O Virgin Galactic, jednej z wielu firmy Richarda Bransona (założyciela Virgin Group), zdarzyło mi się kilka razy wspominać przy okazji tekstów nawiązujących do SpaceX czy Blue Origin. Na chwilę obecną firma zajmuje się zaledwie testami lotów suborbitalnych, niemniej w przyszłości chce powalczyć także w segmencie pełnoprawnych lotów kosmicznych. Dlatego też dzisiaj, by uzupełnić wiedzę o panteonie największych graczy sektora kosmicznego, prześledzimy losy Virgin Galactic i samego Richarda Bransona.
Virgin Galactic powstało w podobnym okresie, co wspomniane wcześniej dwie firmy. Jest częścią Virgin Group, czyli wielkiego konglomeratu Richarda Bransona, który zrzesza wszystkie jego firmy i przedsięwzięcia. Lista jest naprawdę imponująca, dzięki czemu Branson po prostu ma pieniądze na rozwijanie kolejnych interesów. Takich jak właśnie Virgin Galactic.
Sam Richard Branson jest postacią dość ciekawą. Kilkukrotnie wyrzucany ze szkół, założył w pewnym momencie sklep muzyczny. Pieniądze na nim zarobione zainwestował w wytwórnię muzyczną, która z czasem podpisała kontrakty nawet z The Rolling Stones. Kolejnym przystankiem były linie lotnicze Virgin Atlantic Airways (1984), natomiast, jak widać, samoloty to wciąż nie było to. Po drodze trafiło się jeszcze powstałe w 1999 roku Virgin Mobile (z pewnością dobrze Wam znane), natomiast prawdziwą bombą okazało się właśnie Virgin Galactic. Przy czym pisząc „bomba”, mam na myśli raczej zaawansowanie technologiczne, aczkolwiek niewykluczone, że po zakończeniu prac i testów biznes zacznie przynosić dochody tak, jak pozostałe firmy wielkiego konglomeratu Bransona.
MiniNauka #14: Blue Origin – czy rośnie nam konkurencja dla SpaceX?
Kosmiczna turystyka
Cele działalności Virgin Galactic są dość proste – pierwszym etapem ma być zapewnienie turystycznych lotów suborbitalnych. Suborbitalny oznacza, że pojazd osiąga przestrzeń kosmiczną, natomiast wraca na Ziemię bez okrążenia jej po orbicie. Uznaje się, że kosmos zaczyna się na wysokości stu kilometrów, choć oczywiście granica między „ziemią” a kosmosem jest bardzo płynna. W każdym razie chodzi o to, by pasażerowie przez kilka minut poczuli stan nieważkości i zobaczyli krzywiznę Ziemi. Serio, krzywiznę. Ziemia nie jest płaska.
Jednakże, jak już zapewne mieliście okazję się przekonać przy okazji SpaceX i Blue Origin, branża kosmiczna ma duży problem z dotrzymywaniem terminów. Dość powiedzieć, że już w grudniu 2009 roku Branson ogłosił, że loty rozpoczną się w 2011 roku. W kwietniu 2011 termin komercyjnych lotów został przesunięty na „za 18 miesięcy”. Myślę, że wystarczy, jeśli powiem, że takowe nadal nie są realizowane. Nie można jednak powiedzieć, że nic się w Virgin Galactic nie dzieje, ponieważ co trochę słyszymy o nowych testach i możemy podziwiać widowiskowe ujęcia statku SpaceShip Two odłączającego się od większego samolotu WhiteKnight Two. Ale zaraz, chwila, jak to odłączającego się?
Ano tak. Virgin Galactic przyciąga uwagę już samą formą, ponieważ ich środek transportu nie jest ani typową rakietą, ani typowym samolotem. Zamiast tego zestaw podróżniczy składa się z dwóch pojazdów – większego WhiteKnight Two oraz mniejszego SpaceShip Two. Zadaniem tego pierwszego jest wyniesienie tego drugiego na odpowiednią wysokość, by ten drugi nie marnował paliwa na kosztowne oderwanie się od podłoża i początkowe fazy wznoszenia się. Zamiast tego SpaceShip Two uruchamia swój pojedynczy silnik dopiero na wysokości kilkunastu kilometrów, skąd już bez problemu dolatuje do granicy kosmosu, by następnie powrócić na powierzchnię mocno ekonomicznym lotem ślizgowym.
