BMW zdecydowało się ostatnio odświeżyć swojego przedstawiciela segmentu B, aczkolwiek wydawanego pod inną, mającą brytyjskie korzenie, marką. MINI Cooper po liftingu nie jest rewolucją, ale lista zmian jest całkiem spora. Usprawnień doczekał się również element nas najbardziej interesujący, czyli system infotainment.
MINI nie straciło swojego charakteru
Patrząc na działania największych koncernów motoryzacyjnych, zarządzających kilkoma markami samochodów, coraz wyraźniej widać unifikację i wypuszczanie prawie tego samego auta, ale z różnymi znaczkami. Na szczęście, BMW najwidoczniej nie zamierza iść w tym kierunku i nadal stara się zapewnić marce MINI sporo indywidualności.
Warto zaznaczyć, że wspominania indywidualność dotyczy raczej tylko stylistyki, zarówno całego wnętrza, jak i oprogramowania. To jednak wystarcza, aby zbytnio nie czuć niemieckich wpływów w brytyjskim przedstawicielu segmentu B. Jasne, pod spodem MINI to praktycznie BMW, ale podczas normalnej jazdy o tym zapominamy.
Jeśli w MINI Cooper S miałbym przykładowo otrzymać zwykłą kopię systemu BMW iDrive, to pewnie moja ekscytacja związana ze zbliżającym się testem byłaby znacząco mniejsza. Po pierwsze, wizualnie oprogramowanie z BMW nie pasuje do MINI. Po drugie, otrzymałbym rozwiązanie, które znam już niemal na pamięć, więc byłoby trochę nudno.
Nowa wersja systemu infotainment w MINI, mimo iż przeszła sporo zmian, wciąż zachowała swoją wyjątkowość. Nadal pasuje do charakteru tego auta, a przy tym zapewnia wygodniejszy dostęp do wielu informacji, a to wszystko podane w bardziej atrakcyjnym interfejsie. Odświeżony system zainteresował mnie w takim stopniu, że to właśnie jemu poświęcę prawie cały tekst.
Owalny wyświetlacz za kierownicą
Lifting przyniósł ze sobą zupełnie nowy zestaw zegarów umieszczonych tuż za kierownicą. Dokładniej to znajdują się one na ramieniu, łączącym kierownicę z samochodem. Sprawia to, że zmieniając położenie kierownicy przesuwany również zegary.
Wcześniej mieliśmy do czynienia z analogowymi wskazówkami, kojarzącymi się z zegarami montowanymi w motocyklach. Muszę przyznać, że prezentowało się to całkiem interesująco. Teraz z kolei, w ramach komputeryzacji wnętrza, MINI Cooper S ma cyfrowe zegary, identycznie, jak elektryczny model SE.
Producent nie zdecydował się po prostu na dołożenie ekranu wyglądającego jak tablet – i bardzo dobrze. Wskaźniki mają owalny kształt, co dodaje całości bardziej indywidualnego stylu. Zestaw zegarów podzielony jest na trzy części, każda z własnym wyświetlaczem – po lewej widzimy obroty silnika, po prawej poziom paliwa w baku, a na środku mamy aktualną prędkość, ustawienie skrzyni biegów, temperaturę na zewnątrz czy obowiązujące ograniczenie prędkości.
Dane wyświetlane na centralnym ekranie można w pewnym stopniu konfigurować, wybierając zakres pokazywanych wskazań. Niestety, brakuje trochę bardziej rozbudowanych opcji personalizacji, a także możliwości wyświetlenia chociażby mapy nawigacji. Liczyłem, że wraz z cyfryzacją zegarów, podobnie jak w nowych BMW, będę miał podgląd pełnej nawigacji tuż za kierownicą, a nie tylko na centralnym ekranie.
Nie mogę się jednak przyczepić do czytelności. Cyfrowe zegary w MINI Cooper S zapewniają dobrą widoczność wszystkich najważniejszych wskazań, także w intensywnym słońcu. Z kolei w nocy, dzięki funkcji automatycznej zmiany jasności, nie oślepiają kierowcy.
Serio? Head-Up wciąż na specjalnej szybce
Bawarski producent samochodów od dłuższego czasu w modelach BMW stosuje wyświetlacz Head-Up, wyświetlany bezpośrednio na przedniej szybie. Co więcej, w najnowszych autach otrzymujemy naprawdę ogromną przestrzeń, na której może być wyświetlona nawet pełna mapa nawigacji.
