Motorola zaprezentowała ostatnio trzy smartfony z serii edge: edge 30 ultra, edge 30 fusion i edge 30 neo. I o ile w większości przypadków show skrada flagowiec, tak tym razem zainteresowanie sporej części potencjalnych klientów powędrowało w stronę najbardziej przystępnego cenowo modelu. Jest nim oczywiście motorola edge 30 neo, która ma sporo argumentów, by powalczyć o Wasze portfele. Powiem nawet więcej: pozytywnie zaskakuje!
Smartfony do 2000 złotych aktualnie nie są nad wyraz interesujące. Większość z nich to urządzenia o podobnej specyfikacji, które nie wyróżniają się za bardzo spośród konkurencji. Wśród nich wybił się ostatnio Poco X4 GT, który sprawił na mnie doskonałe wrażenie pod względem wydajności i kultury pracy. Podobne rewelacyjne pierwsze wrażenie wywarła na mnie najnowsza propozycja Motoroli – motorola edge 30 neo. Czy utrzymało się ono do końca trwania testów?
Specyfikacja motoroli edge 30 neo:
- wyświetlacz pOLED o przekątnej 6,28”, rozdzielczości 1080×2040 pikseli (Full HD+) i częstotliwości odświeżania 120 Hz, częstotliwość odświeżania dotyku 240 Hz; jasność do 1000 nitów,
- ośmiordzeniowy procesor Qualcomm Snapdragon 695 5G z Adreno 619,
- 8 GB RAM,
- 128 GB pamięci wewnętrznej,
- Android 12,
- aparat główny 64 Mpix (f/1.8, 1.4μm) z OIS + ultraszerokokątny 13 Mpix (f/2.2, 1.12μm) o kącie widzenia 120°,
- aparat przedni 32 Mpix (f/2.4, 1.4μm),
- 5G,
- dual SIM,
- NFC,
- GPS, AGPS, LTEPP, SUPL, Glonass, Galileo,
- Wi-Fi 802.11 a/b/g/n/ac 2,4&5 GHz,
- Bluetooth 5.1,
- USB typu C,
- głośniki stereo,
- akumulator o pojemności 4020 mAh, 68 W TurboPower, 5 W ładowanie bezprzewodowe,
- wymiary: 152,9 x 71,2 x 7,75 mm,
- waga: 155 g,
- IP52.
motorola edge 30 neo kosztuje w Polsce 1899 złotych i jest dostępna w czterech wersjach kolorystycznych: Very Peri (kolor roku 2022 według Pantone – 17-3938), Black Onyx, Ice Palace i Aqua Foam.
Pierwsze wrażenia i wzornictwo
Pierwszy raz miałam okazję trzymać w rękach motorolę edge 30 neo podczas przedpremierowego briefingu i, muszę Wam powiedzieć, że wtedy zrobiła na mnie nieszczególne wrażenie – ot, kolejny smartfon… Cieszę się jednak, że szybko model ten trafił do mnie na testy, bo z każdym dniem zyskiwał w moich oczach i zmieniał początkowe podejście – z obojętności na zainteresowanie czy wręcz nawet zaintrygowanie.
Sporą rolę w pierwszym kontakcie z edge 30 neo miał zapewne fakt, który do dziś mi przeszkadza. Rozumiem, że to smartfon, który dostępny jest w popularnych kolorach, wybranych przy współpracy z Pantone, ale oznaczanie każdego wariantu kolorystycznego w postaci błyszczącego hologramu, przypominającego naklejkę (ale nią nie jest – nie da się w żaden sposób tego odkleić czy zdrapać), to moim zdaniem średni pomysł.
Stylistycznie mi to tu po prostu nie pasuje i trudno jest mi zmienić zdanie nawet po prawie miesiącu korzystania z telefonu. Wiadomo jednak – do wszystkiego można się przyzwyczaić, a do innych rzeczy nabrać dystansu. Od momentu, w którym udało mi się zacząć przymykać na to oko, zrobiło się jakoś tak przyjemniej.
Bo w gruncie rzeczy motorola edge 30 neo to bardzo fajny i dość niewielki, jak na dzisiejsze standardy, kawałek elektroniki. Jasne, nie jest to wcale jeden z najmniejszych smartfonów na rynku (tu jednak warto wymienić przede wszystkim iPhone’a 13 mini, Asusa Zenfone 9, iPhone’a 13 czy Samsunga Galaxy S22), ale mimo wszystko – przez wzgląd na ekran 6,28” i dość wąskie i symetryczne ramki wokół – jest niewielkich rozmiarów i bardzo fajnie leży w dłoni.
