Mija pół roku od przejścia z Androida na iPhone’a – czy było warto?

Mówiąc o migracji między poszczególnymi platformami, mamy dość ograniczony zakres możliwości. W zasadzie pozostaje nam tylko przechodzenie z Androida na iOS, który firmowany jest przez Apple. I właśnie taką historię chciałem dziś Wam opisać.

Jak zawsze subiektywny wstęp

Na początku wypada postawić sprawę bardzo jasno i klarownie. Nie piszę o swoich doświadczeniach, bowiem od produktów z logo Apple trzymam się na dystans. Nie pasuję do nich, a one do mnie. Próbowałem, nie udało się i bez najmniejszego smutku akceptuję ten stan rzeczy. Tak się jednak składa, że moja żona jakiś czas temu przeszła na ekosystem Apple. Migracja odbywała się z Huawei P9, była poprzedzona dość długim badaniem tematu i – z tego, co wiem ;) – po tych niespełna sześciu miesiącach z iPhonem 8, żona nie wyobraża sobie powrotu do ekosystemu od Google.

Tym samym, w tym wpisie mamy do czynienia z przypadkiem, który mam możliwość obserwować od samego początku. Chciałem jednak zaznaczyć, że formuła tego felietonu nie będzie polegała na tym, że to ja będę opisywał dla Was jej doświadczenia niejako z perspektywy osoby trzeciej. Postanowiłem podejść do tematu nieco inaczej. Powiedziałem mojej lepszej połówce, że jest pomysł na taki wpis i zapytałem czy chciałaby w nim uczestniczyć nieco szerzej.

Podeszła do tego eksperymentu z entuzjazmem. Usiedliśmy, zapisałem sobie na kartce kilka pytań, które – jak sądzę – mogą okazać się być pomocne dla innych osób, które wahają się nad zmianą platformy, zanotowałem odpowiedzi, które w formie cytatów będą pojawiały się w poszczególnych akapitach tego tekstu. Zależało mi na tym, by nie skupiać się na samym procesie migracji z jednego urządzenia na drugie, ale raczej spróbować znaleźć odpowiedź na najważniejsze pytanie: czy było warto. Czy iOS faktycznie ma przewagę nad Androidem. A jeśli tak, to w jakich aspektach.

Logo robi swoje, jednak to nie wszystko. Trudno o flagowca o kompaktowych gabarytach, który będzie idealnie leżeć w dłoni

Od samego początku wiedzieliśmy, że szukamy urządzenia, którego gabaryty nie będą większe aniżeli te, które oferował Huawei P9. Warto też w tym miejscu zauważyć, że moja lepsza połówka również kręciła się wokół flagowców. Nie jest takim maniakiem nowoczesnych smartfonów jak ja, ale wie, czego szuka i dość dobrze orientuje się w rynku. P-dziewiątka znalazła sobie nowego właściciela, więc trzeba było znaleźć coś nowego.

Fot: własne

To był dobry moment, aby zwrócić swoją uwagę ku produktom Apple. Beata od jakiegoś czasu patrzyła na urządzenia z logo nadgryzionego jabłka, jednak byłbym daleki od stwierdzenia, że decyzja zakupowa wynikała z tego, że logo Apple działa na wiele osób magnetycznie. Postanowiliśmy więc przeprowadzić mały eksperyment. Udało się załatwić na trzy tygodnie dość wiekowego jak na obecne realia iPhone’a 6S, który był urządzeniem testowym, mającym pomóc jej podjąć wiążącą decyzję.

Dla mnie ten telefon to była czarna magia. Nie przekonywała mnie za grosz filozofia tego systemu operacyjnego, którą – względem Androida – uważam za dość toporną i niepraktyczną. Z dość dużą ciekawością obserwowałem cały ten proces adaptacji i, ku mojemu zdziwieniu, ten przebiegał u niej naprawdę błyskawicznie. Nie pamiętam nawet, kiedy w domu zaczęły pojawiać się pierwsze case’y czy dedykowane etui. Właśnie w tym momencie zdałem sobie sprawę z tego, że cały ten trzytygodniowy czas testów iPhone’a 6S można już zakończyć, bowiem decyzja zapadła ;)

iPhone 8: obudowa i ekran, jakość i wytrzymałość

Co do samej wytrzymałości obudowy nie wypowiem się, bo telefon zawsze podróżuje w etui, ale suwak włączania trybu cichego to istny geniusz. Nie docenisz tego każdego dnia, ale na przykład w kinie, gdy możesz szybko aktywować funkcję, która u niemal wszystkich posiadaczy smartfona z Androidem wymaga zabawy z odblokowaniem urządzenia.

