W Microsofcie zbliża się rok fiskalny 2015 i jak zwykle w tym okresie – czas na orędzie prezesa do pracowników. List otwarty Satya Nadelli można znaleźć na oficjalnej stronie firmy z Redmond, a koncentruje się on na kilku podstawowych zagadnieniach: na analizie sytuacji światowej, na korzeniach i rdzeniu firmy oraz na kulturze pracowniczej.
Spora cześć tego tekstu to klasyczna motywacyjna gadka w stylu „jest dobrze, ale musimy wspólnie starać się, żeby było jeszcze lepiej”, ale między słowami da się wyłowić wiele wskazówek dotyczących przyszłej polityki Microsoftu. Pewnie wielu z nas ma jeszcze świeżo w pamięci konferencje Google’a (I/O) i Apple’a (WWDC). Pierwsza firma zdaje się mówić „Android wszędzie!”. W samochodzie, telewizorze, zegarku, telefonie, tablecie czy laptopie. Gigant z Cupertino z kolei, koncentruje się na uspajnianiu wszystkich swoich systemów operacyjnych, tak aby łatwo przechodzić z urządzenia na urządzenie, kontynuując rozpoczętą pracę. Jak w tym wszystkim odnajdzie się Microsoft?
Firma z Redmond kojarzona jest z byciem monopolistą i dominatorem. „Windows everywhere”, pamiętacie? Rzeczywiście, w świecie PC dalej tak jest, szczególnie jeśli chodzi o zastosowania profesjonalne i korporacyjne. Microsoft przegrał jednak rynek mobilny, na którym rządzi Google i Apple. Nie tylko przegrał, ale zdaje się, że również pogodził z porażką wśród indywidualnych konsumentów. Na jakiej podstawie można wysunąć taki wniosek? Są dwa powody. Windows 8 miał być krokiem milowym do świata mobilnego dla Microsoftu. Ten hybrydowy system łączący obsługę dotykiem i myszką zbierał skrajne recenzje, a zapowiedź Windowsa Treshold, który mocnej rozgranicza środowisko Modern UI i pulpit wskazuje na to, że firma zdaje sobie sprawę, że zrobiła coś źle. Pomysł stojący za Windowsem 8 był bardzo ambitny i słuszny, ale jego wykonanie pozostawiało wiele do życzenia. Po drugie, jeszcze niedawno, w ostatnim roku prezesowania Steve’a Ballmera, mottem firmy było „devices and services„. Stawiano na urządzenia (linia Surface i plan zakupowy Nokii) oraz usługi dla Windowsowego systemu operacyjnego. „Devices and services„, czyli model biznesowy na wzór Apple’a. Microsoft, wraz z przybyciem nowego prezesa, szybko zrewidował tę politykę.
„More recently, we have described ourselves as a „devices and services” company. While the devices and services description was helpful in starting our transformation, we now need to hone in on our unique strategy. At our core, Microsoft is the productivity and platform company for the mobile-first and cloud-first world.” Te słowa Nadelli mocno wskazują na to, że Microsoft nie stawia już takiego nacisku na „urządzenia i usługi”. Nie jest tajemnicą, że Windows od dawna nie jest już najbardziej dochodowym produktem Microsoftu. Firma zarabia więcej na oprogramowaniu typu Office, SQL Server czy SharePoint. Nadella chce, żeby software od Microsoftu był niezależny od platformy i dostępny na PC-tach, Makach, tabletach z Androidem czy iOS, itd… I to jest nowym (starym) rdzeniem firmy i polityką na przyszłość. Sprzedawać najlepsze i najpopularniejsze usługi, pakiety usług i platformy – z naciskiem na przetwarzanie w chmurze.
