Na wstępie muszę przyznać, że żywię duży sentyment do smartfonów z rodziny Motorola Moto G, wywodzący się jeszcze z czasów premiery pierwszego modelu. który służy wiernie mojej rodzinie do dziś. Najnowsza Moto G 5G oczywiście bardzo się różni od swojego pierwowzoru, ale pewne cechy rodzinne wciąż da się poznać. Czy najnowszy przedstawiciel familii to wciąż sprzęt godny uwagi?
Hello Moto G 5G
Pudełko, w którym producent dostarcza sprzęt, nie wyróżnia się specjalnie wzornictwem. Ot, ciemne pudełko, logo producenta, nazwa – czyli to, co wszędzie. Jedynie tylna (a raczej dolna) strona akcentuje cechy urządzenia, które Motorola uważa za jego mocną stronę – łączność 5G (hurra!), dobry czas pracy urządzenia (przyda się) i aparat fotograficzny 48 Mpix (ziew). Gdybyśmy tego nie zauważyli, podobna wyliczanka jest także na folii ochronnej wyświetlacza.
W opakowaniu, poza telefonem, jest także przeźroczyste miękkie etui z silikonu oraz niewielka ładowarka o mocy maksymalnej 20 W wraz kablem. Sam smartfon jest masywny i pozbawiony wszelkich ekstrawagancji stylistycznych – szklana przednia tafla i plastikowe boczne ramki.
Tylna ścianka to także plastik, o gładkiej powierzchni, lecz z delikatnym wzorem przypominającym nieco raster drukarski. W górnej części we wgłębieniu ukryty jest czytnik linii papilarnych z charakterystycznym logiem producenta, a w lewym, górnym rogu, umieszczona została wyspa z aparatami, pokryta szkłem i chroniona wystającą metalową ramkę.
Telefon ma cztery przyciski: po prawej stronie dwa z nich są zintegrowane i stanowią pojedynczy klawisz regulacji głośności, a poniżej niego umieszczono pojedynczy przycisk wybudzania.
Po lewej stronie jest skromniej: mamy tylko klawisz wywołania asystenta głosowego oraz miejsce na tackę SIM. Na dolnej ramce znalazł się pojedynczy głośnik, gniazdo USB-C oraz mini jack 3,5 mm, z czego na pewno ucieszą się fani kablowych słuchawek.
Jakość wykonania jest dobra – plastiki nie mają wprawdzie tak pozytywnego odbioru jak metal czy szkło, ale dobrze wpływają na wytrzymałość. Wszystko jest ładnie spasowane, przyciski pracują bez zarzutu i w zasadzie nie ma się do czego przyczepić. Telefon dobrze leży w dłoni, ale nie da się ukryć, że raczej takiej większej – znaczne rozmiary i spora masa robią swoje: to raczej Maui świata telefonów, a nie Moana.
Użyty plastik ma także i wady: zdaje się ściągać kurz i może służyć jako przenośny zestaw do daktyloskopii, gdyż najmniejsze dotknięcie pozostawia na nim wyraźne odciski palców. Niestety, nie możemy liczyć na szczególną odporność na warunki zewnętrzne – klasa IP52 oznacza jedynie odporność na drobne zachlapania.
Dołączone etui jest wykonane dość przeciętnie i tak też wygląda. Do tego ma bardzo istotną wadę, jako że kończy się na równi z wyświetlaczem i nie zabezpiecza go w żaden sposób.