I sam kolor… Very Peri, czyli fioletowy, mieniący się pod różnymi kątami, naprawdę przyjemny dla oka. I, choć wydawało mi się, że bliżej mi będzie do Aqua Foam (zielonego), to właśnie kolor, na który najmocniej stawia Motorola, spodobał mi się najbardziej spośród czterech, w jakich dostępny jest edge 30 neo.
Z rzeczy stylistycznych, które nie przypadły mi do gustu, wymienię jeszcze napis Dolby Atmos, umieszczony na górnej krawędzi telefonu. Rozumiem, że umowy z partnerami zobowiązały Motorolę do takiego ruchu, ale mam wątpliwości czy z korzyścią dla użytkowników. Jakkolwiek, żeby nie było, że tylko wszystko mi się nie podoba – napis mimo wszystko nie rzuca się w oczy aż nadto, plus w to miejsce raczej nie będziecie spoglądać zbyt często (ufff!).
A co mi się zdecydowanie podoba? Zapewne to, co wszystkim, którzy wezmą motorolę edge 30 neo do ręki – to, jak mieni się w zależności od kąta padania światła, jak również (chyba jeszcze bardziej!) dyskretnie umieszczona dioda powiadomień. Wokół modułu z aparatami widoczna jest biała obramówka, która – gdy przychodzi powiadomienie czy dzwoni telefon – miga.
Świetna sprawa, choć brakuje mi opcji konfigurowania tego rozwiązania – choćby w postaci migania raz na jakiś czas, gdy przeoczymy połączenie czy wiadomość z wybranych komunikatorów. Kto wie, może producent w przyszłości rozwinie swój pomysł choćby aktualizacją oprogramowania? Trzymam kciuki!
Jeszcze szybki rzut oka na poszczególne krawędzie. Na prawym boku umiejscowiono wszystkie przyciski – od góry: regulacji głośności i włącznik. Lewy bok pozostał niezagospodarowany. Na dolnej krawędzi mamy gniazdo na dwie karty nanoSIM (brak microSD), USB typu C, mikrofon i głośnik, natomiast na górnej – drugi mikrofon. Drugi głośnik z kolei, bo mamy tutaj do czynienia ze stereo, znajdziemy w szczelinie tuż nad ekranem. Do ich jakości przejdziemy nieco później, tymczasem warto zaznaczyć, że nie ma tutaj gniazda 3.5 mm jacka audio.
Dodam też, że motorola edge 30 neo może się pochwalić spełnianiem podstawowej normy odporności IP52, co oznacza, że jest pyłoszczelna i odporna na delikatne zachlapania.
Wyświetlacz
motorola edge 30 neo jest wyposażona w bardzo przyjemny wyświetlacz w codziennym użytkowaniu. Jak na smartfon do dwóch tysięcy złotych jest to panel, który robi naprawdę fajne wrażenie podczas codziennego obcowania z nim.
Mamy tu do czynienia z płaskim wyświetlaczem wykonanym w technologii pOLED, którego przekątna to 6,28”, rozdzielczość 1080 x 2040 pikseli, a częstotliwość odświeżania – 120 Hz. Jeśli miałabym go podsumować w żołnierskich słowach, powiedziałabym: właściwie trudno się do niego przyczepić. Kąty widzenia są doskonałe, kolory zupełnie nieźle odwzorowane (w tym czerń – wzorowo), a i jasność maksymalna stoi na bardzo dobrym poziomie.
Jedyna rzecz, do której rzeczywiście nieco bym się przyczepiła, to jasność minimalna ekranu. Późniejszym wieczorem, chcąc coś jeszcze przed snem przeczytać bez zapalonej lampki nocnej, odczuwałam, że jasność jest odrobinę zbyt wysoka. Nie jest to poziom przesady, dlatego jedynie sygnalizuję moją uwagę, a nie skreślam smartfon za tę cechę.
Brakuje mi jednak Always on display, które działałoby, jak sama nazwa wskazuje, stale. Akurat nie jestem osobą, która namiętnie korzysta z AoD, ale znam sporo użytkowników, którzy nie wyobrażają sobie bez tego życia. Na szczęście Motorola nie zapomniała o zaimplementowaniu swojego rozwiązania, które podświetla ekran i pokazuje powiadomienia po szturchnięciu telefonu czy też wzięciu go do ręki (generalnie telefon musi zostać w jakikolwiek sposób ruszony).
