Ekscytacja sięga zenitu, ponieważ wchodzimy w najgorętszy okres roku, jeśli mamy na myśli światowe premiery gier. Choć luty poddał to stwierdzenie w wątpliwość, wystarczy tylko spojrzeć w kalendarz. Tylko w październiku będzie się działo na każdym froncie tyle, że nie sposób znaleźć na wszystko czasu i pieniędzy. Jedno jest pewne – nudno nie będzie!
PlayStation i komputery to poważny związek
Szczerze mówiąc, nie spodziewałem się jak bardzo PlayStation nabierze tempa w publikacji swoich gier na komputerach PC. Dopiero co w sierpniu świętowaliśmy wydanie Marvel’s Spider-Man Remastered, a tu już czekają nas kolejne dwie premiery na blaszakach – Uncharted: Kolekcja Dziedzictwo Złodziei (19 października, 219 złotych) oraz Sackboy: Wielka Przygoda (27 października, 259 złotych). Drogo, ale tak właśnie swoje produkty wycenia Jim Ryan. A pamiętajcie też, że na pecety zmierzają kolejne gry PlayStation Studios, Marvel’s Spider-Man: Miles Morales (2020) oraz – jeszcze nieoficjalnie – Returnal (2021).
Na temat przygód Nathana Drake’a nie chcę się zbytnio powtarzać przy okazji premiery na PlayStation 5, więc odsyłam do mojej recenzji ze stycznia. Ta kolekcja to najlepszy sposób na zagranie w Uncharted 4: Kres Złodzieja (2016) oraz Uncharted: Zaginione Dziedzictwo (2017).
Niesamowicie angażujące strzelanie, szalenie wciągająca opowieść, która nie wymaga znajomości trylogii z PlayStation 3, a także wspaniałe krajobrazy, robiące wrażenie już w pierwotnych wydaniach na PlayStation 4. Jeżeli jakimś cudem nie macie jeszcze tych dwóch gier za sobą, jest to zdecydowanie konieczny zakup na smutne, październikowe dni.
Aczkolwiek, koniecznie muszę Wam polecić Sackboy: Wielka Przygoda (2020). To jest niewybaczalne, jak globalnie ten tytuł został niedoceniony. Tutaj znów odsyłam do recenzji Kasi po więcej szczegółów, ale również się rozwinę. To ogromna, dopieszczona do granic możliwości platformówka, która zaangażuje Was na dziesiątki godzin – a mówię tu o liczbach zbliżających się do setki, przynajmniej w moim przypadku. Głównie przez ogrom bogatych i kreatywnych etapów do wyczyszczenia, a także nieustannie narastające wyzwanie i niezliczone sekrety do odkrycia.
Co też ważniejsze – Sackboy: Wielka Przygoda to pozycja, w którą możecie grać maksymalnie do 4 osób. W grze również są dostępne opcjonalne etapy kooperacyjne – ich nie ukończycie samodzielnie. Choć podstawowa rozgrywka również intensywnie zachęca do współpracy, tryb solo – przynajmniej w moim odczuciu – pozwala lepiej skupić się na czyszczeniu poziomów ze skrzętnie schowanych kulek, odblokowujących następne etapy. Z dziewczyną graliśmy w tytuł regularnie niemalże przez rok, a i tak jeszcze nie skończyłem ostatniego wyzwania na czas – jest tak trudne, pomimo, że odnajduję się w nich jak ryba w wodzie.
Nie należy też zapominać o fantastycznej ścieżce dźwiękowej, synchronizującej się z niektórymi poziomami. Britney Spears, David Bowie, Foster the People – czego tam nie usłyszycie! Autorskie utwory również fenomenalnie tworzą klimat gry. Sackboy: Wielka Przygoda to tak niesamowity tytuł, że łatwo zapomnieć iż to pozycja startowa w katalogu PlayStation 5. Pomimo wysokiej ceny, tej gry naprawdę nie możecie przegapić. Sumo Digital wspięło się na wyżyny swoich możliwości, oferując przebój, który nie zestarzeje się przez najbliższą dekadę.
Duże gry, duże premiery
Jak we wrześniu musieliśmy odhaczyć premierę FIFA 23 – koniecznie przeczytajcie wrażenia Maćka – tak październik również nie zostawia jeńców. Call of Duty: Modern Warfare II ukaże się na rynku 28 października i zapowiada się, że to będzie powrót serii do dobrej formy. Choć 349 złotych to horrendalny wydatek na strzelankę, zaangażowanie w tryb sieciowy może zwrócić tę inwestycję z nawiązką.
A będzie tak, ponieważ zróżnicowanie trybów rozgrywki naprawdę imponuje. Call of Duty: Modern Warfare II to nie tylko klasyczna rąbanka w Team Deathmatch, ale też Counter Strike: Global Offensive ze znacznie lepszą oprawą i dodatkową zabawą w odbijanie zakładników. Mnie najbardziej intryguje zachowanie gry w trybie trzecioosobowym, bo i taki debiutuje w pozycji Activision-Blizzard.
