki wstydu. Na PC nie zagrałem m.in. w:

  • Into the Breach
  • Frostpunk
  • Railway Empire
  • Thronebreaker: The Witcher Tales

Z konsolowych pozycji ominęły mnie przede wszystkim:

  • Detroit: Become Human
  • God of War
  • Spider-Man
  • Red Dead Redemption 2

Dlaczego? Winowajcami są głównie PLAYERUNKNOWN’S BATTLEGROUNDS i Rocket League, do grania których wróciliśmy wspólnie ze znajomymi. To te pozycje pochłaniały nam wiele wieczorów 2018 roku. Brakuje mi jednak tego spokojnego trybu single player, dlatego 2019 rok zaczynam od nadrobienia, mam nadzieję, większości z tych pozycji.

Parę słów na koniec

Ta lista mogłaby się ciągnąć i ciągnąć, bo rok 2018 przyniósł nam masę świetnych gier. Aż trudno sobie pomyśleć, że wymienione tu produkcje to zaledwie wierzchołek gamingowej góry lodowej. To było niezwykle owocne 365 dni dla graczy i mamy nadzieję, że miło spędziliście czas przy wybranej platformie do grania. Szczerze liczymy też na to, że zdołaliście ukończyć wszystkie ważne dla siebie produkcje… co nam akurat niekoniecznie się udało. Śmiało podzielcie się w komentarzach grami przy jakich zarwaliście nockę w 2018 roku i powiedzcie, które z nich to Wasze ulubione tytuły.

Z kolei ze swojej strony życzymy Wam szczęśliwego nowego roku! Setki nabitych leveli, tony legendarnych przedmiotów w ekwipunku, samych niebywałych przygód, miłych zaskoczeń i przede wszystkim spełnienia marzeń! Niech następne 365 dni przyniesie nam jeszcze więcej wspaniałych gier!