W ustawieniach ekranu znajdziemy możliwość zmiany częstotliwości odświeżania (60 Hz / 120 Hz, tryb automatyczny), zapobieganie migotaniu obrazu, uważny ekran, a także tryby wyświetlania kolorów – naturalne lub nasycone, z możliwością dostosowania temperatury barwowej.
W tym samym miejscu, tj. w ustawieniach wyświetlacza, jest też opcja podpowiadająca jak robić zrzuty ekranu (wystarczy dotknąć ekran trzema palcami), jak również dzielenia ekranu na dwa okna (wystarczy przesunąć palcem z lewej do prawej i z powrotem). Tu również znajdziemy tryb Ready For.
Średniopółkowy procesor – czy to tragedia?
motorola edge 30 neo nie jest smartfonem, który będzie walczył w swojej półce cenowej zastosowanym procesorem – mamy tu Snapdragona 695 5G z Adreno 619, który ten sam producent umieścił w moto G71 5G. A przywołuję go tylko dlatego, byście mieli świadomość, że ten procesor znalazł się zarówno w edge 30 neo za 1999 złotych, jak i sporo tańszym modelu – cena G71 5G w dniu premiery na początku 2022 roku wynosiła 1399 złotych.
Czy to strasznie źle? Biorąc pod uwagę, że kultura pracy edge 30 neo nie pozostawia właściwie nic do życzenia – nie. W codziennych zadaniach smartfon ten sprawdza się bardzo dobrze – nie zacina się ani nie zamyśla. Jasne, to nie jest flagowa wydajność, ale podczas kilku tygodni użytkowania nie odniosłam wrażenia, by mu czegoś brakowało pod względem działania – a to bardzo dobrze o nim świadczy.
W gry oczywiście też pogramy, choć należy się liczyć, że nie na ultra ;). W przypadku choćby wymagającego Diablo Immortal, motorola edge 30 neo dźwiga tytuł na średnich detalach, w średniej rozdzielczości, w 30 fpsach. 60 fps i rozdzielczość wysoka / ultra nie są dostępne.
Średniopółkowy charakter jednostki centralnej pokazują zresztą wyniki uzyskane przez edge 30 neo w testach syntetycznych. Spójrzmy na benchmarki:
- Geekbench 5:
- single core: 647
- multi core: 1854
- 3DMark:
- Sling Shot: 4048
- Sling Shot Extreme – OpenGL ES 3.1: 2866
- Wild Life: 1197
- Wild Life Extreme: 357
- Wild Life Stress Test: 1198 / 1195 / 99,7%
- Wild Life Extreme Stress Test: 358 / 355 / 99,2%
Odniosę się jeszcze do wspomnianej wcześniej kultury pracy – przeprowadzając testy obciążeniowe doskonale zdawałam sobie sprawę z tego, że wyniki nie będą najwyższe. Przy czym z bardzo dobrej strony pokazuje się ich stabilność – ponad 99% to wyniki, które zdecydowanie warto pochwalić i które pokazują, że nawet przy mocniejszym obciążeniu, telefon radzi sobie z jego pracą (a, jak możemy zauważyć na wykresach, również z temperaturami).
Kilka słów o oprogramowaniu
Czas napisać kilka słów o oprogramowaniu, bo tutaj dzieje się wiele i niewiele zarazem. Jak to – zapytacie zapewne. Już tłumaczę.
motorola edge 30 neo działa w oparciu o system operacyjny Android 12 w prawie czystej postaci. To znaczy, że nie uświadczymy tu żadnego zbędnego bloatware’u – niepotrzebnie preinstalowanych aplikacji czy funkcji, z których i tak nie skorzystamy.
Do naszej dyspozycji jest aplikacja Moto, która zbiera wszystkie gesty w jednym miejscu (włączenie latarki przez dwukrotne potrząśnięcie telefonem czy aparatu przez dwukrotne obrócenie telefonem w ręce), jak również pozwala na maksymalną personalizację telefonu – zarówno, jeśli mówimy o wyglądzie interfejsu, jak i działaniu wyświetlacza czy zachowywaniu się telefonu podczas grania.
No i właśnie – interfejs. Wraz z nowymi przedstawicieli serii edge 30, Motorola wprowadziła swoje nowości do oprogramowania. Ale nie w postaci funkcji, a wyglądu. I tak, mamy do dyspozycji świetnie wyglądający font (niektórzy pewnie by napisali, że czcionkę ;)), do którego tak przyzwyczaiłam swoje oczy, że najchętniej korzystałabym z niego na każdym smartfonie.
