Microsoft Surface Duo to wyjątkowy członek rodziny Surface. Nigdy wcześniej ta seria urządzeń nie miała przedstawiciela w postaci smartfona. Teraz możemy dowiedzieć się o nim wszystkiego tego, co szef produktowy Microsoftu przekazał dziennikarzom podczas pokazu prasowego.
Microsoft nie poszedł drogą Samsunga
Microsoft podszedł do premiery Surface Duo bardzo specyficznie. Choć przez ostatnie tygodnie przed oficjalnym ujawnieniem smartfona pojawiał się on na na niezbyt wyraźnych zdjęciach w sieci czy na prywatnych profilach social media wysokich rangą inżynierów z Redmond, firma nie wydawała się tak mocno pompować nastroju oczekiwania, jak zwykły to robić inne marki produkujące smartfony.
Dla przykładu, Samsung z premiery nowych flagowców z serii Galaxy zrobił prawdziwe show. Do udziału w Galaxy Unpacked zaproszono gwiazdy k-popu, a z ust prowadzących co chwila padały określenia „najlepszy”, „wspaniały”, „niesamowity”. Cóż, jest to dominujący styl na tego typu wydarzeniach, jednak Microsoft zdecydował się na nieco inne podejście.
Sama informacja o premierze Surface Duo przybrała formę niezbyt rozbudowanego wpisu na blogu Microsoftu. Opisano w nim podstawowe funkcje smartfona i wrzucono kilka zdjęć – to wszystko. Bez międzynarodowego streamu, bez fanfar i oklasków z puszki. Niedługo później dodano do tego kilka innych informacji, wrzucono do sieci film promujący sprzęt i… to wszystko.
Znacznie więcej działo się za kulisami – dziennikarze mogli wziąć udział w ponad półgodzinnej prezentacji Microsoft Surface Duo. Tam dopiero się działo.
Microsoft Surface Duo – pokaz prasowy
Gospodarzem pokazu dla prasy był Panos Panay, szef produktowy Microsoftu. Na początku wprowadził uczestników w historię i cele rodziny urządzeń Surface, a następnie zaczął powoli omawiać rolę Surface Duo, jaką ma tam pełnić.
Niejednokrotnie podkreślano, że Microsoft marzy o tym, by Surface Duo stał się dla rynku smartfonów tym, czym stały się urządzenia Surface Pro w branży laptopów. Surface’y praktycznie stworzyły i zdefiniowały gatunek hybryd, łączących zalety tabletów oraz ultrabooków. Trudno wyrokować, czy w podobną niszę wstrzeli się Surface Duo, ale Panos Panay bardzo na to liczy.
Szef produktowy Microsoftu pokazywał kolejne funkcje urządzenia tak, jakby chwalił się przed znajomymi jednym ze swoich dzieci. Był przy tym uderzająco naturalny i łatwo można wychwycić kontrast między jego stylem a prezentacjami Apple i Samsunga z ostatnich tygodni. Tam otrzymaliśmy wymuskane co do jednego słowa wysokobudżetowe reklamy, zaś w wypadku Microsoftu – zadziwiająco spontaniczne wystąpienie Panosa Panay.
Oczywiście spore wrażenie robiły piękne animacje, które z pieczołowitością przygotowali graficy Microsoftu, ale najwięcej o Surface Duo mówiły pokazy poszczególnych funkcji w działaniu. Jednymi z najważniejszych były te, które pozwalały na wykorzystanie potencjału dwóch ekranów – działanie dwóch aplikacji na każdym z nich, czy też płynne przełączanie na tryb łączony, w którym program może być wyświetlany na obu ekranach jednocześnie.
Microsoft podkreślał, że bardzo starał się, by Surface Duo działał w najbardziej intuicyjny sposób, jak tylko się da – tak by urządzenie niejako dostosowywało się do wzorców użytkowania człowieka, a nie wymuszało na nim uczenia się nowych.
Robienie wielu rzeczy naraz ma być teraz jeszcze bardziej domyślne. Mimo że większość współczesnych smartfonów ma tryb podzielonego ekranu, mało kto z niego korzysta. Microsoft zamierza uczynić z tego najmocniejszą kartę Surface Duo – z tym że tam ekran już jest podzielony i zawsze gotowy do współpracy.
Czytanie książki na jednym ekranie, a robienie notatek Surface Penem na drugim to coś, co chciałbym robić na swoim telefonie.
I tak, jestem świadomy tego, że Surface Duo ma sporo braków, zwłaszcza na urządzenie, za które trzeba wydać górę pieniędzy. Jednak gdy widzę i słyszę jak Panos Panay niemal ze łzami w oczach i drżącym głosem opowiada innym o swoim dziele, nie mogę wyzbyć się uczucia, że chcę mieć to małe cudo.
Jeśli jesteście fanami urządzeń Surface, to nie możecie przegapić pokazu prasowego Microsoftu. Przypominam jednak, że trwa ponad pół godziny, więc to raczej materiał „na dobranoc”.