Natomiast w MINI Cooper S po lifcie nadal mamy dodatkową szybkę, która służy do pokazywania niektórych wskazań, jak prędkość, obowiązujące ograniczenie prędkości na danym odcinku czy informacje o aktywnym tempomacie, a także proste wskazania z nawigacji.
Rozwiązanie sprawdza się w codziennym użytkowaniu, ale jest już dość przestarzałe. Możliwe, że pasuje do całej stylistyki MINI – coś, czego nie spotkamy w BMW. Tylko, że niemiecki właściciel marki pokazał, że potrafi robić fenomenalne Head-Upy i to właśnie w Cooperze S sprawdziłyby się jeszcze lepiej. W końcu cyfrowe zegary nie pozwalają na chociażby pokazanie pełnej nawigacji. Rozbudowany Head-Up mógłby znacząco załagodzić niedociągnięcia cyfrowych zegarów.
Spory wyświetlacz i LED-owy pierścień
Przejdźmy wreszcie do centrum systemu infotainment, czyli 8,8-calowego wyświetlacza atrakcyjnie wkomponowanego w deskę rozdzielczą. Nie bez powodu został on osadzony w sporym okręgu – to nawiązanie do starszych modeli MINI, w których w tym miejscu znajdował się duży prędkościomierz.
Oczywiście w MINI Cooper S prędkościomierz umieszczono tuż za kierownicą, a jego wskazania zobaczymy dodatkowo na ekranie Head-Up. Centralny wyświetlacz z kolei służy do wyświetlania interfejsu systemu.
Uwagę z pewnością zwraca wspomniany LED-owy pierścień, który otacza wyświetlacz. Jego zadaniem jest nie tylko świecenie we wcześniej zdefiniowanym kolorze. Przykładowo, podczas jazdy można go określić namiastką obrotomierza – im więcej obrotów, tym większa część pierścienia się świeci. Zmienia się on również podczas ustawiania temperatury czy zmniejszania lub zwiększenia poziomu głośności. Nie jest to element niezbędny, ale to jak najbardziej ciekawy dodatek, pozytywnie wpływający na odbiór wnętrza.
Nowy interfejs został oparty na widżetach zlokalizowanych na ekranie głównym, które możemy konfigurować, zmieniając ich kolejność, a także wybierając zakres pokazywanych danych. Dzięki widżetom mamy aktualny podgląd ważnych wskazań, bez konieczności otwierania konkretnej aplikacji na pełnym ekranie.
Przykładowo, przechodząc pomiędzy poszczególnymi widżetami, zobaczymy podgląd nawigacji, średnie zużycie paliwa i średnią prędkość, prognozę pogody, aktualnie odtwarzany utwór lub stację radiową, a także podstawowe wskazania z podłączonego smartfona.
Liczba opcji, a także możliwości konfiguracji samochodu, jest naprawdę bogata. W związku z tym, cały system infotainment warto dokładniej przejrzeć po zaparkowaniu. Pozwoli to nam późniejsze łatwiejsze odnalezienie się w interfejsie podczas prowadzenia, a także możemy odkryć nowe funkcje, chociażby umożliwiające lepsze dostosowanie samochodu pod siebie.
Z pewnością należy docenić nawigacje, która jest przeniesiona wprost z BMW. Spędziłem z nią naprawdę sporo czasu, jeżdżąc po Warszawie, Łodzi, a także po drogach wiejskich i zawsze poprawnie wskazywała trasę. Dodatkowo, w przeciwieństwie do chociażby Map Google, nie ma tendencji do prowadzenia drogami o kiepskiej nawierzchni. Liczba punktów POI nie jest równie duża, jak w nawigacji Google, ale raczej wszystkie najważniejsze lokalizacje są wprowadzone w nawigacji.
Cel w nawigacji, a nawet dokładnie całą trasę, możemy ustalić jeszcze przed jazdą. Zrobimy to z poziomu mobilnej aplikacji. Następnie – drogę wybraną na smartfonie -można sprawnie przesłać do samochodu. Przyznam, że to całkiem wygodne, szczególnie, gdy planujemy dłuższy wyjazd i odwiedzenie kilku miejsc po drodze. Nie będziemy musieli wówczas za każdym razem wprowadzać nowego celu – nawigacja będzie nas prowadzić od jednego do drugiego miejsca.
