Marzą Wam się czasy, w których będziecie mogli składać swoje smartfony jak komputery stacjonarne, wedle własnego uznania i preferencji? Być może kiedyś doczekamy takiego momentu, ale jeszcze nie teraz. W tym momencie mamy co innego – moduły. Dzięki nim możemy rozszerzyć możliwości posiadanego już urządzenia, które, rzecz jasna, musi być z nim kompatybilne. Przyglądając się obecnej sytuacji nasuwa mi się myśl – czy aby na pewno w dobrą to wszystko idzie stronę?
Na początek trochę historii
Pamiętacie jeszcze projekt ARA i wizję w pełni modułowego smartfona? To od tego wszystko się zaczęło. Przepowiadano istną rewolucję, wieszczono ogromny sukces, a także bardzo kibicowano projektowi. Idea była jak najbardziej słuszna. Chciano bowiem, żeby użytkownik sam decydował o tym, czego potrzebuje, aby mógł dowolnie, według własnych, preferencji dopasować odpowiadające mu komponenty do „szkieletu” urządzenia. Lepszy aparat? Nie ma sprawy! Większa bateria? Żaden problem! Wydajniejszy procesor i grafika? Dobra! Niestety, rzeczywistość okazała się zupełnie inna. A szkoda.
Po pierwszych zachwytach nad projektem, burzliwych dyskusjach w sieci i spekulacjach na temat tego, że owe urządzenie zmieni świat i sposób postrzegania smartfona, stopniowo robiło się cicho. Mijały dni, miesiące. Niewiele zmieniało się w tej kwestii. Pojawiały się mniej lub bardziej udane prototypy, część nawet zdawała się działać. Każdy jeden na nowo rozpalał wyobraźnię osób zainteresowanych ARĄ.
Jednak cały czas było wiele niewiadomych. Zaczęła się walka z czasem, następnie powstawały opóźnienia, a pierwotna koncepcja instalacji modułów przy użyciu magnesów została porzucona. Szukano innego wyjścia. Tak było w drugiej połowie 2015 roku. Co było potem? Jak pewnie wszyscy wiedzą – tylko gorzej. Opóźnienie goniło opóźnienie. Premiera z 2016 roku została przesunięta na rok 2017. Niedługo potem projekt został uśmiercony, marzenia geeków, o w pełni modularnym smartfonie legły w gruzach.
Właśnie tutaj pojawiają się tytułowe moduły jakie znamy, czyli obecna alternatywa dla porzuconego przedsięwzięcia. Czy dobra? O tym dalej.
W tym roku poznaliśmy pięć modułowych smartfonów, stworzonych przez dwie firmy. 21 lutego swoją premierę miał LG G5. Jedną z jego charakterystycznych cech jest otwierana dolna część obudowy. Daje to użytkownikowi dostęp do baterii oraz za sprawą modułów, nazwanych LG Friends, rozszerzenie możliwości słuchawki. Flagowiec Koreańczyków ma także nieco słabiej wyposażonego brata – LG G5 SE (do kupienia też w Polsce).
Kolejnym producentem, który zdecydował się na podobne posunięcie, jest Lenovo. Jednak firma do instalacji modułów podeszła zdecydowanie inaczej. Doczepianie ich jest możliwe dzięki magnesom i pinom, znajdującym się w dolnej części obudowy. Nazwano je Moto Mods. Takim sposobem światło dzienne ujrzały Moto Z i Moto Z Force. Później dołączyła do nich Moto Z Play.
LG G5 i LG Friends
Pomysł dobry, rozwiązanie całości już nie do końca. Tak w skrócie można napisać o LG G5 i LG Friends. Co nie wyszło? Na taki stan rzeczy złożyło się kilka czynników, o których szerzej opowiem w dalszej części felietonu. W mojej opinii, główną składową, bez której modułowość kompletnie traci na znaczeniu, jest szybka wymiana oraz integracja komponentów z urządzeniem. Paradoksalnie, najbardziej reklamowana przez producenta funkcjonalność stała się poniekąd jedną z wad produktu – mam tutaj na myśli problemy z wykonaniem. Czy miało to przełożenie na kiepskie wyniki finansowe Koreańczyków i przeciętną sprzedaż tegorocznego flagowca? Myślę, że tak.
