Jaki silnik powinien mieć miejski samochód? Z pewnością niedawno stwierdziłbym, że benzynowy o niewielkiej pojemności. Natomiast teraz, po dniu z Mini Cooperem SE, rozważyłbym elektryka. Obecnie to naprawdę interesująca propozycja.
Mini Cooper SE – oto, co należy wiedzieć
Marka Mini, należąca do BMW, od dłuższego czasu ma w portfolio zelektryfikowane samochody. Do niedawna były to wyłącznie hybrydy, łączące silnik spalinowym z niewielką jednostką elektryczną. W związku z tym, że przykładowo model Countryman S E był hybrydą typu Plug-in, możliwa była jazda tylko na prądzie, aczkolwiek zasięg wynosił tylko do 30-40 km.
Natomiast bohater tego tekstu, wciąż będący świeżą propozycją producenta, to pojazd w pełni elektryczny. Użytkownik do dyspozycji otrzymuje wyłącznie jednostkę elektryczną i zestaw akumulatorów o pojemności 28,9 kWh netto. Według oficjalnych danych, Mini Cooper SE powinien zapewnić do 232 km maksymalnego zasięgu.
Kierowca może korzystać z 184 KM, pierwszą setkę osiągnie w czasie 7,3 sekundy, natomiast prędkość maksymalna to 150 km/h. Przeciętnie? Na papierze może i tak, ale podczas jazdy po mieście elektryczne Mini potrafi być zaskakująco szybkie i zwinne, o czym w dalszej części tekstu.
Warto jeszcze dodać, że nie jest to zupełnie nowy projekt stworzony od podstaw. Firma wykorzystała wiele rozwiązań znanych już z BMW i3, co uważam za dobrą decyzję. Owszem, i3 do wybitnie atrakcyjnych nie należy, ale to dopracowany samochód z już sprawdzoną technologią.
Gokartowa radość z jazdy
BMW korzysta z hasła „Radość z jazdy”, które jak najbardziej jest prawdziwe – udowadnia to każde auto z Bawarii, mające około 250 KM lub więcej. Mini kolei preferuje slogan „Gokartowa radość z jazdy”. Czy jest on prawdziwy? Nie wiem, czy w przypadku każdego modelu, ale jeśli chodzi o elektrycznego Coopera, to jak najbardziej tak.
Cała moc przenoszona jest na przednią oś, co w połączeniu z maksymalnym momentem obrotowym, wynoszącym 270 Nm, dostępnym niemal od razu, oznacza, że system kontroli trakcji musi się trochę napracować, aby zapewnić dobrą przyczepność. Tak, wiem, że mamy tylko 184 KM, ale ze względu na charakterystykę napędu elektrycznego, większość aut na polskich drogach nie szans z Mini ze startu spod świateł. Tak, wspomniany system kontroli trakcji naprawdę daje tutaj radę.
Przyznam, że byłem naprawdę przyjemnie zaskoczony, co potrafi elektryk mający „tylko” 184 KM. W zakresie prędkości 0-60 km/h czułem się, jakbym prowadził co najmniej BMW G20 330i, które dysponuje mocą 258 KM. Mini Cooper SE to idealny wybór dla niektórych warszawskich kierowców, lubiących wciskać się w każdą lukę, aby jak najszybciej przedrzeć się przez korki. Na brak dynamiki z pewnością nikt nie będzie narzekał.
Tak, to niewielki, miejski elektryk. Jednak układ kierowniczy i zawieszenie zapewniają charakterystykę bliższą hothatchom, które zazwyczaj są szybkimi i zwinnymi autami, zapewniającymi frajdę na torze. Cooper SE prowadzi się prawie jak gokart – świetnie trzyma się drogi, a koła reagują na nawet nieznaczny ruch kierownicy. Do tego dochodzi twarde zawieszenie. Niektórzy mogą być negatywnie zaskoczeni, czując prawie każdą nierówność na drodze. Owszem, samochody marki Mini wybierane są przez entuzjastów bardziej sportowych wrażeń, aczkolwiek mam wątpliwości, czy większość klientów oczekuje aż tak twardo zestrojonego zawieszenia.
Mini Cooper SE – jak z zasięgiem i ładowaniem?
Wielokrotnie już wspomniałem, że Mini Cooper SE to samochód przeznaczony przede wszystkim do miasta. Nie sprawdzi on się zbytnio podczas dłuższych tras, szczególnie na szybkich odcinkach dróg ekspresowych i autostrad. Nie, nie chodzi o wyciszenie, które jest na dobrym poziomie. Problemem jest zasięg.