Jak również donosi nasz Maciek po testach beta, tryb sieciowy zapowiada się naprawdę gorąco. Statystyka też pokazuje, że Call of Duty znacznie lepiej radzi sobie w nowoczesnych realiach – wszak to Modern Warfare wyniosło markę na wyżyny popularności. Dodając do tego kampanię dla pojedynczego gracza oraz nadchodzące odświeżenie Warzone, posiadacze konsol PlayStation mogą czuć się szczęśliwi, że jeszcze mogą w tę strzelankę zagrać!
No dobrze, ale koniec z tym odgrzewaniem kotletów. Sequel miesiąca to niewątpliwie „Szczury 2”, czyli A Plague Tale: Requiem. Po wydarzeniach z oryginału, Amicia i Hugo wybierają się na południe Francji. XIV wiek nie jest jednak łaskawy dla tego miejsca – zaraza dalej nie odpuszcza, odsuwając marzenia o normalnym życiu na bok. Poszukiwania lekarstwa trwają, a główna bohaterka też nie zamierza odpuścić.
Jeżeli na widok tej gry myślicie o The Last of Us, to niewątpliwie dobre skojarzenie. Mocno narracyjna opowieść z elementami skradania i gry w przetrwanie to coś, co naturalnie łączy się z średniowiecznym tłem. Najbardziej cieszy fakt, że budżet produkcji zdecydowanie wzrósł względem pierwowzoru. A Plague Tale: Requiem wygląda świetnie, zwłaszcza w scenografiach. Chociażby dlatego myślę o ukończeniu pierwowzoru – A Plague Tale: Innocence (2019).
Coś mi podpowiada, że może to być czarny koń październikowych premier. O tym przekonamy się już 18 października, wyłącznie na komputerach PC oraz konsolach obecnej generacji – PlayStation 5 i Xbox Series X|S. Najwięcej tu wygrali subskrybenci Xbox Game Pass, bo tam A Plague Tale: Requiem będzie dostępne w dniu premiery. Pozostali zapłacą 259 złotych! Zaintrygowani mogą być też posiadacze Nintendo Switch, którzy sprawdzą tytuł w chmurze, po uprzednim zakupie gry.
A tymczasem, na małą ekskluzywność załapał się też Xbox. Scorn to kolejna – po świetnym As Dusk Falls – pozycja, która nawiedzi wyłącznie Xbox Series X|S oraz komputery PC, z premierą w subskrypcji Xbox Game Pass, i to już 21 października. Warto mieć tytuł na oku, ponieważ strzelam, że dawno nie wiedzieliście tak obrzydliwej gry – co wyjątkowo jest dla niej komplementem. Jeżeli chcecie zakupić tytuł osobno, zapłacicie 184,99 złotych.
Twórcy Scorn inspirują się sztuką H.R. Gigera – człowieka, który zaprojektował ksenomorfa z franczyzy Obcy. Nie jest to też tytuł, który skupia się na konkretnym rodzaju zabawy. To trochę strzelanka, trochę gra przygodowa, a miejscami nawet symulator chodzenia. Pierwszoosobowa perspektywa sprzyja jednak oglądaniu dziwactw i horrorów, przez jakie Scorn niewątpliwie ma zamiar przeprowadzić gracza.
Pierwsze wrażenia ze Scorn wskazują na ogromne przywiązanie twórców do detali w proponowanych lokacjach. Uwielbiam gry, które na pierwszy rzut oka się wyróżniają i wyglądają na zrobione z pasją. Chociażby dlatego nie omieszkam sprawdzić tego tytułu. Jak się uda to wcześnie, a jak nie, to wraz z premierą w Xbox Game Pass. Bardzo mi się podoba, że Phil Spencer wyłapuje niepowtarzalne, oryginalne doświadczenia, które mogą być poznane przez miliony graczy na całym świecie bez dodatkowych kosztów – poza tym związanym z miesięczną subskrypcją Microsoftu.
Cóż to byłby za miesiąc bez większej premiery Nintendo. W kooperacji z francuskim Ubisoftem, gigant z Kyoto przygotował Mario + Rabbids: Sparks of Hope, czyli kontynuację taktycznego hitu z 2017 roku, opracowaną ekskluzywnie dla konsoli Nintendo Switch. Gdybym miał kiedykolwiek zaczynać swoją przygodę z turową strategią taktyczną, Mario i Kórliki zdecydowanie byłyby moim pierwszym wyborem, chociażby ze względu na znane mi uniwersum.
Co jednak najciekawsze – w późniejszym terminie trafi do gry duży dodatek, który uwzględni także Raymana, czyli jedną z najbardziej zapomnianych maskotek Ubisoftu. To jest czasami przerażające, jak wiele świetnych własności intelektualnych ta korporacja zrobiła, żeby zrobić miejsce dla niezliczonych gier z serii Assassin’s Creed.
Z pewnością czekam na recenzje, szczególnie iż to ostatnia już duża premiera Francuzów w tym roku. Skull & Bones wyleciało na marzec 2023, więc tu jeszcze chwilkę poczekamy. No i najważniejsze, czyli cena – Mario + Rabbids: Sparks of Hope kosztuje w dniu premiery 219 złotych.
