W ostatnich dniach firmę Microsoft dotknęła fala krytyki z powodu braku aktualizacji do Windows 10 Mobile niektórych starszych smartfonów z Windows Phone 8(.1). I żeby było jasne – krytyka jest w 100% zasłużona. Microsoft coś „obiecał” i nie wywiązał się z tego. Zawiódł swoich użytkowników. I to w zasadzie mogłoby zakończyć temat. Warto jednak zrozumieć przyczyny tej decyzji – nie dlatego, żeby usprawiedliwić Microsoft, ale żeby poznać kontekst problemów z Windows 10 Mobile.
Po pierwsze, Microsoft naprawdę chciał udostępnić W10M dla wszystkich użytkowników Lumii. Takie były plany od samego początku. Wszystkie modele mogły współpracować z programem Windows Insider, a Microsoft dzięki temu miał możliwość zbierania telemetrii dotyczącej stabilności, szybkości działania i stopnia zadowolenia użytkowników z systemu. Z tych danych wynikała niepokojąca informacja – najnowsze stabilne kompilacje W10M na niektórych starszych telefonach działały zauważalnie gorzej niż Windows Phone 8.1. Microsoft został postawiony przed dylematem – czy aktualizować stare telefony mimo zauważalnego spadku płynności i stabilności (tak robi Apple od lat z iPhone’ami), czy pozostawić użytkowników z płynnym i wydajnym Windows Phone 8.1. Firma zdecydowała się na drugie rozwiązanie i moim zdaniem jest to mniejsze zło. Nie da się ukryć, że WP jest używane często przez mniej wymagających i doświadczonych użytkowników. Większość z nich nie ma pojęcia, co to Windows 10 Mobile i wcale nie czuje potrzeby aktualizacji – szczególnie, jeśli miałoby się to wiązać z pogorszeniem osiągów urządzenia. A co z użytkownikami „świadomymi”?
Po drugie, każdy może sobie zainstalować Windows 10 Mobile. Tak, świadomy użytkownik używając oficjalnej aplikacji Windows Insider może zainstalować sobie Windows 10 Mobile w gałęzi „release preview”, czyli praktycznie takiej, jaka trafia w oficjalnych dystrybucjach i do operatorów. Użytkownik wtedy robi to na własne ryzyko i godzi się na późniejsze ewentualne problemy z wydajnością. I tak właśnie zrobiłem ja z Lumią 920 zaktualizowaną do Windows 10 Mobile. Rzeczywiście chodzi słabiej niż na WP8.1. Zaktualizowana 535 chodzi porównywalnie, a 830 nawet szybciej niż na poprzedniej wersji systemu. Decyzja Microsoftu jest bardzo czytelna – aktualizujemy te urządzenia, których wydajność po aktualizacji nie ulegnie pogorszeniu.
Po trzecie, żadne wsparcie nie będzie trwać w nieskończoność. „Windows 10 to ostatnia wersja Windowsa w historii”. To zdanie jest oczywiście nie do końca zgodne z prawdą. Następną wersją Windowsa będzie „Redstone” i mimo tego, że nadal będzie nazwany Windowsem 10, różnice pod maską będą zauważalne i równie dobrze można by ten twór nazwać okienkami w wersji 11. Jest oczywistym, że starsze Lumie zaktualizowane do W10M nie otrzymywałyby aktualizacji dożywotnio. Cykl aktywnego wsparcia okazał się krótszy niż Microsoft obiecywał, ale dla wielu telefonów (na przykład Lumii 920) nadal był to bardzo długi okres – na przykład 3,5 roku. Większość użytkowników Androida może o takim wsparciu tylko pomarzyć, bo już przy zakupie brandowanego urządzenia nie dostają najnowszego systemu i nigdy nie otrzymują na niego aktualizacji – szczególnie w przypadku modeli budżetowych. Właściciele starszych iPhone’ów z kolei często głośno przeklinają po kolejnej aktualizacji systemu, która znacznie spowalnia urządzenie. Sam się kiedyś boleśnie o tym przekonałem na moim iPhonie 3G.
Tak, Microsoft zawiódł swoich fanów i nie zrealizował zapowiadanych planów. Idea One Core, wspólnego jądra, środowiska uruchomieniowego i API spowodowała, że wymagania systemowe wzrosły i modele ze starszymi procesorami czy 512 MB RAM przestały dawać sobie radę z płynną obsługą systemu. Nie będzie „drugiej fali” aktualizacji, a wsparcie mogą dostać jedynie pojedyncze modele, które zostały teraz pominięte – niczego spektakularnego nie powinniśmy się spodziewać. Czy Microsoft zrobił dobrze pomijając niektóre modele w aktualizacji do W10M? Nie wiem, ale jedno jest pewne – zrobił to ŚWIADOMIE, mając na uwadze szeroko pojęte „user experience”, rezygnując z aktualizacji będącej „sztuką dla sztuki”. Bo przecież od strony technicznej nie ma żadnego problemu, żeby te pominięte modele zaktualizować, tak jak ma to miejsce dzięki aplikacji Windows Insider.