Parametry
Parametr | Wartość |
---|---|
Procesor | Qualcomm Snapdragon 750G 5G, ośmiordzeniowy (2 x 2,2 GHz Kryo 570 & 6 x 1,8 GHz Kryo 570) |
GPU | Adreno 619 |
Ekran | 6,7 cali, 1080 x 2400 pikseli (~394 ppi), 20:9, 108,4 cm2, ~85.7% STBR, LTPS IPS, HDR10 |
Pamięć RAM | 4 GB |
Pamięć Flash | 64 GB UFS 2.1 + SDXC (do 1 TB, slot hybrydowy) |
Aparat główny | 48 Mpix, f/1,7, 26 mm (szerokokątny), 1/2″, 0,8 µm, PDAF 8 Mpix, f/2,2, 118˚ (ultraszerokokątny), 1,12 µm 2 Mpix, f/2,4, macro, AF |
Aparat przedni | 16 Mpix, f/2,2, 1,12 µm |
Audio | mono + jack 3,5 mm |
Łączność | 5G NR: n1 / n3 / n5 / n7 / n8 / n28 / n38 / n41 / n66 / n77 / n78 LTE Wi-Fi 5 – 802.11 b/g/n/ac (2,4 + 5.0 GHz), Wi-Fi Direct, hotspot, USB-C 2.0, Bluetooth 5.1, NFC, dual SIM |
Lokalizacja | dwuzakresowy A-GPS, GLONASS, GALILEO, LTEEP, SUPL |
Akumulator | Li-Po 5000 mAh, szybkie ładowanie TurboCharge 20 W |
Waga | 212 g |
Rozmiary | 166,1 × 76,1 × 9,9 mm |
Certyfikaty | IP52 |
System operacyjny | Android 10 |
Jak widać, Moto G 5G w zasadzie niczym się nie wyróżnia, poza wsparciem dla 5G. Pewne wątpliwości budzi zamontowanie zaledwie 4 GB pamięci operacyjnej, szkoda też, że nie użyto szybszej pamięci masowej. Aparat fotograficzny według tabeli nie wyróżnia się niczym szczególnym, lecz ocena jego możliwości musi wziąć pod uwagę oprogramowanie i oczywiście temat ten zostanie omówiony osobno.
Sugerowana cena detaliczna Moto G 5G została ustalona na 1499 złotych.
Wyświetlacz
Za wyświetlanie obrazu w Motoroli Moto G 5G odpowiada panel LCD IPS wykonany w technologii LTPS. Przekątna 6,7 cala dla rozdzielczości 1080 x 2400 pikseli daje gęstość 394 ppi. Powierzchnia widoczna dla użytkownika jest ograniczona ramkami z zaokrąglonymi rogami – dość wąskimi na dłuższych bokach urządzenia i szerszymi na krótszych – najszersza jest na dole.
Miejsce to nie jest w żaden sposób wykorzystane, gdyż kamera przednia znajduje się w osobnym wycięciu – oczku w obrębie wyświetlacza. Wyświetlacz LCD w Moto G 5G jest odświeżany z częstotliwością 60 Hz i powinien być także zdolny do wyświetlania obrazu HDR (obsługiwany jest standard HDR10). Jasność maksymalna panelu to około 500 nit, nie ma zatem problemów z czytelnością w mocnym świetle.
Odwzorowanie kolorów jest poprawne i odpowiada mniej więcej przestrzeni barwnej sRGB. Dostępne są trzy tryby wyświetlania: kolory naturalne, wzmocnione i nasycone. Różnice są dość subtelne (co nie znaczy, że niezauważalne), analiza tablic kontrolnych sugeruje jednak użycie profilu nasyconego dla najlepszego efektu.
Pracę wyświetlacza można dostosować zezwalając lub blokując tryb pełnoekranowy dla poszczególnych aplikacji, włączając tryb ciemny (ale warto pamiętać, że dla ekranu LCD efekt jest wyłącznie estetyczny), zmieniając rozmiar fontów. Dostępny jest tryb „uważny ekran”, blokujący wygaszanie ekranu w momencie, gdy na niego patrzymy, a także podział ekranu między dwie aplikacje.
Jakość obrazu należy określić jako dobrą, przy czym jest to efekt braku istotnych wad, a nie szczególnych osiągnięć. Po prostu poprawny wyświetlacz, jakich wiele. Szkoda, że obsługa HDR jest raczej teoretyczna – w chwili pisania recenzji popularny Netflix certyfikował Moto G 5G tylko do odtwarzania filmów Full HD. Inna rzecz, że HDR na ekranach LCD i tak spisuje się tak sobie.
Ostatnim aspektem, jaki tu chciałbym poruszyć, jest rozmiar wyświetlacza – tak duży, że do wygodnej obsługi potrzeba obu rąk. I, niestety, nie ma żadnych sensownych ułatwień dla osób, które mimo to chciałyby używać Moto G 5G jednoręcznie. A szkoda.