Biały Rycerz i Statek Kosmiczny
By formalności stało się zadość, nie mogę nie wspomnieć o The Spaceship Company. To kolejna firma Bransona (również założona za pośrednictwem Virgin Group), której celem jest budowa pojazdów kosmicznych. Innymi słowy, Virgin Galactic ma zajmować się tylko turystyką i wykorzystywaniem tego, co zbuduje The Spaceship Company. Warto natomiast wspomnieć, że do 2012 roku drugim właścicielem przedsiębiorstwa była firma Scaled Composites, która to de facto odpowiada za tworzenie pojazdów. Ale to tylko taka mała dygresja, a na potrzeby tekstu możemy przyjąć uproszczenie, że za wszystko odpowiada Virgin Galactic. Od początku przez firmę przewinęło się kilka modeli, ale wszystko było tylko wstępem do zaprojektowania i zbudowania WhiteKnight Two oraz SpaceShip Two.
Zacznę od przedstawienia tego pierwszego, czyli Białego Rycerza Dwa. Warto wiedzieć, że technicznie jest to typowy samolot z napędem odrzutowym, natomiast na tle innych samolotów wyróżnia się przede wszystkim dwoma kadłubami połączonymi ze sobą wspólnym skrzydłem. Taka konstrukcja pozwala na pełnienie funkcji samolotu transportowego, przy czym istotne jest, że rola ta nie ogranicza się do wynoszenia drugiego pojazdu. Rozważa się na przykład wykorzystywanie WhiteKnight Two do gaszenia pożarów – ze względu na konstrukcję i udźwig jest w stanie szybko przetransportować dość konkretną ilość wody. Do wysokości 15 kilometrów samolot ma udźwig 17 ton, a ponieważ wodę zrzuca się raczej z mniejszej wysokości, to można przypuszczać, że WhiteKnight Two da radę zabrać jej jeszcze więcej.
Jednakże dzisiaj interesuje nas przede wszystkim rola „wynosiciela” SpaceShip Two, ponieważ to ten drugi pojazd jest oczkiem w głowie Richarda Bransona. W odróżnieniu od WhiteKnight Two, SpaceShip Two napędzany jest pojedynczym silnikiem rakietowym, który pozwala mu z wysokości 15 kilometrów wzbić się aż do granicy kosmosu. Pojazd zabiera na pokład dwójkę pilotów oraz sześciu pasażerów – ciekawe jest, że w kwestii komercyjnych lotów przewidywane jest swobodne poruszanie się pasażerów po kabinie przy stanie nieważkości. Muszę przyznać, że jest to dość atrakcyjna propozycja. Wrażenie robi nie tylko sam futurystycznie wyglądający pojazd, ale też to, co ma on do zaoferowania kosmicznym turystom.
Jednakże statek jest przygotowywany nie tylko z myślą o lotach turystycznych. Po pierwsze może on służyć jako zwykły środek transportu w nagłej sytuacji – SpaceShip Two ląduje na pasie startowym jak zwykły samolot, a dzięki silnikowi rakietowemu jego prędkość znacznie przebija zwykłe samoloty z napędem odrzutowym. Branson mówi także o segmencie naukowym – SpaceShip Two będzie mógł wynosić na niską orbitę lekkie satelity, a także służyć do przeprowadzania eksperymentów w czasie krótkiego stanu nieważkości. Ile z tego zostanie zrealizowane faktycznie – przekonamy się.
Nie było się bez ofiar
Biznes rakietowy jest biznesem dość dużego ryzyka. O ile zazwyczaj firmy ponoszą straty wyłącznie materialne, o tyle nie zawsze się to udaje. Virgin Galactic ma na swoim koncie już dwie katastrofy. W 2007 roku, a więc na początku istnienia firmy, trójka pracowników została zabita przez wybuch silnika podczas jego testów. W kosmodromie na Pustyni Mojave coś poszło nie tak podczas napełniania zbiornika utleniaczami. Ogółem firma miała mnóstwo problemów z silnikiem – przede wszystkim to one powodowały tak znaczne opóźnienia w realizacji celów Bransona. W latach 2014 i 2015 dwukrotnie zmieniano sposób zasilania silnika hybrydowego; nie będę zamęczał Was tutaj dziwnie brzmiącymi chemicznymi nazwami, ale kiedy w czasie testów już istniejącego pojazdu firma tak drastycznie zmienia jego koncepcję, to znaczy, że jest nieco zagubiona. Ponieważ Richard Branson na brak gotówki nie narzeka, prawdopodobnie chodzi tu o brak odpowiednich specjalistów. Virgin Galactic zostało założone dwa lata po SpaceX; w tym momencie firma Elona Muska przoduje w segmencie wynoszenia ładunku na orbitę, a firma Bransona wciąż męczy się z pojedynczym silnikiem niewielkiego, kilkuosobowego samolotu.
