W dłuższej odmianie ma ponad 5,2 metra, zapewnia luksus na topowym poziomie, a do tego dochodzi technologia, która do niedawna mogłaby pojawić się w filmie sci-fi. Oto nowy Mercedes klasy S.
Wydajny komputer
Miałem dużą przyjemność uczestniczyć w polskiej premierze nowej limuzyny ze Stuttgartu, która podobnie jak poprzednie generacje, w dniu debiutu zostawia w tyle konkurencję – BMW serii 7 i Audi A8. Owszem, oba wymienione przed chwilą samochody mają się czym się pochwalić, ale nowszy Mercedes klasy S podnosi poprzeczkę o poziom wyżej.
Przyznam, że nie wiem, która z niemieckich limuzyn jeździ najlepiej, która jest najszybsza, która jest najbardziej komfortowa czy która zapewnia najwięcej radości podczas pokonywania zakrętów. Wiem jednak, że najwięcej gadżetów znajdziemy obecnie w S-ce. Tak, nowa klasa S to nie tylko samochód dla prezesów, którzy większość czasu spędzają na tylnym siedzeniu, to także naprawdę interesująca propozycja dla wszystkich geeków. No dobrze, dla tych bardzo bogatych geeków, ale będą oni mieli co testować, niezależnie czy zasiądą za kierownicą czy z tyłu.
Nowy Mercedes klasy S pokazuje, jak zmieniła się motoryzacja w ciągu ostatnich lat, w której obecnie znacznie większą uwagę zwraca się na oprogramowanie, systemy wsparcia kierowcy czy łączność z internetem. Kiedyś producenci chwalili się wyłącznie silnikami, osiągami, spalaniem paliwa, fotelami czy pojemnością silnika. Natomiast dziś skupiają się głównie na nowoczesnej technologii i gadżetach. Tak, polska premiera Mercedesa klasy S, mimo iż skierowana dla wszystkich mediów, była głównie poświęcona tym wszystkim dodatkom, które sprawią, że jak najbardziej możemy użyć określenia „komputer na kołach”.
Zresztą, wystarczy przypomnieć, czym pochwalił się Mercedes jeszcze przed oficjalnym przekazaniem S-ki. Nie, nie jakimś silnikiem V12. Otóż, Niemcy przedstawili specyfikację komputera, którego zadaniem będzie m.in. zapewnienie szybkiej reakcji systemu infotainment MBUX.
Dowiedzieliśmy się wówczas, że na pokładzie znajdzie się układ graficzny osiągający 691 gigaflopów, 16 GB RAM i dysk SSD 320 GB. Całkiem imponujące cyferki, ale komputer raczej nie będzie miał okazji do odpoczynku – danych do przetworzenia jest naprawdę sporo.
Wnętrze pełne ekranów
Zacznijmy od wyświetlacza, który znalazł się tuż za kierownicą. Muszę zacząć od tego, co mi się nie podoba. Wygląda on jak doklejony tablet, co według mnie prezentuje się po prostu tanio. W poprzedniej generacji był on znacznie atrakcyjniej wkomponowany w całą deskę rozdzielczą. Na szczęście, na tym możemy zamknąć listę wad.
Owszem, ekran zamiast analogowych zegarów nie jest niczym nowym. Co więcej, to obecnie najczęściej stosowane rozwiązanie, niezależnie czy mamy do czynienia z autem premium czy tanim modelem. Mercedes klasy S ma tutaj jednak jedną przewagę. Interfejs jest wyświetlany w 3D.
Niestety, efektu 3D nie widać na zdjęciach. W związku z tym, musicie mi uwierzyć na słowo, że faktycznie głębia jest zauważalna. Wybrane elementy interfejsu wyglądają, jakby znajdowały się bliżej oczu kierowcy. Za wcześnie, abym mógł ocenić praktyczność takiego podejścia to prezentacji interfejsu, ale mogą już stwierdzić, że prezentuje się to naprawdę efektownie.
Oczywiście nie są potrzebne żadne specjalne okulary. Ponadto, system wykorzystuje dwie kamerki do śledzenia oczu kierowcy, aby efekt 3D był widoczny zawsze, niezależnie od położenia głowy. Uwagę zwracają także ogromne możliwości konfiguracji wyświetlanych treści – opcji jest więcej niż w innych Mercedesach i prawdopodobnie więcej niż w autach konkurencji.
Drugi ekran, stanowiący serce systemu infotainment, zlokalizowany jest na środku deski rozdzielczej. Skojarzenia z Teslą nie są bezpodstawne – wyświetlacz jest naprawdę duży, zastępuje wiele przycisków fizycznych i jest w orientacji pionowej. Interfejs przy pierwszym kontakcie sprawia wrażenie intuicyjnego, ale mimo tego mam obawy dotyczące komfortu obsługi – cóż, dotykowe ekrany niekoniecznie sprawdzają się w samochodach. Co więcej, nawet cały panel sterowania klimatyzacją został przeniesiony do centralnego ekranu.
Co ciekawe, centralny ekran oferowany jest w dwóch wersjach – pierwsza jest wykonana w technologii LCD, natomiast droga to OLED. W Polsce można jednak wybrać tylko panel OLED. Nie wiem, jak z jego trwałością i odpornością na wypalenia, ale trzeba przyznać, że pod względem maksymalnej jasności, kontrastu czy odwzorowania kolorów jest bardzo dobrze.
