Obeznani w indykach mogą kojarzyć Pathea Games z takich gier jak Planet Explorers czy My Time at Portia. Ale to ta druga gra okazała się na tyle dużym sukcesem, aby mówić o jej sequelu – My Time at Sandrock. Skłamałbym, gdybym powiedział, że nie czekam na tę grę, bo chociaż poprzedni tytuł miał swoje problemy, to był wyjątkowo wciągający.
Nie wiem, czy life simy należą do niszy. Gdyby o nich mówić, to absolutna większość pomyśli o serii The Sims. Ale czego większość? Bo gracze równie dobrze powinni kojarzyć serię Harvest Moon, znaną teraz jako Story of Seasons (unikajcie tej nowoczesnej paździerzy pod tytułem HM). I to właśnie te gry były inspiracją dla takiego Stardew Valley, w którym spędziłem osiemset godzin. I było nią dla My Time at Portia, i jest dla My Time at Sandrock.
My Time at Sandrock zebrało już na Kickstarterze sumę pieniędzy potrzebną do stworzenia pewnych elementów gry, ale na tym nie poprzestaje. Im więcej, tym lepiej dla graczy – już teraz możemy spodziewać się trybu wieloosobowego, którego zabrakło przy pierwszej części.
Wczesny dostęp do My Time at Sandrock w przyszłym roku
Najwcześniej w My Time at Sandrock zagramy na Steam, w marcu 2021 roku. Pełna premiera gry za to odbędzie się wiosną 2022 roku i pewnie wtedy możemy liczyć na wydanie jej na pozostałe platformy. Dla przykładu, My Time at Portia trafiło także na Nintendo Switch, co wydaje się idealnym miejscem dla takiej gry jak ta.
My Time at Sandrock ponownie pozwoli nam zająć się rozbudowywaniem własnego warsztatu, z którego pomocą przywrócimy dawną świetność miastu. W grze nie zabraknie RPG-owych elementów i tych life sim, ale wszystko wskoczy przynajmniej o poziom wyżej.
Absolutną nowością będzie tryb multiplayer – wraz z przyjaciółmi będziemy pracować czy wskakiwać do lochów. Ale oprócz tego w grze znajdą się jeszcze liczne i rozbudowane mini-gierki czy nawet wyścigi buggy.
Zobacz też: