Wydawałoby się, że modułowe smartfony są martwe. Xiaomi ma jednak pomysł, jak wykorzystać wymienne części dedykowane kieszonkowym urządzeniom.
Modułowy smartfon? To się nie uda
Sama idea modułowego smartfona nie jest zła. Wszak wymienianie poszczególnych elementów urządzenia zamiast całego telefonu, brzmi bardzo ekologicznie i ekonomicznie. Nie dość, że nie wytwarzamy wtedy aż tak dużo elektrośmieci (wymieniając tylko to, co niezbędne), to jeszcze płacimy za taką operację znacznie mniej niż za pełne, nowe urządzenie.
Tyle by było teorii, bo praktyka pokazuje, że jako klienci, w większości nie lubimy kombinować, a kochamy proste rozwiązania. Kupujemy, używamy i wyrzucamy. I tak w kółko. Między innymi dlatego pomysły modułów w smartfonach nie zdołały się na dłużej utrzymać w branży – były niewypałem w LG G5, średnio radziły sobie w Motorolach z Moto Mods, a Project Ara (całkowicie modułowy smartfon) nigdy nie doczekał się oficjalnej prezentacji.
Xiaomi zajmuje miejsce wśród chętnych
Ponieważ firmy technologiczne patentują wszystko jak leci (nawet najbardziej szalone rzeczy), aż dziwne, że Xiaomi dopiero niedawno zabrało się za zgłaszanie pomysłów dotyczących modułowego smartfona.
Projekt Xiaomi zakłada składanie telefonu z trzech głównych modułów – bazy (z ekranem i baterią), części z aparatem głównym, procesorem i pamięcią (mogłyby one występować w różnych wersjach z odmiennymi zestawami chipsetów i obiektywów) oraz trzeciego elementu, który decydowałby o dodaniu lepszej jakości głośników czy złącza słuchawkowego.
Z patentem Xiaomi jest kilka problemów. Szkice projektowe nie wydają się przewidywać, że dzielenie ekranu na trzy części może być bardzo problemowe. Nieco więcej rozsądku mieli twórcy z Let’s Go Digital, tworząc na podstawie patentu cały zestaw grafik koncepcyjnych i zakładając, że ekran nie brałby udziału w wymianie innych modułów.
Całość nie wydaje się jakoś szczególnie dopracowana, i wcale taka być nie musi. W końcu mamy do czynienia jedynie z patentem, o którego realizacji Xiaomi może po prostu zapomnieć. Może nawet to byłby najlepszy scenariusz?