Nintendo jednak nie oszczędza portfeli graczy, mając jeszcze jedną dużą premierę w październiku. Bayonetta 3 to długo wyczekiwana kontynuacja legendarnego już slashera, w którym szaleństwo i negliż głównej bohaterki nie krępuje nikogo. No, może poza dziewczynami grających facetów, pokracznie tłumaczących się z wygibasów protagonistki na ekranie.
Mało już wychodzi na rynku slasherów, których tempo równało się z klasykami gatunku – God of War II (2007), Devil May Cry 3: Dante’s Awakening (2005) czy też Dante’s Inferno (2010). Co do tego ostatniego, szczególnie nie zapomnę, jak fenomenalnie dopracowana była wersja na PlayStation Portable. Takie doświadczenie na przenośnej konsolce to skarb.
Kończąc jednak dygresję – dlaczego warto zagrać w Bayonetta 3 w dniu premiery? Cóż, slasherów w tak dobrej jakości nie dostaniecie już nigdzie indziej. Jeżeli tylko macie ochotę na lekką historię o ratowaniu świata, okraszoną dawką kobiecej pikanterii i absurdu, to zdecydowanie ten adres. Zaskakująco dojrzała gra, jak na publikę Nintendo. Ile zapłacimy? Prosta sprawa – 239 złotych w dniu premiery!
Wiecie, co jest najlepsze? Z tego natłoku wydań, niemalże zapomniałbym o Gotham Knights, które ukaże się na rynku już 21 października. Tytuł zasłynął w mojej głowie przede wszystkim tym, że jako jeden z pierwszych porzucił stare konsole bezpowrotnie. Gra o bohaterach z uniwersum Batmana wyjdzie wyłącznie na komputery PC, PlayStation 5 i Xbox Series X|S.
Pomimo ekskluzywności dla platform obecnej generacji, zapamiętałem iż Gotham Knights nie wygląda jakoś ekscytująco. Mamy więc cztery postacie do wyboru, tworzące tytułową paczkę po wiadomości o śmierci Mrocznego Rycerza. Pokierujemy więc Robinem, Nightwingiem, Batgirl oraz Red Hood. Szczerze mówiąc, od początkowego wyboru wolałbym linearną historię, która kazałaby pokierować każdym z czterech herosów po trochu.
Cóż, nie można mieć wszystkiego. Czy Gotham Knights okaże się przebojem? Cytując Tadeusza Sznuka, nie wiem, choć się domyślam. Tytuł kosztuje aż 319 złotych w dniu premiery, więc i próg wejścia jest dość wysoki. Najlepiej się zastanowić, oglądając kilka fragmentów rozgrywki, także w kooperacji.
Mniejsze premiery z października
Uff, wysokobudżetowe pozycje już za nami, ale to jeszcze nie koniec. Muszę przypomnieć Wam o kilku mniejszych tytułach, które również pojawią się w październiku. Chociażby dlatego, że w jeden z nich grałem prosto u deweloperów z Pragi. Tak jest – mam na myśli The Last Oricru.
Po więcej wrażeń oczywiście odsyłam do mojej relacji z Czech. Przypomnę tylko, iż The Last Oricru to ambitna produkcja na sprzęt obecnej generacji, łącząca elementy takich gier, jak Gothic oraz Dark Souls. Mamy więc lekką historię na kilkanaście godzin, nieśmiertelnego bohatera lekceważącego skalę zagrożenia, podejmowanie wyborów z rzeczywistym wpływem na rozgrywkę, ale też szalenie wymagającą walkę i przeciwników, znacznie łatwiejszą w kanapowej i sieciowej kooperacji.
Tytuł jeszcze nie ma zapowiedzianej ceny, lecz nie sądzę, iż ta miałaby przekroczyć 200 złotych. Jeżeli lubicie gry RPG, zdecydowanie warto zapoznać się ze zwiastunem – z którym to Was zostawiam.
Planowana data premiery to 13 października – zobaczymy czy się uda!
Ostatnia mniejsza premiera to Dragon Ball: The Breakers. Wyceniona na zaledwie 89 złotych, jest prostą, asymetryczną zabawą w trybie sieciowym. Grupka uwięzionych w czasoprzestrzeni ludzi musi znaleźć magiczne klucze, zanim Cell lub Frieza wysadzą ten konkretny świat w powietrze lub po prostu zabiją wszystkich ludzi. Piszę o tej premierze głównie dlatego, iż miałem przyjemność testować jej wersję beta. Mały spoiler – nie porwała mnie do zabawy.
I to by było na tyle! Miałem jeszcze pisać o WRC: Generations, ponieważ oryginalna premiera była planowana na 13 października. Dopiero wizyta w PlayStation Store uświadomiła mi, że ostatnie rajdy francuskiego Kylotonn Games wychodzą dopiero pierwszego listopada. A to oznacza, że o tej oraz innych grach porozmawiamy za miesiąc.
No to jak, co kupujecie w tym miesiącu? Trzeba przyznać, dawno nie mieliśmy tak zróżnicowanego wyboru pod względem platform i gatunków na przestrzeni 30 dni. Gdyby tylko tak było cały rok!