Zacznijmy od początku, czyli od wspomnianej wcześniej szybkiej i bezproblemowej implementacji dodatkowego modułu do urządzenia. Ustalmy jedno – nie zawsze potrzebujemy dodatkowej funkcjonalności jaką niosą ze sobą tytułowe rozwiązania, no bo kto by chciał cały czas trzymać w kieszeni podpięty moduł aparatu lub dodatkowy DAC, które zauważalnie powiększają rozmiary smartfona? Z założenia więc, powinniśmy w dogodnym dla nas momencie integrować wybrany dodatek z linii LG Friends do LG G5 i w ciągu dosłownie sekundy cieszyć się nowymi możliwościami. Niestety, tak to nie działa w tym przypadku. Każdy taki proces wymaga resetowania telefonu, bowiem wiąże się z wyjmowaniem baterii. Zupełnie nieprzemyślana decyzja.
Grzech numer dwa to nic innego jak wykonanie, o którym wspomniałem na początku tej części wpisu. LG, projektując swojego flagowca na 2016 rok, poszło na pewien kompromis. Zdecydowano, aby dolna część urządzenia była otwierana, przez co spasowanie tego elementu z resztą obudowy jest słabe (oczywiście nie w każdym egzemplarzu ten problem występuje). Ponadto zewsząd spływały opinie, iż całość szybko się „wyrabia”. Przy dobrze wykonanym Samsungu Galaxy S7, Huawei P9, HTC 10 czy nawet Sony Xperii X Performance taka sytuacja nie powinna mieć miejsca. Warto przypomnieć, że obecne „chińczyki” oferują lepszą jakość wykonania, chociażby Xiaomi. Natomiast Kasia, w recenzji LG G5, o wykonaniu tego elementu napisała tak:
Z racji tego, że w G5 mamy możliwość wysunięcia baterii wraz z całą dolną częścią smartfona, pojawiły się wątpliwości odnośnie spasowania obu elementów. W rzeczywistości faktycznie pomiędzy nimi jest szczelina, ale bardzo niewielka, choć jak się odpowiednio przyjrzymy, to przy krawędziach będziemy w stanie przejrzeć na przestrzał.
Powyższe wady wytknięte przeze mnie, to w mojej opinii dwa największe grzechy rozwiązania Koreańczyków. Jednakże do słabego odbioru całości przyczyniło jeszcze kilka innych problemów. Następną, źle rozwiązaną kwestią, jest sama liczba różnych modułów oraz ich dostępność. W dniu premiery urządzenia pokazane zostały:
- LG CAM Plus – nic innego jak doczepiany garb, zapewniający lepszy chwyt, z dodatkową baterią i przyciskami do kontrolowania aparatu,
- LG Hi-Fi Plus – dobrej jakości DAC, wyprodukowany przez firmę Bang & Olufsen.
Do dnia dzisiejszego w tym aspekcie nic się nie zmieniło. Poza tym, moduł fotograficzny nie poprawia w żaden sposób zdjęć, pozwala jedynie w wygodniejszy sposób kontrolować aparat. Co się tyczy dodatkowego DAC, w LG V10 i LG V20 dobrej jakości przetwornik dźwięku mamy od początku na wyposażeniu urządzenia, nie musimy za niego dodatkowo płacić. Warto jeszcze wspomnieć o HTC 10 czy Alcatel Idol 4S. Oba po wyjęciu z pudełka grają świetnie, ponadto oferują dobrej jakości słuchawki (zwłaszcza Alcatel).
Kolejny grzech, to niejasna sprawa z przyszłością tego rozwiązania. Koreańczycy po dziś dzień nie wspomnieli, czy chcą dalej rozwijać modułowość w swoich produktach. Nie pojawiło się żadne zapewnienie ze strony producenta, iż moduły będą kompatybilne z przyszłymi urządzeniami marki. Efekt, jak wszyscy wiedzą, jest taki, że firmom współpracującym z LG i tworzącym dodatki LG Friends nie opłaca się robić produktów tylko do jednego, dość mało popularnego smartfona. Tym bardziej, jeśli w przyszłości owe produkty mogą tylko zalegać na półkach. Już teraz pierwsze plotki „mówią” jakoby LG G6 miał nie korzystać z tego rozwiązania.