Dzięki temu, że MINI Cooper S jest ciągle podłączony do internetu, zyskujemy dostęp do dodatkowych opcji. W nawigacji mamy podgląd natężenia ruchu, możemy sprawdzić prognozę pogody, a nawet przejrzeć informacje o najciekawszych miejscach w okolicy – dane pobierane są m.in. z Wikipedii. Ponadto, MINI może zostać podłączone do mobilnej aplikacji. Wówczas z poziomu smartfona włączymy odpowiednio wcześniej klimatyzację, sprawdzimy lokalizację zaparkowanego auta i dowiemy się, czy zamknęliśmy wszystkie drzwi.
Należy mieć na uwadze, że cały system infotainment to BMW iDrive, ale ze zmienioną szatą graficzną. Czy to źle? Uważam, że nie. Po pierwsze, iDrive to jedno z najlepszych rozwiązań na rynku. Po drugie, zmian względem oryginału jest całkiem sporo, więc nie mamy wrażenia, że to tylko iDrive z innymi kolorami.
Poczułem się prawie jak w samolocie
Bez obaw, MINI Cooper S nie ma aż tyle mocy, aby przód miał poderwać się podczas startu. Wrażenia zbliżone do samolotu zapewnia wnętrze, a dokładniej zestaw przełączników. Sporo z nich, zarówno tych umieszczonych poniżej centralnego wyświetlacza, jak i tych na podsufitce, wygląda, jakby wyjęto je z samolotu.
Nie spotkałem podobnie wyglądających przełączników w innym samochodzie, więc jak najbardziej możemy poczuć się wyjątkowo w MINI. Wiem, że to tylko aspekt wizualny, ale według mnie to kolejny element, nadający samochodowi indywidualizmu.
Skoro już jesteśmy przy przyciskach, to jest ich całkiem dużo. Zapewniają one dostęp do najważniejszych funkcji, bez konieczności sięgania do dotykowego wyświetlacza. Sterowanie klimatyzacją, dźwiękiem, wybieranie trybów jazdy czy poruszanie się po interfejsie systemu realizowane jest za pomocą fizycznych przycisków. Brawo MINI!
Oczywiście centralny wyświetlacz jest dotykowy, ale identycznie, jak w BMW, na tunelu środkowym umieszczone jest fizyczne pokrętło. Można je obracać, a także przechylać na boki, co umożliwia sprawne i szybkie sterowanie systemem infotainment. Mam jednak jedno zastrzeżenie – pokrętło wymaga delikatnego, niekoniecznie wygodnego, wygięcia ręki. W związku z tym, zdarzało mi się czasami sięgać do dotykowego wyświetlacza, aby włączyć jakąś funkcję, czego raczej nie robię w autach BMW.
Przyciski umieszczone na kierownicy na pierwszy rzut oka mogą przypominać czułe na dotyk panele znane z Mercedesów. Na szczęście, to wciąż fizyczne przyciski, wymagające wciśnięcia, aby wydać samochodowi polecenie. Z poziomu kierownicy sterujemy aktywnym tempomatem, a także odtwarzaczem muzyki – tak, można przełączać się pomiędzy poszczególnymi utworami, co w wielu nowoczesnych autach nie jest ostatnio standardem, a szkoda.
Kilka rozwiązań podnoszących poziom podróżowania
MINI Cooper S oferuje m.in. aktywny tempomat, który zachowuje wyznaczoną prędkość, ale również bezpieczną odległość od poprzedzających pojazdów. System, najpewniej wzięty od BMW, działa naprawdę dobrze. Dzięki temu, otrzymujemy rozwiązanie zwiększające komfort jazdy, które w określonych scenariuszach pozwala jechać bez dotykania gazu i hamulca.
Nie zabrakło zestawu czujników i kamery cofania, z których skorzystamy podczas parkowania. Szkoda tylko, że MINI Cooper S wciąż nie doczekał się widoku 360 stopni. Jasne, to niewielkie auto, którym dość łatwo zaparkować, ale nie miałbym nic przeciwko, aby również ten system przeniesiono wprost z BMW.