Bardzo poważny problem pojawił się w roku 2014. Warto wiedzieć, że SpaceShip Two to nazwa modelu pojazdu, natomiast oprócz tego same pojazdy dostały równie własne nazwy. Obecnie testowany jest drugi model nazwany VSS Unity, natomiast jego poprzednik, VSS Enterprise, przysporzył firmie nie lada problemów, w szczególności wizerunkowych.
Wyobraźcie sobie, że testujecie jeden z obecnie najbardziej innowacyjnych modeli samolotów, który już wkrótce, już za moment, ma służyć jako środek transportu dla komercyjnych lotów. Wyobraźcie sobie, że w pozornie bezpiecznym momencie samolot nagle wybucha, rozpada się na kawałki, jeden pilot ginie na miejscu, a drugi w ciężkim stanie (po katapultowaniu się) powraca na ziemię. Taka historia przydarzyła się 31 października 2014 roku. VSS Enterprise zakończył swoje istnienie, a jak się okazało, zawinił głównie człowiek. Jeden z pilotów przedwcześnie uruchomił mechanizm ułatwiający wchodzenie w atmosferę, w efekcie czego konstrukcja SpaceShip Two została wystawiona na działanie zbyt dużych w tej sytuacji sił. Krajowa Rada Bezpieczeństwa Transportu USA orzekła, że za błąd odpowiada także firma – piloci nie byli odpowiednio wyszkoleni (co wydaje się absurdalne, bo oblatywali futurystyczny model samolotu), a ponadto mechanizmy pojazdu nie były odpowiednio zabezpieczone. Jeśli dobrze zrozumiałem, to VSS Unity ma blokadę uruchomienia tego mechanizmu, który doprowadził do katastrofy VSS Enterprise. Pojazd lata od ponad dwóch lat i na chwilę obecną wszystko wydaje się w porządku, ale cóż, plama na honorze firmy pozostała. W sytuacji, kiedy kilkaset osób już wykupiło bilety na swój niezwykły lot, katastrofa pojazdu raczej nie nastawiła ich do tego lotu pozytywnie.
Najnowsze testy
Nie można jednak zaprzeczyć, że Virgin Galactic na nowo zabrało się do pracy. 29 maja miała miejsce trzynasta już misja VSS Unity, a także druga, w której uruchomiony został silnik rakietowy. Po odłączeniu się od WhiteKnight Two pojazd przyspieszył do 1.9 prędkości dźwięku, a także wzniósł się na prawie 35 kilometrów. Co ciekawe, lot obejmował przyspieszanie niemal prostopadle do powierzchni planety, a więc w sposób najbardziej obciążający silnik i cały kadłub. Co prawda wysokości stu kilometrów VSS Unity nie osiągnął, ale taki był cel tego eksperymentu.
Po zakończonym teście Richard Branson ogłosił, że jeszcze w tym roku możliwe są loty komercyjne. Przyznacie sami, że brzmi to dość zabawnie, szczególnie, jeśli popatrzy się na tego typu deklaracje z przeszłości. Być może wyniki testu były aż tak dobre, że firma patrzy w przyszłość bardzo optymistycznie, ale osobiście skłaniam się raczej ku dobrej zagrywce marketingowej. Kto, jak kto, ale Branson umie poruszać się w środowisku biznesu.
Nie można jednak całkowicie odmówić mu sukcesów. Jakby nie patrzeć, VSS Unity istnieje, lata i ląduje. I choć trwa to znacznie dłużej, niż było początkowo planowane, to nie można zapominać o tym, że w tej branży jest to normą. Osobiście mam dużą nadzieję, że po sukcesie SpaceShip Two firma porządnie weźmie się za pracę nad SpaceShip Three, który docelowo ma oferować pełne loty orbitalne. Czas pokaże, czy aktualne zapowiedzi Bransona po raz kolejny są tylko marketingową pożywką, czy rzeczywiście sytuacja wygląda tak dobrze, jak ją przedstawia.
źródła: virgingalactic, space, wiki, wiki / zdjęcia od virgin galactic
_
#MiniNauka to cykl, w ramach którego staram się przekuwać swoje naukowe (czy raczej popularnonaukowe) zainteresowania w treści popularyzujące wiedzę o świecie i zjawiskach w nim zachodzących. Poruszam się po obszarach fizyki, kosmosu i technologii przyszłości, nierzadko sięgając po inne, powiązane dziedziny, przy zachowaniu przystępnej formy i względnie prostego języka.