Oprogramowanie
Motorola od dość dawna hołduje swego rodzaju tradycji, dostarczając smartfony z systemami zmodyfikowanymi w bardzo niewielkim stopniu i nie inaczej jest w Moto G 5G. Zainstalowany Android jest w wersji 10, a ostatnia paczka zabezpieczeń systemowych pochodzi z 1 listopada. Dla Google Play jest to 1 grudnia.
Całość – trzeba przyznać – działa całkiem nieźle. Obeszło się bez większych zacięć, choć czasem czuć, że Moto G 5G ma tylko 4 GB RAM – mówiłem już, że nie rozumiem tej decyzji? Jeśli nie, to mówię, a jeśli mówiłem, to i tak warto o tym przypomnieć. Tak, w 2021 roku to już trochę mało jak na telefon z 5G.
Nie widać natomiast większych problemów płynących z użycia niemłodego już standardu UFS 2.1 dla pamięci masowej. W ogóle z systemem w Moto jest tak, że on sobie gdzieś jest i robi, co do niego należy, nie narzucając się użytkownikowi.
Łączność
Motorola G 5G jest zdolna do pracy w sieci 5G – obsługuje pasma n1, n3, n5, n7, n8, n28, n38, n41, n66, n77 i n78. Na możliwość praktycznego sprawdzenia, jak to działa, przyjdzie mi jednak poczekać – żaden z operatorów, póki co, nie ma w okolicy działającej sieci tego typu. Z konieczności zatem Motorola pracowała cały czas w trybie LTE i radziła sobie znakomicie. Z kartą Orange Flex działało VoLTE od pierwszego uruchomienia i jakość połączeń głosowych stała na bardzo wysokim poziomie. Na VoWiFi natomiast nie było co liczyć, choć telefon może działać w ten sposób – kwestia ograniczeń ze strony operatora.
Motorola Moto G 5G jest urządzeniem dual SIM, niestety, hybrydowym – druga karta dzieli miejsce z kartą SDXC, zatem użytkownikom przyjdzie zdecydować, czy ważniejsza jest łączność, czy dodatkowa pamięć. Swoją drogą, szkoda – starsze wersje Moto G mieściły jakoś dwie karty SIM i kartę pamięci.
Bardzo dobrze wypadło WiFi. Mam dość nieszczególne doświadczenia z układami AC w tańszych telefonach, rzadko kiedy pracują tak, jak w modelach z wyższej półki. Motorola Moto G 5G jednak przyjemnie mnie tu zaskoczyła, łącząc się z moim routerem (TP-Link AC4000) z prędkością teoretyczną 866 Mbps, a faktycznie osiągając blisko 600 Mbps – to bardzo dobry wynik (wyraźnie lepszy uzyskał tylko testowy Huawei Mate 40 Pro, a trochę lepszy prywatny iPhone 11 Pro) i tu zatorów komunikacyjnych nie będzie na pewno.
Do dyspozycji użytkownika jest również Bluetooth w wersji 5.1 oraz NFC, umożliwiający płatności przez HCE i Google Pay.
Jeśli chodzi o możliwości nawigacyjne, to Motorola Moto G 5G wypada dość przeciętnie pod względem ilości obsługiwanych systemów. Do dyspozycji mamy dwukanałowy A-GPS, rosyjski GLONASS i europejski GALILEO. Z praktycznego punktu widzenia oczywiście nie odczujemy braku chińskiego BeiDou czy mniej popularnych systemów lokalnych i rozszerzeń GPS – tak też zresztą wypadł test praktyczny – zarejestrowany ślad testowy wyglądał, jak należy.
Na zakończenie omawiania kwestii łączności ponarzekam: telefon ma bowiem gniazdo USB-C, ale już USB tylko w wersji 2.0. Mamy rok 2021, czy naprawdę tak trudno jest zamontować szybszą wersję? Niby coraz rzadziej korzystamy z kabli, ale wciąż są użytkownicy, dla których to ważne udogodnienie.
Wydajność
Qualcomm Snapdragon 750G 5G to układ ze średniej półki, zatem nie ma nic dziwnego, że nie bryluje w testach wydajności. Nie powinno jej jednak zabraknąć w codziennych zastosowaniach. Jak to wygląda w testach syntetycznych?