Mamy jeszcze funkcję ostrzegającą o przekroczeniu linii na jezdni, a także system ostrzegania o innych uczestnikach ruchu, znajdujących się w martwym polu. MINI informuje także, gdy poruszamy się zbyt blisko poprzedzającego pojazdu.
Oczywiście przedstawione systemy nie są żadną nowością i powoli stają się standardem w wielu autach, także tych tańszych. Mimo tego ich obecność należy odnotować na liście zalet, bowiem oprócz zapewnienia większej wygody, pozytywnie przekładają się na poziom bezpieczeństwa.
Podsumowanie wrażeń z testów MINI Cooper S
Przeprowadzony lifting uważam za krok w dobrym kierunku. System infotainment otrzymał odświeżony, bardziej nowoczesny interfejs, a przy tym nie stracił czytelności. Do tego dochodzi kilka nowych funkcji. Spodobało mi się podejście do obsługi – oprócz dotykowego ekranu, mamy spory zestaw fizycznych przycisków i pokrętło iDrive. Cyfrowe zegary również wypadają dobrze i nadal pasują do indywidualnego stylu MINI Cooper S.
Muszę jednak przyczepić się kilku rozwiązań, które mogłyby zostać zrealizowane lepiej, czerpiąc więcej z BMW. Po pierwsze, najwyższy czas, aby wyświetlacz Head-Up był wyświetlany bezpośrednio na przedniej szybie. Po drugie, cyfrowe zegary mogłyby oferować więcej opcji personalizacji i możliwość wyświetlenia pełnej nawigacji. Po trzecie, chciałbym zobaczyć równie rozbudowany system utrzymania pasa ruchu, co w nowych Bawarkach, a także funkcję widoku w 360 stopniach podczas parkowania.
Całość oceniam pozytywnie. MINI Cooper S to jak najbardziej nowoczesny i skomputeryzowany samochód. Większość klientów będzie zadowolona. Powinien on spodobać się również fanom wszelkich gadżetów.
Kilka informacji dla ciekawskich
MINI Cooper S, z którym miałem przyjemność spędzić weekend, został wyposażony w 2-litrowy silnik benzynowy o mocy 178 KM. To w zupełności wystarczająca wartość. Tym bardziej, że moc przenoszona jest na przednią oś. Owszem, MINI korzysta z technologii BMW, ale oparte jest na płycie podłogowej wykorzystywanej w serii 1 czy serii 2 Gran Tourer, a więc silnik ułożony jest poprzecznie i mamy napęd na przód, a nie tylne koła.
Pod względem stylistyki w ogóle nie czuć BMW, ale w kwestii prowadzenia MINI wyraźnie przypomina bawarskie samochody. W przeciwieństwie do wielu konkurentów z segmentu B, układ kierowniczy stawia wyraźny, spory opór, co początkowo zaskoczyło nawet mnie, a także dość precyzyjnie przenosi wszystkie ruchy na koła. Cooper S jest nastawiony na dawanie frajdy i bardziej sportowe wrażenia. Jakość wykonania stoi na najwyższym poziomie, charakterystycznym dla marek premium.
MINI Cooper S jest jedną z ciekawszych propozycji dla osób, które lubią poczuć samochód i drogę, ale należy pamiętać, że na komfortową podróż mogą liczyć tylko osoby znajdujące się z przodu. Tylną kanapę należy raczej traktować jako miejsce dla niedużych dzieci lub na zakupy.
Skrzynia biegów to konstrukcja dwusprzęgłowa, szybka i poprawnie odczytująca zamiary kierowcy. Zmian poszczególnych biegów nie czuć, więc niektórym może brakować „kopnięcia” w plecy w trybie Sport. System audio gra naprawdę dobrze, ale nie można już tego powiedzieć o wydechu – MINI pod tym względem jest stanowczo zbyt ciche, a sztuczny dźwięk generowany przez głośniki w ogóle nie naprawia tego niedociągnięcia.
Czy chciałbym MINI Cooper S w moim garażu? Jasne. Naprawdę lubię samochody, które starają się zapewnić przyjemność z prowadzenia, a MINI robi to prawie perfekcyjnie. Do tego trudno mu zarzucić naprawdę poważną wadę.
_
Za zdjęcia podziękowania należą się GRI CARS, którego znajdziecie na Facebooku i Instagramie.