Odkąd Motorola została przejęta przez Lenovo, marka zdaje się z roku na rok rosnąć w siłę. Właśnie poznaliśmy ambicje producenta na najbliższe lata. Firma mierzy bardzo wysoko.
Amerykanie pod chińską banderą
Nie, tym razem nie będzie nic o feniksach z popiołu i innych mitycznych stworzeniach. Zamiast tego przyznam w tym miejscu, że Lenovo to jedna z najlepszych rzeczy, jakie przytrafiła się działowi mobilnemu Motoroli. Przed 2016 producent zdawał się błądzić po omacku i tracić na znaczeniu w smartfonowym świecie. Od kilku lat widać jednak, że firma odzyskuje impet.
Obecnie sytuacja układa się całkiem nieźle. Choć Motorola w Europie nie dostarcza tylu urządzeń, co Realme czy Honor, to w Stanach Zjednoczonych to już trzecia siła (za Apple i Samsungiem) na rynku. I wciąż notuje wzrost popularności. Okazuje się jednak, że taki układ sił nie wystarcza producentowi i Motka chce nieco więcej od życia.
Motorola na podium?
O planach Motoroli wypowiedział się niedawno Sergio Buniac, wiceprezes Grupy Lenovo oraz prezes oddziału ds. biznesu mobilnego. Wewnątrz struktur uruchomiono „Projekt Gladiator”, na który składają się trzy elementy:
- ekspansja na innych rynkach (z pominięciem Ameryki Północnej i Ameryki Łacińskiej),
- zwiększenie udział w rynku flagowców za pomocą serii Edge oraz Razr,
- wykorzystanie współpracy z Bose, Pantone czy Corning, aby przyciągnąć większą bazę użytkowników, w tym Generację Z, kobiety i B2B.
Projekt już ruszył, a Motorola nie musiała długo czekać na efekty. W porównaniu do poprzednika, zamówienia na model Razr 40 były pięciokrotnie większe, natomiast w przypadku ThinkPhone’a trzykrotnie. Skutkiem działań Motoroli ma być trzecie miejsce na globalnym rynku smartfonów do 2027 roku. Na pokonanie Samsunga czy Apple firma realnie nie ma szans.
Czy to w ogóle możliwe? Niewątpliwie oferta Motoroli jest naprawdę niezła – zaczyna się od tanich smartfonów z serii Moto G, a kończy na flagowych urządzeniach z rodziny Edge. Ostatnie recenzje m.in. modeli Edge 50 Pro, Moto G34, Moto G84 czy Edge 40 Neo na Tabletowo to potwierdzają.
Żeby jednak wygrać z Realme czy Xiaomi, Motorola nie może być po prostu równie dobra – musi być lepsza. Obecnie najsłabszym ogniwem firmy zdaje się być polityka aktualizacji, słaby ekosystem oraz jakość zdjęć. Jeżeli Motorola zaoferuje więcej lat wsparcia, wprowadzi konkurencyjne zegarki czy słuchawki (co powoli się już dzieje) i dorobi się więcej niż tylko jednego urządzenia na liście DxOMark, to kto wie, czy w 2027 roku Xiaomi czy Realme faktycznie nie będą trząść portkami.