Wyniki testów:
- Geekbench 5 Single Core: 654 pkt
- Geekbench 5 Multi Core: 1908 pkt
- Geekbench Compute OpenCL: 1256 pkt
- Geekbench Compute Vulcan: 1120 pkt
- Wild Life Unlimited: 1091 pkt
- Wild Life: 1073 pkt
- Sling Shot Extreme Unlimited Open GL: 2948 pkt
- Sling Shot Extreme Open GL: 2674 pkt
- Sling Shot Extreme Vulcan: 2568 pkt
- Slingshot: 3813 pkt
- Wild Life Stress Test: 1069 pkt / 1066 pkt (najlepszy / najgorszy), stabilność 99,7%
- PCMark Work 2.0: 7782 pkt
- PCMark Computer Vision: 4749 pkt
Rekordu nigdzie nie ma, bo być nie może. Natomiast interesująco wypadł test obciążeniowy – brak na nim jakichkolwiek śladów throttlingu, który prześladuje mocniejsze urządzenia.
Wyniki Androbench:
- szybkość ciągłego odczytu danych: 810,65 MiB/s,
- szybkość ciągłego zapisu danych: 240,61 MiB/s,
- szybkość losowego odczytu danych: 157,47 MiB/s,
- szybkość losowego zapisu danych: 164,62 MB/s.
Wyniki CPDT:
- szybkość ciągłego zapisu danych: 181,45 MiB/s,
- szybkość ciągłego odczytu danych: 484,89 GiB/s,
- szybkość losowego zapisu danych: 22,58 MiB/s,
- szybkość losowego odczytu danych: 20,18 MB/s
- kopiowanie pamięci: 5,43 GiB/s.
Wyniki PCMark Storage
- Storage Score: 14453 pkt
- szybkość ciągłego odczytu danych: 853,18 MiB/s
- szybkość losowego odczytu danych: 21,08 MiB/s
- szybkość ciągłego zapisu danych: 235,13 MiB/s
- szybkość losowego zapisu danych: 17,45 MiB/s
Jak widać po liczbach, użycie UFS 2.1 dość poważnie odbiło się na wydajności pamięci masowej. W powiązaniu z dość niewielką ilością pamięci operacyjnej może z tego powstać (i prędzej czy później tak będzie) wąskie gardło dla systemu i aplikacji. Czy warto tak oszczędzać na telefonie 5G?
Audio
Motorola Moto G 5G oferuje głośnik monofoniczny zamontowany na dolnej krawędzi. Jest dość głośny i nawet jako tako radzi sobie z basem, ale ani muzyka, ani filmy na nim nie brzmią dobrze – bo nie mogą. Znacznie lepiej wypada Motorola przy pracy ze słuchawkami, na których gra bardzo porządnie, pod warunkiem wszakże, że nie skorzystamy z któregoś z predefiniowanych efektów dźwiękowych, które moim zdaniem wyjątkowo brutalnie obchodzą się z muzyką.
Dla porządku wspomnę, że Motorola Moto G 5G ma wbudowane radio FM, wykorzystujące kablowe słuchawki jako antenę. Teoretycznie działa także i bez nich, ale w praktyce przez szumy i trzaski niemal nic nie słychać.
Biometria
Motorola Moto G 5G wyposażona jest w pojemnościowy skaner linii papilarnych umieszczony we wgłębieniu z firmowym logo na pleckach smartfona. Korzysta się z niego wygodnie i sprawnie – niepoprawne odczyty wprawdzie się zdarzają, ale na tyle rzadko, że nie stanowi to żadnego problemu. Do zadziałania wystarczy dotknięcie płytki, nie jest wymagane wcześniejsze wybudzenie smartfona.
Drugą metodą biometryczną jest rozpoznawanie twarzy. Skan jest wykonywany za pomocą przedniego aparatu fotograficznego i nie uwzględnia żadnych informacji o głębi. Sam proces nie jest zbyt szybki (między naciśnięciem przycisku, a odblokowaniem mija dłuższa chwila), do tego Motorola nie zaimplementowała żadnej metody doświetlenia twarzy podczas skanowania – w efekcie po ciemku skuteczność drastycznie spada.