Do tego stworzone zostały kolory elementów interfejsu, dopasowane do koloru obudowy – korzystając z Very Peri dostaniemy fioletowe, a z Aqua Foam – pastelowe zielone. Oczywiście do wyboru są też inne kolory, ale przez wzgląd na współpracę z Pantone, to te dwa mają największe znaczenie. A mi osobiście podoba się taka spójność pomiędzy obudową i oprogramowaniem – drobne, ale dobre zagranie.
Dodam jeszcze, że z oprogramowaniem początkowo, przez pierwszy tydzień testów, miałam pewien problem – do wybranych aplikacji (wśród nich były: Feedly, jush!, glovo) nie mogłam logować się za pomocą konta na Facebooku. Co ciekawe, nie wiem kiedy i w jakich okolicznościach, ale problem znikął sam.
Zaplecze komunikacyjne
Tu bez zaskoczenia – motorola edge 30 neo oferuje 5G (bezproblemowo uaktywniło się także podczas zagranicznego urlopu), dual SIM (ale tylko w formie fizycznej – 2x nanoSIM, brak obsługi eSIM), NFC (oczywiście z obsługą Portfela Google), GPS, Bluetooth 5.1 oraz dwuzakresowe WiFi 5 (tu szkoda, że jednak nie nowsze WiFi 6), które na Gigabitowym łączu wyciągało 323 Mbps (i wysyłanie na podobnym poziomie – 308 Mbps, przy czym to akurat maks. łącza).
Wszystkie moduły podczas testów działały prawidłowo – żaden nie wykazywał żadnych oznak, które wskazywałyby, że musiałabym się im dodatkowo przyjrzeć bliżej. Z kolei jakość rozmów telefonicznych była bardzo dobra – nie narzekałam na to, jak słyszałam moich rozmówców i podobnie było w drugą stronę.
Jeśli chodzi o pamięć wewnętrzną, jest jej tutaj 128 GB, a do rzeczywistego wykorzystania zostaje 107 GB. Przywoływałam już wyżej Poco X4 GT i zrobię to ponownie, bo motorola edge 30 neo w teście szybkości pamięci CPDT wykazuje dwukrotnie niższe wartości odczytów niż wspomniany model konkurencji, sprzedawany przecież w tej samej cenie. To z kolei oznacza, że producent przyoszczędził między innymi na tym elemencie.
Konkretne wyniki w CPDT:
- szybkość ciągłego zapisu danych: 340,72 MB/s,
- szybkość ciągłego odczytu danych: 474,88 MB/s,
- szybkość losowego zapisu danych: 21,96 MB/s,
- szybkość losowego odczytu danych: 25,71 MB/s
- kopiowanie pamięci: 5,30 GB/s.
Audio
Głośniki stereo, w dodatku z Dolby Atmos – to brzmi dobrze. A jak jest w rzeczywistości? Standardowo głos oddaję Kubie.
Motorola nigdy nie słynęła z dobrego dźwięku w swoich smartfonach. Jakiś czas temu otrzymałem od nich mejla, w którym napisali, że motorola edge 30 neo będzie oferować najwyższe doznania muzyczne (nie powiem, lekko się uśmiechnąłem pod nosem). Ale po spędzeniu kilku dłuższych chwil z tym modelem, stwierdzam, że jest w tym wszystkim dużo prawdy.
Mówimy tu o telefonie, który kosztuje niecałe dwa tysiące złotych, a w tej cenie oferuje Dolby Atmos, dwa bardzo mocne i donośnie grające głośniki stereo i, co najważniejsze, czysto. Porównałem z iPhonem 13 Pro – mimo tego, że jest między nimi ogromna różnica w jakości audio, to Motorola stara się dorównać mu kroku, a nie jest to łatwe. Mówimy tu przecież o różnicy kilku tysięcy złotych.
Moim zdaniem ta motka jest jednym z najlepiej grających aktualnie smartfonów na rynku w swojej półce cenowej. Gra donośnie, tony wysokie są czyste, bas czasem też się pojawi, co prawda średnie tony się gubią, ale mimo wszystko uważam, że ten telefon jest idealnie wyceniony pod tym względem. Ode mnie leci rekomendacja.
