Google od lat dominuje na rynku technologii, a jego wpływ na różne sektory gospodarki jest ogromny. Jednak ta dominacja może wkrótce zostać poważnie ograniczona. Amerykański Departament Sprawiedliwości rozważa działania, które mogłyby doprowadzić do podziału giganta technologicznego. Czy to oznacza koniec monopolu?
Monopol Google pod lupą Departamentu Sprawiedliwości
Google, będące częścią koncernu Alphabet, od lat jest na celowniku regulatorów na całym świecie, którzy obawiają się jego dominującej pozycji na rynku technologii, zwłaszcza w obszarze wyszukiwarek internetowych i reklamy cyfrowej. Zresztą, niejednokrotnie już Unia Europejska siłowała się z Google.
Obecnie Departament Sprawiedliwości Stanów Zjednoczonych prowadzi głośne postępowanie antymonopolowe przeciwko Google, które może zakończyć się najbardziej drastycznym krokiem, czyli zmuszeniem do podziału firmy. Sąd argumentuje, że firma nadużywa swojej pozycji na rynku, kontrolując kluczowe segmenty cyfrowej gospodarki i ograniczając konkurencję.
Głównym zarzutem wobec firmy jest stosowanie praktyk, które uniemożliwiają konkurencyjnym firmom wejście na rynek i rywalizację na równych warunkach. Przykładem może być dominacja Google w sektorze wyszukiwarek internetowych, która wynosi ponad 90% udziału w rynku. Departament Sprawiedliwości oskarża giganta o wykorzystywanie tej pozycji do narzucania nieuczciwych warunków współpracy z reklamodawcami oraz o blokowanie konkurencji poprzez faworyzowanie własnych usług w wynikach wyszukiwania.
Chodzi m.in. o sytuację, w której Google płaciło producentom, takim jak Apple czy Samsung, za to, by to właśnie wyszukiwarka giganta z Mountain View była ustawiana na nowych urządzeniach jako domyślna. Taki zabieg zdecydowanie przyczyniał się do zwiększania popularności Google, a także wzmocnienia jego monopolistycznej pozycji.
W reakcji na te zarzuty, władze USA rozważają działania mające na celu zmuszenie giganta z Mountain View do podziału na mniejsze, niezależne jednostki, co mogłoby przywrócić konkurencję na rynku. Choć taki scenariusz jest niezwykle rzadki i trudny do przeprowadzenia, to jednak historia zna przypadki, w których amerykański rząd decydował się na podział gigantów przemysłowych, aby ograniczyć ich monopolistyczne praktyki. Przykładem może być podział AT&T w 1984 roku, który zmienił krajobraz rynku telekomunikacyjnego w USA.
Co może oznaczać dla rynku ewentualny podział Google?
Podział Google mógłby mieć ogromne konsekwencje nie tylko dla samej firmy, ale także dla całego rynku technologicznego. Z jednej strony, mniejsze, niezależne jednostki mogłyby działać bardziej elastycznie, koncentrując się na innowacjach i lepszym dostosowaniu swoich usług do potrzeb konsumentów. Z drugiej strony, taki podział mógłby osłabić pozycję firmy jako globalnego lidera w dziedzinie technologii, co z kolei mogłoby otworzyć drogę dla konkurentów, takich jak Amazon, Apple czy Microsoft, do przejęcia części rynku.
Jak zauważa portal Android Central, podział Google mógłby również wpłynąć na rynek reklamy cyfrowej, gdzie firma od lat dominuje, kontrolując zarówno popyt, jak i podaż. Rozbicie Google mogłoby stworzyć bardziej konkurencyjne warunki dla mniejszych graczy, co z kolei mogłoby przynieść korzyści reklamodawcom i konsumentom poprzez niższe ceny i większą różnorodność ofert.
Jednak realizacja takiego planu napotkałaby na wiele wyzwań, zarówno prawnych, jak i technicznych. Google to skomplikowany ekosystem usług, które są ze sobą ściśle powiązane, a ich rozdzielenie mogłoby być skomplikowane i czasochłonne. Dodatkowo, gigant technologiczny z pewnością będzie walczyć w sądach o utrzymanie swojej struktury, co może prowadzić do długotrwałych sporów prawnych.