Największym problemem jest jednak iluzoryczność zabezpieczenia opartego o rozpoznawanie twarzy – Moto G 5G jest jednym z tych telefonów, które bez problemu odblokowałem swoim zdjęciem wyświetlonym na ekranie iPhone’a. Zdecydowanie doradzam zatem rezygnację z tej metody na rzecz skanera linii papilarnych.
Zasilanie
Motorola Moto G 5G ma wbudowany akumulator o pojemności 5000 mAh. W połączeniu z raczej oszczędnym SoC daje to całkiem niezły czas pracy na baterii – w typowym użytkowaniu (WiFi i LTE) pozwoliło to na uzyskanie 8-10 h SoT łącznie w ciągu dwóch dni. Telefon odłożony na półkę i używany sporadycznie wytrzymywał około 4 dni.
Niestety, po raz kolejny dała znać typowa dla Androida przypadłość w postaci skłonności do zamrażania aplikacji w sposób uniemożliwiający odbiór powiadomień – telefon wzięty do ręki zasypywany był zaległymi komunikatami. Wprawdzie, zgodnie z informacjami Motoroli, telefon powinien uczyć się sposobu użycia aplikacji i problem po jakimś czasie powinien być mniej dotkliwy, ale po miesiącu korzystania z telefonu nie zauważyłem niestety wielkiej poprawy. Także całkowite wyłączenie „adaptacyjnej baterii” w ustawieniach nie przyniosło oczekiwanych efektów.
Jak już wspominałem wcześniej, do zestawu została dołączona ładowarka PD o mocy 20 W. Opróżniony akumulator napełnimy nią w mniej więcej 2 godziny – przy czym pierwsze pół godziny pozwala na uzyskanie stanu na poziomie 30-35 %.
Aparat
Motorola Moto G 5G ma trzy aparaty fotograficzne z tyłu i pojedynczy z przodu. Już krótki rzut oka na parametry modułów daje podstawy do twierdzenia, że poważnie Motorola podeszła do jednego z nich, czyli do szerokokątnego.
- 48 Mpix, f/1,7, 26 mm (szerokokątny), 1/2″, 0,8 µm, PDAF,
- 8 Mpix, f/2,2, 118˚ (ultraszerokokątny), 1,12 µm,
- 2 Mpix, f/2,4, macro, AF.
Aparat szerokokątny skonstruowany jest w oparciu o dobrze znaną matrycę 48 Mpix, pracującą w układzie Quad Bayer, zatem realna rozdzielczość zdjęć z niej uzyskiwanych wynosi 12 Mpix. W żaden sposób nie da się uzyskać rozdzielczości 48 Mpix, także w trybie RAW. Matryca zawiera punkty detekcji fazy, co pozwala na szybki i przy tym skuteczny autofocus.
Aparat ultraszerokokątny wygląda już znacznie słabiej. Producent niestety jest dość skąpy, jeśli chodzi o szczegóły konstrukcyjne – wiemy, że obiektyw ma kąt widzenia 118° i jasność f/2,2 i matrycę 8 Mpix, przy czym wynikowe pliki JPG ewidentnie są interpolowane do 12 Mpix.
Możliwości fotograficzne uzupełnia oczko do makrofotografii, o rozdzielczości 2 Mpix, do tego wyposażone w autofocus.
Żaden z aparatów nie oferuje stabilizacji optycznej.
Podczas wykonywania zdjęć domyślnie aktywny jest automatyczny HDR, poprawiający reprodukcję zdjęć o dużej rozpiętości tonalnej. Można go oczywiście wyłączyć albo włączyć na stałe, lecz automat działa poprawnie i nie widzę w tym większego sensu. Jakość zdjęć z głównej matrycy nie rzuca na kolana, ale można ją określić jako poprawną. Daje się miejscami zauważyć dość mocne odszumianie, skutkujące nadmiernym wygładzeniem tekstur obiektów (szczególnie widać to na chmurach).
Jakość zdjęć uzyskiwanych z obiektywu ultraszerokokątnego jest niestety wyraźnie gorsza – widać, mimo niższej rozdzielczości matrycy, że obiektyw nie daje sobie rady z ostrością na peryferiach, a i w środku kadru jest tak sobie. Do tego nawet na fotografiach zrobionych w idealnych warunkach oświetleniowych zauważyć można znaczną ilość szumów i artefaktów, wynikających z obróbki obrazu, a sytuacja wyraźnie się pogarsza w miarę spadku ilości światła.