Zabezpieczenia biometryczne
Bardzo trafny i sprawny czytnik linii papilarnych oraz niezłe rozpoznawanie twarzy – to dwie metody zabezpieczeń biometrycznych, zastosowane w moto edge 30 neo. Do ich działania nie mam właściwie zastrzeżeń – w obu przypadkach jest szybko i w większości przypadków bezproblemowo.
Skaner odcisków palców w moim przypadku nie mylił się w ogóle – jedynie miewał problemy, gdy palec był lekko mokry (ale to standard), a rozpoznawanie twarzy działało nieco wolniej, gdy brakowało dostatecznie dobrego oświetlenia. Ogólnie jednak trudno negatywnie wypowiadać się na ten temat.
Miejcie jedynie świadomość, że rozpoznawanie twarzy opiera się wyłącznie o przednią kamerkę – nie ma tu skanu przestrzennego, co sprawia, że czytnik linii papilarnych stanowi dużo bezpieczniejszą alternatywę.
Czas pracy
Jestem zaskoczona! Jestem zaskoczona trzema rzeczami. Pierwsza – długość czasu działania moto edge 30 neo, na pokładzie którego mamy przecież wcale nie tak duży akumulator – jego pojemność to 4020 mAh. Druga – szybkość ładowania przewodowego. Trzecia – ładowanie indukcyjne w smartfonie do 2000 złotych! Zacznijmy jednak od początku.
7 godzin czasu na włączonym ekranie (tak zwanego SoT) to standard, jaki udawało mi się uzyskiwać użytkując motorolę edge 30 neo na WiFi. Po przełączeniu się na dane mobilne (4G / 5G) czas ten ulegał skróceniu do ok. 4 godzin, przy czym zawsze na koniec dnia miałam jeszcze 25-35% zapasu energii.
Maksymalnie udało mi się dobić do 7,5 godziny SoT w pewien weekend, podczas gdy telefon odłączony był od ładowarki w sobotę rano, a rozładował się dopiero w niedzielę po 20:30. Nieźle!
motorola edge 30 neo wspiera ładowanie 68-Watowe, a dedykowana ładowarka TurboPower znajduje się w pudełku sprzedażowym, za co ogromny plus. Ładowanie od 2% do 99% trwa 39 minut.
Mnie jednak cieszy nie tylko szybkie ładowanie, ale również obecność ładowania bezprzewodowego. Co prawda obsługuje ładowanie indukcyjne o mocy tylko 5 W, ale możliwość położenia smartfona na ładowarce, znajdującej się przy łóżku, zamiast podłączać go kablem na noc, jest super!
Aparat
motorola edge 30 neo wyposażona jest w dwa obiektywy – główny o rozdzielczości 64 Mpix (f/1.8, 1.4μm) z OIS oraz ultraszerokokątny – 13 Mpix (f/2.2, 1.12μm) o kącie widzenia 120°. Muszę przyznać, że zwłaszcza aparat główny potrafi zaskoczyć, ale nie jest też tak, że robi to stale – trzeba mieć świadomość jego ograniczeń. To wciąż sprzęt ze średniej półki, więc nie ma co spodziewać się świetnej przestrzeni barwowej czy teleobiektywu. Ale przyjrzymy się jego możliwościom fotograficznym bliżej.
W dzień, przy pełnym słońcu, fotografie wykonane motorolą edge 30 neo potrafią wręcz zachwycić. Są pełne barw, nasycone, sprawiają, że aż można się do nich uśmiechnąć, zwłaszcza, gdy przywołują miłe wspomnienia.
Z bardzo dobrej strony pokazuje się rozmycie tła za fotografowanym obiektem, uzyskiwane w trybie automatycznym dzięki f/1.8, ale i tryb portretowy potrafi zrobić niezłą robotę.
Naturalne słońce skłania HDR do nadwyrężonej pracy i tutaj od razu ważna uwaga – Motorola nie oddaje w nasze ręce stale włączonego trybu HDR – może działać albo w trybie automatycznym, albo wyłączonym; nie da się go wymusić. Trochę szkoda, bo pojawiają się tu takie kwiatki, jak dwa zdjęcia robione po sobie, z dosłownie delikatnie zmienionym kadrem, które wyglądają zgoła inaczej – jedno z fajnie wyciągniętymi informacjami z cieni, drugie z prześwietlonym niebem / chmurami. Widać też miejscami, że przydałby się jeszcze mocniejszy HDR, bo nie zawsze radzi sobie odpowiednio dobrze.
