Stało się. Windows 8.1 with Bing dotychczas był tylko plotką/pogłoską/pieśnią przyszłości (niepotrzebne skreślić). Nikt dotąd nie był do końca pewien czy taki twór w ogóle powstanie. Wielu z nas upatrywało w tym dowód na gruntowną przebudowę priorytetów w Microsofcie. I jednak, taka wersja systemu operacyjnego Windows powstała. Co to oznacza dla rynku oraz Microsoftu? Bardzo wiele.
Czym jest Windows 8.1 with Bing?
Ta wersja systemu Windows od „normalnej” nie różni się niczym szczególnym. Chodzi tu głównie o fakt, iż w przypadku „with Bing” w domyślnej przeglądarce, którą jest w systemie Internet Explorer, domyślną wyszukiwarką jest Bing. Konsument zakupujący takie urządzenie ma możliwość zmiany dostawcy wyszukiwania, czy też zainstalowania innej przeglądarki i ustawienie jej jako domyślną, natomiast nie może tego zrobić producent sprzętu. Podobnie, jak i nie może on zmodyfikować niczego w systemie operacyjnym.
Dodatkowo, ta wersja Windows nie będzie „do kupienia”, lecz będzie ona udostępniana wyłącznie OEM-owym partnerom. Wedle tego, co wiemy, ma być to jednak najtańsza wersja systemu udostępniana producentom sprzętu, zatem trafi ona zapewne do urządzeń, w których liczy się przede wszystkim cena. Toteż możemy się spodziewać jeszcze tańszych sprzętów na rynku pod kontrolą Windows 8.1. Nie wiadomo jednak nic na temat tego, jak będzie wyglądało to w praktyce – o ile spadną ceny i ostatecznie, ile na tej wersji zaoszczędzą partnerzy Microsoftu.
Services, services, services!
Kto jeszcze nie zauważył, że Microsoft dosięgła gruntowna przebudowa filozofii rozwoju, ten ma teraz na to okazję. Krok, który zrobił Microsoft w kierunku nadążenia za obecnymi trendami na rynku, jest bardzo ważny. Pierwszym był zwolnienie z opłat za Windows w mniejszych urządzeniach. Teraz przyszedł czas na urządzenia większe, jednak trafiające w nieco uboższych odbiorców. To pokazuje także bardzo ważny trend w działaniach Microsoftu. Windows, niegdyś najważniejsze ogniwo działań giganta z Redmond, schodzi na drugi plan, a na pierwszy wchodzą usługi.
Usługi to jeden z tych czynników, dla których teraz ciężko byłoby mi porzucić ekosystem Microsoftu i przejść na coś innego. To swego rodzaju łańcuch, którym producenci przykuwają nas do siebie i uzależniają nas. Korzystam z poczty Microsoftu, z chmury OneDrive, pakietu Office – naturalnym wyborem dla mnie jest ekosystem Windows. W chmurze mam masę zdjęć, plików, kopii zapasowych, dokumentów, których migracja gdzie indziej byłaby problematyczna, a ja jestem z natury leniwy. Ponadto, Windows i Windows Phone świetnie się ze sobą dogadują, toteż nie chcę rezygnować z wygody, którą daje mi integracja obydwu systemów z jednej rodziny.
Microsoft hojnym zaczyna być
Dawno nie widziałem tylu ułatwień dla producentów sprzętu ze strony tego kolosa. Nie ciężko oprzeć się wrażeniu, iż Microsoft zaczyna rozumieć swój grzech zaniechania, który dzisiaj pokazuje nam, że nie jest na rynku najważniejszy i musi liczyć się z innymi. Do pewnego czasu nikt nie spodziewał się takiego obrotu spraw, a Redmond same jest sobie winne, że obecnie musi nadganiać dystans między sobą, a tymi, na których stoją obecne realia na rynku mobilnym. I wreszcie Microsoft pojął także, jak ważne są usługi. Gdybym tak aktywnie nie korzystał z usług Microsoftu, pewnie moim kolejnym telefonem nie byłaby Lumia 1320 z Windows Phone, a Nexus, którego także bardzo lubię, ale właśnie szkoda mi było czasochłonnej migracji. I oczywiście masy nerwów, które towarzyszyłyby konfiguracji wszystkiego tak, aby działało po mojemu.
A Wy jak myślicie, czy ten krok dobrze przysłuży się Microsoftowi?