Sprawdziłem, jak prezentuje się ta obudowa. No i faktycznie, case okazuje się być w pełni wystarczającym zabezpieczeniem. Dopowiem tu przy okazji, że telefon podróżuje w damskiej torebce, gdzie – jak powszechnie wiadomo – zawsze jest jakieś ukryte przejście do równoległego wymiaru, gdzie czają się jakieś groźne klucze, ostro zakończone przedmioty i tego typu atrakcje. Ukryty wymiar polega też na tym, że czasem odebranie telefonu przez lepszą połówkę trwa jakoś tak dziwnie długo. Myślę, że część męskiej widowni potwierdzi w komentarzach, że ich partnerki także mają w torebkach taki ukryty wymiar ;)

fot. Apple

Czasem kątem oka zerkam, jak Beata nawiguje z wykorzystaniem tego urządzenia i muszę uczciwie przyznać, że telefon wydaje się być w dużej mierze bezproblemowy w działaniu. Zwykle wystarcza użycie jednej dłoni, a gesty ekranowe (te wyciągane od dolnej części wyświetlacza) to rzecz, której po cichu jej zazdroszczę. W mojej subiektywnej opinii, są one dograne o wiele lepiej niż to, co oferuje ekosystem Androida.

Na razie nic złego nie dzieje się też ze złączem Lighting oraz kabelkiem ładowarki. Mieliśmy pewne obawy, bowiem łamanie się wtyczki to powszechnie znany problem, z którym Apple nie umie sobie poradzić od lat. Kupiliśmy specjalną nakładkę, którą trzeba nałożyć na ładowarkę i po sześciu miesiącach z wykorzystaniem tego slotu, nie dzieje się tutaj nic złego. Mimo wszystko, szkoda, że nie ma portu USB-C. Podejrzewam, że wiele osób doceniłoby taką kompatybilność produktów od Apple na przykład w podróży. A na ten moment działa to raczej tak, że musimy zawsze pamiętać o tym, aby brać dwie oddzielne ładowarki.

Nie słyszałem też narzekań na wystającą obudowę aparatu. Dla mnie jest to moduł, który wystaje „odrobinę”, efektem czego byłbym dość spokojny o żywotność tej obiegającej go metalowej obwódki. Żona natomiast dość często narzeka na to, że szkiełko chroniące moduł aparatu bardzo łatwo się palcuje:

Wystarczy, że wyciągam iPhone’a z kieszeni, żeby zrobić zdjęcie, a nawet muśnięcie palcem po tym aparacie sprawia, że szkiełko się palcuje, co potem dobrze widać na zdjęciach. W żadnym innym telefonie mi się to wcześniej nie zdarzyło

Przeszukaliśmy kilka for dyskusyjnych skupiających użytkowników urządzeń od Apple i diagnoza była dość prosta – przywyknijcie, bo w zasadzie nie da się z tym zjawiskiem walczyć. Naturalnie, można też próbować wyrobić sobie nieco inny sposób trzymania smartfona w dłoni, jednak wydaje się to być pewnego rodzaju półśrodkiem. Z moich doświadczeń mogę natomiast napisać, że na tym tle w zasadzie wszystkie flagowe smartfony, jakie użytkowałem prywatnie, radziły sobie o wiele lepiej.

Użytkowniczka iPhone’a 8 nie zgłasza natomiast żadnych uwag w ujęciu wyświetlacza. Docenia jakość barw oraz świetne kąty, jakie gwarantuje technologia Retina, jednak uczciwie zaznacza też, że nie widzi dużych różnic między tym, co oferują inne flagowce konkurencyjnych firm. Dużą zaletą jest dla niej maksymalny poziom jasności. Oznacza to po prostu tyle, że nawet w słoneczne dni nie napotyka na żadne problemy z czytelnością wyświetlanych na ekranie treści. Problem leży jednak gdzie indziej:

Szkła ochronne pękają zdecydowanie za szybko. Mój rekord to jeden dzień. A nie jest to tania zabawa. Sam wiesz, że nie kupuję nawet tych najtańszych szkiełek.