Motorola Moto G 5G ma tryb nocny działający tylko z głównym aparatem szerokokątnym. Niestety, efekty jego działania są łagodnie mówiąc przeciętne. Przy niewielkiej ilości światła zdjęcia są mało szczegółowe, rozmyte, z dużą ilością szumu i artefaktów. W śnieżną, więc jasną noc, było trochę lepiej, ale tylko trochę. Brak stabilizacji optycznej i niedopracowane algorytmy składania ekspozycji powodują, że to, co wychodzi z trybu nocnego Moto G 5G, przeważnie wygląda gorzej od zdjęć z iPhone’a 11 Pro z WYŁĄCZONYM trybem nocnym. Szkoda, bo z podobnej matrycy Huawei już parę lat temu potrafił wycisnąć dużo, dużo więcej.
Motorola Moto G 5G ma tryb portretowy, dostępny dla aparatu przedniego i głównego tylnego. Na ile udało mi się stwierdzić, działa całkowicie programowo, bez wykorzystywania informacji o głębi z pozostałych aparatów – gdyż działał także po zasłonięciu obiektywów UWA i makro.
Niestety, efektem tego podejścia jest znaczna podatność na powstawanie dużych błędów odwzorowania. O ile przy fotografiach twarzy oprogramowanie radzi sobie dobrze, to już przy mniej oczywistych kadrach problemy są nietrudne do zauważenia.
Stopień rozmycia można regulować zarówno w trakcie kadrowania, jak i już po zrobieniu (nie jest tylko oczywiste, w którym miejscu edytora można to zrobić), natomiast sam sposób rozmywania wydaje mi się jednym z mniej dopracowanych. Symulowany bokeh przypomina raczej rozmycie Gaussa, a nie coś, co można zrobić prawdziwym obiektywem portretowym.
Ostatni z aparatów, przeznaczony jest do zdjęć makro. Niestety, sensem jego istnienia wydaje się być marketing, a dokładniej możliwość prezentowania Moto G 5G jako urządzenia wyposażonego w trzy obiektywy. Mówiąc wprost, jest bezużyteczny. Kiepska matryca o bardzo małej rozdzielczości (2 Mpix w 2021 roku – serio?), potężna aberracja chromatyczna, do tego duże zaszumienie – jakość uzyskiwanych zdjęć jest fatalna. Jeśli musimy wykonać zbliżenie, znacznie lepiej skorzystać z głównego obiektywu – wystarczy porównać na zamieszczonych wyżej zdjęciach dwie pierwsze pary, by było widać który da lepsze efekty.
Oprogramowanie aparatu w Moto G 5G pozwala na włączenie trybu Pro, w którym uzyskujemy dostęp do ręcznych nastaw ekspozycji, a także do trybu RAW. Ten ostatni rozwiązany jest o tyle przedziwnie, że nie mamy dostępu do pełnego zrzutu danych z matrycy, tylko do danych po wstępnej obróbce, a dokładniej po sumowaniu pikseli – z tego typu rozwiązaniem spotkałem się w smartfonie pierwszy raz. Tego typu plik DNG ma rozdzielczość ~12 Mpix, ale stosunkowo niski poziom szumów i całkiem przyzwoicie znosi dalszą obróbkę. A jest ona niezbędna, gdyż Lightroom nie mając profili do aparatu Motoroli wymaga poważnej ingerencji w kolory, by uzyskać zadowalający efekt. A że czasem warto się potrudzić, to widać poniżej.
Podsumowanie
Motorola Moto G 5G to telefon pełen kompromisów. Na plus na pewno należy zaliczyć bardzo dobrze pracujące układy łączności, wysoką jakość rozmów i zachęcający czas pracy na baterii.
Zalety okupione są przeciętnym aparatem fotograficznym i konstrukcją charakterystyczną dla urządzeń ze średniej półki – bez wodoszczelności, z przeciętnym dźwiękiem i obrazem.
Czy warto postawić na Moto G 5G? Zapewne tak, o ile wyboru dokonujemy świadomi wad i zalet urządzenia.