Jeśli Mercedes EQA wydaje się Wam nudnym samochodem do jazdy po mieście, to polecam przejechać się tym modelem, szczególnie mocniejszą wersją z napędem na wszystkie koła. Prawdopodobnie, tak samo jak ja, będziecie pozytywnie zaskoczeni.
Kolejny crossover
Mercedes EQA został zaprezentowany na początku 2021 roku, dołączając do szybko rozrastającej się elektrycznej rodziny Mercedesa. Podobnie, jak wiele innych modeli producenta, w tym EQB czy EQC, został zbudowany na platformie, która wykorzystywana jest również w autach spalinowych, w tym przypadku w m.in. spalinowym modelu GLA.
Oczywiście zarówno GLA, jak i elektryczny Mercedes EQA, to nieduże samochody, które mają sprawdzić się w mieście, a także podczas sporadycznych dłuższych wycieczek. Należą one do ostatnio modnego i zazwyczaj nudnego segmentu mniejszych SUV-ów/crossoverów, a więc samochodów wpisujących się w obecne trendy na rynku motoryzacyjnym, niestety. zbytnio przesiąkniętym tego typu konstrukcjami.
Zdaję sobie sprawę, że crossovery cieszą się dużą popularnością, ale muszę przyznać, że niekoniecznie jestem ich fanem. Większość SUV-ów, mimo iż to bardzo dobre auta, również do mnie nie trafia. Wiem jednak, że są wybierane przez wiele osób, bowiem są praktyczne, wygodne, całkiem nieźle wyglądają, a dodatkowo mogą pełnić rolę samochodów rodzinnych, nie będąc typowo „tatusiowymi” kombi. Tylko, że ich nadmiar, a także duże podobieństwa pomiędzy autami różnych producentów, sprawiają, że jest nudno.
Nie będziecie chyba zdziwieni, gdy napiszę, że do propozycji testu EQA podszedłem z niewielkim entuzjazmem. Nie odliczałem kolejnych dni do odebrania auta z salonu Mercedesa, jak w przypadku hybrydowej klasy S czy topowego EQS. Zaakceptowałem propozycję testu, bowiem byłem po prostu trochę ciekawy tego elektryka i nic więcej.
Pozytywne zaskoczenie już po pierwszych kilometrach
EQA, tak jak każdego testowego Mercedesa, odebrałem z salonu znajdującego się na ulicy Daimlera w Warszawie. Od razu ruszyłem nim w kierunku autostrady A2, mając pod drodze kilka fragmentów, na których mogłem sprawdzić chociażby przyspieszenie. Stoję na światłach, wciskam mocniej pedał przyspieszenia i od razu czuję, że na prostej Mercedes EQA będzie oferował całkiem sporą przyjemność z jazdy.
Wypada wspomnieć, że na testy otrzymałem wersję 350, czyli o mocy 292 KM i momencie obrotowym 520 Nm. Do tego dochodzi napęd na wszystkie koła 4Matic, który realizowany jest z wykorzystaniem dwóch maszyn elektrycznych – pierwsza w okolicach przedniej osi, druga tylnej. Sprint do „setki” trwa 6 sekund, a prędkość maksymalna to 160 km/h.
Owszem, 6 sekund w obecnej motoryzacji nie robi na nikim wrażenia, ale w przypadku EQA nie chodzi, aby mieć świetne czasy od 0 do 100 km/h. Tutaj przede wszystkim należy docenić szybką reakcję przy prędkościach 0-50 i 0-70 km/h, co zdecydowanie można wykorzystać w mieście. Mamy niemal natychmiastową reakcję, gdy chcemy sprawnie zmienić pas, włączyć się do ruchu lub kogoś wyprzedzić – Mercedes EQA nawet przez chwilę nie zastanawia się nad wykonaniem tych manewrów, gdy pewnym ruchem stopy przekażemy mu, że ma teraz przyspieszyć.
Na zakrętach też jest całkiem nieźle, ale warto mieć na uwadze, że EQA zdecydowanie nie należy do lekkich aut – jego masa własna delikatnie przekracza 2 tony. Dla porównania spalinowy odpowiednik, czyli GLA, jest o około 500 kg lżejszy. Cóż, niemały akumulator negatywnie odbija się na masie całego pojazdu, a dodatkowo na niekorzyść działa fakt, że Mercedes raczej nie słynie z projektowania lekkich elektryków.