System operacyjny i bateria

Intuicyjność to dopiero początek. Napisz, że wiele aplikacji na iOS jest wykonanych o wiele lepiej niż na Androida. Działają lepiej i są o wiele bardziej intuicyjne. A słownik w aplikacji SMS to majstersztyk. Najlepszy, z jakiego kiedykolwiek korzystałam

Rozpocznę od przypomnienia wszystkim niezdecydowanym, że polityka aktualizacji Apple to w dużej mierze wyznacznik jakości. Firma aktualizuje swoje urządzenia tak długo, że zdecydowana większość producentów, którzy wykorzystują platformę Google Android, może tylko marzyć o podobnym wsparciu, które na dodatek dystrybuowane jest oficjalnymi kanałami, nie poprzez wsparcie custom ROM-ów. Jeśli komuś zależy na urządzeniu, które nawet w trzy lata po zakupie przypomni o nowej aktualizacji do pobrania, to Apple trzeba umieścić na liście potencjalnych celów zakupowych naprawdę bardzo wysoko.

Dla mnie filozofia ekranu roboczego, którego nie mogę sobie dopasować do własnych preferencji w taki sposób jak na Androidzie, a nawet pogrzebanym przez producenta mobilnym Windowsie, po prostu mija się z celem. Żona raczej ceni sobie to, że ten interfejs jest jednocześnie przewidywalny. Wiadomo jaka funkcja jest w jakim miejscu, a siatka ikon to w dużej mierze synonim prostej nawigacji, który ukształtował na długi czas nasze postrzeganie smartfonów.

iPhone 8 (fot. Apple)

Poprosiła mnie też, żebym napisał o tym, że telefon z półrocznym stażem nie łapie żadnych lagów ani spowolnień. Żeby zachować obiektywizm warto też w tym miejscu uczciwie dopowiedzieć, że jej poprzedni smartfon działał bardzo płynnie przez dobre dwa lata. Zauważyliśmy spowolnienia w działaniu dopiero po długim czasie, przy jednoczesnym zapchaniu Huawei P9 wieloma plikami, setkami zdjęć oraz dziesiątkami programów firm trzecich, które można pobrać ze Sklepu Play. Na ten moment iPhone 8 działa dla niej tak samo dobrze jak w dniu zakupu. Szczerze mówiąc, nawet tak zagorzały fan Androida jak ja nie jest tym zdziwiony.

„Z obserwacji” widzę też, że przyjęły się u niej gesty, które można wysunąć „spod ekranu”. Fani Apple zapewne od razu wiedzą, co mam na myśli. To naprawdę sensowne rozwiązanie, które można rozpatrywać w kategoriach dużej pochwały. Co do słownika, moja Beata kładzie na ten element systemu naprawdę duży nacisk. Wymieniamy między sobą wiele wiadomości zarówno przez komunikatory społecznościowe, jak i tradycyjnie, SMS-ami. Widzę też, że gdy żona pisze jakąś wiadomość na przykład do przyjaciółki lub do rodziny, to świetnie radzi sobie z tą pozornie malutką klawiaturą. I w tym miejscu muszę oddać jej głos po raz kolejny:

Ta klawiatura jest pozornie bardzo mała, ale to, jak świetnie czyta ona nawet lekki ruch palca po przyciskach, to mistrzostwo świata. Nigdy wcześniej nie spotkałam się z tak dobrą klawiaturą oraz tak dobrym słownikiem i autokorektą. Każdemu, kto chce szybko komunikować się ze światem, mogę rozwiązanie od Apple gorąco polecić

Co do baterii będzie bardzo krótko. Mam Wam napisać, że ogniwo zwykle wystarcza na dwa dni w miarę spokojnego korzystania z urządzenia. Jeśli docisnąć iPhone’a 8 nieco bardziej, to ten czas spada do jednego dnia roboczego. Mogę też w tym miejscu zapewnić Was co do tego, że telefon jest wykorzystywany dość intensywnie. Zdjęcia, usługi VOD, social media to dla jabłka chleb powszedni. No i naprawdę sporo rozmów i SMS-ów.