Kolejna rzecz – zoom. Maksymalny dostępny zoom jest 8-krotny, ale… jest on cyfrowy i bardzo marny. Jasne, trudno spodziewać się czegokolwiek lepszego w smartfonie w tej cenie, ale warto, byście mieli tego świadomość – najczęściej otrzymacie dzieła sztuki, rozmyte, zamglone ;).
Do naszej dyspozycji oddany jest również ultraszeroki kąt, bez którego nie wyobrażam sobie smartfona. Wiem, że nie wszyscy mają takie podejście do aparatów w telefonach, ale jednak możliwość zmieszczenia większej ilości rzeczy w kadrze jest dla mnie bardzo ważna. I w przypadku edge 30 neo należy się pochwała, bo ten ultraszeroki kąt robi naprawdę fajne zdjęcia.
Jasne, widać na nich inne odwzorowanie kolorów względem głównego aparatu, a także lekką degradację szczegółowości i poziomu detali, ale w ogólnym ujęciu jest naprawdę nieźle.
W nocy jednak nie próbujcie z niego korzystać – nie jest w nim dostępny tryb nocny, przez co efekty są… a szkoda nawet o nich mówić; po prostu tragiczne.
Skoro już o trybie nocnym mowa, jest niesamowicie przydatny. Okazuje się bowiem, że optyczna stabilizacja obrazu, jaką zaimplementowano w głównej soczewce, nie do końca sprawdza się nocą – zdjęcia w trybie automatycznym często wychodzą rozmazane.
I tu do gry wchodzi tryb nocny, który widać, że przede wszystkim mocno wyostrza elementy na zdjęciach, odszumia je, redukuje prześwietlenia powstałe przez latarnie czy źródła sztucznego światła, ale też wpływa na kolorystykę fotografii – niekoniecznie pozytywnie, psując oryginalny klimat. Ale coś za coś.
Na koniec zostawiłam zdjęcia makro, bo – choć ich bardzo nie lubię i robię takowych naprawdę niewiele, Motorola postanowiła wyeksponować ten tryb w aplikacji aparatu. Zdjęcia makro realizowane są z użyciem ultraszerokiego kąta, są niezłej jakości i do okazjonalnego wykorzystania myślę, że jak najbardziej w porządku.
Aparat przedni ma rozdzielczość 32 Mpix (f/2.4, 1.4μm) i charakteryzuje się całkiem fajną jakością – do publikacji w Social Media spokojnie te samopstryki się nadają. Tryb portretowy nie radzi sobie idealnie – widać, że ma problem z włosami (co widoczne jest w przypadku zwłaszcza rozpuszczonych włosów), jak również okolicą szyi. Ogólnie jednak efekt może się podobać.
Co z wideo?
Osoby, które aspirują do miana vlogerów, prawdopodobnie będą zawiedzione, ale maksymalną jakością nagrywania w motoroli edge 30 neo jest… Full HD, na szczęście w 60 kl./s. Tak, dobrze rozumiecie – ten smartfon nie umożliwia rejestrowania wideo w 4K (ani 30 fps, ani 60 – niezależnie od obiektywu).
Sama jakość nagrań jest w porządku, ale tylko, gdy mówimy o nagraniach w dobrych warunkach oświetleniowych – tj. w słoneczny dzień lub przy sztucznym świetle, choć i tak musicie liczyć się z prześwietleniem jasnych części kadru (no, chmur czy nieba). Im mniej tego światła, tym bardziej widoczny jest szum, a po zmroku – kolejne prześwietleni, tym razem latarni czy innych źródeł światła, są nie do zniesienia.
Podsumowanie
To czas, by wytłumaczyć się z tytułu niniejszej recenzji. Napisałam w nim, że lepszego nie potrzebujesz. Wszystko dlatego, że motorola edge 30 neo zdaje się być jednym z ciekawszych wyborów dla osób, którym rzeczywiście nie zależy na możliwościach foto-wideo, a największą uwagę skupiają na dobrym ekranie, kulturze pracy, głośnikach stereo, czasie działania czy wreszcie możliwości ładowania bezprzewodowego.
Nie ukrywam, Motorola bardzo pozytywnie zaskoczyła mnie tym sprzętem. A biorąc pod uwagę fakt, że zdecydowana większość potencjalnych użytkowników smartfonów kupuje modele do dwóch tysięcy złotych, to edge 30 neo może stać się hitem sprzedażowym.
Ode mnie leci zasłużona rekomendacja.