Producent podaje, że na w pełni naładowanych akumulatorach przejdziemy do 232 kilometrów. Owszem, nie jest to mało, aczkolwiek wciąż słaba infrastruktura poza dużymi miastami może utrudnić lub nawet całkowicie uniemożliwić dłuższy wyjazd. Tym bardziej, że jeśli wyjedziemy na autostradę, i będziemy poruszać się z prędkością 140 km/h, deklarowany zasięg spadnie o jakieś 80 km.
Na autostradzie zasięg spada, ale mimo tego jestem w stanie uwierzyć w wartości podawane przez Mini. Podczas dynamicznej jazdy ulicami Warszawy, sprawnie ruszając spod świateł, miałem zasięg nieznacznie przekraczający 200 km. Oczywiście miałem wówczas włączoną klimatyzację i słuchałem muzyki. Nie starałem się w żaden sposób, aby osiągnąć jak najwięcej kilometrów na jednym ładowaniu. Śmiem więc twierdzić, że przy spokojniejszej jeździe około 230 kilometrów jest jak najbardziej osiągalne. Co więcej, mojemu znajomemu udało się wykręcić wynik na poziomie około 280 km. Nieźle!
Z pewnością pomocne są dwa tryby rekuperacji, między którymi możemy się w każdej chwili przełączać. Identycznie, jak w innych elektrykach, służą one do odzyskiwania energii podczas hamowania. Trzeba się jednak przyzwyczaić, szczególnie po wyborze intensywniejszej rekuperacji – po puszczeniu pedału przyspieszenia Mini wyraźnie hamuje. Nie trzeba w ogóle korzystać z hamulca, aby zatrzymać się na skrzyżowaniu.
Bez obawy, w elektrycznym Mini znajdziemy dwa pedały – tak, klasyczny hamulec jest dostępny. Ponadto, jeśli nie chcemy korzystać z rekuperacji, to możemy z niej zrezygnować. Wówczas prowadzenie wygląda jak w aucie spalinowym, tylko, że odbywa się w ciszy.
Pojemność akumulatorów wynosi 28,9 kWh netto, czyli właśnie tyle otrzymuje użytkownik do dyspozycji. W porównaniu do topowych modeli Tesli, to dość mała wartość. Jeśli jednak poruszamy się tylko w mieście, to będzie ona w zupełności wystarczająca. Tym bardziej, że czas ładowania jest dość krótki. Przy korzystaniu z szybkiej ładowarki o mocy 50 kW – tak, znajdziemy takie w Polsce – energię od 0% do 80% uzupełnimy poniżej 40 minut. Dłużej będziemy musieli poczekać, gdy zamierzamy mieć pełne akumulatory – trochę poniżej 1,5 h.
Nic nie stoi na przeszkodzie, aby ładować samochód w domu, ale musimy liczyć się z mniej atrakcyjnymi czasami. Do wyboru są dwa sposoby – domowa ładowarka 11 kW i około 2,5 h lub zwykłe gniazdko i blisko 15-16 h, aby uzupełnić energię od 0 do 100%.
Dzień z Mini Cooper SE w Warszawie
Zazwyczaj prasowe samochody otrzymuję na 4-7 dni. Zabieram je z Warszawy do domu i często robię blisko 1000 km, aby dobrze poznać oprogramowanie czy pracę systemów wspierających kierowcę. Z Mini nie mogłem tego zrobić.
Elektryk do redakcji trafił na kilka dni, ale zabranie go daleko poza Warszawę w moje okolice nie miało sensu. Po pierwsze, znaczną część zasięgu wyczerpałbym w drodzę do domu. Po drugie, w mojej okolicy sytuacja z ładowarkami wygląda tragicznie. Z kolei korzystanie z klasycznego gniazdka i czekanie kilkanaście godzin byłoby delikatnie mówiąc niewygodne. Uważam, że testowanie i ogólnie użytkowanie samochodu nie powinno wiązać się ze sporymi kompromisami.
Postanowiłem więc spędzić cały dzień z Mini w Warszawie, sprawdzając, czy elektryk to faktycznie dobry wybór do miasta. Jak już pewnie domyślacie się po przeczytanie wstępu, odpowiedź brzmi – oczywiście.
Mini Cooper SE zapewnia przynajmniej zadowalające osiągi, umożliwiające sprawne poruszanie się po mieście. Na światłach możemy mierzyć się z usportowionymi autami z silnikami spalinowymi. Do tego dochodzi lista dodatkowych zalet, wynikających z zastosowanego bezemisyjnego silnika.