Kończąc, trzeba też uczciwie zaznaczyć, że gry, nawet te niezbyt zaawansowane graficznie, potrafią wydrenować ogniwo o wiele szybciej. Tym samym, jeśli moja lepsza połówka poświęci trochę czasu na multimedialną rozgrywkę, to SoT (czas na ekranie) również będzie niższy. W ostatecznym rozrachunku wypowiada się jednak o baterii w ciepłych słowach, chwaląc po raz kolejny to, jak dobrze Apple zgrało swój soft ze specyfikacją techniczną ósemki.

Multimedia i aparat

– Głośnik rządzi

– a aparat?

– Szczerze? Dla mnie jest on rozczarowaniem

Stereofonia w produktach Apple pojawiła się już jakiś czas temu. Firma z Cupertino z powodzeniem rozwija i stale ulepsza tę technologię. Wszyscy wiemy, że iPhone 8 nie jest najnowszym produktem z logo nadgryzionego jabłuszka, choć dla mojej żony jest to ostatni prawdziwy iPhone – chodzi oczywiście o dedykowany przycisk Home, którego na próżno szukać w iPhone X czy nowszym Xs. Jako zwolennik słuchania muzyki na głośniku (uspokajam, nie w komunikacji publicznej ;) ) mogę przychylić się co do tego, że stereofonia od Apple trzyma bardzo dobry poziom. Ja jednak nie uznałbym jej za najlepszą, no ale każdy z nas ma swoje własne gusta, prawda?

W chwili obecnej zdania co do wycięcia portu słuchawkowego są podzielone. Z jednej strony mamy przecież świadomość tego, że w zestawie sprzedażowym jest przejściówka, więc można się w dość prosty sposób poratować. Z drugiej strony, na tym polu o wiele bardziej przypadł jej do gustu starszy iPhone 6s, który oferował port słuchawkowy 3,5 mm. W kategoriach ciekawostki mogę też tutaj napisać, że o wiele bardziej podobał się jej klikalny przycisk Home z 6s, który w jej opinii miał o wiele lepszy skok i był po prostu lepszym rozwiązaniem w codziennym użytkowaniu.

iPhone 8, iPhone 8 Plus (fot. Apple)

Zdziwiłem się, ale sporo krytyki zebrał aparat. Zdjęcia i wideo cieszą oko, ale na pewno nie rzucają na kolana. Beacie nie podoba się jednak to, że przejście na inny format fotek niż 4:3 wymaga zastosowania płatnego oprogramowania firm trzecich. Zgadzam się tutaj z jej opinią, bowiem dla mnie jest to pewnego rodzaju naciąganie rzeczywistości. Owszem, matryca od Apple jest naturalnie predysponowana do zapisu zdjęć właśnie w tym formacie, jednak nie jestem w stanie uwierzyć w to, że globalny potentat nie jest w stanie poradzić sobie z dynamicznym przekształcaniem zdjęć do 16:9.

Podsumowując wątek multimediów, chyba właśnie ocena aparatu zdziwiła mnie najbardziej. Przypominam też, że szkło od aparatu łatwo się palcuje (pisałem o tym w jednym z poprzednich akapitów), a na dodatek – zdaniem właścicielki – zdjęcia są po prostu dobre i tyle. Tym samym, jeśli ktoś liczy na fajerwerki, nie wiem czy nie warto zastanowić się dwa razy. Nie oznacza to bynajmniej, że są to fotki złe, to nie tak. Chodzi raczej o to, że przeskok między światem Androida a Apple wcale nie jest na tym polu tak duży, jak wiele osób sobie to wyobraża. No i Andrdoidowcy spokojnie mogą przełączać się między formatami zapisywanych zdjęć ;)

Podsumowanie

Cała rozmowa czy też może raczej pewnego rodzaju „wywiad”, trwał niecałe 25 minut. Przez cały czas moja rozmówczyni miała swojego iPhone’a 8 w dłoni. To taki szczegół, na który od razu zwróciłem uwagę. Gdy mówiła o poszczególnych funkcjach, przynajmniej w części przypadków starała mi się je pokazać. Nie chodzi nawet o same funkcje, ale o sposób, w jaki je aktywowała. Po sposobie, w jaki ktoś trzyma telefon i się nim posługuje, często można wywnioskować czy urządzenie jest przedłużeniem jej/jego ręki.