Przyznam jednak, że do momentu, gdy nie sprawdziłem specyfikacji, stawiałbym, że Mercedes EQA jest jednak lżejszy. Dałbym mu raczej około 1,8 tony. Jasne czuć, że jest to ciężkie auto, jak na swoje rozmiary, ale nie mamy wrażenia, że cała konstrukcja przekracza 2 tony. Najwidoczniej pomaga tutaj niezłe zawieszenie, chociaż jest ono skierowane raczej dla tych, którzy lubią poczuć po czym jadą.
Na listę zalet z pewnością należy wpisać układ kierowniczy, który jest precyzyjny i stawia delikatny, ale przyjemny opór. W połączeniu z niezłą kierownicą o grubym wieńcu otrzymujemy rozwiązanie, które ma w sobie spory zastrzyk sportu. Tak, elektrycznym Mercedesem jeździ się przyjemnie, nawet mimo tych ponad 2 ton masy własnej.
Niektórych może to zdziwić, ale sporo tańszy EQA zapewnił mi więcej frajdy z dynamicznej jazdy niż Mercedes EQE AMG, którego już sama nazwa zapowiada przecież sportowe osiągi i możliwości. Podejrzewam, że ten drugi jest po prostu zbyt duży, a także zbyt ciężki, aby zachęcać do zabawy – to przede wszystkim wygodna limuzyna, szybka głównie na prostej. Owszem, EQA też do lekkich nie należy, ale wciąż jest o kilkaset kilogramów lżejszy.
Jak z zasięgiem?
Ustaliliśmy już, że Mercedes EQA jest autem, które potrafi zapewnić przyjemność z prowadzenia. Oczywiście to nie jest samochód sportowy czy nawet usportowiony, ale względem spalinowego GLA, na którym nie ma loga AMG (nie chodzi o pakiet stylistyczny), zdecydowanie wypada lepiej. Przejdźmy teraz do kwestii kluczowej dla wielu potencjalnych klientów, zastanawiających się nad kupnem elektryka, czyli zasięgu.
Na pokładzie tego BEV-a ze Stuttgartu znalazł się akumulator 69,7 kWh, z czego kierowca do dyspozycji otrzymuje 66,5 kWh. Mało czy dużo? To zależy. Jeśli spojrzymy na EQA jako samochód, który będzie wykorzystywany do jazdy na co dzień, aby dojeżdżać nim do pracy, na zakupy czy w odwiedziny do znajomych, to wątpię, aby ktokolwiek narzekał na oferowany zasięg. Podejrzewam, że nawet w trasie się sprawdzi. Dodam, że Mercedes EQA, którym jeździ mój znajomy, jest wykorzystywany do poruszania się po całej Polsce i jego użytkownik jest raczej zadowolony.
Podczas testów, gdy na zewnątrz temperatura wynosiła 10-11 stopni Celsjusza, otrzymałem następujące wyniki:
- jazda z prędkościami 50-90 km/h, składająca się z przejazdów przez mniejsze miasteczka, a także drogi krajowej (maks. 90 km/h) – 15,6 kWh na 100 km, co daje około 420 km zasięgu,
- miasto z prędkością do 50 km/h – 16,5 kWh na 100 km, co daje około 400 km zasięgu,
- jazda na trasie z prędkością 90 km/h – 16,6 kWh na 100 km, co daje około 400 km zasięgu,
- jazda na trasie z prędkością 120 km/h – 20,7 kWh na 100 km, co daje około 320 km zasięgu,
- jazda na trasie z prędkością 140 km/h – 28,8 kWh na 100 km, co daje około 230 km zasięgu.
Maksymalna moc ładowania wynosi 112 kW, co nie jest zbyt dobrym wynikiem, nawet w tej klasie BEV-ów. Możliwe, że jest to główny powód tego, że Mercedes niezbyt chętnie chwali się tym wynikiem i znalezienie maksymalnej mocy ładowania na oficjalnej stronie niekoniecznie jest łatwym zadaniem.
Wypada jednak zaznaczyć, że EQA trzyma ponad 100 kW do około 55% poziomu naładowania i dopiero przy około 60% moc ładowania spada poniżej „setki”. Owszem, to nie jest wynik naprawdę dobry, ale zdecydowanie lepszy, niż się spodziewałem po samochodzie, który potrafi przyjąć maksymalnie 112 kW. Na ładowarkach AC maksymalnie możemy ładować się z mocą 11 kW.