Kolejne ekrany znajdują się już tyłu, czyli w miejscu, które najpewniej będzie zajmować wielu właścicieli S-ki. Dwa opcjonalne wyświetlacze przyczepione są do przednich foteli. Kolejny znajduje się pośrodku kanapy i tutaj mamy do czynienia z wyjmowanym tabletem. Za pomocą tylnych ekranów pasażerowie mają podgląd aktualnej trasy, mogą wprowadzić cel w nawigacji, sterować multimediami, klimatyzacją, a także wybranymi funkcjami samochodu – np. oświetlenie ambientowe czy konfiguracja systemu audio.
Wróćmy jeszcze na chwilę do wspomnianego wcześniej komputera i jego mocy obliczeniowej. Najwidoczniej faktycznie specyfikacja daje radę – system infotainment sprawnie reaguje na każde dotknięcie dotykowego ekranu, a każde polecenie wykonywane jest prawie natychmiastowo. Mogę to porównać do obsługi topowego tabletu z wydajnym mobilnym procesorem.
Animowane oświetlenie ambientowe
Prezentacja miała formę bardziej statyczną. Owszem, mogłem wstępnie zapoznać się z wyglądem i oprogramowaniem czy sprawdzić jak wygodne są fotele, ale samochód nie był udostępniony do jazd. W związku z tym, nie zobaczyłem co potrafi wyświetlacz Head-Up z funkcją rozszerzonej rzeczywistości czy systemy wsparcia kierowcy.
Liczę, że niebawem będę mógł przejechać się klasą S, ale zanim to nastąpi, postanowiłem opowiedzieć o funkcji, na którą prawdopodobnie podczas jazd nie zwróciłbym aż takiej uwagi, mimo iż jest całkiem interesująca.
Oświetlenie ambientowe, świecące listwy, możliwość wyboru koloru – znajdziemy to w wielu samochodach. Rozwiązanie było dostępne w poprzedniej generacji S-ki, ale nowy Mercedes klasy S także pod tym względem wykonuje krok do przodu. Liczba diod LED zastosowanych do oświetlenia kabiny wzrosła z 40 do około 250 (247 w W223, 263 w V223). Sporo z nich znajduje się w listwach, które teraz oferują znacznie większe możliwości konfiguracji kolorów, w tym także efekty przejścia pomiędzy różnymi kolorami. Udało się to osiągnąć dzięki dużemu zagęszczeniu diod LED – odległość pomiędzy pojedynczymi diodami wynosi 1,6 cm.
Poszczególne diody LED są uruchamiane przez magistralę CAN-BUS w czasie rzeczywistym. Pozwala to na stosowanie różnych animacji – np. animacja „powitania” podczas otwierania drzwi. Oświetlenie ambientowe jest również wykorzystywane do ostrzegania kierowcy i pasażerów – aktywacja czerwonego oświetlenia przy wysiadaniu, gdy czujniki wykryją zblizający się pojazd lub rowerzystę.
Burmester 4D – muzykę nie tylko słychać, ale także czuć na plecach
Zawsze byłem pod dużym wrażeniem systemów audio montowanych w Mercedesach, szczególnie w tych nowszych, gdy na głośnikach znajduje się logo marki Burmester. Obecnie nawet klasa C potrafi zapewnić świetne doświadczenia podczas słuchania muzyki, więc nowy Mercedes klasy S nie mógł otrzymać „tylko” znakomitych głośników.
Co więcej zrobiono, aby także w aspekcie audio podnieść poprzeczkę do góry? Zastosowano system Burmester 4D, który dostarcza „dźwięku 4D”. Po włączeniu muzyki, siedząc wygodnie w fotelu klasy S, poczułem… wibracje na plecach. Tak, fotele delikatnie masują, starając się dostosować do rytmu muzyki.
Czy system audio to topowa półka? Prawdopodobnie tak. Owszem, miałem okazję sprawdzić jak brzmi, ale w dość niesprzyjających warunkach – Mercedes klasy S był cały czas otoczony przez tłum dziennikarzy, ktoś wsiadał, inna osoba wysiadała i było dość głośno. Nie chcę więc wyrażać ostatecznej opinii, ale nawet w tych trudnych warunkach, usłyszałem zapowiedź tego, co potrafi Burmester 4D – po prostu wow!
To tylko część technologicznych nowości
Mercedesa klasy S miałem okazję pomacać przez około 30 minut. Mimo tego, coś czuję, że poznałem tylko 20-30% tego, co ma do zaoferowania. Warto dodać, że nowa S-ka to także m.in. rozbudowany asystent głosowy, biometryczne zabezpieczenia, rozszerzona rzeczywistość wyświetlana na przedniej szybie, bogaty zestaw systemów wspierających kierowcę z zapowiedzią 3. poziomu autonomicznej jazdy, łączność z internetem i innymi urządzeniami, a nawet komunikacja z inteligentnymi domami czy najbardziej zaawansowane światła, mogące wyświetlać znaki na drodze przed kierowcą.
W celu poznania wszystkiego, co wprowadza Mercedes w nowej S-ce, trzeba przynajmniej kilku dni. Dodam, że poznania na przeciętnym poziomie, bowiem gadżetów i różnych rozwiązań jest tak dużo, że nawet po miesiącu pewnie odkryłbym nową funkcję, o której wcześniej nie wiedziałem.
Jeśli miałbym wskazać samochód, którego testu nie mogę się doczekać, miałbym duży problem z wybraniem między Porsche Taycan a Mercedes klasy S. Nie jest to auto, z którego chciałbym korzystać na co dzień – po prostu jest dla mnie za duże, marzy mi się raczej C63 AMG. Mimo tego, klasa S jest z pewnością, obok elektrycznego Taycana, najbardziej interesującym samochodem pod względem zastosowanych technologii.