Fot: Pixabay

I wiecie, wydaje mi się, że w tym przypadku właśnie tak to działa. iPhone nie jest tylko tym magicznym „ajfonem”, który ma logo Apple i ma ściągać uwagę. Mam to wielkie szczęście, że Beata jest świadomym użytkownikiem, który o branży mobilnej wie naprawdę sporo. Część tej wiedzy czerpie z Tabletowo, a dodatkowo sporo w domu rozmawiamy o tym, co ciekawego dzieje się obecnie na rynku. Nie jest to więc zapatrzony w swój własny smartfon użytkownik, który nie wie, że w tle dzieją się nieraz przełomowe rzeczy.

Świetnie zdaje sobie sprawę z tego, że pojawiły się takie nowości jak rodzina Galaxy S10 czy P30-tki od Huawei. Co ważne, nie mówimy tu też o osobie, która musi mieć wszystko, co Apple wprowadzi na rynek. Co ciekawe, nowe iPhone’y, które nie mają charakterystycznego okrągłego przycisku na obudowie, w ogóle jej nie interesują. O ile pamiętam, w dzisiejszej rozmowie kilka razy powtórzyła, że jej zdaniem iPhone 8 i 8 Plus to ostatnie prawdziwe iPhone’y. To ważne, bowiem takie zapatrywanie się na rynek przez w zasadzie dowolną osobę pozwala szybko określić czy mówimy o gadżeciarzu czy o kliencie, który wie, czego chce.

Nie wyobrażam sobie ponownego przejścia na Androida. Kiedy oddaliśmy iPhone’a 6s, a mój nowy iPhone jeszcze do mnie nie przyjechał, korzystałam ze smartfona z Androidem i nagle to środowisko stało się dla mnie po prostu nieintuicyjne. Jeśli w Apple jest coś, co przyciąga, to dla mnie nie jest to logo, ale właśnie te ich autorskie rozwiązania, które sprawiają wrażenie, jakby były pomyślane z perspektywy użytkownika, a nie programisty, który nie ma na coś pomysłu.

Wydaje mi się, że właśnie ten cytat będzie najlepszym domknięciem tego felietonu. Jak widzicie, migracja na urządzenie z logo Apple przyjęła się u mojej żony naprawdę dobrze. Powiedziałbym wręcz, że zaskakująco dobrze. Czasem prosi mnie o ustawienie budzika na rano czy podpięcie urządzenia do ładowarki. Przyznam też szczerze, że raz – bodaj przy okazji testowania dla Was PUBG Mobile – pożyczyłem od niej telefon, żeby przetestować jakość prowadzenia rozgrywki.

Dla mnie te wszystkie zalety są niemal niewidoczne. W menu widzę toporność i rozwiązania, do których mam o wiele lepszy dostęp na Androidzie. Malutki rozmiar ekranu, który wynosi 4,7 cala to już zupełnie nie moje klimaty. Dostrzegam zalety na czele ze stereofonią oraz świetną kulturą pracy, jednak gdyby ktoś zapytał mnie czy w Apple faktycznie jest magia, zaprzeczyłbym.

Cieszy mnie ta różnica zdań. Pokazuje to, że żaden producent nie ma monopolu na tworzenie smartfonu, który trafi w gusta stu procent populacji planety. Zatem, czy warto przejść z Androida na Apple? A może raczej warto wykonać ruch w odwrotnym kierunku? Szczerze mówiąc, nie wiem :) Ile ludzi, tyle opinii. Najlepiej będzie sprawdzić to samodzielnie, choć przykład najbliższej mi osoby pokazuje, że może faktycznie warto dać takiej zagrywce szansę.

A Wy, jakie macie doświadczenia w migrowaniu między poszczególnymi systemami? Jest w smartfonach od Apple „to coś”, co widzi moja żona? A może obecnie lepszym wyborem jest dla Was Android? Dajcie znać w komentarzach :)