Kilka uwag – plusy, ale też minusy
Mercedes EQA to kolejny miejski SUV/crossover. Nie jest więc samochodem, za którym obejrzy się fan motoryzacji, zachwycając się jego sylwetką. Nie stanie się też obiektem marzeń takiej osoby. Nie można jednak powiedzieć, że jest brzydki, zwłaszcza jeśli zdecydujemy się na lakier, który znalazł się na modelu testowym – różowe złoto metalik. Podobać mogą się m.in. pasy świetlne, zarówno z przodu, jak i tyłu, które występują również w innych modelach z elektrycznej rodziny EQ.
Projekt wnętrza jest całkiem niezły, ale boli nadmiar fortepianowego plastiku. Dodatkowo wystarczy tylko trochę mocniejszy nacisk, aby usłyszeć trzaski z okolic środka deski rozdzielczej. Poszczególne elementy mogłyby zostać lepiej spasowane, w końcu mamy do czynienia z Mercedesem, który powinien słynąć z wysokiej jakości wykonania.
Skoro jesteśmy już przy wnętrzu, wypada wspomnieć, że do dyspozycji mamy dwa 10-calowe ekrany. Pierwszy z nich znajduje się tuż za kierownicą, a drugi pośrodku deski rozdzielczej. Oba zapewnią obraz w wysokiej rozdzielczości, dobre odwzorowanie kolorów, a także są czytelne w słoneczny dzień. Trudno tutaj doczepić się do czegokolwiek, chociaż nie wszystkim może podobać się sposób zamontowania tych ekranów – wyglądają trochę jak doklejone tablety.
System infotainment, który w niektórych Mercedesach doczekał się już nowszej wersji, wciąż daje radę. Działa szybko, jest całkiem intuicyjny, a cyfrowe zegary za kierownicą oferują pokaźne możliwości personalizacji. Centralny ekran jest dotykowy, ale po systemie możemy poruszać się z wykorzystaniem gładzika umieszczonego na tunelu środkowym. Do tego dochodzą wątpliwie wygodne przyciski na kierownicy, które również pozwalają na obsługę systemu.
Co ciekawe, przycisk umieszczony z lewej strony przeznaczony jest do zarządzania cyfrowymi zegarami, a ten z prawej już do centralnego ekranu. Możemy więc sterować systemem bez odrywania rąk od kierownicy.
Mamy jeszcze asystenta głosowego Mercedesa, który jest lepszy od wielu rozwiązań motoryzacyjnej konkurencji, ale wciąż brakuje mu do Asystenta Google czy nawet przeciętnej Siri.
Oczywiście mamy kamerę cofania, asystenta parkowania, a także warty pochwalenia aktywny tempomat z funkcją utrzymania pasa ruchu. Nie zabrakło obsługi Apple CarPlay i Android Auto. Z kolei wbudowana nawigacja, oparta na Here Maps, ma bazę publicznych ładowarek, a także może ustalać trasę z uwzględnieniem postojów na uzupełnienie energii.
Mercedes EQA – pozytywne zaskoczenie
Jeśli miałbym opisać możliwie jak najzwięźlej kilka dni, które spędziłem z elektrycznym EQA, powiedziałbym „pozytywne zaskoczenie”. Przede wszystkim okazało się, że Mercedes EQA zapewnia znacznie więcej frajdy z jazdy, niż zakładałem. Nie można go nazwać również nudnym, małym SUV-em, bo mimo iż reprezentuje ten nudny segment, to oferuje przyjemny dla oka design, spory zastrzyk koni mechanicznych, a także niezłe osiągi.
Owszem, nie mamy do czynienia z autem idealnym, bowiem chociażby środek mógłby być lepiej spasowany. Najmniej przyjemnie jest, gdy spojrzymy na cennik. Otóż podstawowa wersja EQA 250 to wydatek 223,5 tys. złotych. Natomiast za testowy wariant EQA 350 4Matic trzeba zapłacić co najmniej 258,2 tys. złotych.
Jeśli jednak chcemy mieć naprawdę dobrze wyposażony egzemplarz, to należy szykować około 300 tys. złotych, a więc bardzo dużo.