W żaden sposób nie hejtuję samego LG G5. W gruncie rzeczy jest to całkiem dobre urządzenie, o czym pisała Kasia w swojej recenzji. Chciałem jedynie pokazać Wam, jak – w moim mniemaniu – nie do końca przemyślane decyzje sprawiły, że podejście do modułowości u tego producenta nie przyjęło się na rynku konsumenckim. Jednakże, mimo wszystko, trzeba LG pochwalić za innowacyjność i odwagę. Nie każdego stać na takie posunięcie.
Seria Lenovo Moto Z i Moto Mods
Lenovo podeszło do tematu modułowości nieco inaczej. Przede wszystkim, wszelkie decyzje wiążące się z tym rozwiązaniem, wydają się być bardziej przemyślane. Po pierwsze, i jednocześnie najważniejsze, aby doczepić wybrany moduł, wystarczy przyłożyć go do tylnej części smartfona, gdzie znajdują się piny. Nie wymaga to restartowania urządzenia czy wyjmowania baterii. Pierwszy i największy grzech LG został rozwiązany.
Wykonanie to druga, najważniejsza kwestia, ponieważ coraz więcej osób zwraca na nie uwagę. W wypadku Chińczyków jest lepiej. Lepiej to słowo-klucz. Lepiej, nie oznacza idealnie. Dlaczego? Dlatego, iż można dostrzec luzy w ich mocowaniu – o tym także napisała Kasia w recenzji Moto Z:
Zastrzeżenia mam jedynie do tego, że niektóre z magnetycznych dodatków mają wyraźne luzy, przez co delikatnie chyboczą się. Sądzę jednak, że jest to wina egzemplarza testowego, który przeszedł już swoje w różnych redakcjach technologicznych.
Nawet, jeśli przyjmiemy, że to wina wyłącznie egzemplarza testowego, ponieważ przeszedł przez wiele rąk, może budzić to obawy na przyszłość. Obecnie jednak, całościowo Moto Mods prezentują się lepiej niż rozwiązanie LG. Co ważne, nie ma wyraźnych sygnałów od użytkowników, którzy byliby z tego niezadowoleni.
Lenovo już na starcie, jasno dało do zrozumienia że wszystkie Moto Mods będą kompatybilne ze wszystkimi przyszłymi generacjami linii Moto Z – a przynajmniej do końca 2018 roku. Gra w otwarte karty pozwala obdarzyć producenta większym zaufaniem i skłonić do zakupu dodatków. Firmy odpowiedzialne za produkcję modułów, w tym konkretnym przypadku będą chętniej wypuszczać tego typu akcesoria.
Moto Mods już na samym początku oferują bogatszą ofertę względem LG Friends:
- Moto Shells – plecki wykonane z różnych materiałów: drewna, nylonu i skóry,
- głośnik JBL Sound Boost,
- Incipio offGrid Power Pack o pojemności 2220 mAh,
- Insta-Share Projector,
- Hasselblad True Zoom.
Jak widzicie, Lenovo względem LG poprawiło wiele, co skutkuje lepszym przyjęciem modułowości na rynku, w wykonaniu tego producenta. Co więcej, takie podejście do tego rodzaju innowacyjności dobrze rokuje na przyszłość. Można być pewnym, iż dodatkowych modułów będzie przybywać, a firma nie porzuci projektu co najmniej do 2018 roku.
Czy obecne rozwiązania można nazwać modułami z prawdziwego zdarzenia?
Zważywszy na pierwsze założenia projektu ARA – nie można. Czemu? Ano dlatego, że projekt ARA zakładał dowolną wymianę komponentów, w zależności od naszych upodobań, które były dołączane do głównego szkieletu, rdzenia, czy czegoś podobnego. W obecnym rozwiązaniu mamy jedynie możliwość poszerzenia nieco funkcjonalności smartfona, nie ma mowy – przykładowo – o wymianie procesora. Ale to nie wszystko.