Przyznam, że dawno jazda po Warszawie nie sprawiła mi tyle przyjemności. Nie musiałem już spędzać dużo czasu w korkach czy wlokąc się za innymi uczestnikami ruchu – pasy dla autobusów zostały dla mnie „odblokowane”. Warto dodać, że również w wielu innych miastach właściciele elektryków mogą korzystać z buspasów bez żadnych konsekwencji. Ponadto, mamy jeszcze dostęp do wielu darmowych miejsc parkingowych, za które właściciele aut spalinowych muszą płacić.
Problemem nie był dostęp do ładowarek. Po siedzibą BMW Polska, na ulicy Wołoskiej, znajdzie się darmowa ładowarka oferująca 50 kW, czyli pełną moc, z jaką można ładować Coopera SE. Zdaję jednak sobie sprawię, że nawet w Warszawie sytuacja ładowarkami wygląda przeciętnie i nie w każdym regionie mamy darmową i szybką ładowarkę. Niektóre są słabsze i dodatkowo płatne. Należy mieć również na uwadze, że powoli rosnąca liczba elektryków sprawia, że możemy podjechać do punktu ładowania i zastać podłączony inny samochód.
Kilka słów o oprogramowaniu
W związku z tym, że marka Mini należy obecnie do BMW, to system infotainment czerpie dużo rozwiązań z bawarskich samochodów. Całość to prostu zmodyfikowany iDrive, który według mnie jest jednym z najlepszych systemów.
Nie zauważyłem żadnych problemów ze sprawnością działania, płynnością i szybką reakcją na wydawane polecenia. Spory, centralnie umieszczony wyświetlacz, możemy obsługiwać dotykowo. Do tego dochodzi fizyczne pokrętło z zestawem przycisków, zlokalizowane na środkowym tunelu.
Owszem, to zmodyfikowany iDrive, ale nie jest to jego najnowsza odsłona. Całość bazuje na poprzedniej wersji. Mamy więc mniej funkcji, aczkolwiek i tak jest naprawdę dobrze. Nawigacja radzi sobie z wyznaczaniem trasy i oferuje aktualną siatkę dróg. Zauważyłem jednak, że mamy mniej punktów POI i innych ważnych miejsc niż w BMW. Nie zabrakło jednak funkcji informującej o ewentualnych utrudnieniach na drodze.
Mini Cooper SE łączy się ze smartfonem. Proces podłączenia sprowadza się do dosłownie kilku kliknięć. Oferuje on także Apple CarPlay, które obsłużymy zarówno z poziomu dotykowego ekranu, jak i pokrętłem. Niestety, zabrakło Android Auto – oprogramowanie Google nie jest oferowane nawet jako opcja.
Elektryczne Mini, podobnie jak inne modele marki, może być ciągle podłączone do internetu. Dzięki temu, oprócz informacji o korkach i innych utrudnieniach na drodze, mamy dostęp do dodatkowych aplikacji – np. prognoza pogody czy ciekawostki o aktualnej lokalizacji (dane o mieście, zabytkach, miejscach wartych odwiedzenia), które pobierane są z Wikipedii. Umożliwia to również zdalny dostęp z poziomu mobilnej aplikacji – sprawdzenie lokalizacji auta, zasięgu czy czasu do zakończenia ładowania akumulatorów.
Elektryczny Mini Cooper SE to świetne auto, ale…
Przez jeden dzień z Mini Cooper SE naprawdę polubiłem samochody elektryczne. Szczególnie w takim wydaniu – sportowa charakterystyka jazdy i niezłe osiągi. Spodobał się także wygląd auta – wyróżnia się z tłumu, a przy tym nie prezentuje się „dziwnie”, jak niektóre elektryki (np. prawie bliźniacze BMW i3).
Tak, to świetne auto, ale nie nazwałbym go uniwersalnym. Po pierwsze, zasięg i słaba infrastruktura w Polsce sprawiają, że Cooper SE to samochód przeznaczony głównie do miasta. Po drugie, nie wszystkim spodoba się twarde zawieszenie. Po trzecie, mimo iż mamy z tyłu kanapę, to komfortowo mogą przemieszczać się tylko dwie dorosłe osoby.
Chciałbym elektrycznego Coopera w moim garażu, ale jako drugie auto i pod warunkiem, że mieszkałbym w dużym mieście. Po zakupy czy do kina dojechałbym szybciej niż nawet sportową limuzyną i, jeśli miałbym szczęście, to parkowałbym za darmo i nie płaciłbym podczas “tankowania”.