A gdzie miejsce na sprzęt i Windowsa? Jak wskazuje powyższa grafika – „z boku”. W orędziu, Nadella ani razu nie wspomina o mniejszej wadze tych dwóch dziedzin, ale jasno z niego wynika, że nie będą one oczkiem w głowie firmy. Co z Surface? Co z Lumią? Prezes przywołuje Surface Pro 3 i mówi o nim jako o najlepszym tablecie do pracy jaki istnieje na rynku. Wspomina też, że Microsoft dalej „tworzył nowy sprzęt, definiujący nowe segmenty rynku, które będą zwiększać popyt na urządzenia z Windows”. W teorii – pięknie. W praktyce? Zobaczymy. Wycofanie Surface Mini i posucha wśród nowych smartfonów Lumia oraz kontynuowanie androidowego projektu Nokia X nie napawa optymizmem wszystkich fanów sprzętu od firmy z Redmond.
A co z Windowsem? To sztandarowy produkt Microsoftu ze względów historycznych i dziecko Billa Gatesa. Nikt nie wyobraża sobie zakończenia tej linii produktowej. I słusznie. Ale Windows może nie być taki jak znamy go do tej pory. Mimo napawających otuchą słów prezesa, który przedstawia przyszłe okienka jako najbardziej stabilny, bezpieczny i komfortowy OS to tworzenia treści i kreatywności, w Microsofcie zdają sobie sprawę, że na rynku tabletów czy smartfonów batalia z Androidem jest niemalże bezcelowa. Gołym okiem widać nacisk na rozwiązania profesjonalne, korporacyjne i „twórcze”, a nie na rozrywkę i zabawę, tak jak ma to miejsce w przypadku zielonego robota czy iOS. Z jednej strony jest to podejście niezwykle trafne, bo to własnie wyróżnia Windowsa na korzyść, na tle tych dwóch konkurencyjnych systemów. Ale z drugiej strony, jest to przyznanie się do porażki i obniżenie oczekiwań co do walki o przeciętnego konsumenta.
To było o „rdzeniu” czy „kręgosłupie” firmy. A co Microsoft sądzi o obecnej sytuacji w świecie zdominowanym przez komputery i urządzenia obliczeniowe? Po raz kolejny słyszymy frazes, że żyjemy w świecie, gdzie pierwszeństwo ma mobilność i chmura. A co to właściwie oznacza? Według firmy, kolejne miliardy urządzeń będą podłączane do sieci i będą korzystać z globalnych zasobów. Jak w tym wszystkim odnajduje się Microsoft? Prezes zwraca uwagę na to, że kluczową rolę będzie grała łatwość obsługi i naturalny interfejs obsługiwany dotykiem, głosem czy wzrokiem. Obsługa ma być coraz łatwiejsza, intuicyjna i naturalna – pozbawiona schematów i swobodna jak język mówiony. Żeby to osiągnąć nie wystarczy zatrudnić kolejnych programistów. Firma wie, że musi zmienić się też „kultura pracy”. Ludzie muszą podchodzić entuzjastycznie do tego co robią, rozwijać własne projekty oraz dołączać do zespołów, gdzie mogą wnieść jak najwięcej, a ich wiedza okazać się potrzebna. Przykładem firmy, która wykorzystuje taki ambitny model zarządzania jest Google, które od dawna zbiera najtęższe umysły z całego świata, dla których praca w Mountain View, to nie tylko obowiązek, ale i przyjemność. Czy Microsoftowi uda się powtórzyć ten schemat i tchnąć entuzjazm w swoje szeregi? Najbliższy rok pokaże na ile plany Nadelli okażą się realne.
Biznesowy aspekt tej zmiany polityki jest jak najbardziej zrozumiały i zasadny. Jednak postawienie Windowsa i sprzętu w drugim czy trzecim szeregu nie ucieszy fanów tych rozwiązań. Pozostaje czekać nam na Treshold i liczyć na to, że z dużej chmury będzie jednak duży deszcz i firma wróci do gry, stawiając czoła zielonemu robotowi. A może za 1-2 lata będziemy skazani na monopol Google i Androida na rynku mobilnym z ograniczonym miejscem dla Apple i Microsoftu? Scenariusz ten staje się coraz bardziej realny.