W efekcie, część z oferowanych modułów to tak naprawdę istniejące już rozwiązania – zmienił się jedynie sposób ich podłączenia do smartfona. Zauważcie, że powerbanki w formie pokrowca dostępne są od dawna. Także Incipio offGrid Power Pack to nic innego, jak tego typu powerbank z innym złączem. Dodatkowe, mocniejsze głośniki też można znaleźć od jakiegoś czasu na rynku. Łączymy się z nimi poprzez Bluetooth. W efekcie JBL Sound Boost jest takim głośnikiem, tyle że z pinami. Tak samo sprawa ma się z projektorami czy dodatkowymi DAC, aczkolwiek tych jest zdecydowanie mniej. Moto Shells także ciężko nazwać modułem, ponieważ są to tylko i wyłącznie wymienne, tylne klapki urządzenia wykonane z ciekawych materiałów pozwalające lepiej spersonalizować swój smartfon. Brzmi znajomo? No właśnie…
Według mnie, na obecną chwilę – jako takim – modułem można nazwać jedynie Hasselblad True Zoom i ewentualnie LG CAM Plus, jednakże z naciskiem na ten pierwszy, ponieważ oferuje on większe korzyści niż zwiększona pojemność baterii i lepszy chwyt podczas fotografowania.
Obawiam się jednego
Być może niesłusznie, być może wymyślam – czas pokaże. Jednakże na tę chwilę z dystansem podchodzę do tego typu rozwiązania. Nie zrozumcie mnie źle. To jest fajne i innowacyjne, tylko obawiam się specjalnego pogarszania urządzeń na starcie, po to, abyśmy kupowali moduły do nich dedykowane. W efekcie producenci mogliby zmaksymalizować swoje zyski poprzez sprzedaż tego typu akcesoriów.
Przykładów nie trzeba szukać daleko. Weźmy pod lupę LG Hi-Fi Plus. Dodatkowy, dobrej jakości DAC do LG G5. Jednakże LG V10 i LG V20, także HTC 10 i Alcatel Idol 4/4s oferują dobry jakościowo przetwornik w standardzie. Można? Można. Idźmy dalej. Moto Z ma baterię o pojemności 2600 mAh. Jak na flagowca o takich parametrach, to trochę mało. Remedium? Kupujemy Incipio offGrid Power Pack. Jasne, można nabyć inny, tańszy powerbank, który będzie łączył się z urządzeniem inaczej. Moto Z Play oraz Z Force mają większe ogniwa.
Podałem dwa przykłady, wydawać by się mogło, że mało. Zgoda. Jednakże mam nadzieję, iż nie będzie więcej tego typu kompromisów. Flagowy smartfon powinien być kompletny w standardzie, a średniaki możliwie pozbawione rażących kompromisów. Mając solidną bazę – urządzenie, wtedy powinniśmy myśleć o rozwiązaniach wyraźnie rozszerzających jego możliwości, które nie zmieszczą się pod obudową. Ciężko jest bowiem upchać porządny głośniki JBL, projektor czy aparat z zoomem optycznym i lampą ksenonową w sensownych rozmiarów bryłę, ale większą baterię czy lepszy DAC już można. Jak będzie w rzeczywistości? Zapewne przekonamy się o tym w niedalekiej przyszłości.
Co dalej?
Lenovo, jak otwarcie zapowiedziało, ma zamiar rozwijać Moto Mods. LG, wierząc plotkom, w G6 zrezygnuje z tego rozwiązania. Mimo wszystko uważam, iż to tylko kwestia czasu, aż inni producenci zainteresują się tym rozwiązaniem i że niedalekiej przyszłości będziemy świadkami „wysypu” takich dodatków. Liczę też na to, że moje obawy, opisane w poprzednim punkcie, się nie potwierdzą, a urządzeń bazowych, sensownie wyposażonych na starcie, będzie coraz więcej. Chciałbym jednocześnie zobaczyć więcej bardziej innowacyjnych modułów na rynku. Jednakże na samodzielną wymianę procesora, czy ekranu wedle własnych upodobań obecnie nie ma co liczyć. Być może w przyszłości – tego nie wykluczam.
A jak Wy podchodzicie to tematu modułowości? Jak wyobrażacie sobie rozwój tego typu dodatków? Na odpowiedzi czekam w komentarzach.
Źródło: Recenzja LG G5, Recenzja Moto Z, The Verge, GSMArena